Theme by Kran

9 maj 2015

Rozdział XVI


Kapryśne niebo


Jeśli niebo kiedykolwiek miało się rozerwać, to właśnie tego dnia. Nie do końca rozumiałem, dlaczego powinno stać się to akurat wtedy, ale nie miałbym nic przeciwko, tym bardziej, że czekała mnie poważna rozmowa, której wolałem uniknąć. Nie wiedziałem, co Karol ma mi do powiedzenia i dowiedzieć się nie chciałem, tym bardziej, że sms brzmiał bardziej niż złowrogo i nie zwiastował przyjemnych wiadomości. Samo myślenie o tym doprowadzało mnie do bólu żołądka.
Stojąc i patrząc przez okno na pokryte ciężkimi, ciemnymi chmurami niebo, nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak wszystko może być pokręcone i to w tym mniej pozytywnym sensie. Kiedy oficjalnie poznałem Karola, niebo wyglądało z rana niemal identycznie, jednak wtedy nie życzyłem sobie, aby runęło.
Lena wstała z łóżka i — wciąż jeszcze zaspana — pomachała mi ochoczo. Odwzajemniłem gest, jednak nie uśmiechałem się tak jak ona. Nie potrafiłem unieść kącików ust. Wiedziałem, że tego nie zrobię, dopóki nie dowiem się, o czym chce porozmawiać Karol.
Chociaż już dawno powinienem czekać na mojego Rycerza, nawet nie zszedłem na dół i nie zjadłem śniadania. W końcu jednak, rzucając ostatnie spojrzenie w stronę łamiącego się nieba, pofatygowałem się do kuchni. Siadając przy stole, czułem się nieco skrępowany. Mama patrzyła na mnie zmartwiona, a Kontie wbijała wzrok w obrus, wciąż zmartwiona tym, że uderzyła Natalię. Od tamtej chwili nie odezwała się do mnie ani razu, choć w szkole zgrywała dobrą przewodniczącą. Nie dziwiłem jej się. Musiała spełniać obowiązki mimo życiowych trudności.
Zacząłem jeść czekoladowe płatki, ale nie smakowało mi mleko, dlatego je posłodziłem. Ale nawet wtedy nie chciały przejść mi przez gardło. Nie mogłem jednak zostawić pełnej miski, ponieważ czujne, brązowe oczy Elwiry śledziły każdy mój ruch, a nieszczególnie miałem ochotę na rozmowę o tym, jak to bardzo blado wyglądam i że powinienem zostać w domu. Ja jednak musiałem iść, inaczej wyszedłbym na tchórza! A przecież nie jestem tchórzem. No, może troszeczkę.
Kiedy udało mi się wyjeść połowę miski, zegar wskazywał siódmą czterdzieści pięć. Kontie już dawno wyszła, a ja wiedziałem, że Karol czeka na rogu, aby mnie zgarnąć pod swój parasol.  Nieszczególnie podobała mi się ta wizja.
Wyskoczyłem za drzwi, za nim mama zdążyła zaproponować mi pozostanie w domu. Poważnie. Gdyby to wyszło z jej ust, pewnie przystałbym na tę propozycję, a co za tym idzie, cały dzień się obijał. I wystawił Karola.
Karol. Stał i czekał, wpatrując się w drzewka rosnące na czyimś podwórku. nie były ani pięknie zielone, ani uroczo nagie, jak to drzewa mają w zwyczaju; dopiero pojawiały się na nim pąki. Nie było to szczególnie dziwne ze względu na nadchodzącą wiosnę, ale i tak pragnąłem już zobaczyć kwiaty wiśni i liście innych drzew.
Przytuliliśmy się na powitanie, mówiąc krótkie cześć, a potem przeszliśmy się kawałek, milcząc. I wtedy już wiedziałem, że kroi się coś większego. Moje przypuszczenia stawały się prawdą.
Pokręciłem głową.
— Więc... — zacząłem, wbijając wzrok w ziemię. — O czym chciałeś pogadać?
— O czymś ważnym — odpowiedział wymijająco. — Jeszcze chwila, dobra. — Złapał mnie za rękę i ścisnął mocno, przymykając oczy. Uśmiechnął się. — wiesz, lubię twoje ciepło — wyznał. Jest takie przyjemne, ludzkie jak żadne inne.
— Konstancja ma pewnie identyczne — rzuciłem.
— Nie. Tylko ty jesteś tak specyficznie ciepły.
— W porządku.
            Znów przeszliśmy kawałek, nie mówiąc nic. Niepewność zaczynała zjadać mnie od środka.
A niebo nie chciało się zawalić. Nie chciało zrzucić miliardów kropel na ziemię, kojąc tym samym moje nerwy. Nie chciało pomóc biednemu człowiekowi, mocząc wszystkich wokół. Bo niebo jest nader kapryśne i robi to, co chce i kiedy chce, nie ważąc na uczucia innych. I gdybym sam był niebem, a ludzie narzekaliby wciąż na pogodę, też pewnie byłbym jak zrzędliwa staruszka. Ale nieba nie dało się nazwać staruszką, bo te da się przekupić, a ono sztywno trzymało się swoich zasad.
— Zniknę na cały miesiąc — wydusił w końcu z siebie.
Stanąłem jak wryty, nie wierząc temu, co usłyszałem. Karol również się zatrzymał. Bał się spojrzeć mi w oczy, a ja nie chciałem go zmuszać. Może się przesłyszałem? Nie, to nie to.
— Dlaczego? — zapytałem cicho, nie chcąc, by wiedział, że czułem się złamany po granice możliwości.
— Mama. Ale obiecuję,  że wrócę dokładnie za miesiąc! — Spojrzał na mnie brązowymi oczami, prosząc, bym mu wybaczył. — Wrócę. A wtedy zmuszę się, aby powiedzieć ci całą prawdę o sobie, w porządku?
Nie odpowiedziałem. Nie chciałem odpowiadać. Zostałem zraniony w samo serce. Miał mnie dość? Potrzebował odpoczynku? Być może. Ale... Przecież nie zrobiłem nic złego.
— Dlaczego nie powiesz tego teraz?
— Bo nie wiem, jak ubrać to w odpowiednie słowa.
Milczałem. Czy milczenie może zabić? Jeśli nie, to dlaczego to tak bolało?
Nie protestowałem, kiedy przytulił mnie po raz ostatni. Świadomość, że te silne ramiona nie przyciągną mnie do siebie przez calutki miesiąc, sprawiała, iż odechciało mi się wszystkiego. Nawet pokazania, jak bardzo poharatane stało się moje serce.
— Rafał, nie możesz o mnie zapomnieć — rozkazał, nawet nie wiedząc, jak się teraz czuję. A może wiedział, dlatego chciał, bym pamiętał? — Zrozum, nie możesz znów stać się obojętny. To... Nie może się stać. Obiecaj mi!
Jego głos, przepełniony goryczą, troską i miłością, wyrwał mnie z odrętwienia. Półprzytomny spojrzałem na niego szarymi i pewnie znów pustymi oczami, a następnie pokiwałem głową na znak zgody. Przynajmniej mogłem się postarać, by nie powrócić do starego mnie. Miałem jeszcze Dominikę, koszykówkę, Little Monsters i Enzo.
Uśmiechnąłem się. Wiedziałem, że gdy teraz postawię krok na przód, już go nie zobaczę. Dlatego, wciąż nie ruszając się z miejsca, pociągnąłem go za kołnierz koszuli i pocałowałem tak, jak jeszcze wcześniej go nie całowałem. Nie przejmowałem się ludźmi na ulicy, nie przejmowałem się tym, że jeszcze bardziej pogłębię nadchodzącą tęsknotę. I choć byłem zły, zraniony i zdradzony, i chciałem zrobić mu na złość, to mimo wszystko go kochałem i nie potrafiłem się gniewać. Zwłaszcza, że obiecał pojawić się za miesiąc.
— Jak nie wrócisz, skopię ci dupę — oznajmiłem, choć zdawałem sobie sprawę z tego, jak niegroźnie brzmiało to z moich ust. — Znajdę cię i skopię. Poważnie.
— W takim razie nie mam wyboru, muszę wrócić. — Karol uśmiechnął się przepraszająco. — Naprawdę nie chcę odchodzić. Ale muszę. Wytłumaczę po powrocie — dodał szybko, widząc, że otwieram usta, by zapytać o przyczynę.
— Dobra, dobra. Idź już, nie lubię pożegnań.
Jeszcze raz ścisnął moją rękę, a potem ruszyłem przed siebie, do szkoły. Odwróciłem się po kilku krokach, mając nadzieję, że wszystko to tylko głupi żart, a Karol nadal będzie tam stał i uśmiechał się, nabijając z mojej naiwności. Ale w zasięgu mojego wzroku znalazła się tylko pusta ulica. Wzruszyłem ramionami. Poczekam. Mam inny wybór?
           
***

— Łaaaa. — Dominika przyglądała się plakatowi promującemu kwietniowy koncert Little Monsters na placu Jana Pawła II. Dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty. Grafika wyglądała profesjonalnie. Musiały nieźle naprosić się u organizatorów reklamy. — Pójdziemy? — zaszczebiotała rudowłosa, patrząc na mnie zza okularów.
— Czemu nie? — Wzruszyłem ramionami, ale naprawdę ucieszyłem się na myśl o tym, że dziewczyny z LM potrafią wziąć się w garść i stworzyć coś takiego. — Dobra, mam matmę, muszę lecieć.
— Matma uratuje nam wszystkim życie! — Usłyszałem jeszcze przeciągły, przepełniony udawaną pewnością głos przyjaciółki. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zawsze to powtarzała, a ja uważałem to za przezabawne, bo nadal nie rozumiała połowy materiału.
Przed klasą przywitałem się z kolegami z klasy, po czym znów wbiłem wzrok w widok za oknem. Nie było już ciemnych chmur, niebo pozostawało szare, ale nie zwiastowało deszczu. Ach! Niemal jak kapryśna kobieta, która nie może się zdecydować na kolor wieczorowej sukni i stroi się od rana, by zaskoczyć wszystkich niebanalną kreacją. Kiedy jednak zadzwonił dzwonek i pojawił się nauczyciel, zostałem zmuszony do zajęcia miejsca w sali.
Matematyka znów mnie nudziła. Wiedziałem, że dla niektórych wzory, które widniały na tablicy, stanowiły magię tak czarną jak alchemia — starą, zapomnianą i niepotrzebną. Doskonale zdawałem sobie sprawę, iż w przyszłym życiu nie będę potrzebował ani funkcji kwadratowych, które ostatnio tłumaczyłem Dominice. Lubiłem jednak matmę i poziom mojej klasy (ekonomicznej!) wolał o pomstę do nieba!
Gdyby się nad tym dłużej zastanowić, to niebo mogło być szare właśnie z powodu niskiego poziomu inteligencji uczniów. Może w ten sposób wyrażało swój niesmak? A kto je tam wie...
Na przerwie dostałem od Little Monsters pudełko pączków z dziurką w środku. Zawsze prosiłem o pączki w ramach zapłaty, bo je lubiłem, a przyjmowanie pieniędzy mnie nie kręciło. Poza tym prezenty nie tuczą. Dlaczego więc nie skorzystać?
Lekcje mijały mi jedna po drugiej, ale nie słuchałem na żadnej lekcji. Nauczyciele, widząc moją ponowną zmianę (przez ostatnie miesiące uśmiechałem się częściej niż kiedykolwiek, więc zamyślenie musiało wprawić ich w osłupienie), postanowili mnie ignorować. Ucieszyłem się i patrzyłem w ciągle zmieniające się niebo oraz targane wiatrem drzewa. Wyglądały, jakby kłaniały się przed kimś niezwykle ważnym. Wyobraziłem sobie personifikację zimy: wysokiego, groźnego mężczyznę w białym, niedźwiedzim futrze. Ta myśl rozbawiła mnie na tyle, że zdołałem unieść kąciki ust.
W końcu, usłyszawszy dzwonek po siódmej lekcji, wyskoczyłem jak oparzony z sali do języka polskiego i pognałem na parter, by się przebrać na trening. Jeszcze nigdy tak się nie cieszyłem na myśl o tym, że się spocę, że będę musiał biegać i skakać.
W szatni spotkałem Adama, Daniela z Łukaszem oraz Piotrka, czyli cały dawny skład rezerwowych. Zmieniając spodnie, gadaliśmy o tym, jak nauczyciele potrafią cisnąć bez powodu.
Zastanawiało mnie, dlaczego nie czuję pociągu do żadnego z nich. To nie tak, że chciałem od razu zdradzić Karola, bo nie chciałem, ale czy nie powinienem chociaż mieć nieczystych myśli, patrząc na ciała — całkiem ładne zresztą, zwłaszcza Adama — kolegów z drużyny? A może ja wcale nie byłem gejem i tylko sobie wmawiałem, że zakochałem się w Karolu, bo to on pomógł mi czuć?
Ach, przestań myśleć, zagaiłem siebie w myślach.
Na boisku Mateusz dawał nam całkiem porządny wycisk. Poza tym dowiedzieliśmy się, że od przyszłego roku będzie nauczycielem w naszej szkole. Cieszyliśmy się, ale jednocześnie współczuliśmy innym uczniom. O ile my byliśmy przyzwyczajeni do porządnego wysiłku fizycznego, tak dziewczynki, które leciały na zwolnieniach od rodziców, nie miały szans na czwórki.
Biegałem, skakałem, rzucałem i trafiałem. Zostałem pochwalony przez resztę pierwszego składu, do którego sam należałem od stycznia. Rozegraliśmy kilka meczy, ale zawsze grałem tylko w pierwszej połowie. Potem Mateusz sadzał mnie na ławce i kazał obserwować grę. Dostrzegł, że nie tylko dobrze rzucam, ale również doskonale radzę sobie z analizowanie ruchów przeciwników, dzięki czemu po obejrzeniu zaciętej rywalizacji potrafiłem powiedzieć kilka słów na temat każdego gracza z drużyny przeciwnej. Powoli zacząłem sobie wmawiać, że nadaję się tylko do tego.
Trening skończył się przed siedemnastą.
— Idziemy na kebab? — zapytał Adam, kiedy szliśmy do szatni.
— Czemu nie? — Nadal niespecjalnie go lubiłem przez ostatnie wybryki, ale z każdym kolejnym dniem stawał się coraz milszy.
I tak oto znalazłem się w jakiejś knajpie z kebabem, spocony i trochę śmierdzący, z największym podrywaczem w szkole. Nie zapytał o nieobecność Karola. Zresztą, nikt nie pytał. Bo w końcu nikogo nie dziwiło, że ktoś zrobił sobie dzień wolnego.
— Jak to jest być z chłopakiem? — zapytał w końcu, przełknąwszy któryś kawałek z rzędu.
Ściągnąłem brwi.
— A jak ma być? Karol zachowuje się prawie jak dziewczyna, choć to ja jestem tym przytulanym. — Wzruszyłem ramionami, nie do końca wiedząc, co powinienem mu powiedzieć.
— Całujecie się?
— Nie, liżemy w nosy. — Głos przesączony sarkazmem wywołał uśmiech na jego twarzy. — I nawet nie waż się pytać o seks, bo ze sobą nie spaliśmy.
— Nie? — zdziwił się Adam. On naprawdę uważał, że bycie z kimś ograniczało się do cielesnych doznań.
— Nie. — Pokręciłem głową, zapychając usta kebabem, by przez chwilę nie musieć nic mówić.
— Naprawdę musicie się kochać — stwierdził.
Zgodziłem się z nim w myślach. Miesiąc rozłąki stał się próbą, którą musiałem zdać na sześć z plusem, inaczej nie mógłbym nazwać się Rafałem Zawadzkim.
Za oknem lunął deszcz, przypominając wieczór, który odmienił moje życie.



Cześć, witam, dobry wieczór. Tak, mamy wieczór! Poszedł mi dysk w notebooku, więc - niestety - nie miałam jak pisać. Ten rozdział powstawał wczoraj i dziś, bo po prostu nie mogłam ominąć sobotniej publikacji. Muszę zachować ten cykl, wtedy będzie ładnie. ;^;
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
A, no i przepraszam, że (znów) nie odpowiedziałam na komentarze. ;---; Ale po prostu nie miałam jak. Dziękuję jednak wszystkim, którzy poświęcają czas, aby naskrobać kilka zdań. Nawet nie wiecie, jak wiele daje mi to motywacji do dalszego pisania. <3 
Ach, a tutaj jest drugi zwiastun do "Przyjaciół"! >>klik<<
             

18 komentarzy:

  1. Przez ten zwiastun się popłakałam. *Chlip* Uwielbiam twoje opowiadanie. *Nadal płacze* Szczerze to nie wiem co napisać. *Chlip* Po prostu jes genialne. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj na powrót Karola. xD
      Dziękuję za miłe słowa. <3

      Usuń
  2. Jak smutno, Karol sobie jedzie ;__; I co ten nasz Rafałek pocznie? Biedny.
    Bardzo fajny rozdział, jak zwykle. Jakoś tak spodobał mi się opis tego nieba...tak po prostu ._. xd
    Teraz trzeba czekać na kolejną sobotę...Przynajmniej wiem, że warto ^o^ Pozdrowionka~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opis nieba wyjątkowo mi się udał. ;^;
      Karolek wróci. Jak nie, to Rafał go odnajdzie. xD

      Usuń
  3. Bardzo mi się podobało mam nadzieję że wróci, bo chyba miałabym problemy z serduchem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nie mogę złamać Ci serducha. ;^;
      Cieszę się, że rozdział przypadł do gustu.

      Usuń
  4. Coś mi mówi, że Adam będzie się przystawiał do Rafała ;-;
    Rozwaliło mnie ,,Nie, liżemy w nosy" XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo co mogą robić geje. Pff. Przecież całowanie jest tylko dla hetero. ;xxx
      Mam nadzieję, że Adam nagle nie przerzuci się na chłopców. xD

      Usuń
  5. To jest zajebiste kobieto ♥♥♥ Oby tak dalej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Nie rozumiem, czemu Karol jest takimtajemniczy...podejrzewam, ze jego Matka moze byc ciezko chora. Ale dlaczego mowi, ze akurat równo miesiac go nie będzie? Mam wielka nadzieję, ze Rafał przez ten czas faltycznie nie wróci do obojętności. Adam mnie rozwalił. A jeszcze bardziej odpowiedz Rafała o lizaniu xD Zapraszam na nowosc na zapiski-condawiramurs jestem ciekawa Twojej opinii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O prawdziwej historii Karola dowiecie się już niedługo. ;^; Znaczy, jak wróci. xD Czyli około 25-6 rozdziału *10 rozdziałów bez Karola, co ja biedna pocznę*
      Teraz skupimy się na innych bohaterach, głównie na Little Monsters oraz drużynie koszykówki.
      Tak to jest, jak się mało wie o homoseksualistach. A potem zaczynają się dziwne historyjki rozpowiadane przez starsze babcie (i Adama) na ulicach.

      Usuń
  7. Nieeee ;--; to smutne że Karol sobie jedzie...
    Ale musi wrócić bo Rafał nie rzuca słów na wiatr! Rozdział jak zwykle zajebisty *-*
    weny~ weny~ xD :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie! Ale wiesz, jak nie wróci... Od kopniaka w dupę się zaczyna, a potem... No. *if ju noł łat aj min* xD

      Dzięki. ;^;

      Usuń
  8. #komentujemdopieroterazlol
    Omg, czemó wyjeszczasz? ;-; Nie zostawiaj go na pastwę losuu... On nie zasługuje, on Cię kocha, nie zostawiaj, niee... ><

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolek bardzo kocha Rafała, ale no, ma też własne życie *pracuje w nocnym klubie jako striptizer, ale Ci* i wróci dopiero, kiedy je poukłada. ;^;

      Usuń
  9. Biedny Rafał ten stres ;-; Wszystko będzie dobrze... Chyba.
    Nic mu teraz nie poprawi humoru... Biedactwo moje...
    Jeszcze trochę...
    Karol, błagam. Tylko nie mów, że...
    O kutwa.
    Eh... Ale to i tak dobrze, że tylko miesiąc prawda? Prawda?
    Chociaż... Nigdy nic nie wiadomo. Jeden miesiąc w innym miejscu i coś może się stać...
    O Bogowie... Biedny Rafał. Dopiero zaczęło się w miarę układać i... Eh.
    On ma pamiętać, a co jeśli ty zapomnisz Karol?
    ***
    Eh (coś za dużo wzdycham), i co? Spokój? Nie załamujemy się?
    Pączki zamiast pieniędzy xD Niezły interes xD
    Daniela z Łukaszem? CO oni zrośnięci? A może miłość się wylewa? To by było fajne *.*
    No właśnie Rafał. Przestań myśleć, to idzie w złą stronę :')
    Misie moje ♥
    Co ty Adam taki zdziwiony? Nie trzeba uprawiać seksu aby być w związku :')

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś na pewno wydarzy się przez ten miesiąc. Czuję to ;-;'

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.