Theme by Kran

Mój już na zawsze


Nie wiem, kiedy uzależniłem się od czekania na zieloną kropkę. Nie wiem, kiedy czytanie wiadomości zaczęło sprawiać tak ogromną radość. Nie wiedziałem nawet, czy wierzyłem jego słowom, czy może chciałem wierzyć, a może tylko przekonywałem się, że muszę w nie wierzyć.
Zaczęło się niewinnie. Poznaliśmy się na czacie, kiedy pewnego słonecznego, letniego popołudnia nie potrafiłem wytrzymać nudy. Odpaliłem komputer. Niedługo zajęło mi szukanie odpowiedniej strony. Pokoje, a w nich szarzy ludzie, którzy pragną zostać anonimowi. Ilu z tych chłopców tak naprawdę było chłopcami? Ile dwunastolatek kłamało, że skończyło osiemnastkę? 
Monotonia
I wtedy pojawił się on. Jego wiadomości w odróżnieniu od reszty nie posiadały emotikon. Były z nich wyprane, a mimo to potrafiłem stwierdzić, czy płacze, czy się śmieje, czy ma ochotę na pogawędkę, czy mam się odczepić.
Nie zauważył mnie od razu. Dopiero trzeciego dnia odpisał mi krótkie, ale jak wiele wtedy znaczące „Cześć.” Myślałem, że dostanę zawału ze szczęścia. Zaczęliśmy rozmawiać. Na wspólnym poznaniu się minął tydzień. Wspominałem jego słowa przed zamknięciem oczu, kiedy skupiałem wzrok na śnieżnobiałym suficie. Zastanawiałem się, jak wygląda, jaki brzmi jego głos, ile mierzy wzrostu. Ale on nie chciał rozmawiać, nie chciał robić zdjęć ani zdradzać szczegółów ze swojej budowy ciała.
Dni uciekały jak piasek przez palce. Przywiązałem się do niego bardziej niż do rodzonej matki. Nie potrafiłem przeżyć dnia bez wypisania setki wiadomości i wielogodzinnych rozmów na facebooku. Serce mi zamierało, gdy nie widziałem go dostępnego. Miał prywatne życie, to jasne, że nie musiał spędzać każdej wolnej chwili w Internecie z gościem, którego poznał na głupiej stronie dla jeszcze głupszych ludzi.
Po miesiącu całkiem się uzależniłem. Zalogowany w Internecie przez dwadzieścia cztery godziny. Zarywałem noce, byle by spędzać z nim czas. Bolało. Bolało, że nie było go przy mnie, że nie mogłem ścisnąć jego dłoni
„Jeszcze nikt nie był dla mnie tak miły!” napisał pewnego razu, a oczy zaszły mi łzami.
Dlaczego to musiało przytrafić się właśnie mi, a nie osobie o mniej zszarpanych nerwach, komuś cierpliwemu, komuś silnemu, pełnemu współczucia.
„Chciałbym, abyś został mój już na zawsze.”
Dawał mi znaki? A może chciał przez to pokazać, że traktuje mnie jak przedmiot? Nie, to do niego niepodobne. On, mój ideał, nigdy nie traktowałby żywej istoty w ten sposób. Wyrozumiały, radosny, optymistyczny chłopak, w którym się zakochałem.
„Ja też nie potrafię bez ciebie żyć.”
Czytał mi w myślach? Chyba tak. Dawałem mu do zrozumienia, jak bardzo mi na nim zależy. A on wciąż nie chciał zdradzić nic związanego z prywatnością. Tylko jego imię grało mi w uszach. Mikołaj. Mikołaj. Mikołaj. Za pierwszym razem zażartowałem, że chcę prezent. Rzeczywiście go dostałem. Drobny pakunek z listem, którego obiecałem nie otwierać do końca kwietnia. 
Spędziliśmy razem cały rok. Pewnego dnia nawet zadzwonił. Jakże się ucieszyłem, mogąc słyszeć ciężki, zmęczony głos w słuchawce! Ale Mikołaj wydawał się inny podczas rozmowy słownej. Ospały, wyczerpany, niechętny. Nie zauważyłem tego, będąc zbyt ogarnięty euforią.
W połowie marca nagle zniknął. Nie było zielonej kropki. Nie odpisywał na esemesy, nie odpierał telefonu. Na czacie też nikt go nie widział. Złączony obietnicą wyczekiwałem ostatniego, kwietniowego dnia.
Pamiętam jak dziś, że usiadłem na schodach przed domem. Pasiasty kot, który często towarzyszył mi podczas internetowych rozmów, ułożył łebek na moich kolanach i zerkał smutno zielonymi oczami. On wiedział.
Otworzyłem kopertę i zacząłem czytać nakreślone krzywym pismem litery.


Opoczno, dn. 6.01.2014

Jakubie!
Zdecydowanie bardziej wolę zwracać się do Ciebie Kubuś, dlatego w dalszej części listu pozwolę sobie na używanie zdrobnienia.
Nawet nie wiesz, jak ciężko jest mi wyznać prawdę. Serce mnie boli na samą myśl o tym, że kiedy to czytasz, ja już wącham kwiatki od spodu. Nigdy Ci nie powiedziałem, ale mam raka. A może bardziej odpowiedni byłby czas przeszły? Tak, będę pisać w przeszłym, bo wszystko przeminęło. Miałem. Żyłem. Już mnie nie ma. Nie oddycham.
Uch, przepraszam, czy nie brzmię zbyt patetycznie?
Zdiagnozowano u mnie raka płuc w połowie roku 2011. Nie musiałem czekać długo na werdykt. Było za późno. Chemie, leki, nic nie pomagało. Przyjmowałem tylko olbrzymie dawki tabletek przeciwbólowych, by móc się uśmiechać i pocieszać mamę. Mój tata zginął w wypadku samochodowym, kiedy jechał na moje drugie urodziny. Wiesz, jak bardzo obwiniam się o jego śmierć? A teraz jeszcze i ja miałem odejść! Mama się załamała, całymi dniami chodziła nieobecna, zażywała antydepresanty. Nie potrafiłem jej pomóc. A ona chciała tylko, bym się szczerze uśmiechał, bo doskonale rozpoznawała drobne kłamstwa.
Kiedy poznałem Ciebie, wszystko nabrało kolorów. Chodziłem radosny, sycąc się nadzieją. Istniała szansa, że moje życie się odmieni. Chciałem Cię przytulać, śmiać się razem z Tobą, całować i kochać się, dopóki starczy mi sił, a potem jeszcze raz. Niestety, za późno zdałem sobie z tego sprawę. 
Około września powiedziano, że zostało mi pół roku życia. To było tego samego dnia, co nasza pierwsza rozmowa. Wiedząc, że i tak umrę, musiałem Cię usłyszeć. 
Mogłem się przyznać. Ale po co zamartwiać kogoś, kto ma przed sobą jeszcze wiele lat istnienia, podczas gdy ja się kruszę i rozpadam na kawałki? Nie potrafiłem odebrać Ci szczęścia z naszych rozmów. Wiem, teraz pewnie płaczesz, bo Cię kochałem, a się nie przyznałem. Jednak wina nie leży tylko po mojej stronie – sam mogłeś wyjść z inicjatywą! Nikt nie bronił słać miłosnych wyznać. 
Moja mama wie o Tobie. Opowiadałem jej, jaki to Kubuś jest wspaniały, ile serca wkłada w rozmowy, w przekonywanie mnie do pokazania twarzy… Czy chciałeś oglądać kogoś o zapadniętej twarzy i cieniach pod oczami? Nie było we mnie nic przystojnego, dlatego się nie pokazałem. Wybaczysz? Nie masz wyboru, inaczej będę Cię nawiedzał w nocy albo coś.
Ręka odmawia mi posłuszeństwa. Chyba nie dam rady napisać nic więcej. Dołączam adres mojego rodzinnego domu. Jeśli zechcesz odwiedzić kiedyś mój grób, pojedź najpierw do mamy, na pewno się ucieszy z odwiedzić nieoficjalnego chłopaka jej syna.
Pozostaniesz na zawsze w moim sercu, choć to zawsze już nie istnieje.
Kocham Cię,
Mikołaj

Jak można być tak bardzo samolubnym? Dlaczego? Dlaczego… 
Nie potrafiłem powstrzymywać łez. Ryczałem jak głupi, uderzając pięściami o kolana. A kot ułożył się zmęczony koło mojego uda i wpatrywał się ślepo w kwitnące, wiśniowe drzewo.
Wsiadłem w pierwszy pociąg i pojechałem do jego mamy. Zdziwiła się na mój widok. Zjedliśmy razem ciasto czekoladowe. Znów się rozpłakałem, a wtedy ona przyciągnęła mnie do siebie i powiedziała: „Odkąd Mikołaj cię poznał, wróciła mi wiara, że szczęście istnieje naprawdę.”
Dziś mija szósta rocznica twojej śmierci, wiesz? I znów, jak co roku, stoję nad grobem z bukietem tulipanów. Nie lubisz kwiatów ze sklepu, prawda? Kradnę je twojej sąsiadce, ale przymyka na to oko. I nieważne, że od jakiegoś czasu muszę spędzić pięć godzin w pociągu, by móc cię odwiedzić. Ten czas poświęcam na przemyślenia. Nikogo nie mam. Do tej pory nikt nie był tak piękny w swej prostocie jak ty. Wiem, że mogę zakochać się ponownie, a ty nie będziesz zły. Po prostu czekam na okazję. Jeszcze znajdę kogoś równie wyjątkowego.
Pamiętaj tylko, że jestem twój na zawsze, bez względu na to, ile owe „na zawsze” będzie trwać.


~~~
Krótka miniaturka. I tak, na pomysł wpadłem, kiedy robiłem siku. Toaleta to skarbnica pomysłów.


17 komentarzy:

  1. ojezu to było piekne, naprawde / nekomimi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek internetowych znajomości jest teraz w modzie, więc postanowiłem zrobić z tego smutną historię, która mogła spotkać każdego.
      Dziękuję.

      Usuń
  2. Cudne. Naprawdę bardzo, bardzo cudne. Nie wiem, co napisać nawet. Wyszło ci to genialnie. Łzy w moich oczach to potwierdzić mogą. Cudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. Nie tyle z Twoich łez, co z efektu. Chciałem stworzyć wyciskacz łez i chyba mi wyszło. Mogę przyznać, że chyba mi wyszło. Cieszę się.

      Usuń
    2. Jejku popłakałam się ;-;
      Naprawdę, jedno z najlepszych opowiadań jakie w życiu czytałam <3

      Usuń
  3. Bardzo mi się podobało cudowne,ale jedno słowo na to opowiadanie to za mało...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryczę ;-;
    To był zły pomysł czytać to w szkole, bo moje koleżanki nie wiedziały co się dzieje i wpadły w panikę ;-;
    Jest lepiej.
    Bardzo przygnębiają mnie opowiadania o raku, zwłaszcza że w listopadzie straciłam przez to ciocię.
    A to jeszcze bardziej mnie ruszyło, bo... no nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu ogarnęło mnie coś tak strasznie dziwnego.
    A teraz. Masz dokończyć opowiadanie, wpełznąć pod jakiś kamień i umrzeć ;-;
    Doprowadziłaś mnie do łez jako pierwsza od kilku lat ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porządku - kiedy skończę wszystkie opowiadania, umrę w spokoju pod kamieniem.
      Nawet nie wiesz, jak bardzo czuję się usatysfakcjonowany tym, że kogoś wzruszyłem. Temat raka nie jest mi obcy - moja babcia męczyła się z rakiem płuc i przełyku, aż w końcu odeszła pod koniec lipca. Kiedy wszyscy się bawili na dyskotekach, ja siedziałem w domu, bo głupio mi było grzać ławkę.
      Pozdrów koleżanki czy coś.Dziękuję za poświęcenie czasu tej historii.

      Usuń
    2. Spoko, pozdrowię.
      Znowu będą mnie miały za wariatkę, bo im powiem, że Kran je pozdrawia :')

      Usuń
  5. Ah, witam z powrotem! XD
    Znalazłam trzy błędy.
    W trzecim akapicie po wyrazie "monotonia" chyba nie ma kropki. CHYBA. A jeśli to zamierzone, to przepraszam xd
    " Zastanawiałem się, jak wygląda, jaki brzmi jego głos, ile mierzy wzrostu." Chyba powinno być: "jak brzmi jego głos..." bez tej literki "i", i mean xd
    "Ale on nie chciał rozmawiać, nie chciał robić zdjęć ani zdradzać szczegółów ze swojej budowy ciała." A tu brakuje przecinka przed "ani" moim zdaniem, ale mistrzem interpunkcji nie jestem.

    Co do samej opinii o shocie, to nie obraź się, ale później. Mam nawet kilka dobrych powodów:
    1. Zaraz stracę dostęp do kompa ;_;
    2. Jestem leniwa i mi się nie chce XD
    3. Jestem trochę zirytowana i wydaje mi się, że za bardzo bym Cię pohejciła. A nie chcem Cię hejcić.
    4. Znów jestem leniwa.
    Zabawne, że te powody mi sie wypisac chciało XD
    dobra, serio mi sie nie chce. później napiszę, obiecuję c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja doskonale wiem, że to zasługuje na hejta, bo jest przewidywalne, blablabla... Wstawiłem bowiem ową miniaturkę na stronę dla pisarzy i zostałem nieźle zjechany. Ale teraz wiem, że nie powinienem lecieć na łeb na szyję do kompa, aby napisać coś, na co naszła mnie nagle myśl.
      Ale w sumie możesz pohejcić, nie obrażę się, więc wal śmiało. xD Mam za duży dystans do siebie i swoich prac. Więc nawet jeśli napiszesz, że powinienem to rzucić. Wtedy odpowiem: "pocałuj mnie w rurę". Poważnie.
      No, a teraz czekam na hejty. Wcale nie musisz ich pisać. Możesz nic nie pisać. Wielkim osiągnięciem dla mnie jest już to, że dotrwałaś do końca. xD

      I przed "ani" nie stawiamy przecinka. :) Resztę poprawię.

      Usuń
  6. Ostatnia linijka, słowa od autora, to czysta kwintesencja tej notki. :'))))
    Omg, liczyłam na szczęśliwe zakończenie, mnóstwo love, a tu co? Zaskoczyłeś, bo nie często trafiam na miniaturki z nieszczęśliwym zakończeniem (dlatego sama je piszę :'3). No, w każdym bądź razie nie oceniaj książki po okładce - w tym przypadku nie chciało mi się tego czytać ze względu na to iż sądziłam, że skończy się to kolejnym niewyjaśnionym wyznaniem miłosnym x'3
    Trochę krótkawe i trudno było się wczuć w klimat, ale przyjemne, kiedy chcesz coś przeczytać, ale nie możesz, bo zdychasz i twoje ciało pragnie już spotkać się z łóżkiem.

    --
    bytaasteful.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, ryczę ;__; To było takie piękne, smutne, takie...AGH, cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  8. 😭😭 tylko tyle powiem wspańałe cudowne i szczere

    OdpowiedzUsuń
  9. W połowie domyśliłam się jak to wszysto się skończy. I wtedy w głowie zapaliła mi się lampka "nie czytaj, będzie płacz". Ale głupie kiwi nie posłuchało, i teraz płacze. Boże, to było świetne. Jestem niewiarygodnie wymagająca jeśli chodzi o jakość tekstu, a Twój był bez zarzutu. (czyt. 11/10 w normalnej skali xD) Weszłam na bloga, żeby poczytać "Przyjaciół", ale okazało się, że nie mam na to dzisiaj czasu, więc postanowiłam tylko zerknąć na tego one-shota. No i widać co wyszło. Piszę ci litanię zamiast komentarza. Bestia elokwencji się obudziła. Przperaszam. Miałam tylko wyartykuować, że mi się podobało i że w najbliższych dniach zabieram się za całą resztę. I jeszcze, że cię nie opuszczę aż do śmierci. xD Pisz mi więcej one-shotów, bo uschnę, przysięgam.
    Z wyrazami szacunku,
    Luka Vero

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne, aż się popłakałam

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.