Zaskoczenie
Ilekroć próbowałem wrzucić piłkę do
kosza, tyle razy obijała się o obręcz i krzywym torem lotu wracała na ziemię.
Biegłem po nią i ponownie próbowałem. W pewnym momencie pomyślałem nawet, że po
prostu ktoś albo coś odebrało mi dar trafiania do celu, ale potem sobie
przypomniałem, że to niemożliwe i podejmowałem kolejne próby.
Do domu wróciłem przed północą i cicho
wszedłem do środka.
Sobota, sobota, sobota.
Byłem głodny. Bardzo głodny. Wiedziony
nagłym apetytem, dotarłem do kuchni, a następnie zanurzyłem się w lodówce, by
pomyszkować po półkach. Wszędzie było mięso. Zmarszczyłem nos niczym bohaterka
romansu, po czym wygrzebałem zimną marchewkę, umyłem ją i zacząłem pogryzać.
Wtedy niespodziewanie pojawiła się
Konstancja. Delikatnie dotknęła moich pleców. Aż podskoczyłem i odwróciłem się
w jej stronę, wpadając na zlew. Kubek stojący na brzegu zachwiał się, by po
chwili spaść na płytki i rozbić się w drobny mak.