Theme by Kran

4 kwi 2015

Rozdział XI

Samorząd

Czwartek rozpoczął się tak samo jak każdy inny dzień, a jednak nie tak samo i miałem wrażenie, że świat ponownie się zmienił, choć wszystko stało na swoim miejscu – szafa, biurko, laptop. Z racji że mama pojechała do pracy, Konstancja, myjąc już zęby, obudziła mnie dziesięć minut wcześniej niż zwykle, bym przygotował sobie śniadanie. Lena także właśnie budziła się ze snu, a nie należała do rannych ptaszków. Zauważywszy, podczas przewietrzania pokoju, że stoję przed biurkiem, pomachała energicznie, szczerząc zęby przyozdobione aparatem. Zdałem sobie sprawę, jak dawno z nią nie rozmawiałem. Dziewczyna nie wiedziała jeszcze o mojej przemianie z obojętnego Rafała w zakochanego chłopaka z… chłopakiem.
Definicja związku poszła nam niezwykle szybko i gładko. Gdy tylko Konstancja nacieszyła swe oczy widokiem przytulających się nas, opuściła pokój cała w skowronkach, zamykając za sobą po cichutku drzwi. Ja, pozostając cały czas na kolanach Karola, odwróciłem głowę w jego stronę i dostałem całusa w usta.
— Rafał, chcesz ze mną chodzić? — zapytał tak po prostu, wbijając wzrok swych nieprawdziwie złotych oczu. Ściągnąłem brwi.
— Chodzić w sensie? Za rączkę, do szkoły, do sklepu? — Doskonale wiedziałem, co ma na myśli, jednak miałem zachciankę się nieco podroczyć.
— Zostań moim chłopakiem. Stwórzmy związek i zmieńmy status na facebooku, aby wszyscy wiedzieli, że nie jesteśmy wolni — wymruczał mi do ucha. — Obiecuję, że jak ktoś się do ciebie zbliży, zabiję własnymi rękami.
— A jak ustawię ten status, zostawisz w spokoju niewinne, nieświadome, ludzkie dusze? — zapytałem, uśmiechając się delikatnie.
— Je tak, ciebie nie.
I tak oto zyskałem chłopaka. Chłopak. Jak to zabawnie brzmi, pomyślałem, schodząc po schodach, jednocześnie wkładając sweter przez głowę. Kontie siedziała przy stole, czytając czasopismo o modzie, czesząc włosy w koński ogon. Jak zwykle zostawiła grzywkę, która swobodnie opadała na prawy policzek. Jej szare oczy śledziły drobne, ciemne literki, co rusz zatrzymując się na zdjęciu długonogiej modelki poprawionej w PhotoShopie. 
Przygotowałem danie wymagające największych zdolności kucharskich. Danie, którego sam Gordon Ramsay by się nie powstydził. Danie, które tylu spożywało, ale nikt nie zadał sobie pytania: dlaczego właśnie ono? Tak, dokładnie tak, podgrzałem mleko i zalałem nim płatki! Jakiegoż geniuszu potrzeba, aby podgrzać mleko tak, by nie było ani za zimne, ani za gorące. Tego właśnie czwartkowego poranka dokonałem niemożliwego – płatki nadawały się od razu do jedzenia. Dlatego też, nie czekając ni chwili dłużej, sięgnąłem po łyżkę i zacząłem wcinać.
Wpół do ósmej przed drzwiami pojawił się Karol. Ubrany w zimową kurtkę, opuściłem mieszkanie. Rycerz pocałował mnie w czoło na powitanie, co momentalnie sprawiło, iż całe zimno tego świata zniknęło. Zrobiło mi się ciepło. Chociaż chciałem spędzić z nim całą drogę do szkoły sam na sam, to ucieszyłem się, kiedy dołączyła na nas Lena.
Dziewczyna była niska jak na swój wiek, mierzyła ledwie metr pięćdziesiąt i nawet ja przy niej czułem się jak wielkolud, co powiedzieć Karol, mający niemalże dwa metry. Czułbym się niezręcznie w jej sytuacji, ale ona tylko uśmiechnęła się szeroko i przedstawiła. W jej uśmiechu było coś, co drugiej osobie nie pozwalało zignorować tej niewielkiej osóbki. 
— Nie wiedziałam, że masz ładnych kolegów — zaczęła temat, poprawiając okulary na nosie. — Nie wiedziałam, że w ogóle masz kolegów — sprostowała po krótkiej chwili. 
Dziewczyny w wieku gimnazjalnym rzadko kiedy zastanawiały się nad tym, co mówią, przez co ich wypowiedzi, nie dość że niemiłe, okazywały się w późniejszym czasie powodem kłótni, a w skrajnych przypadkach prześladowania. I choć Lena należała do nastolatek mądrych, to czasem potrafiła palnąć głupstwo ni z tego, ni z owego. 
— Ach, bo wiesz, ja nie jestem kolegą Rafała — wyjaśnił Karol, kładąc mi rękę na ramieniu. — Jestem jego p r z y j a c i e l e m. — Chłopak zaakcentował ostatnie słowo, czym niezwykle spłoszył Lenę. 
— A-aha — odpowiedziała, uciekając wzrokiem w bok. — Ja… Eee… Zapomniałam, że muszę wstąpić do sklepu… Eee… No to na razie! — I tak jak dziewczyna się pojawiła, tak też uciekła.
— Karol, jesteś niegrzeczny! — Trzepnąłem go w ramię. — Nie powinieneś w taki sposób zwracać się do młodszych dziewczynek!
— Ale ja jej tylko powiedziałem prawdę — oburzył się nieco, ale po chwili znów błysnął zębami w szerokim uśmiechu. — No, może nie całkiem. Ale chyba wyraźnie zaakcentowałem, jakich przyjaciół mam na myśli. 
— Pewnie uważa mnie teraz za zboczeńca albo wymyśla jakieś niestworzone historyjki. — Spojrzałem na Karola i choć chciałem dalej się złościć, by w rezultacie doprowadzić do kłótni, jego miękkie spojrzenie odwiodło mnie od tej myśli. — Może niczego się nie domyśli.
— Nie martw się tak bardzo tym związkiem, co? — Karol przysunął się nieco. Szliśmy tak blisko, że nasze dłonie co chwila się stykały. — Jesteś tak samo normalny jak reszta dzieciaków w szkole.
— Wiem, wiem… To jednak szok, kiedy uświadamiasz sobie, że pierwsza osoba, do której zaczynasz pałać miłością romantyczną, to mężczyzna. Nigdy nie miałem nic przeciwko homoseksualistom, ale przeżywać to samemu…
Nie wiedziałem, czy byłbym w stanie nazwać się gejem, jednak to przemilczałem. Myślenie o tym, że kocham Karola, nie bolało, lecz gdy zacząłem porównywać związki między mężczyznami oraz te między kobietą i mężczyzną, nie znalazłem wielu różnic. Tak, właśnie brak tych różnic tak bardzo mnie zatrwożył. Bo wiedziałem, że Karol w końcu będzie chciał okazywać mi uczucia publicznie, że za jakiś czas złapie mnie za rękę, a w końcu… No, zaproponuje seks. Wątpiłem, czy weźmiemy kiedykolwiek ślub, skoro to tylko szczeniacka miłostka, poza tym Polska niechętnie podchodziła do związków homoseksualnych, dlatego przeczuwałem, że ciemnowłosy, prędzej czy później, będzie chciał zaciągnąć mnie do łóżka. Szczerze wątpiłem w swoją silną wolę i powoli utwierdzałem się w przekonaniu, że uległbym.
Szkoła wyglądała jak zawsze. Nic się nie zmieniło. A jednak dla mnie było to inne miejsce i jakoś cieplej patrzyłem na wszystkich uczniów przesiadujących na korytarzach. Każdy wyglądał inaczej, zewsząd dobiegały ciche śmiechy.
Karol nie odstępował mnie na krok, niczym prawdziwy rycerz broniący swej… księżniczki. Wszystko wskazywało na to, że przyczepiono mi plakietkę z napisem „ten uległy”. Nie to żeby specjalnie przeszkadzała mi taka pozycja, ale na pewno nie pasowałem do standardowego opisu, dlatego tylko czekałem, aż czymś mojego Rycerza (ach, jak to ładnie brzmi! Mój Rycerz) zaskoczę.
— O, Rafał. — Przechodzący obok Adam błysnął zielenią w stronę Karola, a następnie się zatrzymał. — Słyszałeś najnowsze wieści? — zapytał, wkładając dłonie do kieszeni dżinsów.
— Jakie najnowsze wieści? — Ściągnąłem brwi. 
— Dostaliśmy się do drużyny.
Te dwa słowa wywołały we mnie taką falę szczęścia, że powstrzymywałem się przed rzuceniem się na przechodzące dzieciaki. Chciałem krzyczeć, oznajmić wszystkim, że ja – Rafał Zawadzki – dostałem się do drużyny! I to drużyny koszykówki! Naprawdę! W czasie pierwszych dwóch tygodni uczęszczania na zajęcia, do domu wracałem zziajany, śmierdzący i spocony. Łypałem spode łba na Konstancję, obwiniając ją wówczas za ten stan. To w końcu ona namówiła mnie, bym dołączył do chłopaków, twierdząc, że może wyniknie z tego coś ciekawego. Prawdopodobnie chciała, bym nabawił się kontuzji, ale nie poszło po jej myśli. A teraz, po ponad roku, jeden z najlepszych rezerwowych oświadcza, że dostaliśmy się do drużyny!
— No to moje gratulacje, zasłużyłeś na to — oznajmiłem, uśmiechając się. Adam wyglądał na zaskoczonego. Nieznacznie się cofnął.
— Ty też na to zasłużyłeś — wtrącił do rozmowy swoje trzy grosze Karol, czochrając mi włosy. Zmrużyłem oczy, łypiąc na niego groźnie.
— Ach, miłość, jak ja nie lubię miłości. — Adam wydawał się dziwnie… poddenerwowany. — Powoli zaczynam nią rzygać. Wszyscy tylko o niej pieprzą, jakby była najważniejsza na świecie. A czy ona rzeczywiście jest taka ważna? Cieszyłbym się, gdyby całkiem zniknęła z mojego serca. 
— Adam, o co ci chodzi? — zapytałem ostrożnie, nie mogąc nadziwić się natychmiastowej zmianie w jego zachowaniu.
— Głównie o to, że jak chcesz wsadzić COŚ komuś GDZIEŚ to wcale nie potrzebujesz do tego związku i wielkiego uczucia. Potwierdzona informacja. Seks bez zobowiązań wcale nie jest zły. — Adam nie był szczery. Potrafiłem poznać, kiedy ktoś kłamał, a na pewno w takich sprawach, skoro sam do niedawna użyłbym podobnych słów. Chłopak wydawał się raczej zraniony, opuszczony, nieszczęśliwy. 
Ale Karol nie dostrzegł, że to tylko linia obrony oraz marny, prowokujący tekst.
— Chcesz dodać coś jeszcze? — Rycerz wysunął się naprzód w obronnym geście. — A może nauczyć cię, czym jest poszanowanie dla innych?
— Jakby te wszystkie dziewczyny się szanowały, to nie wskakiwałyby do łóżka byle komu — odparł, niespecjalnie przejęty, że Karol patrzy na niego co najmniej jak na największe zło tego świata. 
— Widzę, że przynajmniej wiesz, jakie nosisz miano. „Byle co” idealnie do ciebie pasuje. — Ciemnowłosy wyszczerzył zęby. Rękawica została podjęta. Karol, ty głupku!
— Odszczekaj to — rozkazał zielonooki.
— Bo co? Bo zaciągniesz mnie w ustronne miejsce i każesz się rozebrać? — Karol przekręcił głowę w bok i uśmiechnął się delikatnie, lustrując go od góry do dołu. — Wiesz, mam nieco lepszy gust. 
Ostatnie zdanie przesądziło losy bohaterów. Adam rzucił się z pazurami na Karola, a ten zaczął się śmiać jak opętany. Ja, głupi i naiwny, postanowiłem ich jakoś pogodzić, ponieważ niespecjalnie chciałem, by kolega z drużyny kłócił się z… moim chłopakiem. Chociaż kłócił to zbyt lekkie słowo. Chłopcy chyba zamierzali się pobić. Adam złapał Karola za kołnierz. 
Wtedy właśnie nadszedł Wielki Książę. Nie zdążyłem jednak umknąć na bok, dlatego kiedy poczułem na plecach chłód i zwiastun rychłego końca, przełknąłem ślinę i odwróciłem się, by spojrzeć na zastępcę przewodniczącego wzrokiem pełnym skruchy i lęku. Ale, jak powszechnie było wiadomo, samorząd serca nie posiadał, więc nie przyniosło to rezultatu.
Dawid rozdzielił Karola i Adama skaczących sobie do gardeł, ale i mnie nie spuszczał z oczu. Wiedziałem, dokąd teraz nas zaprowadzi i co nas czeka – spotkanie z przewodniczącą. A Kontie cała oddawała się piastowanej pozycji. 
— Co tu się, u licha, dzieje? — Ostry ton głosu przywołał wyzywającą się dwójkę na ziemię. Zmrużone, niebieskie ślepia potrafiły odebrać człowiekowi chęć życia, a co powiedzieć uspokoić w czasie kłótni! Chłopcy zamarli. — Cała trójka pójdzie ze mną do pokoju samorządu. 
— Ale Rafał przecież nic… — próbował obronić mnie Karol, ale Dawid podniósł dłoń, nakazując ciszę.
— Powiedziałem t r ó j k a. 
I tak właśnie wyglądała rozmowa z Wielkim Księciem. Facet niczego nie dawał sobie wytłumaczyć, pozostawał nieprzekupny. Nie wydawał też wyroków – pozostawiał ten honor Konstancji. Nie mniej jednak Dawid cieszył się równie dużym poszanowaniem co ona, a może nawet i większym, dodatkowo wzbudzał strach i ciężko było się nie zgodzić, że jego szlachetne oczy doprowadzały do porządku nawet najbardziej buntujące się jednostki.
Pokój samorządu znajdował się w najstarszej części szkoły. Przerobiono na niego jedną z klas, w której przewodzie wentylacyjnym zalęgło się ptactwo. Nijak nie dało się go pozbyć – wracało za każdym razem. Ptasie piski w czasie lekcji doprowadzały uczniów do skrajnie różnych emocji – jedni trzęśli się ze strachu, drudzy wołali i rzucali chlebem, by wrony przywołać bliżej. Jedno było pewne – w takich warunkach prowadzić się lekcji nie dało. Dlatego klasa przez jakiś czas stała pusta, aż w końcu samorząd wpadł na pomysł, by ją zagospodarować. Surowe zasady były jednym z powodów, dla których ludzie omijali drzwi szerokim łukiem, ale większa część dzieciaków po prostu nie chciała, aby przypadkowo narobił na nich ptak.
Pokój samorządu nie należał do największych, ale wyglądał dość przytulnie. Ławki ustawiono po prostokącie, by każdy, kto przychodził na radę, mógł się dokładnie widzieć. Przed biurkiem przewodniczących pozostało wolne miejsce, aby ci, którzy coś przeskrobali, mogli wyznać swe grzechy i prosić Konstancję o wybaczenie. O wybaczenie. Czyż to nie brzmi jak wyjęte z filmu historycznego? Niestety, tak w rzeczywistości było. A winnych albo puszczało wolno jedynie z wyrokiem do odrobienia, albo prowadziło na dywanik do dyrekcji.
Konstancja siedziała za biurkiem, krzyżując nogi w kostkach. Pogryzała długopis, a przed nią leżała sterta papierów, które ktoś (czytaj: nauczyciele) kazał jej wypełnić. Dziewczyna podniosła wzrok dopiero w chwili, kiedy Dawid odchrząknął. Jej szare tęczówki spoczęły najpierw na mojej twarzy i ściągnęła brwi. Potem przeniosła wzrok na Karola. Jej buźka wyrażała zrozumienie dopiero, kiedy łypnęła na Adama. Wszystko stało się jasne. Przenikliwe oczy Konstancji znały już przyczynę kłótni oraz winnego. Tak właśnie działał samorząd.
— Usiądźcie, proszę — oznajmiła zimno; brzmiało to bardziej jak rozkaz, nie prośba. — O co poszło?
— O nic — odpowiedział szybko Adam. — Po prostu Dawid wpadł tuż przed tym, jak miałem pocałować Karola, dlatego byliśmy tak blisko.
Powieka Konstancji drgnęła.
— A co na to twoja wczorajsza zdobycz? — Konstancja podniosła się i oparła dłonie na blacie. — Nie byłaby dumna, wiedząc, że już rzucasz się na kogoś nowego. Zwykle wytrzymywałeś tydzień. 
Adam, nieco zszokowany tak dokładnymi informacjami, zmrużył oczy niczym przymilający się kot, choć w tym przypadku wyglądało to bardziej jak bezskuteczne naśladowanie złowieszczego wzroku. Przełknął ślinę.
— Jeśli chcesz, zaraz po nią poślę. Zobaczymy, co kobiety robią z niewiernymi mężczyznami. — Uśmiech Konstancji przeciętnego ucznia doprowadziłby do szaleństwa. Jej uniesione kąciki ust nie oznaczały ani złości, ani szczęścia, dlatego większość osób stających przed samorządem po prostu się poddawała. — Rafał, a może ty mi powiesz, jak było, hm? Tylko pamiętaj, że nieładnie jest okłamywać własną siostrę.
Przewróciłem oczami. Czyli po to Dawid mnie przyprowadził. Miałem zagrać rolę świadka zdarzenia. Nie miałem powodów do kłamania. Streściłem więc całą sytuację z najmniejszymi szczegółami, a podczas relacji moja twarz wyglądała tak beznamiętnie, że Adam, siedzący tuż obok, zamknął zielone ślepia w geście rezygnacji. 
— Wiedziałam, że można na ciebie liczyć — odparła Kontie, tym razem naprawdę się uśmiechając. W takim razie sprawa jest jasna. Adam i Karol do końca miesiąca będą pełnić dyżur w bibliotece po lekcjach. Dawid was przypilnuje.
— Tak jest. — Niebieskooki zasalutował, co i mnie wprawiło w osłupienie.
— A niby za co ja też mam odwalać czarną robotę? — wyjęczał niezadowolony z werdyktu Karol, podnosząc się.
— Dałeś się sprowokować. Następnym razem trzymaj nerwy na wodzy.
Kiedy opuściliśmy pokój samorządu, poklepałem Karola po plecach, chcąc dodać mu otuchy. Nikt nie zabronił mi towarzyszyć chłopcom podczas kary, więc oznajmiłem, że w tym czasie zaszyję się między półkami i coś poczytam, czekając na niego.
— Na całe szczęście mój chłopak lubi czytać — odetchnął z ulgą. — Nie wytrzymałbym sam na sam z Adamem i Dawidem.
Trwała już pierwsza lekcja, więc teoretycznie powinniśmy pędzić, by nie dostać nieobecności. W praktyce jednak rzeczywistość była inna – wystarczyło powiedzieć, że zostało się wezwanym przez samorząd, a że każdy z nas chodził do innej klasy, nie wydałoby się, że puszczono nas tuż po dzwonku. Konstancja i Dawid niemal zawsze pojawiali się dopiero na drugiej lekcji. O dziwo żadne nie miało zaległości i zdobywali najlepsze średnie w szkole.
— Na pewno nie byłoby aż tak źle. — Uśmiechnąłem się delikatnie. — Poszedłbyś do bibliotekarki. Nigdy nie radzi sobie z komputerem.
— Dlaczego nie zatrudnisz się na stałe jako jej pomocnik? — Karol podniósł głos, nie mogąc pojąć mojego zafascynowania literaturą. — Przepraszam, to było wredne.
— Spoko. Musisz być zły, w końcu zabierze ci to prawie pięćdziesiąt godzin z życia. No a ja muszę iść na matmę. Matura się zbliża.
— Maturę masz dopiero za rok, mój kujonku. — Karol poczochrał moje włosy. — Ale w porządku. Tylko musisz dać mi buziaka.
— Tak w szkole? — Otworzyłem szeroko oczy, rozglądając się dookoła. Nikogo nie było na korytarzu, panowała dziwnie niepokojąca cisza, słońce wpadało przez okna. — Nie wiem, czy to dobry po…
Usta Karola pojawiły się na moich, przerywając wypowiadane słowa niepewności. Poczułem jego język. I choć chciałem się cofnąć i to przerwać, mimowolnie pozwoliłem się całować, nie pozostając oczywiście biernym na tę niespodziewaną (a może jednak spodziewaną bardziej niż cokolwiek innego) czułość.
— Teraz możesz iść na matmę — rzucił ciemnowłosy, szczerząc zęby. 
Z wyczuwalnym na policzkach ciepłem powolutku podążyłem w stronę klasy. Byłem zdezorientowany. Zdezorientowany i szczęśliwy.

***

Powitał mnie zapach starych, pożółkłych kartek, płynu do mycia szyb i podłóg oraz woń różnorodnych perfum. Całość tworzyła całkiem przyjemną dla nosa mozaikę, choć mogłoby się zdawać, że takie skrajności powinny wywołać smród.
Bibliotekę uwielbiałem z dwóch powodów. Po pierwsze – zawsze panowała tu cisza. Jeśli ktoś rozmawiał, to szeptem. Czujne oko pani Teresy śledziło każdy ruch i nie umknęło jej nawet puszczone „oczko”. Oczywiście to nie tak, że zasady były tak sztywne, że wchodząc do pomieszczenia, czuło się odór rychłej śmierci. Dzieciaki przychodziły tłumnie. Delikatna muzyka dobiegająca z głośników pozwalała się skupić na nauce, a uśmiechy, rzucane po kryjomu, nadawały smaczku zakazanym miłostkom. Co prawda nikomu nie przeszkadzały już związki między pierwszo- i czwartoklasistami, mimo to wciąż był to temat tabu.
Drugi powód był bardzo banalny. Zawsze znajdowałem w bibliotece kogoś, kto potrzebował mojej pomocy. A to pytanie o tytuł, a to o autora. A kiedy ja nie znałem odpowiedzi, jako jedyny odważny zwracałem się o pomoc do Bibliotecznej Zjawy przechadzającej się między półkami. Tylko w bibliotece potrafiłem niegdyś rozmawiać swobodnie z ludźmi. Na chwilę obecną sytuacja uległa drastycznej zmianie, lecz wciąż czułem się doceniany, gdy ktoś podchodził z prośbą. 
Postanowiłem zanieść Karolowi słodką bułkę, wiedząc, że nie zostanie wypuszczony na obiad, a co za tym idzie, siedziałby głodny w bibliotece, zakłócając ciszę burczeniem swojego brzucha. Karol uwielbiał jeść, więc kiedy nie dostarczył organizmowi wystarczającej ilości pokarmu, kiszki grały mu przysłowiowego marsza.
Karol i Adam siedzieli przy biurku. Obaj wyglądali na zmęczonych i zanudzonych, jakby za chwilę mieli zejść z tego świata. Czujne oczy Dawida śledziły ich ruchy. Kiedy niebieskooki zauważył mnie przy jednym z regałów, pokręcił głową, mrużąc ślepia, więc szybko umknąłem w bok, uśmiechając się do siebie. Czyli to nie będzie tak łatwe, pomyślałem, wbijając wzrok w zakurzone grzbiety książek.
Wysoka, krótko ścięta szatynka spojrzała na mnie, marszcząc brwi. Znałem ją, przynajmniej z widzenia. Na imię jej było Gabrysia i razem z dwiema innymi dziewczynami – Elizą oraz Natalią – tworzyły damski zespół. Gabrysia, zwana również Nazach G, grała na gitarze elektrycznej oraz rapowała. Jej uszy wyglądały niemal jak sitko. Doliczyłem się dziesięciu kolczyków w jednym. Kiedyś uchodziła za najbardziej uroczą istotkę. Jednak po miesiącu zniknęły długie, jasne pasma. Postanowiła wpasować się do reszty zespołu. Little Monsters liczyło więc sobie trzy ciemnowłose panienki, z których każda miała niezaprzeczalny talent nie tylko do muzyki, ale i do przyciągania uwagi. To właśnie na ich koncertach pojawiała się niemal cała szkoła. Nawet ja, taki szaraczek, raz zaszczyciłem ich swoją obecnością. Męski zespół mógł im pozazdrościć publiki. Dziewczyny zawsze zdobywają większą popularność. Choć może było to przyczyną różnej muzyki, którą grali. Little Monsters postawiły na rock oraz ballady, Immunity stworzyli zespół metalowy.
Potem zrobiłem coś, czego nikt by się po mnie nie spodziewał – uśmiechnąłem się do niej zadziornie, pokazując szereg zębów. Kiedy zaś przechodziłem obok, aby przedostać się na drugi koniec sali, rzuciłem
— Życz mi powodzenia.
O dziwo, nie zignorowała mnie.
— Powodzenia! — odparła, machając.
Wiedziałem, gdzie szukać ratunku. A raczej przynęty. Rudy kucyk merdał przed jedną z półek, kiedy Dominika podrygiwała w rytm muzyki dobiegającej ze słuchawek. Biblioteczna Zjawa przeglądała tytuły codziennie, znała ich rozkład na pamięć. Nietrudno było więc zgadnąć, gdzie znajduje się w danej chwili. 
Dotknąłem ją delikatnie w ramię, a ta, spokojnie, nie wystraszywszy się, zsunęła słuchawki i odwróciła się. Kiedy zobaczyła, że uśmiecham się bez skrępowania, cofnęła się, prawie przewracając niestabilny regał.
— Jezu, nie rób nigdy więcej takiej miny — mruknęła, kręcąc głową. — Wyglądasz, jakbyś chciał mnie wysłać na pewną śmierć!
— W sumie to chcę… — Podrapałem się w tył głowy, uciekając wzrokiem w bok. — Dawid ciągle pilnuje Karola, no i ten… Chciałbym mu dać nieco swobody. 
— Nie. — Dominika pokręciła energicznie głową, wprawiając w ruch spięte włosy. — Nie, nie, nie. Wielki Książę mnie nie lubi, przecież wiesz! 
— Bo cię nie zna. Niedługo ostatni rok, być może odnajdziesz w nim przyjaciela.
— Akurat — prychnęła, przewracając oczami. — Dawid w nikim nie widzi przyjaciela. I nawet nie próbuj się drażnić.
— Dominika, no proszę! Pierwsza i ostatnia przysługa! — zaskomlałem niemal jak smutny, porzucony zwierzak.
Dominika przez chwilę siłowała się ze swoimi myślami, o czym świadczyła skoncentrowana mina, ale w końcu uległa, wzdychając ciężko.
— Wiesz, że jak się dowie, że to przekręt, też będziesz tu z nimi siedział? — ostrzegła, jednak pokiwałem głową, doskonale znając wszystkie zakończenia mojego szalonego pomysłu. — Nigdy nie sądziłam, że Rafał, dzieciak, który się nie wychyla, może chcieć bawić się w kotka i myszkę z zastępcą przewodniczącego.
— Tamten Rafał pojechał na wakacje — oświadczyłem zadowolony, odgarniając włosy z czoła.
— Nie wierzę, że w to wchodzę… — mruknęła, ale odetchnęła i wyprostowała się. — Odciągnę go na pięć minut i ani sekundy więcej! Tyle im wystarczy.
— Dziękuję! — Posłałem jej najpiękniejszy uśmiech, jaki tylko mogłem, a następnie wysunąłem się do brzegu. Dominika zniknęła wśród regałów.
Obserwując Dawida w odbiciu szyby w drzwiach, widziałem, jak maślanym wzrokiem bada twarz rudowłosej i prawie parsknąłem śmiechem. Czyżby Wielki Książę zauroczył się w Bibliotecznej Zjawie? Nie dziwne więc, że zgodził się pilnować winnych po lekcjach, skoro mógł bezkarnie przyglądać się niewinnemu dziewczęciu i jednocześnie nie zostać posądzonym o stalking. Kiedy Dominika pociągnęła go do wyjściowych drzwi, przykleiłem się do regału, by nie zostać zauważonym. Jednak Dawid był na tyle pochłonięty wyjaśnieniami dziewczyny, że mnie nie zauważył. Gdy oboje zniknęli za taflą szkła, podszedłem do stolika chłopców.
Karol wyglądał na rozluźnionego, ale Adam umierał z nudów. Biblioteka nie była odpowiednim miejscem dla chłopaka. Rzuciłem im na blat woreczek z prowiantem.
— Lepiej zjedzcie to, zanim wróci Dawid — oznajmiłem, zajmując wolne krzesło. — Dominika powiedziała, że skradnie nam tylko pięć minut.
Chłopcy spojrzeli po sobie, potem ich wzrok spoczął na mnie, a następnie – zrozumiawszy wagę sytuacji – zaczęli jeść. Widocznie obaj nie odwiedzili stołówki – pałaszowali, aż im się uszy trzęsły. Miły widok. Uśmiechnąłem się delikatnie. Nie mogłem tu zostać. 
— Spełniłem swą powinność — mruknąłem, podnosząc się. — Dawid mnie zabije, jak mnie tu zobaczy.
— Dzięki za jedzenie. — Poczułem, jak ramiona Karola przyciągają mnie do ciepłej klatki piersiowej. 
— Czyli jednak jesteście gejami — rzucił Adam, mrużąc oczy.
— Jesteśmy tylko przyjaciółmi — oświadczył z mocą Karol. — Nic nie poradzę na to, że Rafał jest niczym przytulanka.
— Ech, mówcie, co chcecie, ja i tak wiem swoje. — Machnął ręką, kończąc temat.
Oderwałem się od Karola i pognałem w stronę wyjścia. Nie wiedziałem, co mnie naszło. Czułem się dziwnie speszony jego dotykiem. Nie bolał, nie był też przyjemny, raczej neutralny. I właśnie to wywołało niepokój.
Lekcje zakończyły się pół godziny wcześniej. Na korytarzu nie było żywej duszy – pozostali albo przemaszerowali do biblioteki, albo siedzieli w udostępnionych klasach ze starszymi, którzy tłumaczyli im niezrozumiałe przedmioty. Pomoc koleżeńska. Idąc tak, dosłyszałem dochodzący z góry śpiew. Na pewno należał do Elizy, zaś za dźwięki gitary odpowiadać musiała Gabrysia, którą wcześniej spotkałem w bibliotece.
Podążyłem za głosem, a gdy dotarłem do celu, oparłem się o drzwi sali i słuchałem wesołego, przepełnionego entuzjazmem utworu.
— Spokój ten trzyma mnie w objęciach. Nie wiem, co zrobić mam, aby uwolnić się. Oczy twe mówią: poddaj się. Ale ja z siłą swą nigdy nie zawrócę. Przyrzekłam przecież ci, yeah, że dotrę do celu. Choć rozum zniknął gdzieś, och, gdzie?, serce prowadzi mnie.
Gitara nagle przestała grać, a ja wstrzymałem oddech, niespecjalnie chcąc zostać przyłapanym na podsłuchiwaniu w trakcie próby.
— Panie Zawadzki, pana czupryna mignęła mi przez dziurkę od klucza — odezwała się władczo jedna z nich, Natalia. — Nie mamy nic przeciwko gościom na próbach, więc radzę nie uciekać.
Przełknąłem ślinę. No to super. Jednak potrafię wpakować się w kłopoty.



Już jutro Wielkanoc! Z tej okazji życzę wam pożarcia całej święconki, dużo mięsa i jajek, jedzcie i pijcie, uśmiechajcie się, śpiewajcie, tańczcie. Mokrego dyngusa, królika z czekolady, cukrowego barana. 
<3


22 komentarze:

  1. WRRRR!!!
    Jak lubię Dawida, tak teraz jestem zła! Jakim prawem on podrywa MOJĄ Dominikę?! Chociaż... Taki trójkąt... Tylko jak tu zdominować i Dawida, i Dominikę... Hm...
    Rozdział mi się podobał. Chyba jestem chora, gdyż Karol mnie nie wkurzał... No, wkurzał, ale tylko troszkę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostaw Dominisię. ;-; Ona jest Dawidka. A teraz ciekawostka: w swoim małym, realnym światku znam Dawida i Dominikę. Mieszkają obok siebie - dosłownie, dzieli ich tylko ogrodzenie. xD

      Kochaj Karola, a nie. xD

      Usuń
  2. Podobało mi się ^^ Gdybym zapamiętała sceny, w których się śmiałam to bym je tu napisała, ale było ich zbyt dużo ^^" Oczywiście były też takie, które automatycznie wywołały uśmiech na mej twarzy,a w głowie mówiłam sobie:"AAA, jak uroczo~! ♥" :3 Strasznie przywiązałam się do Karola i Rafała. Nawet użyłam ich imion w opowiadaniu "Tajemnicze Pudełko", na teście szóstoklasisty xDD Chyba nie zrobiłam nic nielegalnego, nie? ;__;
    Nie mogłam się doczekać tej soboty '-' Cały czas odliczałam dni z myślą:"Jeszcze trochę i kolejna notka~!". W ogóle, jesteś pierwszą osobą, której blog czytam na bieżąco, tzn, wyczekuję kolejnych rozdziałów itp d;
    Tobie również życzę Wesołego Jajka! Nie umiem składać życzeń, dlatego dopowiem jeszcze...no, żebyś miło spędziła wolny czas, szczęścia, weny (przede wszystkim :D). Nie wiem co jeszcze, ogółem, wszystkiego dobrego. Tak, mało oryginalna ja.
    Czekam na następny rozdział! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zaszczycona, że ktoś użył tych imion z myślą o moich bohaterach. <3 Mój brat też pisał test szóstoklasisty, ale oczywiście musiał się popisać, że gra w Maincrafta. xD

      To miłe, że ktoś wyczekuje soboty z powodu "Przyjaciół". Ja osobiście czekam piątku, by mieć te dwa dni spokoju od wszystkiego. xD Chcę wakacje. ;--;

      Objadłam się jak nigdy, mam ochotę zwymiotować, ale jest super. Dzięki wielkie. .w.

      Usuń
  3. Wszystkiego najlepszego i dużo żarełka pysznego i mokrego poniedziałku:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu supi opowiadanko :* świetnie piszesz, ale Adam tak mnie wkurza, że omg -,-" jejuuu niech Rafał się nie odkochuje, on i Karol są słodziaśni <3

    Życzę fajnie pomalowanych jajek ( ͡ ° ͜ ʖ ͡ ° )
    ~ Wróbel-chan ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że para jest słodka, nie jest odpowiednim argumentem na trwanie w związku. xD
      A Adama musisz zrozumieć, to wszystko. Mam nadzieję, że niedługo, a dokładniej po kolejnym rozdziale, zrozumiesz zachowanie Adama.

      Haha, dzięki. xD

      Usuń
  5. nie do końca ogarniam ich rozumienie tego związku, Karol prosi Rafała,żebybył jego chłopakiemi żeby zmienili statrus na fb,a jednocześnie mówi temu Adamowi,żesą tylko przyjaciółmi. no chyba żeto ost to była taakaforma żartu. zdziwiło mnie również to,że Rafał nagle stał się całkiemzabawowy i taki luzacki. nie dość,że postanowił zrobić małą, bo małą, alejednak miniintrygę, to jeszcze wylądował jakimś cudem na próbach the Little Monsters;p to może być ciekawe. Jego siostra jako królowa szkoły jets nie do przebicia. ja również życzę Ci wspaniałych Świąt:)zapraszam na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Związki homoseksualne są zwykle nieakceptowane. Nie mówię już nawet o samej Polsce, bo w innych krajach obmacujący się chłopcy też nie szczególnie ciepło odbierani. Chcę pokazać, jakim problemem jest zakochanie się w osobie tej samej płci. Karol nie zacznie rozpowiadać, że jest z Rafałem, bo narobiłby tym samym problemów i sobie, i Rafałkowi.
      Bohaterki tworzące Little Monsters są wzorowane na dziewczynach z mojej klasy, więc poświęcę im spory epizod. :)

      Usuń
  6. Czekam, czekam, czekam! <3 Weny i w ogóle XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć.
    Uhm, generalnie, dzisiaj nie będzie dużo słodzenia. Wydaje mi się, że rozdział jest trochę gorszy od pozostałych. Przede wszystkim przez rzeczy w stylu "zielonooki" (określanie postaci w taki sposób wydaje się być bardzo nieciekawe i dla wielu osób - w tym dla mnie, jest trochę drażniące) czy "nieprawdziwie złote oczy" (cytuję z pamięci, w każdym razie - jakoś tak to było i to sformułowanie wydało mi się być zwyczajnie, wybacz, głupie). Poza tym Adam zachowywał się również... Jakoś tak... Nie wiem, nieprawdopodobnie. Ta scena z jego "walką" z Karolem, a właśnie nie - dokładniej, jego przemowa przed tym, wygląda w jakiś sposób sztucznie i nie na miejscu. Nie wiem, chyba bym na poważnie zgłupiała, gdyby ktoś wyjechał do mnie z takim tekstem i najzwyczajniej w świecie go wyśmiała, bo zalatuje mi przykrymi pod względem zarówno jakości, jak i emocjonalności autora, zapiskami w pamiętniku dzieciaka z podbazy. Naprawdę sory, że ujmuję w ten sposób, ale w ogóle trudno mi wyrazić, dlaczego to tak odbieram. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla ciebie w twoim tekście wygląda to naturalnie i nie chcę cię urazić, takie po prostu są moje wrażenia. Na twoim miejscu dopracowałabym tę scenę i postarała się uczynić ją bardziej naturalną, ale oczywiście to tylko moja skromna opinia.
    Oczywiście są też plusy, które teraz nadmienię. Podoba mi się wprowadzenie nowych postaci. Może być z nimi interesująco. Wydaje mi się, że dziewczyny zapewniają powiew świeżości i coś nowego, bardziej ekscytującego i "kolorowego" w opowiadaniu. Bardzo charakterystycznego. Wyczekuję dalszej akcji z dziewczynami i mam nadzieję, że poświęcisz im trochę literek! No i luźne rozmyślania Rafała na temat związku wypadają super. Przyjemnie je się czyta. Pamiętam, że kiedy czytałam, wyłapywałam też wiele fajnych smaczków, niby krótkich zdań, które mi bardzo przypadły do gustu.
    No, mam nadzieję, że nie obrazisz się za tę pierwszą, niepochlebną część komentarza (?). I oczywiście wyczekuję następnej soboty c:
    Całość moich wrażeń pewnie opisana w nieskładny sposób, ale ja o tej godzinie jestem już nie do użytku xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego miałabym się obrazić? O.o Nie martw się, przeszłam już fazę "moje opowiadania są najlepsze i każdy, kto wytyka mi błędy jest głupi i się nie zna". Każde słowo krytyki przyjmuję z pokorą i staram się stosować do rad.
      Wiem, że kłótnia wyszła sucha, ale ja się nie znam na kłótniach. Żadnej poważnej nigdy nie przeżyłam, jestem raczej spokojnym dzieciakiem, a moje "stare przyjaciółki" obrażały się zwykle z błahych powodów. Musiałam ich jednak zaciągnąć do pokoju samorządu, by Kontie wlepiła im karę. .w. To dzięki niej akcja może iść do przodu. No i, skoro radzisz, bym nad nią popracowała, zrobię to. Tego rozdziału nawet nie przeczytałam przed publikacją, po prostu go wrzuciłam - nadmiar przedświątecznej pracy.
      Małe Potworki będą ważną częścią "Przyjaciół", tak samo jak osoby, na których wzorowałam dziewczyny, są ważną częścią mojego życia. Epizod z Little Monsters będzie trwał niemal przez całą drugą część, czyli mniej więcej do dwudziestego czwartego rozdziału.
      Dziękuję za poświęcony czas, za szczerość, za komentarz. <3

      Usuń
  8. Cudeńko , Drogi Kranie , cudeńko ! :)
    Ten rozdział bardzo mi się podobał.
    Jestem ciekawa kiedy Rafał i Karol rozgłośni wszem i wobec o swoich uczuciach, a tym czasem ciesze się ich drobnymi krokami :)
    a Karol? Jak zwykle to Karol ! :) niezmiennie cudowny i uroczy ! Wymarzony Rycerz !
    nie wiem czemu ale zaczynam lubić Dawida. Niby taki zimny i oddany samorządowi, ale w środku ma człowieka i jakieś uczucie do Dominiki ! ^^
    Kontie w roli "pani prezes" bardzo mi się podoba i tak jak wcześniej ją pomijając to teraz jest bliższa memu sercu ;)
    Widzę reż nowych bohaterów! Dziewczyny z kapeli ... hmmm no zapowiada się ciekawie
    a Adam? Ach coś czuje, że pod maską kryje się uczucie i zazdrość! :) :) :)

    Kochany Kranie , życzę Ci Wesołych Świąt Wielkanocnych , żeby Króliczek przyniósł ci w koszyku dużo Weny , żebyś jutro na stole wielkanocnym znalazł same smaczne rzeczy i w ogóle żebyś uśmiechnięty był! :) :) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawid x Dominika będzie shipem roku, mówię Ci. A Karol x Rafał zajmie niestety drugie miejsce.
      Konstancja jest stworzona do kierowania innymi, więc szkolny samorząd to idealne miejsce dla niej. ;w; Może się pobawić ludźmi jak pionkami, a bardzo lubi szachy.

      Jedzenia było tak dużo, że prawie zwymiotowałam. xD Życzenia się spełniają. xD

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaki "neutralny"? Jaki "NEUTRALNY"?!
    On ma być kurna twoją pierniczoną ostoją!
    Rafał ty weź mnie dziecko nie wkurzaj ;-;
    Kochaj Karolka, miziaj Karolka, wielb Karolka.
    Jestem taka zła, że ci nawet nie pogratuluję dostania się do drużyny ;-;
    I nie jest mi przykro, że się wpakowałeś w kłopoty. Wcale, a wcale.
    Kontie, rusz dupę!
    Adamie cóż to za smuty?
    Czyżby ktoś tu był zazdrosny? >:)
    Nie skomentowałam wcześniej, bo byłam chora ;-; I nadal jestem, ale dostałam pozwolenie na wstanie z łóżka. (W szlafroku, rajstopach, okryta kocem i kołdrą ale ciiiii)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, widzę rozkminy pełną parą! Wszystko się niedługo wyjaśni i mam cichą nadzieję, że nie zawiodę z prowadzeniem fabuły, a muszę wszystko dokładnie sobie przemyśleć. Mam kilka wydarzeń, które chcę wpleść, kilka zwrotów akcji i nowych bohaterów, których muszą poznać czytelnicy. ;w;

      Nie musisz się usprawiedliwiać! Powinnam Ci dziękować na kolanach za skomentowanie. xD

      Usuń
    2. Nie chodzę do szkoły to mam czas na rozkminy :')
      Chcę seksów! I mam nadzieję, że Rafałek się przygotuje, bo jak zwieje to się Karol załamie ;-;

      Usuń
  11. Lena? A co to za jedna, bo coś jej nie pamiętam. Zajrzałam do zakładki z bohaterami nawet, ale nie ma. Czyżby się miała pojawić tylko tutaj, czy może zostanie na dłużej?
    — Rafał, chcesz ze mną chodzić? — zapytał tak po prostu, wbijając wzrok swych nieprawdziwie złotych oczu. Ściągnąłem brwi.
    — Chodzić w sensie? Za rączkę, do szkoły, do sklepu? — Doskonale wiedziałem, co ma na myśli, jednak miałem zachciankę się nieco podroczyć.
    — Zostań moim chłopakiem. Stwórzmy związek i zmieńmy status na facebooku, aby wszyscy wiedzieli, że nie jesteśmy wolni — wymruczał mi do ucha. — Obiecuję, że jak ktoś się do ciebie zbliży, zabiję własnymi rękami.
    — A jak ustawię ten status, zostawisz w spokoju niewinne, nieświadome, ludzkie dusze? — zapytałem, uśmiechając się delikatnie.
    — Je tak, ciebie nie. *uwielbiam przekomarzanki :D
    Przygotowałem danie wymagające największych zdolności kucharskich. Danie, którego sam Gordon Ramsay by się nie powstydził. Danie, które tylu spożywało, ale nikt nie zadał sobie pytania: dlaczego właśnie ono? Tak, dokładnie tak, podgrzałem mleko i zalałem nim płatki! *hahaha, szalenie podoba mi się ten fragment :) Z tego rozdziału będzie moim ulubionym na pewno :D
    Rycerz pocałował mnie w czoło na powitanie, co momentalnie sprawiło, iż całe zimno tego świata zniknęło. *mrrry, jak milusio <3 Też by mi się ciepło zrobiło, nie tylko fizycznie ale i na duszy :)
    — Nie martw się tak bardzo tym związkiem, co? — Karol przysunął się nieco. Szliśmy tak blisko, że nasze dłonie co chwila się stykały. — Jesteś tak samo normalny jak reszta dzieciaków w szkole.
    — Wiem, wiem… To jednak szok, kiedy uświadamiasz sobie, że pierwsza osoba, do której zaczynasz pałać miłością romantyczną, to mężczyzna. *oj tam pierdzielisz Rafik :D Miłość nie zna granic. "Ma w nosie" płeć, wiek, wyznanie czy jakiekolwiek inne różnice... a że w Polsce to temat tabu i w ogóle, trudno. Ale to nie powinno nikomu przeszkadzać, trzeba być tolerancyjnym. Jak się nie podoba to odwracasz wzrok, przechodzisz na drugą stronę i idziesz swoją drogą. Kropka :D
    (...)wiedziałem, że Karol w końcu będzie chciał okazywać mi uczucia publicznie, że za jakiś czas złapie mnie za rękę, a w końcu… No, zaproponuje seks. *Ty i te Twoje wątpliwości Rafik, to jest też naturalna kolej rzeczy no :P Kochacie się, jesteście razem, w czym problem? Bo jeśli tylko o brak tolerancji ze strony innych i o to, że mamy kraj, jaki mamy, to odpuść ;) Wszystko się ułoży <3
    — O, Rafał. — Przechodzący obok Adam błysnął zielenią w stronę Karola, a następnie się zatrzymał. — Słyszałeś najnowsze wieści? — zapytał, wkładając dłonie do kieszeni dżinsów.
    — Jakie najnowsze wieści? — Ściągnąłem brwi.
    — Dostaliśmy się do drużyny. *łuhuuu, gratuluję :* :D
    Bójka? Ależ ja lubię bójki (demoniczny śmiech), jeszcze takie pasjonujące i w emocjach :P No no, czyżbyś był zazdrosny o Rafała? W końcu lubisz się na niego patrzeć, prawda Adaś? :D I Konstancja do tego wszystkiego - dzień dobry królowo Samorządu hehe. Ale zachowała się, jak przystało na sprawiedliwego Salomona, tyle że w spódnicy :D "Adam i Karol do końca miesiąca będą pełnić dyżur w bibliotece po lekcjach. Dawid was przypilnuje." - brawo :)
    Biblioteka <3 Lubię to. Aż nie mogę uwierzyć, że komuś taki dyżur może się jawić jako nie wiadomo jak straszna kara. Ja bym była zachwycona :P
    Ooo, Domiśka, też będziesz uczestniczyć we "współprzestępstwie"? hihi. Jak miło, że mu pomagasz :*
    — Wiesz, że jak się dowie, że to przekręt, też będziesz tu z nimi siedział? — ostrzegła, jednak pokiwałem głową, doskonale znając wszystkie zakończenia mojego szalonego pomysłu. — Nigdy nie sądziłam, że Rafał, dzieciak, który się nie wychyla, może chcieć bawić się w kotka i myszkę z zastępcą przewodniczącego.
    — Tamten Rafał pojechał na wakacje — oświadczyłem zadowolony, odgarniając włosy z czoła. *słusznie :D Poza tym miło widzieć taką zmianę w Rafale. Nie wiem który to już raz z kolei, ale dzięki Karol <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzuciłem im na blat woreczek z prowiantem.
      — Lepiej zjedzcie to, zanim wróci Dawid — oznajmiłem, zajmując wolne krzesło. — Dominika powiedziała, że skradnie nam tylko pięć minut.
      Chłopcy spojrzeli po sobie, potem ich wzrok spoczął na mnie, a następnie – zrozumiawszy wagę sytuacji – zaczęli jeść. *i kto tu teraz robi za Rycerza? Karol, jak się z tym czujesz? Odbiera Ci fuchę zdaje się hahah.
      — Dzięki za jedzenie. — Poczułem, jak ramiona Karola przyciągają mnie do ciepłej klatki piersiowej.
      — Czyli jednak jesteście gejami — rzucił Adam, mrużąc oczy.
      — Jesteśmy tylko przyjaciółmi — oświadczył z mocą Karol. — Nic nie poradzę na to, że Rafał jest niczym przytulanka.
      — Ech, mówcie, co chcecie, ja i tak wiem swoje. — Machnął ręką, kończąc temat. *idź Ty złośliwcu. Bo Ci paluszkiem pogrożę zaraz :D
      Oderwałem się od Karola i pognałem w stronę wyjścia. Nie wiedziałem, co mnie naszło. Czułem się dziwnie speszony jego dotykiem. Nie bolał, nie był też przyjemny, raczej neutralny. I właśnie to wywołało niepokój. *no no, ja Ci dam neutralny. Tobie też mam pogrozić tak samo? :P Może to dlatego, że w szkole, przy Adamie te czułości się zdarzyły. Albo Ci się od kolegi udzielił ten dziwny nastrój. Ciężko powiedzieć...
      Próba zespołu? Ładnie Cię przywiało Rafik :D Ale piosenka super, bardzo adekwatna
      — Spokój ten trzyma mnie w objęciach. Nie wiem, co zrobić mam, aby uwolnić się. Oczy twe mówią: poddaj się. Ale ja z siłą swą nigdy nie zawrócę. Przyrzekłam przecież ci, yeah, że dotrę do celu. Choć rozum zniknął gdzieś, och, gdzie?, serce prowadzi mnie. *kumasz Rafik? :P
      — Panie Zawadzki, pana czupryna mignęła mi przez dziurkę od klucza — odezwała się władczo jedna z nich, Natalia. — Nie mamy nic przeciwko gościom na próbach, więc radzę nie uciekać.
      Przełknąłem ślinę. No to super. Jednak potrafię wpakować się w kłopoty. *oj tam zaraz kłopoty :D Czy Ty zawsze musisz wszędzie wietrzyć podstęp? Nieładnie Rafik, nieładnie :P
      Przebrnęłam przez następny rozdział. Bardzo miło mi było zajrzeć tu znowu, do soboty :)
      PS. Łoooo, ale się rozpisałam - pierwszy raz się nie zmieściłam w jednym komentarzu chyba hahaha. I to nie dlatego, że coś zapomniałam, tylko po prostu chciałam za dużo - no słowo daję, a to Ci niespodzianka :D Poza tym ostatnio zauważam, że już nie piszesz jako ON, mówiłaś, że tak Ci lepiej, a teraz masz "zaszczycona" albo "objadłam się" :P Pomyliłaś się, czy Ci wszystko jedno po prostu. Znaczy wiesz, nie czepiam się, tak z ciekawości pytam :)

      Usuń
    2. Lena to dziewczyna z Gimnazjum, która mieszka na przeciwko :) Często macha do Rafała, bo mają okna na przeciwko siebie. Pojawiła się kilka razy, ale raczej jako dodatek.

      Usuń
    3. O proszę, ktoś o tym pamiętał!
      Elizabeth już Ci wszystko wyjaśniła. Postać Leny pojawiła się w pierwszym rozdziale. Nie ma jej strony, ponieważ muszę się dokładnie zająć wszystkimi, a aktualnie nieco brakuje mi czasu. xD Muszę się wziąć w garść i ograniczyć bezcelowe odwiedzanie różnych blogów. ;-;

      Dobra, zaczynam odpowiadać. xD
      Opis płatków. Osobiście czuję się jak kucharz, kiedy nie przypalę mleka, więc musiałam gdzieś wrzucić moje osobiste przeżycia. xD

      Trzymam kciuki, że Rafał nie wystraszy się seksu i że nie ucieknie do łazienki, bo biedny Karolek się załamie i wpadnie w kompleksy. xD Ale do tego jeszcze daleko.

      Adaś Adasiem - powód jego zachowania będzie w rozdziale dwunastym, bo - jak zwykle - muszę odwlec wydarzenia. xD Chcę też, byście poznali bohaterów jak najlepiej i starali się ich zrozumieć, bo każdy ma powód, by zachowywać się tak, a nie inaczej.

      Rafał nadal niezbyt komfortowo czuje się w sytuacji chłopak<-->chłopak w sensie związku. To jego pierwszy raz. xD Dajcie mu trochę czasu. Poza tym Rafał wcale nie jest uległy.

      Ten krótki fragment piosenki mam zamiar zaśpiewać i wrzucić gdzieś na bloga, by można było go odsłuchać. Muszę tylko wykurować gardziołko. ;^;

      Wiesz, stwierdziłam, że skoro większość i tak już wie, że jestem dziewczyną, bo wcale się z tym nie kryję, to przestanę pisać w formie męskiej. Wcześniej pomagało mi to wczuć się w męskiego bohatera, ale po napisaniu dwunastu rozdziałów przyzwyczaiłam się do "-em" w czasownikach. xD

      Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz. <3

      Usuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.