Konstancja
Uwielbiałam, gdy porywał mnie do tańca.
Wtulałam delikatnie twarz w jego ramię i, czując jego dłoń na talii, pozwalałam
się prowadzić.
Nie był to nader wyrafinowany taniec,
polegał głównie na obrotach wokół własnej osi, ale wzrok zazdrosnych panienek z
dobrych domów napawał mnie satysfakcją. Najlepszy był ten moment, kiedy podnosiłam
na niego wzrok, a on obdarzał mnie delikatnym, słodkim pocałunkiem.
Tuż po tym sen się kończył, a ja budziłam
się w ciemnym pokoju.
Mama często powtarzała, bym nie
opuszczała rolet na noc, ponieważ rano panował przez to półmrok. Mnie to jednak
nie przeszkadzało, nie miałam nic przeciwko poruszaniu się na oślep. Poza tym w
letnie, ciepłe dni przebijało się światło i rozświetlało pomieszczenie.
Teraz jednak było ciemno. Zima dawała się
we znaki i w całym domu było zimno.
Nasunęłam na siebie grubą bluzę,
związałam błękitne włosy i podążyłam zaspana w stronę kuchni.
Dlaczego
tego nie widzi?
Dawid zawsze taki był. Dla niego
pozostawałam tylko troskliwą przewodniczącą trzymającą rękę na pulsie. Nie
pomogło wywołanie zazdrości, nie pomogło zasypywanie go nadmiarem obowiązków.
Starałam się wypchać dziurę Karolem, na początku nawet sprawiało mi to radość i
myślałam, że się zakochałam, ale wtedy…
Wtedy znów w pokoju samorządu pojawił się
on. Uśmiechnął się szeroko, przywitał i rozwiał moje mylne wnioski o rosnącym
uczuciu. Kochałam go zbyt mocno. Przywiązałam się zbyt mocno.
Ale byłam tylko głupim dzieckiem.
Dawid
Lubiłem bibliotekę. Lubiłem zapach książek.
Lubiłem ład i porządek, który w niej panował. Lubiłem też ją – Biblioteczną Zjawę.
Jej ruda kita, niczym u jakiegoś dzikiego lisa, pojawiała się tam, gdzie ktoś
potrzebował pomocy. Zawsze chętna do pracy, nie bała się wyzwań. Nie
przeszkadzało jej, że zacząłem ją wykorzystywać, by zostawała po lekcjach.
Przyjemność sprawiało jej układanie książek według autorów, według lektur,
gatunku. Uśmiechała się przy tym promiennie.
Tak bardzo kochałem ten uśmiech.
Lubiłem z nią zostawać, choć nie
potrafiłem traktować jej jak kogoś równego sobie. Bo Dominika zdawała się być
lepsza ode mnie i ta myśl kłuła w moją dumę. Moje zbyt wygórowane ego nie
pozwalało mi się do niej zbliżyć. Zachowywałem dystans, odsuwałem od siebie
myśl, że ktoś taki jak ona – nieporadny, samotny – mógłby zagrzać miejsce w sercu
kogoś tak perfekcyjnego jak ja.
Nie potrafiłem zapytać o radę, nie
potrafiłem zwrócić się do niej po imieniu. „Dominika” nie chciało mi przejść przez
gardło. Zawsze było: „ej, ty!”.
Dominiko, proszę powiedz, że ty też mnie
lubisz w ten sposób.
— Jasne. Jak tylko Wielki Książę sobie
życzy — odburknęłaś, gdy ostatnim razem poprosiłem cię o przysługę. Twoja twarz
nie wyrażała niczego szczególnego. Nic.
Zastanawiam się, czy w ogóle jesteś w
stanie zakochać się w kimś takim jak ja?
Pewnie nie, ja też bym siebie nie
pokochał.
Nikt mnie nie pokocha.
Dominika
Uwielbiałam przyglądać się twoim
napinającym się mięśniom, kiedy rzucałeś piłkę do kosza. Nieudane wsady.
Nieudane rzuty. Zostawałeś po treningach
i ćwiczyłeś, dopóki nie wygoniły cię sprzątaczki. Wychodziłam tuż po tobie, ledwie
zauważona.
Dla mnie zawsze byłeś, jesteś i będziesz
najlepszy. Chociaż nie wiesz o moim istnieniu, chociaż nigdy na mnie nie
spojrzałeś, to i tak twoja postawa sprawia, że płoną mi policzki, a serce boli,
gdy obserwuję wszystkie napalone dziewczynki tkwiące u twego boku jak
marionetki przy swym twórcy. Zna twoją tajemnicę, wiem, że nic do nich nie
czujesz, nie jestem aż tak ślepa. Twoje oczy patrzą ciepło tylko w stronę jeden
osoby.
Ale wiesz, to w porządku. Jestem tylko
szarą myszką, nikim ważnym. Nie ma potrzeby, aby ktoś taki jak ja zaprzątał ci
głowę. Może kiedyś zajdziesz do biblioteki i zobaczysz, jak przechadzam się
między półkami. Może docenisz to, co robię. Może podejdziesz, pochwalisz,
zapytasz o tytuł godny polecenia. A ja, udając, że widzę cię po raz pierwszy,
uśmiechnę się jak zwykle i każę iść za sobą, by zniknąć tuż po przekazaniu ci
książki do rąk.
Nigdy nie oczekiwałam miłości od kogoś
takiego jak ty.
Jesteś draniem. Zimnym draniem
wykorzystującym dziewczęcą niewinność. Ale ja nie jestem niewinna, dlatego
nigdy nie obdarzysz mnie nawet spojrzeniem. Dla ciebie nie istnieję. Nie ma
Dominiki, jest tylko szalona Biblioteczna Zjawa – aspołeczna dziewczyna, która
nie opuszcza biblioteki, bo się boi.
Ale to nieprawda. Wcale się nie boję. Po
prostu nie chcę zawadzać. Bo znam swoje wady, których liczba znacznie
przewyższa zalety. Piję, palę, nie dam o zdrowie. Umawiam się z obcymi facetami
w necie, by później wrócić zapłakana do domu, bo okłamano mnie, wcale nie był chłopcem ze zdjęcia. Choć to tylko
ciebie kocham, nie potrafię z tym przestać. Uzależnienie? Tak, uzależnienie od
ucieczki przed miłością.
Przepraszam, Adam, że nie potrafię
sprostać Twoim oczekiwaniom.
Adam
Twoje długie, ciemne włosy lekko powiewają
na wietrze, kiedy wychodzisz ze szkoły po lekcjach. Obserwuję cię z okna, bo
mam jeszcze chwilę, nim będę musiał gnać na trening. Ale wolę się spóźnić, niż
przegapić ten widok.
Wyobrażam sobie, jak wiosną otaczają cię zielone pąki, latem
gałęzie pokryte ogromnymi liśćmi, jak jesienią to wiatr muska twoją skórę. Zimą
obserwuję fioletowy pompon na czubku czapki. A kiedy uśmiechasz się szeroko do
swoich przyjaciółek, mam ochotę stać się jedną z nich. Ale wiem, że to
niemożliwe.
Uwielbiam słuchać, jak lekko pociągasz za
struny, a po sali rozchodzi się delikatny dźwięk gitary. Ten instrument
idealnie do ciebie pasuje. Odwzorowuje twoją duszę, twoje myśli. Nie zauważam
niczego innego, tylko ciebie.
Pewnie uważasz mnie za zwykłego Casanovę, ale to nieprawda. Nigdy nie chciałem dotknąć tych
wszystkich dziewczyn. Ciebie również nie chcę dotykać. Jesteś taka niewinna.
Tak nieskazitelnie czysta. Moje ręce są zaś splamione niestałością głupich
dziewuch, które tylko zastanawiają się, jak zaciągnąć kogoś do łóżka.
Ale ty taka nie jesteś. Patrzysz na
uczucia. I dlatego cię kocham, Natalio.
Wiem, że nie zwrócisz na mnie uwagi. Nie
w tym tłumie, kiedy jestem szarą, zwykłą jednostką pośród setki mi podobnych.
Nie podejdę pod scenę, nie zasłużyłem, by oglądać cię z tak bliska. Nie podejdę
– jeszcze za wcześnie, jeszcze mamy czas.
Mamy czas? Chyba tak. Świat się jeszcze
nie kończy. Dopóki się uśmiechasz, moje serce wciąż bije. Żyję, by móc cię
oglądać.
Natalia
I co mam zrobić? Przecież to toksyczne
uczucie… Ja cię kocham, a ty patrzysz na mnie jak na potwora. Pamiętam, kiedy
pierwszy raz wzrok twoich szarych oczu spoczął na mojej zarumienionej,
rozpromienionej twarzy. Nie byłaś zadowolona. Ale patrzyłaś na mnie, nie na
resztę.
A potem przeniosłaś wzrok.
Nie mogłam nawet marzyć o tym, byś mnie
polubiła. Przybrałam bojową postawę. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty są
dozwolone, czyż nie? Zaczęłam grać. Zaczęłam śpiewać. Zaczęłam sprawiać
kłopoty. Wszystko, bylebyś zapamiętała moją twarz, bylebyś zapamiętała moje
imię. Chciałam, by Natalia kojarzyła
ci się tylko ze mną.
Ale twoje oczy wciąż wyrażały jedynie
odrazę do kogoś tak niezdyscyplinowanego jak ja.
Przestałam walczyć, odłożyłam broń, ale
nie wywiesiłam białej flagi. Nie, to nigdy nie leżało w moim stylu. Pff, kto
się poddaje? Na pewno nie ja. Mam siłę, by jeszcze próbować. Będę się starać,
skoro mogę.
Lubię twoje wizyty w naszej klasie do
prób, Konstancjo. Rzucasz spojrzenie w stronę Elizy, a ona beszta cię za
negatywne nastawienie. Mam ochotę zacząć się śmiać ze szczęścia – ktoś taki jak
moja przyjaciółka potrafi powiedzieć prawdę przewodniczącej! – ale powstrzymuję
się nawet przed uniesieniem kącików ust.
One widzą, że mnie to boli. Ale ty jesteś
ślepa. A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. I tak oto kończy się ta
historia. Bo nie mam nic innego do dodania.
Znam swoją wartość. Nie będę narzekać,
jestem sobą. Nie będę się użalać. Miłość boli. Bolała, boli i boleć będzie.
Zwłaszcza ta nieodwzajemniona.
Bo są związki bez miłości. I miłość bez
związków. Ale jeśli mogę na ciebie patrzeć choć przez te kilka miesięcy, zrobię
to.
I wykorzystam każdą okazję, by znaleźć
się blisko.
Bo cię kocham, choć nie wiem dlaczego.
Może lubię twój chłód? Może lubię szare oczy? Może chciałabym móc wtulić się w
twoje błękitne włosy? Mimo wszystko jestem pewna, że uwielbiam patrzeć, jak
wymierzasz kary.
Och, chyba jestem masochistką.
To nic, dopóki tak bardzo mi na tobie
zależy.
A więc tak. Obiecałam na 10k napisać shota, a tymczasem wybiło mi już 14... xD Jesteście przekochani! Postanowiłam coś skleić, jednak ostatnio mój humor nie należy do najlepszych. Jestem raczej smutna niż wesoła, bo coraz bardziej uświadamiam sobie, jakim jestem głupcem. I choć chciałabym się zmienić, to mimo wszystko nie potrafię wyrazić uczuć. Dlatego ten rozdział jest tym, co teraz krąży mi po głowie.
Bo wiecie, zauważyłam, że w życiu jest tak, że jeśli kochasz, to ktoś kocha również ciebie, bo miłość nie znika i zawsze jest odwzajemniona. Tyle że... No, nie zawsze należy do tej samej osoby, którą to my darzymy uczuciem. A że jesteśmy ślepi, nie widzimy, że ktoś cierpi z naszego powodu.
Ja mam inny problem - nie potrafię wyrazić uczuć wprost. Zawsze wybieram okrężną drogę, czym ranię innych. Bo ciężko jest mi powiedzieć Kocham cię, gdyż boję się, że wyjdę na idiotkę. Haha, pomyślicie sobie, że jestem beznadziejna. Bo jestem. I to mnie boli. I boli też innych. Ale nie potrafię sobie z tym poradzić. Bo się boję. Uch, jestem zwykłym tchórzem.
Jeśli przetrwał*ś przez shota oraz mój wywód na temat uczuć, informuję, że wydarzenia dzieją się jeszcze przed akcją "Przyjaciół".
To takie smutne.
OdpowiedzUsuńBłędne koło uczuć, w którym nikt nie będzie szczęśliwy, bo to oznaczałoby nieszczęście partnera.
Życie jest okrutne.
Powiedziała dziewczyna, która nigdy w życiu się nie zakochała xd (choć dzisiaj od swoich koleżanek z klasy dowiedziałam się, że mam dwóch chłopaków).
Bardzo fajny :)
Zostałaś nominowana do LBA (: Nie smuć się! ^*^ Więcej informacji u mnie: http://nezushi-opowiadania.blogspot.com/2015/04/lba.html
OdpowiedzUsuńKurcze, chyba mam jak Ty, tez się boję. Nie wiadomo czego. To jest takie straszne ;( tutaj...kurczę, wszyscy są nieszczęśliwi, ale przynajmniej nie ukrywają przed samymi sobą swoich uczuć. Gdyby mozna było stworzyć tainszesciokat... Ale to niemozliwe. Najbardziej zdziwiła mnie milosc Natalii do Kontie, choc trochę to wszystko tłumaczy, z pewnością przez swoja niegrzeczności Kontie kojarzy dziewczynę xD milosc Kontie do Dawida nie zdziwiła mnie bardzo, choć wkurzył mnie swoim własnym fragmentem. Naprawdę jest mega zadufany w sobie. Koniec koncow zauważył, ze moze cos jest nie tak, ale kurde, zeby tak myślał o Dominice... Eh... Uczucie Dominiki do Adama tez mnie nieco zdziwiło, szczegonie zd na pewno wie, jaką ten chłopak ma reputację. Ale coz. Serce nie sługa, jak widac wyraznie w tym poście. Wlasciwie smutnym, ale z drugiej strony... Tyle tutaj uczucia...ach. Co do poprzedniego rozdZialu, Rucerz chyba nigdy nie przestanie mnie rozczulać. Little Monsters opanowały domostwo Elwiiry i jej dzieci i wlasciwie to dobrze. Byleby tylko koty sie znalazły, bo Kontie ich wszystkich rozniesie xD a, i jestem ciekawa, czemu Karol nie chce przedstawić Rafała swoim rodzicom...czyzby byli az tak straszni? Nietolerancyjni? Przeciez nie muszą wyskakiwać , ze są w zwiazku (choc Elwirze chyba mogliby juz powiedzieć). A moze ich w ogole nie ma? Boże, sama juz nie wiem xD a, mam nadzieję, ze dasz tutaj fragment z kontroli u lekarza, serio fascynuje mnie, co wymyślisz z tym wątkiem , bo to naprawdę interesujace
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam notkę, że to romans gejowski, ale nie odstraszyło mnie to! :D Po paringu Harry&Draco chyba przeżyję wszystko! 0.o :D
OdpowiedzUsuńCo do tego shota, zmartwił mnie jedynie motyw nieszczęśliwej miłości, ale sama już nie jedną przeżyłam, więc łatwiej mi się wczuć w sytuację... :)
Wielkie gratulacje za styl pisania! ;)
Z pewnością będę tu częstym gościem!
Pozdrawiam i życzę weny!
Zapraszam również do mnie: http://pirates-of-the-caribben.blogspot.com/
Twój blog został nominowany do LA więcej informacji tutaj ----- > http://moje-nominacje-wiktoria-bugno.blogspot.com/p/liebster-award-12.html
OdpowiedzUsuń