Zaskoczenie
Ilekroć próbowałem wrzucić piłkę do
kosza, tyle razy obijała się o obręcz i krzywym torem lotu wracała na ziemię.
Biegłem po nią i ponownie próbowałem. W pewnym momencie pomyślałem nawet, że po
prostu ktoś albo coś odebrało mi dar trafiania do celu, ale potem sobie
przypomniałem, że to niemożliwe i podejmowałem kolejne próby.
Do domu wróciłem przed północą i cicho
wszedłem do środka.
Sobota, sobota, sobota.
Byłem głodny. Bardzo głodny. Wiedziony
nagłym apetytem, dotarłem do kuchni, a następnie zanurzyłem się w lodówce, by
pomyszkować po półkach. Wszędzie było mięso. Zmarszczyłem nos niczym bohaterka
romansu, po czym wygrzebałem zimną marchewkę, umyłem ją i zacząłem pogryzać.
Wtedy niespodziewanie pojawiła się
Konstancja. Delikatnie dotknęła moich pleców. Aż podskoczyłem i odwróciłem się
w jej stronę, wpadając na zlew. Kubek stojący na brzegu zachwiał się, by po
chwili spaść na płytki i rozbić się w drobny mak.
— Cii — szepnęła siostra, przykładając
palec wskazujący do ust. — Bo obudzisz mamę.
W ciemnej kuchni wyglądała trochę jak
duch. Blada twarz, długie, błękitne włosy i kremowa koszula nocna, której
koloru nie odróżniłbym w takim miejscu od beli, gdyby nie fakt, że wcześniej
widywałem w niej Kontie w ciągu dnia. Patrzyła tak jakoś dziwnie smutno.
— Porozmawiajmy — powiedziałem, kierując
się do stołu. Poszła w ślad za mną.
Dawno nie rozmawialiśmy tak prawdziwie.
Bardzo dawno. Kiedyś na siłę wchodziła do mojego pokoju, rozkładała się na
łóżku i opowiadała, co się dzieje w samorządzie, jak jej się układa w życiu.
Opowiadała o Karolu, o swoich poprzednich miłostkach, o swoich przyjaciołach.
Czasami próbowała namówić mnie na jakąś domówkę, twierdząc, że potrzebuję
rozrywki, ale koniec końców poddawała się przy mojej obojętności.
Byliśmy dobrym rodzeństwem. Owszem, miewaliśmy
kłótnie, często obrywałem i trafiałem na izbę przyjęć, ale przecież ją
kochałem, a co za tym idzie, wszystko wybaczałem. Konstancja po prostu
potrzebowała uwagi i głębokiego zrozumienia. O ile w świetle dnia wydawała się
silna i niepokonana, gdy zachodziło słońce i zmywała makijaż, pojawiała się
Kontie z pokruszonym sercem.
— No, słucham — zachęciłem ją,
uśmiechając się delikatnie.
Wzięła głęboki oddech, po czym opuściła
głowę na blat stołu. Kosmyki włosów przykryły jej policzki. Spojrzała na mnie
swoimi dużymi, szarymi oczami będącymi lustrzanym odbiciem moich i wydęła
wargi.
— Czasami mam wrażenie, że wszystko mi
ucieka — zaczęła, stukając kapciami o podłogę. — Wstaję rano i już zaraz jest
wieczór. Chcę zrobić coś oprócz uczenia się, coś dla siebie, ale nie starcza mi
czasu. Wiesz, jak dawno nie grałam w CS-a? Tęsknię za wyzywaniem się z głupimi
Rosjanami, którzy twierdzą, że dziewczyna nic im nie zrobi. Wiesz, jak to jest,
kiedy coś, co sprawiało ci przyjemność, nagle odchodzi w zapomnienie, bo
znajdujesz inne zajęcie? Chciałbyś powrócić do pierwszego, ale nie chcesz
porzucać nagle tego drugiego. Naprawdę mam już dość książek. Wszystkie te
literki wirują mi przed oczami nawet teraz, narobiłam sobie odcisków od trzymania
kolorowych długopisów! Wchodziłeś ostatnio do mojego pokoju? Wszędzie są
poprzyklejane karteczki z definicjami, wzorami i innym gównem, którego muszę
się nauczyć. A to źle na mnie wpływa. Matko, mam ochotę się spić jak świnia,
obudzić się z kacem i próbować leczyć go wodą po ogórkach konserwowych. —
Uderzyła czołem w stół, czego następstwem był głośny jęk bólu z jej strony.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
— Nie ma sprawy, siostra. Za tydzień w
piątek, w porządku?
— Co? — Obudziła się nagle z amoku i
spojrzała na mnie całkiem przytomnie. — Za tydzień nie mogę, po następnym
weekendzie zaczynają się matury!
— Widzisz? Masz rozum, Kontie. Jestem
pewny, że umiesz już wszystko, co jest ci potrzebne, by znać wszystko
perfekcyjnie. Zrób sobie przerwę. Tygodniową. Odpręż się, pograj. A dzień przed
powtórz to, co jest najważniejsze, dobra? I nie zamartwiaj się tym tak bardzo,
to tylko matura.
Wyciągnąłem rękę i poczochrałem ją
delikatnie po włosach. Patrzyła na mnie zdziwiona. Ściągnąłem brwi, nie do
końca wiedząc, o co chodzi tym razem.
— To pierwszy raz, kiedy pocieszyłeś mnie
tak ciepłym gestem — wyjaśniła, uśmiechając się promiennie. — Karol naprawdę
cię zmienił. Cieszę się.
— Ja też.
##
— Yaaawn. — Karol ziewnął, nie
zasłaniając twarzy. Znów byliśmy w bibliotece, czekając na Dominikę, która z
uśmiechem pomagała jakiejś pierwszoklasistce w wybraniu najciekawszego thrillera
z dostępnych.
Wtedy przez pierwsze drzwi wpadła Eliza i
przeszła niezbyt szerokim korytarzykiem w naszą stronę. Klapnęła na krześle
obok Karola, a oczy jej zaświeciły, jakby co najmniej zobaczyła prawdziwego
elfa.
— Nie zgadniecie, co się stało — wyszeptała,
patrząc po nas.
Razem z Karolem przyjęliśmy
skonsternowany wyraz twarzy, czekając, co powie członkini Little Monsters.
Do stylu bycia Elizy trzeba było się
przyzwyczaić. Nie dało się jednak zrobić tego od razu, ponieważ to, co mówiła,
jak mówiła, jak gestykulowała było za każdym razem inne.
— Dostałyśmy propozycję nagrywania w
studiu.
Obaj zrobiliśmy ciche „łoł” przepełnione
podziwem i chęcią jakiejkolwiek pomocy.
— W takim razie szczere gratulacje! — Mój
chłopak uśmiechnął się szczerze do wokalistki, po czym przybili piątkę. — To
co, pierwsza płyta się zbliża?
— Najwyraźniej. Ten miły pan słyszał nas
w knajpie, a dzisiaj do mnie zadzwonił i oświadczył, że jesteśmy fenomenalne, a
muzyka, którą tworzymy, wpada w ucho i że czeka nas wielka przyszłość.
Powiedział, że musimy się spotkać i wszystko obgadać, ale wierzy w owocną
współpracę. Super, co? — Entuzjazm w głosie tego małego elfa był taki ciepły,
taki kochany, że gdy patrzyło się na Elizę, usta same układały się w uśmiech. — Pójdziecie z nami, prawda?
— Gdzie pójdziemy? — Za plecami Elizy pojawiła
się Biblioteczna Zjawa. Jej długie, rude włosy musnęły głowę członkini zespołu.
— Do studnia nagraniowego. Będziemy wydawać
płytę — oznajmiła z dumą i cała opowieść rozpoczęła się od początku.
Dominika również wydawała się
podekscytowana i obiecała wspierać je całymi swoimi siłami, reklamować i
polecać wszystkim. Zaoferowała się też, że w wakacje mogą nakręcić jakiś
teledysk, a Biblioteczna Zjawa zajmie się montażem, skoro i tak siedzi w tym
już od dawna. Elizka tylko kiwała ochoczo głową, zgadzając się na wszystkie
propozycje.
Wydawało się, że muzyka jest całym jej
życiem. Że gdy śpiewa, czuje się sobą. W sumie, nie zdziwiłbym się, gdyby poza
tym nie posiadała nic, co sprawiałoby jej przyjemność. Tylko gdy stała na
scenie, ludzie wytykali ją palcami z dobrymi intencjami. W innych przypadkach
były to raczej niemiłe przytyki, jaka to ona nie jest. Jednak w scenicznym
stroju, z makijażem i tym swoim nieobecnym wzrokiem wyglądała pięknie, a głos
dopełniał całość.
— W takim razie liczę na płytę w przyszłym roku — zaśmiałem się. —
Ze specjalną dedykacją.
— Dla ciebie, Rafał, zawsze.
##
—Rafał!
Gdy usłyszało się głos Dawida, szybko
zwiewało się do łazienki, udając pilną potrzebę. Jednak kierowałem się ku
wyjściu więc niespecjalnie miałem jak uciec. Zatrzymałem się i odwróciłem w
stronę Wielkiego Księcia, zastanawiając się, czego może ode mnie chcieć.
Zgadywałem, że chodzi o przekazanie czegoś Konstancji, ale tego, co mi
oświadczył, się nie spodziewałem.
— Słucham, panie przewodniczący —
rzuciłem.
— Chodź ze mną — powiedział sucho.
Nie mając wyjścia, zostawiłem Karola i
podążyłem za blondynem do pokoju samorządu. Naprawdę nieszczególnie uśmiechało
mi się spędzanie z nim czasu. Nic do niego nie miałem, ale chłopak nie potrafił
mnie polubić.
Na miejscu zająłem miejsce na jednym z
krzesełek i spojrzałem wyczekująco na Dawida.
— No, mów, o co chodzi.
— Zostaniesz nowym przewodniczącym.
Zapadła grobowa cisza. Analizowałem
wypowiedziane słowa, aż w końcu zrozumiałem, co do mnie powiedział.
— Słucham?!
Dawid przeciągnął dłonią po twarzy.
— Zostaniesz nowym przewodniczącym.
Konstancja tak zadecydowała.
— Chyba sobie żartujesz.
— Ani trochę. Ja nie mogę już ci pomagać,
muszę skupić się na nauce, w przyszłym roku matura.
— Ej, stary, nie zapominaj, że ja też mam
maturę w przyszłym roku.
— Czy kiedykolwiek miałeś problem z
nauką? Nie. A ja tak. Muszę zacząć chodzić na korki z matmy, żeby wyrobić. Nie nadążę
z ogarnianiem wszystkiego. A Konstancja stwierdziła, że akurat ty doskonale
dasz sobie radę. Wytypowała również tę całą Natalię z zespołu na zastępcę,
także myślę, że się dogadacie. Nie protestuj. To zarządzenia Konstancji,
wszelkie zażalenia składaj do niej, w porządku? Myślę jednak, że jej nie
przegadasz. Nikt nigdy nie był w stanie.
— Co ta szkoła zrobi bez Księżniczki i
Księcia? — niespodziewanie wypowiedziałem tę myśl na głos.
— Wszystko, bo zyska nową Królewską Parę.
Wtedy Dawid wydał mi się normalnym
chłopakiem, który po prostu wykonywał swoją pracę. Nawet siedział na blacie
biurka, chociaż normalnie wszystkich za to ganił. Dawid był zwykłym
nastolatkiem dzierżącym władzę, a ona zobowiązuje.
— Jakoś to będzie. Myślę, że dam sobie
radę.
W
końcu jestem bratem Konstancji, pomyślałem.
Cześć, misie pysie! Kolejny rozdział „Przyjaciół”. Zostały cztery + epilog. .w. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca. <3
Znowu zmieniłam szablon, ups. xD Muszę też zająć się zalinkowaniem rozdziałów pod każdym poprzednim, jak to robiłam kiedyś.
Eeej, odpowiada wam taki róż, czy jednak znaleźć inny kolor? xD
Jak tam życie?
Rozdział taki normalny... Ze az sie boje, co sie stanie w następnych, skoro juz jesteśmy na finiszu. Mam złe przeczucia... Ale co do tego rozdziały, niesamowicie sie ciesze, ze Eliza i w ogole całe Monkeys zdobywają coraz większa popularność i ze beda mogły wydać własna płytę, to naprawdę super. Podoba mi sie także, ze Konstancja pokazała ludzką twarz ;). Musi trochę wrzucić na luz, zeby na maturze nie zasnąć z wyczerpania. Zdziwiło mnie tez, ze D.wyszedl z czymś takim do Rafała. Trochę do wrobił, ale dla R to chyba dobrze, nadal się bedzie uspołecznial. Szablon bym chyba jednak zmieniła, ale wlasciwie ma w sobie cos słodkiego xd zapraszam na nowosc na zapiski-Condawiramurs
OdpowiedzUsuńJeeee w końcu !! Czekam na kolejne ^^
OdpowiedzUsuńRafałek przewodniczącym? Hmm... czas uciekać xD
OdpowiedzUsuń