Theme by Kran

27 lut 2016

SS - #0

Prolog



Kiedy byłem małym chłopcem…
Właśnie, czy wiesz, jak to jest być małym chłopcem? Czy wiesz, jak to jest patrzeć pożądliwie na klocki lego i namawiać zapracowaną matkę, aby ci je kupiła, aż ta, znudzona słuchaniem dziecięcego jazgotu, zgadza się, jednocześnie grożąc, że gdy będziesz niegrzeczny, stracisz wszystkie zabawki?
Bycie małym chłopcem to bieganie za piłką. Bycie małym chłopcem to granie w chowanego z przyjaciółmi.
Ale ja nie byłem małym chłopcem. Byłem małym, samotnym chłopcem.
Byłem przykładem dziecka, które dostawało wszystko, co tylko chciało. Stałem się egoistą, ponieważ miałem więcej zabawek niż rówieśnicy, do tego nie brakowało mi uwagi rodziców, jak to bywało wśród rozpieszczonych bachorów. Jednakże brakowało mi jednego – kolegi od serca, przyjaciela, z którym mógłbym dzielić szczęście.
Mieszkaliśmy na ulicy znajdującej się niedaleko boiska. Każdego dnia podjeżdżałem tam niebieskim rowerkiem i patrzyłem z zazdrością, jak starsi chłopcy kopią między sobą „gałę”. Nigdy  nie pozwalali mi wejść na murawę, więc tylko sobie wyobrażałem, jak to jest grać z kimś. I wymarzyłem sobie, że pewnego dnia tak się stanie.
To był zwyczajny, letni dzień. Miałem pięć lat i siedziałem na schodkach od werandy, patrząc beznamiętnie na ulicę. Gdzieś w tujach leżała piłka, którą rzuciłem w bliżej nieokreśloną stronę w przypływie frustracji. Słońce grzało i pociłem się, chociaż założyłem tylko krótkie spodenki i jakąś cieniutką, białą koszulkę.
Zawsze miałem dobrą pamięć, ale ten jeden dzień pamiętam jak przez mgłę.
Przy ogrodzeniu zobaczyłem chłopca. Był cały mokry, jakby właśnie co skończył biegać za spryskiwaczem do trawników. Balansował na pomalowanym na biało krawężniku, rozkładając ręce – najwyraźniej udawał samolot. Zatrzymał się w pewnym momencie, odwrócił głowę w moją stronę, a po chwili się uśmiechnął.
– Cześć – zaczął radośnie, podbiegając do zamkniętej furtki. Stanął na palcach, aby móc widzieć mnie całego. Nie raczyłem wówczas odpowiedzieć, gdyż dziwił mnie widok tego nowego ktosia. – Jesteś smutny?
Pokręciłem głową.
– Nudzę się tylko – wyjaśniłem, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
Było w tym chłopcu coś interesującego. Może to te jego ciemne, bo kruczoczarne włosy, może figlarne, brązowe oczy, a może śmieszny, troszeczkę spiczasty nos? Nie wiem, jednak gdy na niego patrzyłem, zdawałem sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało mi czyjejś bliskości. Rodzice to jednak nie to samo, z ojcem nie da się fair pograć w nogę, mama nie poogląda z tobą bajek, bo przecież jest zajęta. A taki kumpel, który lubiłby samochody i te same kreskówki co ja, to byłoby dopiero coś!
– Więc może pobawimy się razem?
– Dobra! – Chwyciłem się tego pytania jak łapie się ostatnią szansę ucieczki od monotonii, jakby nic poza tymi rozbieganymi, wesołymi oczami nie było wstanie uwolnić mnie od tego, kim powoli się stawałem.
Dawid był ode mnie rok starszy, jednak przez chorowitość do szkoły poszedł rok później. Wprowadził się z rodzicami dwa domy dalej. Zdziwiłem się, ponieważ wcześniej mieszkała tak jedna dziewczyna, taka fu jak wszystkie inne. Ciągle nosiła sukienki i nie chciała kopać piłki, bo bała się brudu. Czasami śmiałem się pod nosem, że to pewnie dlatego, że nie lubi się myć, dlatego robi to bardzo rzadko. Też nie lubiłem się myć, ale mama krzyczała bardzo, kiedy wracałem cały umorusany błotem do domu.
Moi rodzice prędko polubili Dawida. Był prostym chłopcem, cieszyły go małe rzeczy, a swoim nienagannym zachowaniem i wyrafinowanym żartem podbijał serca wszystkich wokół. Moje również skradł.
Spędzałem z nim każdą wolną chwilę: chodziliśmy do kina, jedliśmy posiłki, czasem nawet razem braliśmy kąpiele. Staliśmy się jak papużki nierozłączki, dosłownie. Przywiązałem się do niego jak do nikogo innego. Nie potrzebowałem rodziców, powietrza, tylko Dawida Kosa, mojego przyjaciela z sąsiedztwa.
Kiedy na ósme urodziny dostałem gitarę, on również o taką poprosił. Razem zaczęliśmy chodzić na lekcje, aby nauczyć się grać. Postanowiliśmy nawet założyć razem zespół. B&D. W moich uszach brzmiało to magicznie.
Z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok stawaliśmy się coraz bardziej sobie bliscy, łączyła nas muzyka – wspólna pasja – oraz marzenie: własny zespół. I jak miałem się w nim nie zakochać? To stało się tak niespodziewanie, tak szybko i tak nagle, że nie potrafiłem zapanować nad własnymi uczuciami. W moim sercu nagle zrobiła się wyrwa, wielka dziura, której – nieświadom swojej miłości – nie potrafiłem niczym wypełnić. A próbowałem wielu różnych sposobów. Mimo to wciąż bolało tak samo.
Dawid cały czas rozświetlał mój dzień. Był dla mnie wszystkim i niczym, tylko przy nim czułem się kompletny. Szkoda tylko, że powód tego uczucia poznałem dopiero tak późno, jak tylko się da. Na szczęście w słowniku mojego życia nie występuje słowo nigdy.
Bo nigdy to szmat czasu. A czy ja wiem, czy ja jutra doczekam?, cytując Barbarę z Nocy i dni. Dzień się kończy i mogę już rano nie otworzyć oczu. Ale z rozpoczęciem przyjaźni z Dawidem, powiedziałem sobie, że nieważne, co się stanie – wstanę właśnie dla niego. Dla tego, który uratował mnie z samotności. Dla tego, który widział moje łzy.
Dla tego, dla którego moje stare struny wciąż stukoczą.


Chciałabym was powitać w nowej historii. C: To dopiero prolog, ale rozdział pierwszy już się tworzy i mam nadzieję, że szybko napiszę kolejne części. .w.

15 komentarzy:

  1. Dlaczego mam przeczucie, że zacznie się jakoś strasznie angstowo? ;___;
    Ehh, nieważne.
    Świetny prolog, serio. Po Twoim poście na grupie było widać, że przyłożyłaś się do tego opowiadania. Strasznie poda mi się Twój styl pisania, to jak przedstawiłaś bohaterów.
    Na razie nie pozostaje mi nic, jak tylko pozbawić się w Sherlocka i spróbować zgadnąć, co się wydarzy :p
    Masz już czytelniczkę, widzisz jak szybko poszło? XD
    Czekam na nowy rozdział i życzę mnóstwo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznie się spokojnie, a przynajmniej tak mi się wydaje. W końcu najpierw trzeba poznać bohaterów. .w.
      Cieszę się, że uważasz go za "świetny". Na mój gust jest średni. .w. No a moje posty zwykle wyglądają ładnie i jakbym spędziła nad nimi mnóstwo czasu. xD
      A więc, Sherlocku, życzę powodzenia w zgadywaniu! Ale myślę, że tego, co przygotowałam bohaterom, nikt się nie spodziewa. .w.
      Och, mam czytelniczkę! <33 Będę o Ciebie dbać prawie tak samo jak o Bartusia. <3

      Usuń
  2. Milutki ten prolog, Kraniku! Uwielbiam motyw przyjaciół z dzieciństwa. I zespołów muzycznych też. A Twój kochany styl bardzo pasował przy opisywaniu dziecięcych przygód.
    Chciałabym napisać więcej, ale no, jeszcze nie działo się za dużo. Za to obiecuję, że to opowiadanie będę czytać na bieżąco, bo z Przyjaciółmi nie wyszło, za co znowu przepraszam </3
    Wątpię, że wybrałaś imię Dawida ze względu na mojego Dawida, ale to i tak super, że Twój bohater dzieli imię z moim. To takie miłe, no.
    To życzę weny! Mam nadzieję, że pierwszy rozdział pojawi się szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię widzieć, Ru! c: Jeśli mam być szczera, to Ciebie spodziewałam się tutaj najmniej, ale cieszę się chyba za dwoje. :3
      Cieszę się, że postanowiłaś zostać przy moich muzykach! ;^; To dla mnie bardzo ważne, ponieważ Stukot Strun stał się moim nowym oczkiem w głowie.
      Dawid co prawda miał być z Dominikiem, ponieważ są to chłopcy spod trójki w internacie, ale Bi ęd Di brzmi lepiej niż Di ęd Di. xD Dlatego mamy Bartka. xD A Dawid pozostał. ;w;
      Rozdział pojawi się pewnie za tydzień. ;^;

      Usuń
  3. Podoba mi się, ale czekam na pierwszy rozdział:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Postanowiłam komentować na bieżąco, ale moje komentarze mają to do siebie, że często są zupełnie nieskładne, mimo swojej długości...
    Bardzo spodobał mi się ten prolog, jest tak ładnie napisany, noo. Lubię taki styl pisania i bardzo się cieszę z tego co tu się dzisiaj pojawiło. Jest taki spokojny, gładko wprowadzasz w następne wydarzenia, a w połączeniu z muzyką – co za genialna piosenka, czemu tylko jedna?! – nabieram takiego melancholijnego nastroju, że szok ^^
    Tylko tylko trochę mnie to boli, bo tak samo jak ktoś u góry napisał, wyczuwam angst. I jeszcze ten drugi bohater, Dawid Kos. Naprawdę, KOS?! Czemu mi to robisz? Echh, no dobra, jakoś to przeboleję, ale proszę, o ile możesz nie używaj jego nazwiska za często. Aż mnie kłuje w piersi, zrobisz to dla mnie? :3 :c
    Czekam z niecierpliwością i wysyłam ogromne zapasy weny – mimo że samej mi jej trochę brakuje XD – ale zdecydowanie warto. Bo już czuję, że polubię to opowiadanie <3 Trzymaj się i do następnego~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój styl pisania jest dość łagodny, tak myślę. Staram się przekazać wszystko, chociaż nie zawsze wychodzi.
      Jeśli chodzi o piosenki, to postaram się dopasować jedną do każdego rozdziału Stukotu Strun. Będą to jednak piosenki w wersjach akustycznych. .w.
      Melancholijny nastrój? Tak miało być. xD
      A więc: nazwiska bohaterów mają znaczenie przenośne. Bartek ma na nazwisko Królikowski, ponieważ królik to symbol namiętności, a Dawid Kos, ponieważ kos to symbol rezygnacji. Czemu nie podoba Ci się to nazwisko?
      Nazwisk w opowiadaniach ogólnie używa się rzadko, ale moim zdaniem nadają bohaterom trójwymiarowości.
      Ja się mogę podzielić weną, potrzebuję raczej wolnego czasu. xDD
      Dziękuję. :3

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prolog bardzo mnie zainteresował, a powiem Ci szczerzę, że jednak, wbrew pozorom ciężko jest zaciekawić mnie tylko i wyłącznie, przez pierwszą notatkę. Gratuluję! ^ ^

      Mam nadzieje, że już niedługo, zobaczę pierwszy rozdział! Dopiero co odkryłam ten blog, ale myślę, że się nie zawiodę jego treścią :3


      Ujęło mnie to, w jaki sposób piszesz. U niektórych autorów, aż czuć, że piszą na siłę, a u Ciebie jedyne co czuje, to delikatność i swoboda.
      Jejku >///<
      Miłego wieczoru! :3

      Usuń
    2. Naprawdę? Czuję się więc zaszczycona, wiedząc, że te niecałe osiemset słów Cię przekonało!

      Rozdziały pewnie będą ukazywać się co sobotę, tak jak to było kiedyś, gdy pisałam początki "Przyjaciół".

      Delikatność to moje drugie imię... Nie no, tak naprawdę to raczej "Kranie, rusz dupę". xD

      <3

      Usuń
  6. Podobało mi się, choć toche zgrzytała mi ta proba polaczenia dorosłego narratora z pięciolatkiem, wyszło za dojrzale. Ale uwazam, ze to naprawde dobrze dla narratora, ze we wieku pieciu lat poznał Dawida. Ciekawe, czy ten odwzajemni jego uczucia. Czekam na pierwszy rozdział i zapraszam na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to dlatego, że są to jedynie wspomnienia, dlatego narrator jest taki dojrzały, jest to Bartek z czasów, gdy jest już świadom swoich uczuć, czyli po jakiś kilku rozdziałach. xD

      Dziękuję, że ze mną jesteś. <3

      Usuń
  7. Pierwsze kilka zdań i już mnie kupiło. Nawet przypomniały mi się moje lekcje gitary w trzeciej klasie podstawówki! Jedna lekcja i nauczycielka zwiała. Zostałam sama z moją gitarą i obolałymi opuszkami. Ciekawe gdzie teraz jest?
    Cóż, nic tylko kibicować w zdobywaniu serca Dawidka. Czekam *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że uciekła uczyć Bartka i Dawida. XD
      Ja czekam razem z Tobą na rozwinięcie akcji. xD

      Usuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.