Kapryśne niebo
Jeśli niebo kiedykolwiek miało się rozerwać, to właśnie tego
dnia. Nie do końca rozumiałem, dlaczego powinno stać się to akurat wtedy, ale
nie miałbym nic przeciwko, tym bardziej, że czekała mnie poważna rozmowa,
której wolałem uniknąć. Nie wiedziałem, co Karol ma mi do powiedzenia i
dowiedzieć się nie chciałem, tym bardziej, że sms brzmiał bardziej niż złowrogo
i nie zwiastował przyjemnych wiadomości. Samo myślenie o tym doprowadzało mnie
do bólu żołądka.
Stojąc i patrząc przez okno na pokryte ciężkimi, ciemnymi
chmurami niebo, nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak wszystko może być
pokręcone i to w tym mniej pozytywnym sensie. Kiedy oficjalnie poznałem Karola,
niebo wyglądało z rana niemal identycznie, jednak wtedy nie życzyłem sobie, aby
runęło.
Lena wstała z łóżka i — wciąż jeszcze zaspana — pomachała mi
ochoczo. Odwzajemniłem gest, jednak nie uśmiechałem się tak jak ona. Nie
potrafiłem unieść kącików ust. Wiedziałem, że tego nie zrobię, dopóki nie
dowiem się, o czym chce porozmawiać Karol.
Chociaż już dawno powinienem czekać na mojego Rycerza, nawet
nie zszedłem na dół i nie zjadłem śniadania. W końcu jednak, rzucając ostatnie
spojrzenie w stronę łamiącego się nieba, pofatygowałem się do kuchni. Siadając
przy stole, czułem się nieco skrępowany. Mama patrzyła na mnie zmartwiona, a
Kontie wbijała wzrok w obrus, wciąż zmartwiona tym, że uderzyła Natalię. Od
tamtej chwili nie odezwała się do mnie ani razu, choć w szkole zgrywała dobrą
przewodniczącą. Nie dziwiłem jej się. Musiała spełniać obowiązki mimo życiowych
trudności.
Zacząłem jeść czekoladowe płatki, ale nie smakowało mi
mleko, dlatego je posłodziłem. Ale nawet wtedy nie chciały przejść mi przez
gardło. Nie mogłem jednak zostawić pełnej miski, ponieważ czujne, brązowe oczy
Elwiry śledziły każdy mój ruch, a nieszczególnie miałem ochotę na rozmowę o
tym, jak to bardzo blado wyglądam i że powinienem zostać w domu. Ja jednak
musiałem iść, inaczej wyszedłbym na tchórza! A przecież nie jestem tchórzem.
No, może troszeczkę.
Kiedy udało mi się wyjeść połowę miski, zegar wskazywał
siódmą czterdzieści pięć. Kontie już dawno wyszła, a ja wiedziałem, że Karol
czeka na rogu, aby mnie zgarnąć pod swój parasol. Nieszczególnie podobała mi się ta wizja.
Wyskoczyłem za drzwi, za nim mama zdążyła zaproponować mi pozostanie
w domu. Poważnie. Gdyby to wyszło z jej ust, pewnie przystałbym na tę
propozycję, a co za tym idzie, cały dzień się obijał. I wystawił Karola.
Karol. Stał i czekał, wpatrując się w drzewka rosnące na
czyimś podwórku. nie były ani pięknie zielone, ani uroczo nagie, jak to drzewa
mają w zwyczaju; dopiero pojawiały się na nim pąki. Nie było to szczególnie
dziwne ze względu na nadchodzącą wiosnę, ale i tak pragnąłem już zobaczyć
kwiaty wiśni i liście innych drzew.
Przytuliliśmy się na powitanie, mówiąc krótkie cześć, a potem przeszliśmy się kawałek,
milcząc. I wtedy już wiedziałem, że kroi się coś większego. Moje przypuszczenia
stawały się prawdą.
Pokręciłem głową.
— Więc... — zacząłem, wbijając wzrok w ziemię. — O czym
chciałeś pogadać?
— O czymś ważnym — odpowiedział wymijająco. — Jeszcze
chwila, dobra. — Złapał mnie za rękę i ścisnął mocno, przymykając oczy.
Uśmiechnął się. — wiesz, lubię twoje ciepło — wyznał. Jest takie przyjemne,
ludzkie jak żadne inne.
— Konstancja ma pewnie identyczne — rzuciłem.
— Nie. Tylko ty jesteś tak specyficznie ciepły.
— W porządku.
Znów
przeszliśmy kawałek, nie mówiąc nic. Niepewność zaczynała zjadać mnie od
środka.
A niebo nie chciało się zawalić. Nie chciało zrzucić
miliardów kropel na ziemię, kojąc tym samym moje nerwy. Nie chciało pomóc
biednemu człowiekowi, mocząc wszystkich wokół. Bo niebo jest nader kapryśne i
robi to, co chce i kiedy chce, nie ważąc na uczucia innych. I gdybym sam był
niebem, a ludzie narzekaliby wciąż na pogodę, też pewnie byłbym jak zrzędliwa
staruszka. Ale nieba nie dało się nazwać staruszką, bo te da się przekupić, a
ono sztywno trzymało się swoich zasad.
— Zniknę na cały miesiąc — wydusił w końcu z siebie.
Stanąłem jak wryty, nie wierząc temu, co usłyszałem. Karol
również się zatrzymał. Bał się spojrzeć mi w oczy, a ja nie chciałem go
zmuszać. Może się przesłyszałem? Nie, to nie to.
— Dlaczego? — zapytałem cicho, nie chcąc, by wiedział, że
czułem się złamany po granice możliwości.
— Mama. Ale obiecuję,
że wrócę dokładnie za miesiąc! — Spojrzał na mnie brązowymi oczami,
prosząc, bym mu wybaczył. — Wrócę. A wtedy zmuszę się, aby powiedzieć ci całą
prawdę o sobie, w porządku?
Nie odpowiedziałem. Nie chciałem odpowiadać. Zostałem
zraniony w samo serce. Miał mnie dość? Potrzebował odpoczynku? Być może. Ale...
Przecież nie zrobiłem nic złego.
— Dlaczego nie powiesz tego teraz?
— Bo nie wiem, jak ubrać to w odpowiednie słowa.
Milczałem. Czy milczenie może zabić? Jeśli nie, to dlaczego
to tak bolało?
Nie protestowałem, kiedy przytulił mnie po raz ostatni.
Świadomość, że te silne ramiona nie przyciągną mnie do siebie przez calutki
miesiąc, sprawiała, iż odechciało mi się wszystkiego. Nawet pokazania, jak
bardzo poharatane stało się moje serce.
— Rafał, nie możesz o mnie zapomnieć — rozkazał, nawet nie
wiedząc, jak się teraz czuję. A może wiedział, dlatego chciał, bym pamiętał? —
Zrozum, nie możesz znów stać się obojętny. To... Nie może się stać. Obiecaj mi!
Jego głos, przepełniony goryczą, troską i miłością, wyrwał
mnie z odrętwienia. Półprzytomny spojrzałem na niego szarymi i pewnie znów
pustymi oczami, a następnie pokiwałem głową na znak zgody. Przynajmniej mogłem
się postarać, by nie powrócić do starego mnie. Miałem jeszcze Dominikę, koszykówkę,
Little Monsters i Enzo.
Uśmiechnąłem się. Wiedziałem, że gdy teraz postawię krok na
przód, już go nie zobaczę. Dlatego, wciąż nie ruszając się z miejsca,
pociągnąłem go za kołnierz koszuli i pocałowałem tak, jak jeszcze wcześniej go
nie całowałem. Nie przejmowałem się ludźmi na ulicy, nie przejmowałem się tym,
że jeszcze bardziej pogłębię nadchodzącą tęsknotę. I choć byłem zły, zraniony i
zdradzony, i chciałem zrobić mu na złość, to mimo wszystko go kochałem i nie
potrafiłem się gniewać. Zwłaszcza, że obiecał pojawić się za miesiąc.
— Jak nie wrócisz, skopię ci dupę — oznajmiłem, choć
zdawałem sobie sprawę z tego, jak niegroźnie brzmiało to z moich ust. — Znajdę
cię i skopię. Poważnie.
— W takim razie nie mam wyboru, muszę wrócić. — Karol
uśmiechnął się przepraszająco. — Naprawdę nie chcę odchodzić. Ale muszę.
Wytłumaczę po powrocie — dodał szybko, widząc, że otwieram usta, by zapytać o
przyczynę.
— Dobra, dobra. Idź już, nie lubię pożegnań.
Jeszcze raz ścisnął moją rękę, a potem ruszyłem przed
siebie, do szkoły. Odwróciłem się po kilku krokach, mając nadzieję, że wszystko
to tylko głupi żart, a Karol nadal będzie tam stał i uśmiechał się, nabijając z
mojej naiwności. Ale w zasięgu mojego wzroku znalazła się tylko pusta ulica. Wzruszyłem
ramionami. Poczekam. Mam inny wybór?
***
— Łaaaa. — Dominika przyglądała się plakatowi promującemu
kwietniowy koncert Little Monsters na placu Jana Pawła II. Dziewczyny odwaliły
kawał dobrej roboty. Grafika wyglądała profesjonalnie. Musiały nieźle naprosić
się u organizatorów reklamy. — Pójdziemy? — zaszczebiotała rudowłosa, patrząc
na mnie zza okularów.
— Czemu nie? — Wzruszyłem ramionami, ale naprawdę ucieszyłem
się na myśl o tym, że dziewczyny z LM potrafią wziąć się w garść i stworzyć coś
takiego. — Dobra, mam matmę, muszę lecieć.
— Matma uratuje nam wszystkim życie! — Usłyszałem jeszcze
przeciągły, przepełniony udawaną pewnością głos przyjaciółki. Uśmiechnąłem się
pod nosem. Zawsze to powtarzała, a ja uważałem to za przezabawne, bo nadal nie
rozumiała połowy materiału.
Przed klasą przywitałem się z kolegami z klasy, po czym znów wbiłem wzrok w widok za oknem. Nie
było już ciemnych chmur, niebo pozostawało szare, ale nie zwiastowało deszczu.
Ach! Niemal jak kapryśna kobieta, która nie może się zdecydować na kolor
wieczorowej sukni i stroi się od rana, by zaskoczyć wszystkich niebanalną
kreacją. Kiedy jednak zadzwonił dzwonek i pojawił się nauczyciel, zostałem
zmuszony do zajęcia miejsca w sali.
Matematyka znów mnie nudziła. Wiedziałem, że dla niektórych
wzory, które widniały na tablicy, stanowiły magię tak czarną jak alchemia —
starą, zapomnianą i niepotrzebną. Doskonale zdawałem sobie sprawę, iż w
przyszłym życiu nie będę potrzebował ani funkcji kwadratowych, które ostatnio
tłumaczyłem Dominice. Lubiłem jednak matmę i poziom mojej klasy (ekonomicznej!)
wolał o pomstę do nieba!
Gdyby się nad tym dłużej zastanowić, to niebo mogło być
szare właśnie z powodu niskiego poziomu inteligencji uczniów. Może w ten sposób
wyrażało swój niesmak? A kto je tam wie...
Na przerwie dostałem od Little Monsters pudełko pączków z
dziurką w środku. Zawsze prosiłem o pączki w ramach zapłaty, bo je lubiłem, a
przyjmowanie pieniędzy mnie nie kręciło. Poza tym prezenty nie tuczą. Dlaczego
więc nie skorzystać?
Lekcje mijały mi jedna po drugiej, ale nie słuchałem na
żadnej lekcji. Nauczyciele, widząc moją ponowną zmianę (przez ostatnie miesiące
uśmiechałem się częściej niż kiedykolwiek, więc zamyślenie musiało wprawić ich
w osłupienie), postanowili mnie ignorować. Ucieszyłem się i patrzyłem w ciągle
zmieniające się niebo oraz targane wiatrem drzewa. Wyglądały, jakby kłaniały
się przed kimś niezwykle ważnym. Wyobraziłem sobie personifikację zimy:
wysokiego, groźnego mężczyznę w białym, niedźwiedzim futrze. Ta myśl rozbawiła
mnie na tyle, że zdołałem unieść kąciki ust.
W końcu, usłyszawszy dzwonek po siódmej lekcji, wyskoczyłem
jak oparzony z sali do języka polskiego i pognałem na parter, by się przebrać
na trening. Jeszcze nigdy tak się nie cieszyłem na myśl o tym, że się spocę, że
będę musiał biegać i skakać.
W szatni spotkałem Adama, Daniela z Łukaszem oraz Piotrka,
czyli cały dawny skład rezerwowych. Zmieniając spodnie, gadaliśmy o tym, jak
nauczyciele potrafią cisnąć bez powodu.
Zastanawiało mnie, dlaczego nie czuję pociągu do żadnego z
nich. To nie tak, że chciałem od razu zdradzić Karola, bo nie chciałem, ale czy
nie powinienem chociaż mieć nieczystych myśli, patrząc na ciała — całkiem ładne
zresztą, zwłaszcza Adama — kolegów z drużyny? A może ja wcale nie byłem gejem i
tylko sobie wmawiałem, że zakochałem się w Karolu, bo to on pomógł mi czuć?
Ach, przestań myśleć,
zagaiłem siebie w myślach.
Na boisku Mateusz dawał nam całkiem porządny wycisk. Poza
tym dowiedzieliśmy się, że od przyszłego roku będzie nauczycielem w naszej
szkole. Cieszyliśmy się, ale jednocześnie współczuliśmy innym uczniom. O ile my
byliśmy przyzwyczajeni do porządnego wysiłku fizycznego, tak dziewczynki, które
leciały na zwolnieniach od rodziców, nie miały szans na czwórki.
Biegałem, skakałem, rzucałem i trafiałem. Zostałem
pochwalony przez resztę pierwszego składu, do którego sam należałem od
stycznia. Rozegraliśmy kilka meczy, ale zawsze grałem tylko w pierwszej
połowie. Potem Mateusz sadzał mnie na ławce i kazał obserwować grę. Dostrzegł,
że nie tylko dobrze rzucam, ale również doskonale radzę sobie z analizowanie
ruchów przeciwników, dzięki czemu po obejrzeniu zaciętej rywalizacji potrafiłem
powiedzieć kilka słów na temat każdego gracza z drużyny przeciwnej. Powoli
zacząłem sobie wmawiać, że nadaję się tylko do tego.
Trening skończył się przed siedemnastą.
— Idziemy na kebab? — zapytał Adam, kiedy szliśmy do szatni.
— Czemu nie? — Nadal niespecjalnie go lubiłem przez ostatnie
wybryki, ale z każdym kolejnym dniem stawał się coraz milszy.
I tak oto znalazłem się w jakiejś knajpie z kebabem, spocony
i trochę śmierdzący, z największym podrywaczem w szkole. Nie zapytał o
nieobecność Karola. Zresztą, nikt nie pytał. Bo w końcu nikogo nie dziwiło, że
ktoś zrobił sobie dzień wolnego.
— Jak to jest być z chłopakiem? — zapytał w końcu,
przełknąwszy któryś kawałek z rzędu.
Ściągnąłem brwi.
— A jak ma być? Karol zachowuje się prawie jak dziewczyna,
choć to ja jestem tym przytulanym. — Wzruszyłem ramionami, nie do końca
wiedząc, co powinienem mu powiedzieć.
— Całujecie się?
— Nie, liżemy w nosy. — Głos przesączony sarkazmem wywołał
uśmiech na jego twarzy. — I nawet nie waż się pytać o seks, bo ze sobą nie
spaliśmy.
— Nie? — zdziwił się Adam. On naprawdę uważał, że bycie z
kimś ograniczało się do cielesnych doznań.
— Nie. — Pokręciłem głową, zapychając usta kebabem, by przez
chwilę nie musieć nic mówić.
— Naprawdę musicie się kochać — stwierdził.
Zgodziłem się z nim w myślach. Miesiąc rozłąki stał się
próbą, którą musiałem zdać na sześć z plusem, inaczej nie mógłbym nazwać się
Rafałem Zawadzkim.
Cześć, witam, dobry wieczór. Tak, mamy wieczór! Poszedł mi dysk w notebooku, więc - niestety - nie miałam jak pisać. Ten rozdział powstawał wczoraj i dziś, bo po prostu nie mogłam ominąć sobotniej publikacji. Muszę zachować ten cykl, wtedy będzie ładnie. ;^;Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.A, no i przepraszam, że (znów) nie odpowiedziałam na komentarze. ;---; Ale po prostu nie miałam jak. Dziękuję jednak wszystkim, którzy poświęcają czas, aby naskrobać kilka zdań. Nawet nie wiecie, jak wiele daje mi to motywacji do dalszego pisania. <3
Ach, a tutaj jest drugi zwiastun do "Przyjaciół"! >>klik<<
Przez ten zwiastun się popłakałam. *Chlip* Uwielbiam twoje opowiadanie. *Nadal płacze* Szczerze to nie wiem co napisać. *Chlip* Po prostu jes genialne. <3
OdpowiedzUsuńPoczekaj na powrót Karola. xD
UsuńDziękuję za miłe słowa. <3
Jak smutno, Karol sobie jedzie ;__; I co ten nasz Rafałek pocznie? Biedny.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, jak zwykle. Jakoś tak spodobał mi się opis tego nieba...tak po prostu ._. xd
Teraz trzeba czekać na kolejną sobotę...Przynajmniej wiem, że warto ^o^ Pozdrowionka~!
Opis nieba wyjątkowo mi się udał. ;^;
UsuńKarolek wróci. Jak nie, to Rafał go odnajdzie. xD
Bardzo mi się podobało mam nadzieję że wróci, bo chyba miałabym problemy z serduchem:-)
OdpowiedzUsuńOch, nie mogę złamać Ci serducha. ;^;
UsuńCieszę się, że rozdział przypadł do gustu.
Coś mi mówi, że Adam będzie się przystawiał do Rafała ;-;
OdpowiedzUsuńRozwaliło mnie ,,Nie, liżemy w nosy" XD
No bo co mogą robić geje. Pff. Przecież całowanie jest tylko dla hetero. ;xxx
UsuńMam nadzieję, że Adam nagle nie przerzuci się na chłopców. xD
To jest zajebiste kobieto ♥♥♥ Oby tak dalej...
OdpowiedzUsuńDziękuję. <3 Postaram się trzymać poziom.
UsuńŚwietny rozdział. Nie rozumiem, czemu Karol jest takimtajemniczy...podejrzewam, ze jego Matka moze byc ciezko chora. Ale dlaczego mowi, ze akurat równo miesiac go nie będzie? Mam wielka nadzieję, ze Rafał przez ten czas faltycznie nie wróci do obojętności. Adam mnie rozwalił. A jeszcze bardziej odpowiedz Rafała o lizaniu xD Zapraszam na nowosc na zapiski-condawiramurs jestem ciekawa Twojej opinii
OdpowiedzUsuńO prawdziwej historii Karola dowiecie się już niedługo. ;^; Znaczy, jak wróci. xD Czyli około 25-6 rozdziału *10 rozdziałów bez Karola, co ja biedna pocznę*
UsuńTeraz skupimy się na innych bohaterach, głównie na Little Monsters oraz drużynie koszykówki.
Tak to jest, jak się mało wie o homoseksualistach. A potem zaczynają się dziwne historyjki rozpowiadane przez starsze babcie (i Adama) na ulicach.
Nieeee ;--; to smutne że Karol sobie jedzie...
OdpowiedzUsuńAle musi wrócić bo Rafał nie rzuca słów na wiatr! Rozdział jak zwykle zajebisty *-*
weny~ weny~ xD :* :* :*
No pewnie! Ale wiesz, jak nie wróci... Od kopniaka w dupę się zaczyna, a potem... No. *if ju noł łat aj min* xD
UsuńDzięki. ;^;
#komentujemdopieroterazlol
OdpowiedzUsuńOmg, czemó wyjeszczasz? ;-; Nie zostawiaj go na pastwę losuu... On nie zasługuje, on Cię kocha, nie zostawiaj, niee... ><
Karolek bardzo kocha Rafała, ale no, ma też własne życie *pracuje w nocnym klubie jako striptizer, ale Ci* i wróci dopiero, kiedy je poukłada. ;^;
UsuńBiedny Rafał ten stres ;-; Wszystko będzie dobrze... Chyba.
OdpowiedzUsuńNic mu teraz nie poprawi humoru... Biedactwo moje...
Jeszcze trochę...
Karol, błagam. Tylko nie mów, że...
O kutwa.
Eh... Ale to i tak dobrze, że tylko miesiąc prawda? Prawda?
Chociaż... Nigdy nic nie wiadomo. Jeden miesiąc w innym miejscu i coś może się stać...
O Bogowie... Biedny Rafał. Dopiero zaczęło się w miarę układać i... Eh.
On ma pamiętać, a co jeśli ty zapomnisz Karol?
***
Eh (coś za dużo wzdycham), i co? Spokój? Nie załamujemy się?
Pączki zamiast pieniędzy xD Niezły interes xD
Daniela z Łukaszem? CO oni zrośnięci? A może miłość się wylewa? To by było fajne *.*
No właśnie Rafał. Przestań myśleć, to idzie w złą stronę :')
Misie moje ♥
Co ty Adam taki zdziwiony? Nie trzeba uprawiać seksu aby być w związku :')
Coś na pewno wydarzy się przez ten miesiąc. Czuję to ;-;'
OdpowiedzUsuń