Theme by Kran

11 kwi 2015

Rozdział XII

Brak poszanowania

Kiedy Adam miał pięć lat, po raz pierwszy zobaczył swoją matkę kochającą się z mężczyzną.
To nie tak, że został do tego zmuszony. Obudziły go jęki dochodzące z salonu. Niczego nieświadomy przycupnął na schodach i obserwował całą sytuację, nic z tego nie rozumiejąc. Z biegiem lat jednak przestał szanować swoją rodzicielkę i każdą inną kobietę, która zbyt łatwo ulegała męskiemu urokowi.
Adam wykorzystywał niewinne serca i odbierał im delikatność. Chciał się odgryźć na każdym, kto w jego oczach nie był zbyt powściągliwy. Chciał odebrać cnotę każdemu, kto na nią nie zasługiwał. Cel może i głupi, ale świadomie do niego dążył i po każdym „zaliczeniu” uśmiechał się do siebie w lustrze.
Nie lubił spotkań z matką, która za dnia udawała ułożoną, dostojną kobietę, a w nocy zachowywała się jak zwykła dziwka. Odkąd ojciec od nich odszedł, pani Róża nie potrafiła znaleźć sobie partnera na stałe. I choć mijały lata, a rany się goiły, ona wciąż wolała prowadzić brudne gierki, niż się ustatkować. Była jednak dorosła i Adam nie mógł jej tego zabronić. Po prostu się oddalił. Wyprowadził. Zaczął zarabiać na własne utrzymanie, by nie musieć zbyt często sięgać po brudne pieniądze, które przesyłała mu na konto.
W szkole większość dziewcząt nie mogła oderwać od niego wzroku. Spoglądały spod baldachimów długich rzęs, posyłały delikatne, uwodzicielskie uśmiechy. Tylko jedna nie poddała się jego urokowi. Nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. I cóż z tego, że spotkał ją dopiero w trakcie trzeciego roku nauki?
Nie mogąc znaleźć sobie miejsca, wybrał się na pierwszy koncert Little Monsters. Nie potrafił oderwać od niej wzroku. Ciemne, niemal czarne oczy i czekoladowe, długie włosy, w których pragnął zatopić dłonie. Przelewała swoje uczucia, tworząc coś wspaniałego. Z każdym uderzeniem o klawisz pianina stawała się coraz piękniejsza. Kiedy pociągała za struny elektrycznej gitary, przechodziły go dreszcze. Jednak ilekroć obok niej przechodził, ta zajęta była własnymi sprawami. Nie widywał jej na korytarzach. Ciągle komuś pomagała. Dobra, mądra, cnotliwa. Czyż mógł trafić na kogoś bardziej odpowiedniego?
Natalia, Natalia, Natalia.
Mógł szeptać to imię godzinami. Pisał je w każdym zeszycie. Myślał o jego właścicielce podczas gry w kosza, podczas obiadów, kiedy brał prysznic i oglądał telewizję. Nie potrafił skupić się na niczym innym. Istniała tylko ona.
Pewnego razu Adam pomyślał, że Natalia w rzeczywistości jest bombą, która ma za zadanie go zniszczyć, rozsadzić. Ale mimo to nie mógł wyzbyć się miłości. Podsłuchiwał próby, kłótnie wywołane głupimi nieporozumieniami i nie potrafił zrozumieć, jak można być tak idealnym. Potrafiła ujarzmić zarówno wybuchową Gabrielę, jak i nader ponurą Elizę. Wystarczyło słowo, by doprowadzić je do porządku.
Nie znał jej, a kochał. Wyglądając przez okno, kiedy jesienią wychodziła podczas przerw na dziedziniec, uwielbiał obserwować, jak stawiała delikatne kroki, a wiatr roztrzepywał ciemne włosy. Dla niego była aniołem.
I choć teraz trwała próba, Adam musiał siedzieć w bibliotece. Karol prawie zasnął znudzony bezczynnością. Ciemnowłosy ułożył głowę na blacie biurka i zamknął oczy, próbując odpłynąć. Dawid wymknął się z rudowłosą, ale czujny wzrok bibliotekarki wiercił Adamowi dziurę w brzuchu. Wolał pozostać na miejscu, by nie stracić życia. Ewentualnie nerki albo innego narządu zdatnego na sprzedaż. Kto wie, co samorząd robi z tymi, którzy nie dostosują się do zasad.
Pierwszy raz od trzech lat nauki znalazł się w bibliotece. Denerwował go zapach podstarzałych kartek, ludzie szepczący między sobą, przechadzający się kujoni. To nie był jego świat. To był świat należący do wszystkich, a Adam nie lubił dzielić się niczym, zwłaszcza z obcymi.
Nigdy nie zastanawiał się, jakby to było spotykać się z chłopakiem, ale teraz, przyglądając się usypiającemu Karolowi, zaczął nad tym myśleć. Bo czym się różnił związek homoseksualny od heteroseksualnego? Niczym, choć ten pierwszy wykluczał biologiczne potomstwo. Nie przeszkadzali mu ani geje, ani lesbijki, dopóki któreś nie zaczęło zaczepiać jego samego. Nie zaglądał do cudzych łóżek, ponieważ jego własne było oblegane aż za bardzo.
Adam wziął przykład z Karola i ułożył się wygodnie na blacie. Jeśli nie mógł posłuchać Natalii, to przynajmniej odeśpi uprzednią noc.

***

Pociągnąłem za klamkę i pewnym krokiem wszedłem do środka. Kiedyś po prostu bym uciekł, ale dziewczyny były zbyt interesujące, bym ot tak zrezygnował z okazji pozostania na próbie. Poza tym i tak chciałem poczekać na Karola.
Klasa wyglądała jak klasa, z tym że odsunięto większość ławek pod ściany oraz podłączono muzyczny sprzęt. Gabrysia stała, trzymając czerwono-złotą gitarę. Zerknęła na mnie kątem oka. Eliza w ogóle na mnie nie spojrzała, ślęcząc nad kartką. Pogryzała długopis. Za to Natalia, jedyna ciemnooka członkini Little Monsters, przyglądała mi się z niemałym zainteresowaniem.
Trzeba wiedzieć, że wszystkie trzy były naprawdę ładne. Może nie idealne, ale na pewno piękne i zachwycające. Każda z ciemnymi włosami. Gabrysi i Natalii towarzyszył uśmiech. Eliza pokazywała go rzadziej, ale mimo to wciąż potrafiła wyszczerzyć zęby. Robiła to zwłaszcza na koncertach.
Little Monsters w pełni zasłużyło sobie na sławę oraz fanów. Same pisały piosenki, nie ograniczając się jedynie do tematyki miłosnej, same szyły stroje, same wszystko organizowały. Ich samodzielność w każdym calu była niezwykle pociągająca i interesowała nawet mnie – prawdopodobnie geja, który świat oglądał z innej perspektywy.
O każdej członkini krążyły inne plotki. Gabrysię posądzano o zażywanie narkotyków, Elizę o postradanie zmysłów, a Natalię o udawanie cnotki, podczas gdy niektórzy – kłamliwie – potwierdzali, że się z nią przespali. Nie potrafiłem stwierdzić, czy którekolwiek z oskarżeń ma jakikolwiek sens, ponieważ dopiero pierwszy raz spotkałem się z nimi oko w oko. Przyznam, że z bliska wyglądały groźnie.
— Zastanawiam się, co ktoś taki jak ty robi po lekcjach, podsłuchując próbę — zaczęła Natalia, sięgając po frotkę, by związać włosy w kucyk. — Mam podejrzenia, że przysłała cię tu panna Konstancja. To trochę smutne, że sama się nie pofatygowała.
— To nie Kontie mnie tu przysłała — sprostowałem. — Po prostu usłyszałem śpiew Elizy i podążyłem za nim niczym rybak oczarowany syrenim głosem.
— Syreny nie istnieją — odezwała się nagle szarooka, podnosząc na mnie swój znudzony wzrok znad kartki. — Za to wypłoszyłeś z pokoju wszystkie szczęśliwe wróżki i nie mogę znaleźć rymów. Masz złą aurę.
Uniosłem brew. Czy ona właśnie powiedziała, że wypłoszyłem wróżki…?
— Nie martw się, złapiemy je. — Gabrysia poklepała ją po plecach. — Cieszymy się, że nowy utwór przypadł ci do gustu. To niezwykle ważne, by zadowalać słuchaczy.
— Każda wasza piosenka jest dopracowana.
— Nie powiedziałabym. — Lubująca się w piercingu dziewczyna pokręciła głową. — Stać nas na więcej. Na o wiele więcej.
— Jak się przepracujecie, będzie jeszcze gorzej — stwierdziłem.
— A co ty, wiecznie obojętny, możesz o tym cokolwiek wiedzieć, hm? — Natalia stanęła niebezpiecznie blisko mnie. Przełknąłem ślinę. — Nie powinieneś wypowiadać się na tematy, o których nie masz zielonego pojęcia, panie Zawadzki.
— Skoro jestem taki obojętny, to dlaczego chcesz mnie stąd wykurzyć poprzez zdenerwowanie? — Uśmiechnąłem się lekko. — Chyba wiesz, że to nie zadziała, prawda?
— A chcesz się przekonać, ty wstrętny, parszywy…
Bum.
Pomiędzy naszymi twarzami znalazły się dłonie z długimi, pomalowanymi na różowo paznokciami. Eliza uśmiechała się, jakby właśnie zażegnała wojnę stuletnią. Naprawdę ślicznie jej było z uśmiechem.
— To wszystko wina małych wróżek. Szepczą wam do uszu swoje zaklęcia, podsycając złość. To małe, szatańskie stworzenia. Zabiłam jednego. Musicie potrząsnąć głowami, to spadną na podłogę. — Dumna z siebie dziewczyna odsunęła się nieco, a wtedy Natalia spełniła jej prośbę. Zrobiłem to samo.
Szczerze? Myślałem, że nic to nie da, ale naprawdę poczułem się lżejszy na ciele i duszy. Może Eliza jednak nie zwariowała, tylko potrafiła dostrzec to, na co my nie zwracaliśmy uwagi.
— Sorry, nie chciałam na ciebie najeżdżać.
— Nie ma sprawy. Ja przepraszam, że zgrywam znawcę.
I tak oto rozpoczęła się moja znajomość ze szkolnym zespołem. Nie przypuszczałem, że w naszej szkole jest tyle ciekawych osób. Zawsze zdawało mi się, że większość to szare, niewyróżniające się jednostki. A tu proszę, taka niespodzianka! Po poznaniu tych dziewcząt jeszcze bardziej zmienił się mój sposób patrzenia na ludzi.

***

Po powrocie do domu, rozłożyłem się na kanapie i pierwszy raz od dość dawna włączyłem gadu-gadu. Komunikator niby wyszedł z mody, ale wciąż korzystało z niego wiele osób. To tu poznałem większość swoich internetowych przyjaciół; między innymi Avallon, która napisała tuż po tym, jak moje słoneczko przybrało żółto-czerwony kolor.

Avallon
Dawno Cię tu nie było!
Ja
Jakoś niespecjalnie miałem czas. Szkoła, koszykówka. Sama rozumiesz. ;)
Avallon
A tęskniłeś chociaż trochę?
Ja
No pewnie! Ale wciąż zastanawiam się, jak brzmi Twój głos. Xd
Avallon
Dowiesz się w czasie pierwszego spotkania. ;w;
Ja
Ale do tego jeszcze mnóstwo czasu! Nie wytrzymam psychicznie. ._. Niepewność mnie zabije. ;-;
Avallon
Nikt nie broni Ci wsiąść do pociągu, Rafałku. xD

Avallon, a dokładniej Żaneta, była jedną z niewielu osób poznanych w Internecie, z którymi długie rozmowy nigdy się nie dłużyły. Pojawiał się temat za tematem, choć owszem, zdarzały się chwile ciszy. Nawet czasem się kłóciliśmy, ale zawsze godziliśmy się w przeciągu kilku dni. Żadne z nas nie mogło żyć z myślą, że to drugie w tej chwili się złości. To ona pierwsza przestała zwracać uwagę na moją obojętność. Po prawie trzech latach znajomości znała mnie prawdopodobnie lepiej niż ktokolwiek inny.

Ja
Kiedyś cię odwiedzę. Ale wtedy już się ode mnie nie uwolnisz.


***

Kolejny dzień szkoły minął spokojnie. Adam patrzył na mnie nieco dziwnie, kiedy przed treningiem podeszła Natalia i wręczyła zaproszenie na ich występ w klubie. Podczas meczu miałem wrażenie, że facet chce mnie zabić. Albo przynajmniej skrzywdzić. Nic nie mówił, tylko łypał tymi swoimi zielonymi ślepiami.
Karol zachowywał się potulnie jak kotek, nie przytulał się, a na przerwie siedział w bezpiecznej odległości. Uśmiechał się tylko delikatnie. Chyba zrozumiał, że ludzie obserwują i wyciągają wnioski. Byłem z niego dumny.
Czekał na mnie po treningu, a gdy tylko zostaliśmy sami, pocałował mnie tak zawzięcie, jakby miał to być nasz ostatni pocałunek. Odsunąłem się jednak od niego, wiedząc, że wciąż jesteśmy blisko szkoły. Za blisko szkoły.
Karol stosował się do wszystkiego, o co go prosiłem. Kiedy powiedziałem nie, przyjmował to na klatę i czekał na pozwolenie. Zachowywał się troszeczkę jak piesek. Uroczy, duży pies, który wiernie służy swemu panu, a w zamian za to dostawał zabawki i czas spędzony na zabawie. Dla Karola zabawą było całowanie, przytulanie się i wywoływanie u mnie rumieńców. Nie potrafiłem go kontrolować na dłuższą metę, więc o „dominacji” mogłem na jakiś czas pomarzyć.
— Enzo! — zawołał Karol, kiedy przekroczył próg mieszkania, a kociak powoli, na sztywnych łapkach, przydreptał pod drzwi. — Jak się czuje moje kochanie? — zaszczebiotał, biorąc zwierzaka na ręce.
— Twoje kochanie czuje się wyśmienicie — rzuciłem, kręcąc głową i uśmiechając się lekko.
Nie wiedząc, czy mama jest w domu, wolałem zachowywać dystans. Nie chciałem dokładać jej kolejnych, hm, kłopotów, zmartwień? Na pewno by nas zaakceptowała, ale a sam wciąż nie wiedziałem, jak mam o tym myśleć! Przecież niecały miesiąc wcześniej tworzył związek z moją siostrą… Trochę mnie to przerażało. Całowałem usta, które wcześniej całowały Konstancję. Liczyło się jednak to, że ani Kontie, ani Karolowi to nie przeszkadzało.
Rodzicielki nie zastałem w kuchni, a z piętra nie dochodził odgłos maszyny do szycia. Tylko Konstancja wykrzykiwała co chwila angielskie przekleństwa w stronę swojej drużyny.
Karol, czując się jak we własnym domu, podreptał z kotem do kuchni i nalał mu mleka. Chłopak nigdy nie czuł się skrępowany, robił, co chciał i niespecjalnie przejmował się karcącymi spojrzeniami. Mama go lubiła, rozbawiał ją i wnosił do życia trochę więcej kolorów.
Spojrzałem na kalendarz. Za  miesiąc wypadała wizyta u lekarza. Zapomniałem, jak szybko mijał czas między kontrolami. Musieliśmy  dotrzymywać terminów, ci obleśni faceci z laboratorium wciąż bali się, że zaatakuje nas jakiś wirus, że pojawią się niepokojące zmiany. Tymczasem z nami wszystko było w porządku i nie widziałem potrzeby poddania się badaniom.
— Jesteś głodny? — zapytałem, zaglądając do lodówki.
— Troszeczkę.
— Mogę usmażyć jajecznicę — zaproponowałem, wyciągając jajka. — Jeśli chcesz, możesz pokroić cebulę.
— Przyznaj się, że chcesz znów zobaczyć, jak płaczę. — Karol przytulił mnie od tyłu, a ja odchyliłem głowę, by móc go widzieć.
— Nie chcę już nigdy oglądać twoich łez.
Pocałowaliśmy się. To był długi, słodki pocałunek. Karol w ten sposób lubił pokazywać, jaki z niego dyktator, a ja knułem plany, jak go obalić. Szkoda, że szło mi to opornie.
— Jesteście tacy uroczy! — Głos Konstancji oderwał nas od siebie, ale ciemnowłosy nie zabrał swoich rąk z moich bioder. — Nie przeszkadzajcie sobie. Przyszłam, bo jestem głodna, a usłyszałam słowo „jajecznica”. Mogę wam pomóc.
— Kroisz cebulę — odpowiedzieliśmy chórem, a Karol ścisnął mnie mocniej i złożył pocałunek na szyi.
Konstancja nie robiła sprzeciwu i dzielnie walczyła z łzami. Enzo, który wypił całą miseczkę mleka, wspiął się na krzesło i przyglądał się swojej pani, przechylając łebek. Kociak był przeuroczy, zwłaszcza kiedy zastanawiał się, dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej. Chodził za Kontie do łazienki, rozkładał się na klawiaturze, gryzł łyżki i widelce.
Zacząłem się do wszystkiego przyzwyczajać.  Tylko czy to dobry znak?



Tak oto przedstawia się dwunasty rozdział "Przyjaciół". Wraz z nim kończymy pierwszą część: Jak rozpoczęła się nasza przyjaźń?
Za tydzień rozpoczynamy: Wzloty i upadki dojrzałej przyjaźni. 13 rozdział ma zupełnie inny charakter niż pozostałe, jest chyba najbardziej "szary" ze wszystkich.
Rozdział do najdłuższych nie należy, ale ostatnio jakoś brak mi pomysłów na "zapychacze". Może macie jakieś fajne wydarzenia, które chcielibyście, by znalazły się w opku? Piszcie na maila: popsuty.kran@gmail.com Wszystko wezmę pod uwagę.
Ach, no i wybiło mi 10k wejść. To było takie: wooow. Dzięki bardzo! Szykuję w ramach podziękować one-shota, ale pojawi się dopiero po egzaminach, czyli po 25 kwietnia. ;)

12 komentarzy:

  1. Jestem i ja! Nie było mnie trochę, nie pisałam komentarzy, ale czytałam! I tym razem nie przez lenistwo, a przez... no cóż, egzaminy. Są za tydzień, a ja nic nie umiem i do tego niczego nie mogę się nauczyć, bo tego jest za dużo. Człowiek jednak musi uczyć się na swoich błędach. Na samą myśl o wynikach egzaminu łzy stają mi w oczach, a nikt w rodzinie mnie nawet nie próbuje pocieszyć, dlatego wyżalam się tu w komentarzu (brzmi to tak lamersko, że nie wiem czy się śmiać czy płakać, ale pisanie "pamiętniczka" tu w jakimś stopniu podnosi mnie na duchu, ponieważ wiem, że jednak ktoś to przeczyta, dziękuję ;w;)
    Ale wracając do tematu rozdziału to był taki... och i ach! Rafał i Karol są tacy uroczy, że czytając tylko mówię "ooooo". Ale w tym rozdziale jednak najbardziej spodobała mi się historia Adama. Każda postać ma swoją indywidualną, ciekawą historię, a Ty pozwalasz nam je stopniowo poznać. Dawno tak dobrze nie czytało mi się opowiadania.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, cieplutko i mocno ściskam, a także życzę powodzenia na egzaminach! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzaj, egzaminy przyjdą i pójdą. Nim się obejrzysz, będziesz pisać maturę. ;w; Olej gimnazjum, dalej będzie tylko gorzej. xD
      Nie jestem specjalnie ambitna i zależy mi tylko na matmie oraz polskim, więc nie jest najgorzej. xD
      Uwielbiam tworzyć bohaterów, a ich trzeba przedstawić. :c Z tym mam nieco więcej problemów, ale cóż - trzeba sobie radzić. ;)
      Dziękuję i wzajemnie!

      Usuń
  2. Miałam lekkie problemy z określeniem narratora XD Nie wiedziałam, kto sie wypowiada, ale jak zwykle bardzo fajnie piszesz i życzę szczęścia na egzaminach i trzymam kciuki! *^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten początek z życia Adama był bardzo interesujący. Nie spodziewałam się takiej przeszłości po tej postaci. Teraz przynajmniej mam inny rzut na jego postać i podłoże emocjonalne.
    Ma ciekawe pobudki i dość niezwykła wydaje się jego miłość do Natalii. Rozśmieszył mnie moment gdy Adam zabijał Rafała wzrokiem xD
    Popieram Kontie <3
    Oni są prze-słodcy! Karol na serio jest jak taka psina chodząca krok w krok za swym właścicielem i kochająca go nad życie.
    Też nie lubię kroić cebuli, więc robi to moja mama xd
    Nie lubię kotów ;-; Hejcę kota kolegi xD Hejcę wszystkie koty ;-;
    To wysłannicy szatana! (Powiedziała córka samego Lucyfera xd)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na więcej, życzę weny! .w.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak miło! Odzyskałam laptopa, przypomniał mi się twój blog, wchodzę na niego, a tu co? Nowy rozdział! ^v^ A teraz naprawdę nie mam pojęcia co napisać xD Taki...taki fajny, łagodny rozdzialik. Urocza scenka na koniec <3 Kontie i ten jej instynkt yaoistki-wie kiedy przyjść xDD Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę, weny i pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam! Tak mnie wciągnęła ta Twoja opowieść, że wszystko przeczytałam w jeden dzień. *-* Nie jestem dobra w pisaniu długich komentarzy, więc napiszę chociaż tyle. ^-^Normalnie brak mi słów, też bym chciała tak zajebiście pisać ;u;
    To jest boskie *-*
    Nie mogę się doczekać na więcej! Życzę weny ^-^

    OdpowiedzUsuń
  7. Już jutro... Czekam .w. *hym hym hym, hym hym hym...*

    OdpowiedzUsuń
  8. Już jutro... Czekam .w. *hym hym hym, hym hym hym...*

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszą część przeleciałam nie wiem kiedy... ale się wciągnęłam :D
    Ile bym dała, żeby mieć takiego kucharza jak Karol! Poważnie, kuchnię omijam szerokim łukiem, nic mi nie wychodzi.
    Kranie oddaj mi kucharza ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, nowa czytelniczko!
      Miło mi, że po roku ktoś nadal bierze się za czytanie "Przyjaciół". xD Ale w sumie to fajnie, przynajmniej ja tak uważam. c:
      Życzę więc miłego czytania dalszych rozdziałów. xD

      Usuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.