Theme by Kran

20 lut 2016

Rozdział XXXI

Pożegnanie


Nigdy nie pomyślałem nawet o tym, że kogoś stracę. Wcześniej nie miałem kogo tracić i nawet nie wiedziałem, jak czują się ludzie, którym odchodzą bliscy.
Koniec roku szkolnego zawsze jest radosnym dniem, zwłaszcza w trakcie szkoły, w trzeciej klasie, kiedy wiesz, że za dwa miesiące wrócisz do tych grubych murów i znów będziesz zmuszony wysłuchiwać nauczycieli. Siedząca w rzędzie przede mną Dominika właśnie tak się zachowywała. Uśmiechnięta, nienagannie ubrana i pomalowana. Chyba tylko ja zdołałem dostrzec pod maską pudru podsinione oczy i nieco krzywy kok, krzywo wpiętą spinkę. Wczorajszego wieczoru znów wyszła, tyle że wróciła już po tym, jak Tomek zasnął. Prawdopodobnie szykowała się w pośpiechu, byle tylko zdążyć na ceremonię zakończenia.

Karol siedział obok mnie i co chwila trącał moją nogę swoją, tak, aby nikt nie zauważył. A jego uśmiech był najwspanialszą rzeczą, jaką widziałem. Słońce pięknie grało wśród brązowych kosmyków chłopaka, a mnie aż ręce mrowiły, aby zatopić w nich palce. Jednak się powstrzymałem.
Little Monsters wystąpiły z jakąś ckliwą piosenką o odchodzeniu, przez co większość nauczycieli się popłakała. Nawet sam dyrektor upuścił kilka łez. Większość dzieciaków siedziała nieporuszona, czekając, aż będą mogli wybiec na słoneczny dzień i móc zacząć się bawić. W końcu właśnie nadszedł koniec.
Koniec.
Czym tak w ogóle jest koniec? Nie potrafiłem pojąć jego idei, a mimo wszystko się go obawiałem.
— Kolejny rok szkolny uważam za zakończony — powiedział wesoło dyrektor do mikrofonu i wszyscy zaczęli klaskać.
Dwa miesiące wolności. Dwa miesiące obijania się i nic nierobienia. Dwa miesiące na psychiczne przygotowanie się, że matura coraz bliżej. Bałem się opuszczać salę gimnastyczną. Bałem się kończyć ten przeklęty rok szkolny, w którym stałem się normalny. Bo wiedziałem, że razem z nim stracę Karola na lata.
— Chodź, Rafał, idziemy na lody — przerwała moje przemyślenia Dominika.
Wypuściłem wstrzymywane dłuższą chwilę powietrze.
Będzie dobrze, nie zostanę sam, nie tym razem.
Przy budce z lodami włoskimi kręciła się spora grupa młodych ludzi. Nasza sześcioosobowa „drużyna” stanęła na samym końcu, aby cierpliwie poczekać na swoją kolej. Minuty dłużyły się, kiedy z nikim nie rozmawiałem. Czułem na sobie zmartwiony wzrok Elizy i choć chciałem się mu postawić, nie potrafiłem. Jej przenikliwe oczy i tak widziały już prawdę, więc po co miałbym próbować ją oszukiwać?
— Dużego poproszę — powiedziałem do uśmiechniętej pani za okienkiem, kiedy w końcu udało nam się dotrzeć do budki. Czekałem całe dziewięćdziesiąt dwie sekundy, po czym odszedłem na bok.
Przyglądałem się, jak Karol przepuszcza dziewczyny. Wyglądam cudownie w rozpiętej na górze koszuli i bardzo luźno zawiązanym krawacie. Przez ramię przewiesił marynarkę. Temperatura sięgała dwudziestu ośmiu stopni, było parno i duszno, momentami miało się wrażenie, że złapanie oddechu graniczy z cudem. A jednak nikt nie myślał, aby w takim dniu siedzieć w domu. Nie, kiedy w końcu można było złapać dzień całą ręką, nie martwić się, że w poniedziałek znowu trzeba iść do szkoły.
Ruszyliśmy w stronę jednego z parków, tego samego, w którym znalazłem Dominikę. Rozsiedliśmy się na dwóch ławkach, bo przecież na jednej byśmy się nie zmieścili i zaczęliśmy rozmawiać o planach na wakacje. Dominika miała wyjechać z Tomkiem do Anglii, bo rodzice w końcu dostali urlop. Dziewczyny z Little Monsters postanowiły trochę zarobić i od lipca zaczynały na zbiorze truskawek. Trochę im współczułem, ponieważ praca, podczas której cały czas jest się pochylonym, bardzo źle wpływa na kręgosłup. Ale przecież się nie odezwałem, bo po co.
A ja… Ja chciałem tylko odpocząć. Marzyło mi się pójście na orlik razem z okolicznymi dzieciakami i mecz w koszykówkę, gdzie nie ma nienawistnej rywalizacji. Wiedziałem, że prędzej czy później tak się stanie, mógłbym biec nawet teraz, ale nadal miałem przy sobie przyjaciół.
Rozeszliśmy się w swoje strony przed godziną czternastą, gdyż dziewczyny śpieszyły się na pociąg.
Razem z Karolem powędrowaliśmy w stronę mojego domu, mało kiedy się odzywając. Czułem między nami napięcie i smutek. Tak, jakby coś nie chciało, byśmy schowali się między czterema ścianami. A jednak nic więcej nam nie pozostało. Snucie się ulicami miasta nie należało przecież do ciekawych zajęć. A mimo to wiedziałem, że zostało mi już niewiele czasu z Karolem i chciałem go spożytkować jak najlepiej.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg, poczułem przyjemny chłód. Grube mury dawały schronienie przed upałem. Zsunąłem buty i przeszedłem do salonu, by tam przez okno podziwiać wiśnię, która dumnie rosła na przekór wszystkiemu. Jej zielone liście pięknie błyszczały w słońcu, a każdy, nawet najlżejszy wiatr sprawiał, że poruszała gałęziami.
— Chcesz coś do picia? — zapytałem Karola, odwracając się do niego twarzą. Uśmiechnąłem się delikatnie, chcąc go pocieszyć. A może siebie, nie jego? Może nas obu?
Stał obok kanapy, na którą rzucił marynarkę. Właśnie zdejmował krawat.
— Herbatę? — odpowiedział pytaniem na pytanie.
— Nic zimnego? — Uniosłem brew.
— Nie, po lodzie mam ochotę na herbatę. Z cytryną, jeśli masz.
Przespacerowałem się więc do kuchni, gdzie nastawiłem czajnik pełen wody i usiadłem przy stole, wystukując o jego blat nawet mnie nieznany rytm.
Karol dołączył do mnie po chwili.
Mamy i Konstancji nie było. Bóg wie, gdzie je wywiało. Może na zakupy, może do babci, a może na koniec świata. Może po prostu chciały pójść na spacer. W każdym razie na pewno ich nie było, bo inaczej stałyby ich buty. I Enzo biegałby pod nogami, a tymczasem pewnie spał na górze, korzystając z chwili ciszy.
— Denerwujesz się — stwierdził Karol, kiedy zamyślony nie usłyszałem gwizdka od czajnika. Zerwałem się na równe nogi i szybko zalałem herbatę, nie chcąc, aby robił to gość.
— Nie, dlaczego tak sądzisz? — Chciałem brzmieć neutralnie, ale ręce mi się trzęsły i upuściłem łyżeczkę z cukrem na podłogę. W oczach stanęły mi łzy.
— Ej, kochanie, co się dzieje? — Mój Rycerz znalazł się tuż przy mnie. Przytulił mnie mocno, a ja się popłakałem.
Czułem się jak podziurawiona skarpetka. Taki niepotrzebny, a jednak do naprawienia. Bo ta dziurka wcale nie była duża. Tylko kto chce chodzić w połatanych skarpetkach?
— Nic, nic się nie dzieje, po prostu cię tracę — załkałem, wtulając się niego.
— Ej, ale nie na zawsze. Znów będziesz mnie miał, obiecuję. Potrzeba ci tylko odrobiny cierpliwości. — Pogłaskał mnie po włosach, a potem odsunął od siebie i pocałował w czoło. Czułem się kochany i otoczony niezwykłą troską. — A teraz, proszę, przestań płakać. — Delikatnie otarł mi łzy spod oczu, a potem się uśmiechnął. — Wypijmy herbatę, dobrze? To jeden z najlepszych sposobów na łzy.
Miał rację. Przestałem płakać. Nawet poczułem się trochę lepiej, chociaż może to dlatego, że trzymał mnie za rękę, a ja potrzebowałem bliskości?
Wieczór zbliżał się bardzo szybko, a Konstancja z mamą nie wracały. Kiedy w końcu rozłożyłem się z Karolem na kanapie, postanowiłem zadzwonić, aby dowiedzieć się, gdzież to wywiało moich współmieszkańców. Jak się okazało – do babci, więc nie miałem co na nie liczyć aż do niedzieli.
W pewnym momencie poczułem ogromną potrzebę, aby pocałować Karola. I to zrobiłem. Bez wstydu, bez jakiś podchodów, po prostu wpiłem się w jego usta. Nie spodziewał się, ale łapczywie odpowiedział. Objął mnie w pasie i pomógł się na siebie wdrapać. Siedziałem mu na biodrach, opierając ręce po obu stronach jego głowy. Pocałunek był tak namiętny, że zacząłem sobie wyobrażać niestworzone rzeczy, co doprowadziło do podniecenia. Zresztą, Karol też nie znalazł się w lepszej sytuacji.
— Chcesz tego? — zapytał Rycerz. Światło odbijało się w jego oczach. — Bo potem zniknę, a nie chcę, abyś czuł się pozostawiony jak jakaś panna lekkich obyczajów.
— Tak, chcę.

~~||~~

Chcesz się spotkać? C:

SMS od Szymka zbudził mnie o ósmej dwadzieścia dwie. Przetarłem oczy, ziewnąłem, a potem odpisałem, starając się nie narobić błędów.

Śpię jeszcze. Co Cię naszło?

Opuściłem głowę na poduszkę, wdychając swój własny zapach.

No weeeeź. Proszę! Przyjadę do Międzyrzeca. Pójdziemy na lody albo coś. Proszę? ;-;

Wiadomości od Szymona zwykle wyglądały tak, jakby pisało się z dziewczyną. Westchnąłem ciężko. Miałem mu odmówić? Nie potrafiłem, w końcu był moim… przyjacielem. Kangurkiem.

Przyjedź i przyjdź pod moje drzwi. Z kwiatkiem!

Tak naprawdę nie spodziewałem się, że to zrobi, ale kiedy zadzwonił dzwonkiem, a ja – wciąż na wpół przytomny – otworzyłem mu drzwi, uśmiechnął się, wręczając mi herbacianą różę.

Wypijmy herbatę, dobrze? To jeden z najlepszych sposobów na łzy, powiedział wczoraj Karol, czyż nie?
Nie powinienem o nim myśleć. Przynosiło to tylko dziwną pustkę. A przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie spojrzałem na Szymona i jego uśmiech. Na jego zakryte grzywką oko, na które nie widział.
— Wejdź, proszę, mam wolny dom, mama z Konstancją pojechały do babci. — Przesunąłem się, zabierając od chłopaka różę i robiąc mu przejście. — Napijesz się czegoś?
— Kawy, jeśli można. Mimo wszystko się nie wyspałem. — Podrapał się w tył głowy.
— Było spać! —Przewróciłem oczami, gestem pokazując mu, że ma za mną iść.
— Chciałem się z tobą spotkać. I to jak najszybciej.
Usiedliśmy przy stole. Przez chwilę trwała niezręczna cisza.
— Wiesz, Rafał… Niedługo stracę wzrok całkiem… I to będzie trudne nie tylko dla mnie, ale także dla moich rodziców i najbliższych. Mimo to… Umówiłbyś się ze mną?
Nieśmiało uniesione kąciki ust, wzrok uciekający w bok i przygryziona dolna warga. To czyniło ów pytanie tak słodkim, że każdy czułby się źle, gdyby się nie zgodził.
— A gdzie pójdziemy, kangurku?
— Dokąd tylko zechcesz, króliczku.



Pozostał już tylko epilog, moi drodzy! Czyli kończę "Przyjaciół" i zabieram się za nowe opowiadanie. c:

3 komentarze:

  1. O jej mam nadzieją że epilog będzie szczęśliwy:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znaczy, ze Karol juz zniknął??? Jak to tak :(:( ja rozumiem, ze moze dobrze, ze jest Szymek, ale... Och, taka ciężka sytuacja. Ale coz, mozna kochać dwie osoby naraz. Czekam na epilog i zapraszam na nowosc do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Co? Jak to koniec? Niedawno siadałam przed komputerem i zaczynałam czytać. To nie może być koniec!!!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.