Theme by Kran

7 mar 2015

Rozdział VII


Świąteczne niespodzianki

Gdy obudziłem się rano, Karola nie było obok, a kołdra spoczywała wokół moich ramion. Nie spodziewałem się, że chłopak jest takim rannym ptaszkiem. Sam nie chciałem jeszcze wygrzebywać się z łóżka. Rycerz zapewne schował się w łazience, by załatwić poranną toaletę. 
Wdychając zapach pościeli, zamknąłem oczy. Nie zdawałem sobie sprawy, że mogę czuć się tak żywy. Dwa miesiące wcześniej, jeszcze zanim na mej drodze stanął Karol, sobotnie poranki wyglądały tak samo. Śniadanie, kreskówki, Internet, zadania domowe. Teraz częściej wychodziłem na boisko, częściej spacerowałem, częściej się uśmiechałem. Zauważyli to wszyscy – koledzy z drużyny, lekarze, pani w sklepie, nauczyciele. Nie przypuszczałem, iż życie może zmienić się tak bardzo pod wpływem jednej osoby.
Karol wmaszerował po kilku minutach z ręcznikiem na ramionach, mając na sobie tylko spodnie. Kropelki wody na jego włosach migotały wraz z wdzierającym się przez rolety słonecznym światłem. Dochodziła dziesiąta.
— Pozwoliłem sobie wziąć prysznic — oznajmił, siadając na krześle. — Nie chciałem zasmrodzić ci mieszkania.
— Nie ma sprawy — powiedziałem, ziewając, przez co przeciągnąłem „a” w ostatnim wyrazie. — Sam też powinienem się ogarnąć. Ale tak bardzo mi się nie chce.
Piwne tęczówki chłopca zeszły z mojej twarzy ku klatce piersiowej. Przewróciłem oczami, zakrywając się kołdrą aż po końce jasnoniebieskich włosów. Niespecjalnie odpowiadało mi, gdy ktoś wbijał we mnie wzrok. Czułem się pod ostrzałem. Wciąż nie przywykłem do myśli, że Karola nie obchodzi fakt, że jestem tylko nieudanym eksperymentem genetycznym. Ja się z tym pogodziłem, ale inni… Niektórzy nadal nie zgadzali się z myślą, iż planowany tyle lat projekt spalił na panewce. Zwłaszcza nowy lekarz prowadzący.
— Może w ramach podzięki za wczoraj przygotuję śniadanie? — zaproponował Karol, a ja wychyliłem głowę spod pościeli. 
— Jasne, kuchnia jest do twojej dyspozycji — odparłem. 
— Wygrzeb się do tej pory.
Drzwi zamknęły się z cichym, normalnym dla nienaoliwionych zawiasów jękiem. Zszedłem, a raczej wyczołgałem się z łóżka. Wylądowałem na podłodze. Podrapałem się w tył głowy, a następnie z rezygnacją podniosłem na nogi i przeszukałem szafę. Koszulka i spodnie – czyli to, co zwykle. Nie byłem tym, który podążał za modowymi trendami. Dojście do łazienki stanowiło wyzwanie równe zdobyciu Mount Everestu. Doczłapałem tam jednak, a gdy tylko ciepła woda dotknęła mojej skóry, rozluźniłem mięśnie i odetchnąłem. Byłem naprawdę spięty.
Karol przygotował grzanki i jajka. Odnalazł nawet skrytkę mojej mamy, skąd wyjął karton soku jabłkowego, twierdząc, że nie powinniśmy pić kawy. Spojrzałem na niego sceptycznie, ale nie chciałem się kłócić, więc zadowoliłem się tym, co miałem. Siedząc razem przy stole, milczeliśmy, tylko od czasu do czasu posyłając sobie spojrzenia. Nie potrzebowaliśmy słów. 
Musiałem przyznać, że nigdy nie jadłem tak dobrze wysmażonych jajek. Rozpływały się w ustach, miały delikatny posmak pieprzu. Zastanawiałem się, czy aby na pewno dodał sól, gdyż jej nie wyczułem. Grzanki również zostały dopieczone, przez co rozpuszczające się na nich masło wyglądało po prostu smakowicie. 
— Powinieneś zostać kucharzem — rzuciłem.
— Mama dość często to powtarza. — Uśmiechnął się tak jak zawsze. — Poza tym jestem ci naprawdę wdzięczny. Wiesz, przywiązałem się do Konstancji… Myśl, że może obściskiwać się z kimś innym, że jakiś obcy facet ją całuje… Doprowadza mnie do szału. — Oczekiwałem wybuchu złości, ale on tylko zmrużył oczy i przekręcił głowę w bok, wciąż się uśmiechając.
— Jesteś silnym facetem — stwierdziłem, przyglądając mu się dokładnie. Karol ściągnął brwi. — Nie poddajesz się, to już coś. No i nie pokazujesz złości. Słabość owszem, ale każdy musi sobie czasem popłakać, prawda?
— Płakałeś kiedyś?
Pytanie padło nagle i zawisło w powietrzu. Złote oczy wbite w moją twarz, w moje szare, szklane tęczówki, zdawały się czytać z nich jak z książki. Wtedy to ja uniosłem kąciki ust.
— Nie — odpowiedziałem, a następnie upiłem łyk soku. — To nie tak, że nie chciało mi się płakać. Było wiele takich momentów, gdy chciałem zniknąć, gdy ogarniała mnie bezsilność, ale nie mogłem ronić łez. Jestem dzieckiem bez uczuć, pamiętasz? 
— Ostatnio zacząłeś czuć — przyznał, opuszczając oczy.
— Bo nauczyłeś mnie, czym jest strach. Zdaje mi się, że gdyby każdy na samym początku poznawał to uczucie, ludzie cieszyliby się bardziej z życia. Bo wiesz, robię wszystko, by się nie bać, odrzucam to daleko i dlatego ostatnio wszystko przychodzi mi z łatwością. Strach powstrzymuje nas przed większością rzeczy, które — być może — sprawiają przyjemność.
— Coś w tym jest — zgodził się. — Ale nawet gdy się boimy, mamy przyjaciół, którzy nas wspierają. Gdyby nie ty, zawaliłbym wczoraj ten mecz. 
— Dostałem naprawdę piękny prezent na gwiazdkę. 
— Czekam na rewanż — wystawił język, a ja parsknąłem śmiechem.
Poranek minął na przekomarzaniu się, na rozmowach na głupie i głupsze tematy, na przeglądaniu facebooka, na śmianiu się ze zdjęć z wczorajszego meczu. Czas spędzany z Karolem nigdy się nie dłużył, oboje potrafiliśmy gadać i gadać, tematom do dyskusji nie było końca. Kiedy Rycerz się rozkręcał, nawijał jak najęty, nie pozwalając mi dojść do słowa. Wtrącenie się w środku wypowiedzi kończyło się moimi wrzaskami – łaskotał mnie, co w jego mniemaniu oznaczało karę, ale ja zdążyłem przywyknąć. 
— Rafał, chodźmy na boisko — zaproponował w pewnym momencie Karol. Uniosłem brew i spojrzałem na niego pytająco. — Zostało mi dwie godziny do autobusu.
— Nie masz przypadkiem kaca? — zainteresowałem się.
— Kac morderca: nie ma serca. — Przyłożył ręce do piersi i przewrócił się na łóżko, udając, że umiera. — Byłbym okropny, gdybym po tym wszystkim, co dla mnie zrobiłeś, jęczał, jak bardzo boli mnie głowa oraz narzekał na pozostałe skutki spożywania alkoholu.
— W takim razie nieźle się trzymasz.
— Dobra, skończmy to gadanie! Chodźmy na dwór! 
— Niech ci będzie, ale wylądujemy w śniegu.
Zabezpieczeni szalikami, przyodziani w grube kurtki oraz rękawice, opuściliśmy mieszkanie. Wiatr smagał nas po twarzy, a w powietrzu tańczyły pojedyncze płatki śniegu. Jak za dziecięcych lat, wystawiłem język i zacząłem je łapać, chcąc poznać ich smak. Oczywiście bez skutku, zrobiłem z siebie tylko głupka.
Powędrowaliśmy na orlik, ale ten – z powodu opadów – był zamknięty. Uważałem, że podjęto dobrą decyzję – śnieg sięgał do połowy łydki, nikomu nie przechodziło nawet przez myśl, by biegać i odśnieżać. Zawiedziony Karol, który chciał uczyć mnie wsadów (chyba jakimś magicznym sposobem), zaproponował kupno gorącej czekolady oraz bitej śmietany. Nie mogłem odmówić.
I tak znaleźliśmy się w sklepie. Przechadzając się między półkami i wymachując koszykiem, mój ciemnowłosy przyjaciel uśmiechał się od ucha do ucha, szczerząc zęby do każdej mijanej osoby, w tym staruszek i dzieci. Wiedziałem, że alkohol zostawia skutki, ale nie sądziłem, iż doprowadzi Karola do takiego stanu. Cieszyłem się jego szczęściem, lecz to…
— A może zrobimy galaretkę? — Pojawił się nagle znienacka, wyskakując zza rogu. Objął mnie od tyłu, kładąc głowę na ramieniu.
— Nie zdążysz jej zjeść — oznajmiłem, spoglądając w bok. Jakaś starsza pani próbowała zabić nas wzrokiem.
— Bez przesady – wyjęczał. — Nie jestem aż tak powolny.
— Nie, trzymamy się pierwotnego planu.
— No dobra — mruknął niezadowolony.
Po powrocie podgrzaliśmy mleko i zrobiliśmy „wywar czystej rozkoszy”, jak nazwał go Karol. Na dźwięk tej przedziwnej nazwy, odsunąłem się i spojrzałem pytająco na chłopaka. Odpowiedział tylko, że owy tytuł gorącej czekoladzie nadała jego przyjaciółka. Brzmiało to logicznie, dziewczyny dość często nadają niezrozumiałe przydomki przedmiotom, napojom, jedzeniu, wszystkiemu.
Czekałem na odpowiednią chwilę, by dać Karolowi prezent. Już dawno go przygotowałem, jeszcze razem z Konstancją, która poleciła mi, bym podarował złotookiemu bilet na styczniowy mecz piłki ręcznej w Warszawie. Po kilkudniowym namyśle doszedłem do wniosku, że to dobry pomysł, zwłaszcza, iż Karol chyba naprawdę lubił grać. 
Rozsiedliśmy się na kanapie w salonie, popijając czekoladę, co rusz dodając bitej śmietany. Wyglądaliśmy co najmniej zabawnie, rozłożeni jak dłudzy, poplamieni mlekiem, z białymi, słodkimi wąsami. Na szczęście nikt nas nie widział, nie musieliśmy utrzymywać wyprostowanej postawy, martwić się o maniery. Pełna swoboda. 
— Mogliśmy zostać i wkraść się na boisko — oznajmił Karol. — Mogliśmy ulepić bałwany grające w kosza.
Oplułem się, napój popłynął mi po brodzie.
— Czy ty właśnie zasugerowałeś, że jesteśmy głupi? — zaśmiałem się, patrząc na niego jak na dziwaka.
— Coś w tym rodzaju — zgodził się.
— Dzięki, po prostu dzięki. — Pokręciłem głową, nie mogąc uwierzyć. Wytarłem się swetrem, by następnie powrócić do poprzedniej pozycji. 
Przeglądaliśmy kobiece czasopisma, sarkastycznym głosem komentując widoczne na zdjęciach modelki w kusych sukienkach. Miałem nadzieję, że pozwoli to Karolowi zapomnieć o Konstancji. 
Zostało pół godziny do odjazdu pociągu, kiedy pobiegłem na górę i złapałem za torebkę z prezentem.
— Karol — zacząłem, wracając do salonu. — Jesteś pierwszym, który podjął próbę zaprzyjaźnienia się z kimś takim jak ja. Jako że zobaczymy się dopiero po nowym roku, chciałbym ci życzyć wesołych świąt. 
Odwracając wzrok, by nie musieć patrzeć na twarz chłopaka, wsadziłem mu pakunek do ręki. Do biletu dołączyłem również egzemplarz „Przyjaciół” zamówiony w Internecie – książki nie mogłem znaleźć w żadnym sklepie ani księgarni. Historia ta, opowiadająca o nieszczęśliwej relacji dwójki przyjaciół, pozwoliła mi spojrzeć na świat jeszcze szerzej otwartymi oczami. Dominika miała nosa do dobrych powieści, musiałem to przyznać. Wewnętrzny głos kazał mi opowiadać o niej każdemu napotkanemu na ulicy człowiekowi.
Ramiona Karola objęły mnie mocno. Przyciśnięty do jego ciała, czułem zapach mydła i szamponu. Wiedziałem, że chłopak lubił przytulać innych, zwłaszcza moją niższą od niego osobę, ale nigdy nie sądziłem, iż jednocześnie może być tak czuły. Otworzyłem oczy. Mój policzek przylegał do obojczyków Karola. Patrzyłem na okno w salonie, za którym prószył śnieg, zamieniając świat w typowy przykład śnieżnej kuli, które kolekcjonowała babcia za czasów młodości. Jako dzieciak nie mogłem się nadziwić, jak zamknęła rozmarzający puch wewnątrz, a ona odpowiadała, że jest czarownicą, dlatego trzyma w domu czarnego kota.
Karol oddychał spokojnie, to moja unosząca się nieregularnie klatka piersiowa wskazywała na zawstydzenie i zażenowanie zaistniałą sytuacją. Choć ciepło, które czułem, kiedy trzymał mnie w ramionach, było naprawdę niesamowite, nie całkiem przyzwyczaiłem się do okazywania czułości.
— Dziękuję za pamięć — wyszeptał, choć nie miał czego ukrywać. — Nie sądziłem, że tak to postrzegasz.
— A jak miałbym to postrzegać? 
Te trzy minuty, ciągnące się w nieskończoność, utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto mieć przyjaciół, że dotyk drugiej osoby wcale nie jest zły, że sympatia nie boli. Gdy zostałem odsunięty na odległość wyprostowanych rąk, Karol obdarował mnie pięknym, szczerym uśmiechem. Jego wzrok, czuły i delikatny, wywołał jeszcze większe zawstydzenie. Ciepło na policzkach pojawiło się znienacka, przyozdabiając moją twarz rumieńcem.
— Dobra, koniec tych czułości — oznajmiłem, wymykając się. Nie potrafiłem dłużej wpatrywać się bezpośrednio w twarz przyjaciela. — Cieszę się, że prezent się podoba — rzuciłem, podchodząc do okna, aby skupić się na czymś mniej zajmującym. Odśnieżający sąsiedzi nadawali się idealnie.
— Byłbym zadowolony nawet z kartki. Nie spodziewałem się czegoś takiego — przyznał, stając obok. Nachylił się, zaglądając w moją twarz.
— Brak mi talentu plastycznego. Zawsze dostawałem trójki z rysunków. — Niespecjalnie lubiłem wracać pamięcią do czasów podstawówki i gimnazjum.
— Po prostu się nie starałeś — prychnął, opierając plecy o parapet. — Ten bilet sporo musiał cię kosztować. 
— O to się nie martw. — Machnąłem w jego stronę palcem wskazującym, rzucając przelotne spojrzenie na usta. — Pieniędzy akurat nam nie brakuje, dostaję także dość duże kieszonkowe. 
— Sama książka w zupełności by wystarczyła. — Westchnął, kręcąc głową. — Nie sądziłem, że do tego dojdzie. Kiedyś nawet byś nie pomyślał o podarowaniu drugiej osobie papierka po cukierku!
— Widzisz? Odpędziłeś moją obojętność daleko gdzieś. — Szturchnąłem go w ramię. Złapał się za nie i udawał cierpienie. — Jestem ci naprawdę wdzięczny. Mam prawie dziewiętnaście lat, a dopiero zacząłem żyć! 
— Przede mną i tak jeszcze sporo pracy — zaśmiał się. — Muszę ci pokazać, co to złość, wściekłość, żądza mordu…
— Hoho, nie rozpędzaj się za bardzo — ostrzegłem. — A teraz radzę ci wziąć oddech i pędzić na pociąg, bo się spóźnisz.
Karol spojrzał w kierunku ciemnego zegara wiszącego nad kanapą i jego oczy otworzyły się szeroko z przestrachem.
— O w mordę! — krzyknął, ruszając do przedpokoju.
Chłopak ubierał się w pośpiechu, niechlujnie zawiązując szalik, nie martwiąc się o wiązanie sznurówek zimowych butów. Dochodziła czternasta i oboje dobrze wiedzieliśmy, że kolejny pociąg miałby dopiero za pięć godzin. Osobiście byłem skłonny przechować go do tego czasu, ale Karol najwyraźniej nie chciał nadużywać gościnności. Nieco zawiedziony, że zostanę sam aż do niedzielnego popołudnia, pomachałem mu na pożegnanie, kiedy truchtał ulicą. Na szczęście od mojego domu wcale nie było tak daleko na dworzec.
Zamknąłem drzwi na klucz i powędrowałem do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia. Żołądek dawał o sobie znać mimo pochłoniętej wcześniej czekoladzie. Babcia miała rację – nie samym słodkim człowiek żyje. W lodówce nie znalazłem nic smakowitego, tylko jakieś warzywa. Wyciągnąłem ogórka i zrobiłem mizerię, co by nie sięgnąć po płatki.
Bardzo często jadałem same sałatki. Nie przepadałem za mięsem, niekiedy skubnąłem z obiadu trochę ziemniaków. To chyba właśnie dzięki tendencji do pochłaniania niezliczonych ilości zieleniny rzadko odwiedzałem lekarzy. Nie dopadały mnie „wirusówki”*, biegunki, przejściowe przeziębienia, a nawet z nimi musiałem przespacerować się na wizytę. Problem polegał na tym, że lekarze odpowiedzialni za eksperyment nie do końca wiedzieli, co może uszkodzić nasze – mój oraz Konstancji – organizmy, więc z każdym niepokojącym objawem pędziliśmy na badania. Skoro ich tworzenie ideałów nie wypaliło, nie mieli pewności, co jeszcze poszło nie tak. 
Z ogórkami w śmietanie rozsiadłem się ponownie w salonie, tyle że tym razem włączyłem telewizor. W wiadomościach mówili o nieprawdopodobnych ilościach śniegu, który spadł na wschodnie obszary Polski. Ponownie spojrzałem na wirujące za oknem płatki powoli pokrywające podjazd. Wtedy zdałem sobie sprawę, że jutro rano zmuszony będę odśnieżyć, by mama mogła zaparkować. Westchnąłem zrezygnowany.
Niejednokrotnie zostawałem sam w domu. Koszmarnie się wtedy nudziłem, więc łapałem się wszystkiego, byleby nie umrzeć na kanapie. Nie należałem do dzieciaków przesiadujących godzinami w Internecie, gdyż nawet to zaczynało mnie po pewnym czasie doprowadzać do szału. Zwykle łapałem jakąś książkę, czasami należącą do Konstancji, i oddawałem się czytaniu. Rzadziej sprzątałem, lecz i to mi się zdarzało. Pewnego razu, gdy mama po powrocie zastała wyczyszczoną łazienkę, upiekła mi babeczki w ramach podziękowania. 
Jakąś godzinę spędziłem, siedząc na tyłku i przyrastając do kanapy. Po tym czasie stojące na stoliku naczynia zaczęły łypać na mnie z nienawiścią, więc ospale powlokłem się do kuchni, by pozmywać. A jako że nie przepadałem za zmywarką, zrobiłem to ręcznie. Nie umiałem zrozumieć jakże skomplikowanego mechanizmu owej maszyny, więc poświęcałem swoje biedne, niedrobne rączki.
Stałem tak przy zlewie, gdy zadzwonił dzwonek. Stawiałem, ze przywiało sąsiadkę z rosołkiem. Często tak robiła, razem z Konstancją byliśmy dla niej jak wnuki. Jej dzieci rozjechały się po całym świecie i pani Natalia została sama z mężem. Co prawda krytykowała kolor naszych włosów, ale nie robiła tego złośliwie. Po prostu czasem rzucała, iż w minionych latach byłoby to nie do pomyślenia.
Otworzyłem drzwi mokrymi rękami, jednak nie przywitała mnie wesoła staruszka, a rude włosy Dominiki. Miała rumieńce z zimna. Zdziwiło mnie to nieco, ponieważ odwołaliśmy korepetycje z powodu świąt. A jednak ona tam stała, trzymając w rękach ofoliowany pakunek.
— Wejdź — odpowiedziałem szybko, przesuwając się na bok. Pozostawienie jej na mrozie byłoby nieuprzejme.
— Dzięki. — Uśmiechnęła się, omijając mnie, wcześniej otrzepując śnieg z butów. Dominikę naprawdę dobrze wychowano. — Wybacz, że bez wcześniejszej zapowiedzi, ale chciałam zrobić ci niespodziankę.
— Nie ma sprawy. — Nie przeszkadzała mi wizyta dziewczyny. Zakończyła moje powolne umieranie z nudów oraz pogawędki z brudnymi naczyniami. — Zapraszam. Mamy ani Konstancji nie ma w domu, więc mamy spokój. Zaparzę herbatę. 
Powędrowałem do kuchni, gdzie wstawiłem czajnik pełen wody. Dominika dołączyła po chwili, nadal trzymając paczkę z nieznaną zawartością. 
— Pamiętasz, jak powiedziałeś, że w zamian za korepetycje chcesz pączka? — zapytała, stawiając wcześniej wspomniany przeze mnie przedmiot na stole. — Nadal go ode mnie nie dostałeś – przyznała przepraszającym tonem. — A że mama wzięła się ostro za pieczenie łakoci, postanowiłam przynieść coś w ramach podziękowań. — Wskazała podbródkiem pakunek.
— Dzięki za pamięć. — Rozciąłem folię. Do mojego nosa dobiegł zapach karmelu, sera, lukru. Moim oczom ukazał się sernik z owocami, pierniczki oraz babeczki oblane karmelem z posypką z orzechów. — Łał. 
— Nie ma za co. — Dominika uśmiechnęła się, siadając na krześle. — To ja powinnam dziękować tobie. Na kolanach! Jesteś naprawdę dobrym korepetytorem. Nie myślałeś nigdy nad zostaniem nauczycielem?
— Wiesz, raz przeszło mi to przez myśl, ale, jak zapewne zauważyłaś, niespecjalnie radzę sobie w kontaktach międzyludzkich. 
— Ostatnio idzie ci coraz lepiej. — Rozejrzała się dookoła po ciemnych meblach. — To prawda, że Konstancja rozstała się z Karolem? — rzuciła nagle, wbijając we mnie wzrok. 
Na początku wahałem się z odpowiedzią. Tylko co dałoby mi kłamstwo, skoro cały facebook o tym huczał, a do połowy szkoły dobiegły już zdjęcia Konstancji z dwoma innymi facetami? Omijanie tego tematu nie przyniosłoby rezultatu. Nie w przypadku kogoś takiego jak Dominika. Biblioteczna Zjawa wiedziała więcej niż przeciętny uczeń przechadzający się korytarzem.
— Tak. To dlatego wczoraj tak szybko się zmyliśmy – wyjaśniłem. Gwizdek dał znać o gotującej się wodzie, więc zalałem herbatę.
— Żałuj, rozdawali świąteczne ciasteczka. — Dziewczyna zdawała się zainteresowana wyglądem mieszkania, wierciła się, by dojrzeć każdy szczegół. Owszem, nie uważałem tego za specjalnie miłe, ale doskonale rozumiałem jej ciekawość. Gdybym znalazł się w swoim domu po raz pierwszy, też bym rozglądał się na lewo i prawy, by niczego nie przeoczyć. — Samorząd się postarał. Dawid nawet powiedział mi „wesołych świąt”, patrząc prosto w oczy!
— Naprawdę? — Podałem Dominice kubek oraz cukiernicę, sam zaś sięgnąłem po talerz i nóż, by pokroić przyniesiony sernik. 
— Noo. Nawet nie wiesz, jak mnie to zaskoczyło. Miał dyżur przy drzwiach, wychodzę, a on takie: „Wesołych świąt, Dominiko. Mam nadzieję, że w nowym roku również zaskoczysz nas swoją wiedzą na temat literatury”. — Dziewczyna idealnie parodiowała głos zastępcy przewodniczącego, a mina, którą przy tym zrobiła, była tak komiczna, że parsknąłem śmiechem. — Masakra. Zaczynam się bać o prywatność.
— Może wyhaczył cię w necie? — zaproponowałem, dosiadając się do niej.
— To Wielki Dawid, Książę jakich mało, ma czas przesiadywać w Internecie? — Znów sparodiowała przerażoną minę. Następnie sięgnęła po ciasto. — Wątpię. Pewnie nasłuchał się plotek. Wiesz, Samorząd ma uszy wszędzie. Gorzej z oczami.
— Nie, ich problem jest nieco inny. Oni widzą, ale udają, że są ślepi.
— Dokładnie!
Z Dominiką można dało się rozmawiać na każdy szkolny temat. Nie wykazywała się szczególną troską o dobór odpowiednich słów, gdy się wkręciła i czasami nie szło jej zrozumieć, lecz energia, którą wkładała w gesty i mimikę tworzyła całkiem miły w odbiorze komunikat, z którego można było się pośmiać. 
— Jakieś plany na święta? – zapytała.
— Siedzę w domu. Mam treningi. Wiesz, zbliża się mecz. — Wbiłem wzrok w blat stołu. 
— Nie no, nie gadaj, że ty też stresujesz się grą! — jęknęła, opuszczając ramiona. — Chodzą plotki o niebywałym stresie Karola. Kurka, to żeście się dobrali.
Zaśmiałem się przepraszająco, nie wiedząc, co powiedzieć. Matko, ależ informacje szybko rozchodzą się po ludziach. Nie przypuszczałem, że ktoś mógłby dowiedzieć się o chwili zawahania Karola. Chłopak szybko się ogarnął i wrócił do siebie. No i w trakcie meczu był niesamowity. 
— Nie stresuję się. Po prostu przytłacza mnie myśl, że wszyscy będą patrzeć na moje nieporadne podania. — Podrapałem się w tył głowy. 
— Nie przesadzaj. To tylko mecz. I wcale nie jesteś zły. Widziałam wasze treningi — przyznała się, bawiąc się kubkiem.
— Po coś się nimi zajęła? — Ściągnąłem brwi.
— Dziewczyny też interesują się sportem! — oburzyła się, krzyżując ręce na piersi. — Może nie mamy szkolnej drużyny koszykówki dla dziewcząt, ale mimo wszystko lubię oglądać mecze. To naprawdę fajna gra.
— Brutalna — rzuciłem.
— Nie przesadzaj. — Machnęła ręką.
I tak minęło mi sobotnie popołudnie. Oprowadziłem Dominikę po całym domu, a ona zachwycała się pod niebiosa, jakie mamy piękne meble, ile światła, jakie wielkie okna. Skomentowała nawet lustro w łazience! Nie wiedziałem, co dziewczyny widzą w wystroju wnętrz. Dla mnie był to tylko dekoracyjny, zbędny dodatek. 
Pokazałem jej zdjęcia. Stwierdziła, że powinni mnie zatrudnić jako fotografa już do końca szkoły, na co odpowiedziałem jej przewróceniem oczami. Niespecjalnie uśmiechało mi się bieganie wzdłuż boiska za każdym razem, kiedy szkoła zechce zorganizować zawody. Pośmialiśmy się ze skupionych min nauczycieli wychowania fizycznego, których uwieczniłem w czasie drapania się w brodę, wściekłego krzyku oraz maksymalnego wyciszenia. 
Dochodziła dziewiętnasta, kiedy Dominika zakładała buty. Uśmiechała się. Cieszyłem się, że spotkanie ją uszczęśliwiło.
— Lubię takiego ciebie — stwierdziła, odchodząc.
Przez chwilę stałem jak sparaliżowany i wpatrywałem się w drzwi. Czy naprawdę aż tak było widać zmianę? Przecież wcześniej, zanim poznałem Karola, również z nią rozmawiałem. Może nie tak otwarcie i bez uśmiechu, ale mimo wszystko rozmawiałem. Zastanawiałem, jak wielką metamorfozę przeszedłem, a na myśl, że to dopiero początek, ścisnęło mnie w gardle.
Witaj w nowym świecie, Rafał – pomyślałem.



*wirusówka - w moich stronach mówi się tak na choroby wywołane przez wirusy w powietrzu, które w jednym okresie czasu dopadają liczną grupę osób, np. grypa żołądkowa. 

W tym rozdziale jest więcej "nie sądziłem", "nie przypuszczałem" i innych takich więcej niż w reszcie moich historii przez rozdziałów 20. ;-; Jeju, Rafał, ale Cię to życie zawodzi. 
Przygotowałem też nietypowy trailer do opowiadania, który pojawi się w zakładce "Spis treści" oraz "O opowiadaniu" i "O blogu". Będzie jeszcze drugi, ale wciąż czekam na nagrania. 
Myślniki są już na swoich miejscach.


27 komentarzy:

  1. Bosko!
    Nie lubię Konstancji ;-;
    Dobrze, że Rafał zajął się Karolem ^^
    TA scena z oprowadzaniem Dominiki w mojej wyobraźni:
    -Tu jest łazienka
    -Lał...
    -A tu jest sedes, można robić zdjęcia
    -*wyjmuje aparat* Super!
    Moja wyobraźnia ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotografujmy sedes, przecież siedział na nim zacny tyłek Rafała, a czasem nawet i Karola, kiedy korzystał z toalety! Niepowtarzalna okazja, tylko dzisiaj zrobicie to za darmo. B))))
      Konstancja jest supi, co Ty chcesz. XD

      Usuń
  2. Witam :)
    Raju, raju, ten trailer jest kochany <3 Ten dialog i wszystko i w ogóle <3 Ale tak, mówiąc już o rozdziale.
    Apff. Miałam nadzieję, że postąpi coś więcej w relacji Rafała i Karola, ale i tak jest cool i ten prezent świąteczny taki kochany! I przytulaski <3 I wszystko. Żeby nie zapomnieć też o dialogach *w* Zaczynam też coraz bardziej lubić Dominikę. Nagle stała się o wiele sympatyczniejszą postacią, mam na myśli, po tym rozdziale, w którym ujawniłeś, Kranie, historię jej przeszłości i to jaka jest poza szkołą.
    Też bym zjadła galaretkę. Narobiłeś mi tym rozdziałem ochoty na galaretkę /: To karygodne!
    Czekam na powrót Konstancji i rozwój wydarzeń :D
    Dzisiaj bardzo krótki komentarz, bo jestem dość roztargniona, ale już nie mogę się doczekać kolejnej soboty i kolejnego rozdziału <33 Ze wzgląd na to, że akurat piszę komentarz, pozwolę sobie zaprosić do mnie na bloga - http://galaxy-cookies.blogspot.com. Przepraszam, nie chciało mi się fatygować jeszcze do kolejnej zakładki, a skoro akurat najnowszy rozdział...
    Życzę dużo chęci do pisania kolejnego rozdziału :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie też drugi trailer, z głosami, już nawet poprosiłem o nagranie, ale kiedy je dostanę, tego nie wiem. ;-;
      Poczekaj do 9 rozdziału, za dwa tygodnie coś w ich "przyjaźni" pójdzie do przodu. Tak, to spoiler. Ale co tam. Trololololo. Zawsze mogłem dać Ci złudną nadzieję. Hehe.
      Dominika jest super, bardzo kibicuję jej bratu dojścia do zdrowia. ;^; Ciekawe, co z nim będzie.
      Pisząc rozdział, jadłem budyń. :| A tak mi się chciało galaretki! Dzisiaj objadałem się bitą śmietaną. A dupa rośnie.
      Ja też nie mogę doczekać się soboty! Gdyby nie fakt, że za chwilę zacznie mi brakować pomysłów na akcję, rozdziały pojawiałyby się w tygodniu.
      Miałem usunąć Twój komentarz przez ten spam. :c Następnym razem rusz swój tyłek do zakładki.

      Usuń
  3. Super !
    Podoba mi się to, jak ta historia się rozwija! ^^ Rafał się zmienia, Karol .... no cóż to KAROL :) to jak tworzysz swoje postacie , jak powoli je poznajemy i coraz bardziej się z nimi zaprzyjaźniamy jest niesamowite. Drogi Kranie , doszło już do tego, że w tygodniu myślę "Dlaczego do soboty jeszcze tyle brakuje? Co wymyśli Kran?" :)
    Bardzo dobry rozdział i na zakończenie weny ci życzę! :) już się nie mogę doczekać co będzie dalej ! :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, Karol to Karol, idealne podsumowanie jego osobowości! XD
      Też tak myślę w tygodniu. A na matematyce zwłaszcza. Ostatnio zamiast robić zadania, głowiłem się nad tym, co opisywać od 12 rozdziału i chyba zmienię typ narracji. Będzie fajnie. xD
      Wena się przyda. Miałem dzisiaj kończyć 10 rozdział, ale nie wyszło. Piszę go już dwa tygodnie. ;-; Nie mam weny. ;-; Ale będzie ładny, obiecuję!

      Usuń
  4. Przybywam!@_______@
    Wiem, nie było mnie długo, wynika to z ferii i szkoły (maturo z fizyki, zniknij).
    Skomentuję pod ostatnim postem, bo tak mi wygodniej, mam nadzieję, że to nie problem xD.
    W czwartym rozdziale masz literówkę "Po długom, gorącym prysznicu" powinno być długim.
    W rozdziale piątym jest: " nie pozwalając udziec po raz wtóry w czasie tej krótkiej znajomości" na 99% chodziło o "uciec" xD.
    A w szóstym znowu "Czas oczekiwania na wygranie: cztery godziny." nie chodziło czasem o "wgranie"?
    Doszłam do wniosku, że poczytałabym aska Rafała xD.
    Prawie się popłakałam ze wzruszenia jak czytałam akapit o wspominaniu dzieciństwa. Takie prawdziwe ;__;
    Kocham to, jak Rafał po kolei poznaje wszystkie emocje, tak niesamowicie o tym piszesz.
    Zgadzam się z tymi sportowymi rozterkami Rafała. Miałam tak zawsze przed każdymi zawodami - tak, chcę jechać na zawody, ale nie chcę znaleźć się na tej trasie xDDD. Mój ziom.
    Tak a propos tych wuefistów z nadwagą to mi się przypomniał jeden koleś z LO w moim mieście, który jest taki gruby, że najpierw nie był w stanie usiąść na ławeczce do ćwiczeń, a jak próbował potem z niej wstać, to spadł xDDD (taka anegdotka, hihi).
    Lody z piwem, niezłe kombo, tak się jeszcze nie bawiłam xD (ale dzięki za patent :D).
    To jest super jak oni tak na siebie zerkają i niby nic nie wiedzą hihi. Uwielbiam ich rozmowy. Są takie naturalne i szczere! Scenka w sklepie jest urocza mocno <3 (zwłaszcza ta staruszka, która próbowała ich zabić wzrokiem).
    "Brzmiało to logicznie, dziewczyny dość często nadają niezrozumiałe przydomki przedmiotom, napojom, jedzeniu, wszystkiemu." <<<prawda, na przykład mam długopis o imieniu Adam, ukulele o imieniu Adam, zeszyt o imieniu Adam, pluszaka o imieniu Adam... xDD wszystko się zgadza.
    Definitywnie stwierdzam, że Dominika jest dużo fajniejszą postacią niż Konstancja B).
    "Kurka, to żeście się dobrali." bardzo dobry dobór słów! Bardzo dobry! xD <3
    Powiem Ci, że świetnie się czyta "Przyjaciół", słuchając Starego Dobrego Małżeństwa, ale nie mam pojęcia z czego to wynika :D. W każdym razie, polecam xD.
    Ten komentarz jest dziełem chaosu, ale tłumaczę się gorączką D:.
    Mam nadzieję, że wybaczysz, jaśnie Kranie. ("Kranie" brzmi jak "Panie", kocham to)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mi się łezka w oku kręci, jak pomyślę, że czyta mnie osoba wykształcona, która podchodzi do matury z fizyki! Gdybyś dowiedziała się, ile mam lat, pewnie uciekłabyś ze strachu. Albo zdziwienia. Albo ze strachu i zdziwienia. Mniejsza o to.
      Błędy oczywiście zaraz poprawię. Literówki to moje przyjaciółki, siedzą ze mną, kiedy piszę, dzięki nim nie czuję się samotny. :"")
      Zastanawiałem się nad założeniem aska albo fanpage'a, na którym czytelnicy mogliby porozmawiać z bohaterami, ale wątpię, by ktokolwiek chciał coś podobnego. Może kiedyś, w przyszłość. ;)
      Nie jestem typem sportowca, ale osobiście uwielbiam siatkówkę. Jeżdżę za to po całym świecie ze względu na literackie osiągnięcia. Nawet jeśli zgarnę wyróżnienie i otrzymam zaproszenie, jadę, aby się pokazać i powiedzieć: Halo, świecie, patrzysz na przyszłą sławę! A tak naprawdę - lubię poznawać ludzi, zwłaszcza lubiących pisać. Chociaż prawda jest taka, że niektórzy zwycięzcy konkursów literackich wcale pisać nie lubią, po prostu raz im się poszczęściło.
      Moja szkoła bardzo często organizuje międzyszkolne zawody, dlatego napatrzyłem się na wieeeelu wuefistów i trenerów. Niektórzy wyglądali na osoby nauczające wychowania fizycznego, ale w większości przypadków byli to starsi panowie z nadwagą. xD Oczywiście nie mam nic do osób, które ważą kilka kilo więcej, ale nie wyobrażam sobie, aby ktoś taki miał np. pokazać, jak prawidło skakać wzwyż. xD
      Mój brat latem zapija lody piwem, postanowiłem umieścić ten szczegół z jego życia w swojej historii. Dobrze jest przedstawiać wydarzenia i sytuacje, które wydarzyły się naprawdę.
      Zerkają na siebie. If you know what i mean. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
      Plecak mojej najlepszej przyjaciółki nazywa się Hektor! A mój Klemęs (tak, przez ę). Wszyscy wiedzą, że tworzą związek idealny i mają razem Hektorątka. Pfff.
      Jeszcze polubisz Konstancję! Zobaczysz. Ja polubiłem ją w 10 rozdziale. Czyli wczoraj, kiedy go pisałem. Hehe. I wcale się jej nie pozbyłem i nie wykopałem jej w niebyt, wcale. DDDD:
      Stare Dobre Małżeństwo - ten opis idealnie pasuje do Rafała i Karola, oto wyjaśnienie!
      Jaśnie Kran wybacza panience. I jest z siebie dumny, bo ktoś wrócił do opowiadania. :""")
      Skoro masz gorączkę, życzę zdrowia, pełni sił i zdanej matury! Będę trzymał kciuki.

      Usuń
    2. Ta matura to dopiero w przyszłym roku, tylko ja mam jakąś obsesję na jej punkcie i już teraz mnie przeraża (co ciekawe, tylko ta z fizyki, do reszty podchodzę jakoś swobodniej xD). Jeśli chodzi o wiek, to nie mam z tym żadnych problemów, o ile nie jesteś dziesięcioletnim dzieciakiem (nie jesteś, nie? xD). Literówki są super. Ja najczęściej robię tak, że zamieniam pierwsze litery przy dwóch słowach, albo w ogóle nie wiem, jakieś dzikie cuda wychodzą xD. Ostatnio swojego prywatnego aska zmieniłam na "króla Malcolma", który jest moim bohaterem, a prawie nikt go nie zna, ale na pytania odpowiadało się super xD. Czekam niecierpliwie na koniec diety, żeby spróbować lodów z piwem. Nie ma to jak motywacja xD.
      "Hektorątka" jejku to najbardziej urocze ever <3.
      Co do Konstancji to nie byłabym pewna, ogólnie nie przepadam za żeńskimi postaciami, jedyną, którą lubię jest Mulan z Disneya.
      Haha, tak SDM, na to nie wpadłam, serio pasuje :D. Wszystko stało się jasne :D.
      Dziękuję i zostawiam wiadereczko weny :D

      Usuń
    3. To w takim razie panienka i tak jest starsza ode mnie. Będę trzymać kciuki. No i gratuluję odwagi - mnie fizyka nudzi i to bardzo, bardzo, bardzo. Podobnie jak inne przedmioty przyrodnicze. Przeboleć jestem w stanie jedynie matematykę, historię i polski, co się okropnie ze sobą gryzie.
      Och, wydało się, ile mam lat. ;-; Tylko cii, bo jak ktoś się dowie, że osoba z podstawówki pisze takie niestworzone historie, przyjdzie mi się pożegnać z blogiem! Co by powiedziała mama? A tak naprawdę - nie jestem ani młody, ani stary. Zawsze możesz albo zgadywać, ile mam lat, albo po prostu poszperać. Osobiście jestem dość dobrym detektywem, a wyszukiwanie poszlak to całkiem niezła zabawa!
      Z problemem literówek zmagam się już od początku mojej zabawy z pisaniem. Kiedy klikam w klawiaturę, nie patrzę na ekran i wychodzą takie głupie, bezsensowne wyrazy, za które polonistka powiedziałaby: "ojś, XXX".
      Ask jest super. Posiadam prywatnego, ale nikt mnie nie kocha i odpowiadam na same masówki. Są tylko dwie przekochane osóbki, które od czasu do czasu zadadzą mi mądre pytania dotyczące... mnie.
      Trzymam więc kciuki, byś wytrwała! Tylko uważaj na żołądek, nie wiem, jak ta wybuchowa mieszanka może na niego wpłynąć, a nie chciałbym mieć Cię na sumieniu.
      Hektorątka powinny być bliźniakami, a nie są. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze.
      Pożyjemy, poczytamy, zobaczymy. Ja lubię Kontie, to jedna z niewielu postaci żeńskich w "Przyjaciołach", co czyni ją jeszcze bardziej wyjątkową. I Mulan jest super! Aż mnie naszła ochota na powtórkę tej bajki. Czuję zarwaną noc.
      ( ͡° ͜ʖ ͡°)
      Wiaderko weny się przyzna. Ludziom, kiedy komentuję, zwykle życzę wanny weny, ponieważ zawsze chciałem mieć wannę, ale mama stwierdziła, że prysznic jest wygodniejszy.

      Usuń
  5. Hej :) I się nie zawiodłam, obiecane w każdą sobotę i jest. Od razu powiem na początku, żebym nie zapomniała - świetny zwiastun opowiadania <3 Ach, i uwielbiam Twój profil na "jutubie" haha.
    Tym razem już mi się nowy rozdział otworzył normalnie, od razu w spisie treści. Także dziękuję za przyjęcie sugestii - udało Ci się nie zapomnieć ;)
    Ok, teraz trochę się poczepiam, ale niewiele, żeby potem zostało samo "och" i "ach" :D
    - Żołądek dawał o sobie znać mimo pochłoniętej wcześniej czekoladzie (powinno być "czekolady" moim zdaniem).
    - Stawiałem, ze (brakuje kropeczki :D "że") przywiało sąsiadkę z rosołkiem.
    I koniec czepialstwa :P Teraz pozytywy ;)
    Zmiana w Rafale jest rewelacyjna, aż nie mogę uwierzyć. Przez to zrobił się taki jakiś bardziej przystępny niż wcześniej, cieszę się :)
    Karol to Karol - spodobało mi się to określenie tak w ogóle, pożyczę sobie :D I został na noc... kolacja ze śniadaniem hihi. A tak swoją drogą to uwielbiam jajka, w każdej postaci :P Natomiast wracając do sedna, podoba mi się kierunek, w jakim ta ich przyjaźń zmierza. Bez kitu :) I uwielbiam ich przytulaski :D I ten prezent, mrrr :D Fajnie, że pomyślał o Karolu, a jemu naprawdę było miło... i ta cudowna nieśmiałość Rafała, kiedy obdarowywał Karola mnie rozczuliła. Super :)
    Poza tym kiedy znowu będzie Konstancja? Może byś coś opowiedział o jej podbojach na przykład :P Coś tam mi się obiło o oko (lubię tak mówić, bo uważam, że skoro może o uszy jeśli coś usłyszę, to myślę, że jak przeczytam to może też o oko - co o tym sądzisz? haha) o jakichś zdjęciach. Z dwoma panami w dodatku :D W sumie to dawno jej nie było tak osobiście, tylko gdzieś tam w opowieściach między bohaterami się pojawia.
    No i jeszcze lubię Domiśkę - miło, że pamiętała o Rafale na święta i przyniosła te wypieki. Chociaż wolałabym tego obiecanego pączka niż sernik, bo nie przepadam :P Taki żarcik. I w życiu bym nie wpadła na pomysł oprowadzania po domu. Jakiś zamek albo muzeum to tak, bo jakoś nie rozumiem co ciekawego może być w meblach czy lustrze w łazience na przykład. I podobało mi się to, jak powiedziała do Rafała: lubię takiego ciebie :) Zgadzam się z tym, ja też <3
    No to tyle. Czekam na następny rozdział z utęsknieniem. Mam nadzieję, że weny Ci nigdy nie braknie, bo byłoby mi bardzo szkoda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak obiecałem rozdział co sobotę, to będzie co sobotę! A jak się spóźnię, to wynagrodzę to szotem.
      Zapisałem sobie w kalendarzu przy sobocie - wstawić rozdział, nie zapomnieć o linku, tak więc się udało. B)
      Okay, błędy poprawię. ;w; Cieszę się, że mam tak uważnych czytelników!
      Sam zawsze się stresuję podczas dawania prezentów. To dla mnie zawstydzające, poza tym boję się, że prezent może się komuś nie spodobać. ;-; I tylko gadam do siebie dzień wcześniej: "będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze".
      Chcesz więcej Kontie? Nie ma sprawy! Kontie na życzenie raz. Będzie jej troszku w rozdziale ósmym, ale więcej w dziesiątym, tak więc już niedługo (taa, trzy tygodnie to niedługo, tak, Kranie, oczywiście).
      Dostał nie tylko serniczek. Sam skusiłbym się na babeczkę. Ech. A tyłek rośnie. Smutne.
      Ja uwielbiam spacerować po domach znajomych. To chamskie, ale niektórzy mają całkiem pokaźne biblioteczki, a kiedy przejrzę tytuły, mogę coś pożyczyć. xD
      Nie mam weny. xD Mam chęć do pisania. I to tyle!
      Dzięki za czytanie!

      Usuń
    2. Zapisałeś w kalendarzu? No nie wierzę :D
      Czasem uważam. Ale też nie zawsze. Na interpunkcji się nie znam, więc się za to nie zabieram nawet. Natomiast literówki czy coś, to jak najbardziej :) Mogę wyłapywać, nie ma sprawy.
      Z prezentami też mam tak samo, każde urodziny czy dzień matki albo chłopaka to dla mnie katorga :D
      No chciałabym więcej Konti. Większość pewnie jej nie lubi albo przynajmniej nie przepada, a mnie nie przeszkadza. Poza tym podobają mi się kontrowersyjni bohaterowie, no i nie zapominajmy, że dziewczyna ma problemy związane z tym eksperymentem, więc trzeba jej dać szansę myślę :) Chociaż skrzywdzenie Karola ciężko jest wybaczyć faktycznie. Jednak on ma Rafała przecież, który mu pomaga w trudnych chwilach, więc też już inaczej to wygląda :)
      Ja tam jestem w komfortowej sytuacji, że co bym nie zjadła to ważę cały czas tyle samo - chyba mam dobrą przemianę materii :P Na babeczki zapraszam do mnie jakby co, moja bratowa piekła, więc trochę jeszcze zostało :D
      A to biblioteczki jak najbardziej, uwielbiam czytać, więc też bym chętnie przejrzała. Ale tak wściubiać nos we wszystkie kąty, to nie wiem, czy bym się skusiła :)
      Nie ma za co. No i skoro tak, to ja w takim razie życzę nie weny, tylko tej chęci do pisania po prostu ;)

      Usuń
    3. O przecinki specjalnie się nie martwię, ponieważ, nie chwaląc się, jestem dość dobry z interpunkcji. Kiedyś to znajomi wytykali mi błędy, teraz to ja wytykam je im. xD
      Będzie Kontie, będzie. W końcu to siostra głównego bohatera! No i nie mogę przedstawiać tylko miłości, bo wszystkich zanudzę. XD Opowiem jeszcze o Dawidzie, o Adamie, o Konstancji, o ich relacjach z Rafałem... Spokojnie. Wszyscy będą.
      Och, babeczki. ;-; Idę do Ciebie, zostaw otwarte drzwi od łazienki. B))) Ja niestety nie mam dobrej przemiany materii i ważę więcej niż powinienem. A mimo to wszyscy mnie kochają! Ach, Kranie, widzisz, jaki jesteś super? xD Tak, trzeba się dowartościować, jakżeby inaczej.
      Łazienki lubię oglądać. I krany. Moi pobratymcy całkiem nieźle radzą sobie w domowych warunkach, nie powiem. Trzymam kciuki za ich przetrwanie i ucieczkę.
      Zaczynam pisać rozdział 11, tak więc nie jest źle, wyrobię się. xD

      Usuń
  6. Najlepszy fragment:
    "Ramiona Karola objęły mnie mocno. Przyciśnięty do jego ciała, czułem zapach mydła i szamponu. Wiedziałem, że chłopak lubił przytulać innych, zwłaszcza moją niższą od niego osobę, ale nigdy nie sądziłem, iż jednocześnie może być tak czuły. Otworzyłem oczy. Mój policzek przylegał do obojczyków Karola. Patrzyłem na okno w salonie, za którym prószył śnieg, zamieniając świat w typowy przykład śnieżnej kuli, które kolekcjonowała babcia za czasów młodości. Jako dzieciak nie mogłem się nadziwić, jak zamknęła rozmarzający puch wewnątrz, a ona odpowiadała, że jest czarownicą, dlatego trzyma w domu czarnego kota.
    Karol oddychał spokojnie, to moja unosząca się nieregularnie klatka piersiowa wskazywała na zawstydzenie i zażenowanie zaistniałą sytuacją. Choć ciepło, które czułem, kiedy trzymał mnie w ramionach, było naprawdę niesamowite, nie całkiem przyzwyczaiłem się do okazywania czułości.
    — Dziękuję za pamięć — wyszeptał, choć nie miał czego ukrywać. — Nie sądziłem, że tak to postrzegasz.
    — A jak miałbym to postrzegać?
    Te trzy minuty, ciągnące się w nieskończoność, utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto mieć przyjaciół, że dotyk drugiej osoby wcale nie jest zły, że sympatia nie boli. Gdy zostałem odsunięty na odległość wyprostowanych rąk, Karol obdarował mnie pięknym, szczerym uśmiechem. Jego wzrok, czuły i delikatny, wywołał jeszcze większe zawstydzenie. Ciepło na policzkach pojawiło się znienacka, przyozdabiając moją twarz rumieńcem."

    _______
    Zamiast uczyć się cudownego przedmiotu, jakim jest biologia (hehe, żarcik, nie jest cudowny), od jakichś 3 godzin siedzę i czytam tego bloga i jestem zawiedziona, że to jest ostatni, dostępny na chwilę obecną rozdział.
    Cierpię katusze, wiedząc, ze dziś jest dopiero środa, a kolejny rozdział będzie dopiero w sobotę. A gdy myślę, że jeszcze kolejny będzie dopiero za tydzień, jeszcze kolejny za dwa, i tak dalej, to cierpię jeszcze bardziej. ;_;.
    Potrzebuję większej dawki rozdziałów. Teraz. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię biologii. Jest dość nudna, aczkolwiek genetyka jest fajna. Ogólnie nie mam nic do biologii ani innych przedmiotów ścisłych, ale mnie nudzą, bo wiem, że żaden z nich mi się nie przyda. Matmę lubię, o. Bo chcę zostać księgowym.
      Nie martw się. xD To i tak dobrze, że są co tydzień! Na poprzednich blogach rozdział potrafiłem dodać po miesiącu. Choć przyznam, że nikt nie czekał. xD Teraz mam dla kogo pisać i to jest tak cholernie wielka motywacja, że człowiek po prostu otwiera plik, a jego palce same skaczą po klawiaturze! Każdy czytelnik daje wiarę, że jego praca jest dobra, komentarz jeszcze bardziej to podkreśla i po prostu mogę iść i pisać dniami i nocami, bo wiem, że komuś się podoba, że ktoś czyta. <3
      Mam nadzieję, że te trzy dni upłyną Ci szybko. Sam zresztą mam taką nadzieję, ponieważ chciałbym opublikować rozdział już teraz. xD
      A odpowiadając na poprzedni komentarz - tak, znam Kuroko i postać Rafała, przynajmniej z wyglądu, była wzorowana właśnie na nim. Koszykówka dlatego, że to jeden z nielicznych sportów drużynowych, który mnie ciekawi. Moim zdaniem posiada więcej dynamiki niż ręczna czy nożna. Ale i tak przegrywa z siatkówką. XD

      Usuń
  7. Ja niby do biologii nic nie mam, ale zawiera w sobie dużo rzeczy, które ani mi się do niczego nie przydadzą(no, poza maturą...), ani nie interesują. Ale mus, to mus. Matme też lubię. Przyjemny przedmiot. A najbardziej to lubię Angielski. ;)
    Skąd ja to znam? Haha. Na każdym moim blogu z opowiadaniem posty pojawiały się chyba raz, dwa razy na miesiąc, haha. Nieeeee doczekam się. Taaak, komentarze zdecydowanie motywują. Prawdę mówiąc, gdyby nie Ty i Twój komentarz pod moim rozdziałem, chyba bym sie nie spięła i nie pisała przez kolejne X miesięcy.;P
    Wiedziałam! Z wyglądu Rafał zajeżdża Kuroko na kilometr. XD
    Do mnie najbardziej przemawia piłka nożna. Siatkówka trochę mniej. "przejadła" mi się. Koszykówkę również bardzo lubię, choć kiedyś nie znosiłam (Kuroko, dzięki za odzyskanie wiary w ten sport. XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów ktoš starszy ode mnie! Czuję się jak niedojrzały dzieciak. Ale przy następnym rozdziale dostaniecie informację, która rozjaśni wam umysły.
      Zacząłem publikować, mając cztery rozdziały. Staram się pisać jeden rozdział tygodniowo, aby zawsze być do przodu - w razie braku chęci czy lenistwa, mam tekst, który mogę dodać. To dlatego jest ta regularność. XD Ale za to rozdziały nie powalają długością.
      Zapiasałem sobie, by wpaść w sobotę i przeczytać oraz skomentować notkę, więc możesz się mnie spodziewać. Ach, mam sporo so nadrobienia.
      Uwielbiam Kuroko, mam na to "fazę". Czekam, aż skończy się trzeci sezon, by wszystko obejrzeć za jednym zamachem. Ta niepewność po zakończeniu odcinka by mnie zabiła. XD Pewnie niektórzy tak mają z "Przyjaciółmi".
      Nie umiem grać w piłkę nożną. Sport całkiem okej, ale nie dla kogoś takiego jak ja. Smutne, ale prawdziwe.
      Ja zawsze lubiłem koszykówkę. XD Ma więcej sensu niż reszta, tak jakoś. Ale ja jestem dziwny.

      Usuń
    2. Uhu. Wybacz literówki - pisanie z telefonu mi nie służy.

      Usuń
    3. Też miałam ambitny plan pisać do przodu, ale nie wyszło. Jak zawsze. Twoje rozdziały i tak są dłuższe niż moje;P,
      Oo, cieszę się. Liczę na jakąś opinię, jak pod poprzednim rozdziałem. Dzięki nim, wiem, co mam poprawiać. (Choć dialogów nadal zbyt dużo. Może powinnam zostać scenarzystą? XD)
      Ja mam tak samo! Jestem jak: "Który odcinek wyszedł? Dopiero x?!@#$%$#$%$# Dl Dajcie już ostatni, ja chce już całosc, chce to w końcu obejrzeć." XD.
      Tak, ja tak mam. Potrzebuje dawki słodkiej, subtelnej gejozy, najlepiej 'przyjaciół', a tu dupa, Nic nie ma. A już sobota!;P
      Ja w nic nie umiem grać. Nawet biegać nie umiem, a biegałam 7 lat. Cóż, nie każdy może być sportowcem. XD

      Usuń
  8. Jestem i ja! Spóźniona o jeden rozdział, ale jestem. To nie tak, że nie miałam czasu, mam go aż za dużo. Ale! Chciałam napisać jakiś ładny komentarz (jak widać misja się nie powiodła) i dumałam, dumałam, dumałam i w tym czasie pojawiło się wiele młodzieńczych problemów oraz pytań bez odpowiedzi, ale daję sobie radę co może świadczyć o tym to iż dodaję komentarz.
    Czuję się jakbym pisała pamiętnik, zabierając Ci cenne minuty życia (z góry przepraszam).
    Co do samego tekstu to bardzo mi się podoba, chyba już cześniej mówiłam, że podoma mi się Twój styl pisania (nie pamiętam nawet najłatwiejszych rzeczy ;-;).
    Ogólnie to baaardzo shippuję Karola i Rafała, ale cieszę się, że nie spędzają tylko czasu ze sobą, ale i z innymi ludźmi. Często trafiam na opowiadania, w których bohaterowie spędzają ze sobą każdą chwilę - bez jedzenia, bez picia (teoretycznie, bo w praktyce to jakoś sobie radzą, ale nie będę mówić co mi chodzi po głowie), w jednym pomieszczeniu, ewentualnie dwóch, bo oprócz sypialni oczywiście łazienka (prysznic xD). To chyba udowadnia jakim jestem beznadziejmym poszukiwaczem. ._.
    I polubiłam chociaż troszkę Konstancję, bo zerwała z Karolem. Jestem potworna, wiem. xD
    To chyba tyle ode mnie... Nie mam już pomysłów co mogłabym powychwalać lub ponarzekać, więc uciekam. Zapewne sekundę po opublikowaniu nagle te pomysły przyjdą. O tak, mój mózgu, kocham Cię.
    Tak więc do napisania, mam nadzieję, że następnym razem przyjdzie mi to szybciej. Dziękuję za uwagę i do zobaczenia. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj tam. Wpadaj, kiedy chcesz. Nie oczekuję, że każdy będzie miał czas przeczytać co sobotę rozdział.
      Możesz się wyżalić Kranowi, wysłucham Cię, drogie dziecko. Poważnie mówię. Napisz albo coś. XD
      A widzisz! Prawdopodobnie byłbym w stanie napisać tylko o Rafale i Karolu, ale wtedy byłoby to po prpstu nudne. Stwierdziłem, że skoro przez moje życie przetaczają się ludzie, to przez ich również. Nowi bohaterowie są zagadką dla czytelnika, nikt nie wie, jaką mają przeszłość, jaka jest ich rola w tej historii. A ja mam super bohaterów drugoplanowych. XD
      Zerwała z Karolem = Rafał, bierz się za niego! Nie jestem pewien, czy tak szybko postępująca akcja jest dobra, ale pożyjemy, zobaczymy.Potem zwolnię. Może. XD Nie chcę, by "Przyjaciele" mieli 60 rozdziałów, nieee. D:
      Dzięki za przeczytanie i skomentowanie!

      Usuń
  9. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia. Zwiastun zostanie dodany, w późniejszym terminie (niestety w tej chwili wyskakuje błąd uniemożliwiający dodanie filmu), Pozdrawiam, Repesco.

    OdpowiedzUsuń
  10. Karol coś za często się do Rafała przytula :D Już tylko wyczękuję momentu, w którym wreszcie wyznają swoje uczucia (jeśli oczywiś cie taki będzie XD).
    Lubię Rafała - spoko z niego gościu :)
    Bardzo ciekawi mnie wątek eksperymentów. Rozsiniesz? :)
    Weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwinę, rozwinę! Ale dopiero po 12 rozdziale, choć w dziewiątym jest pewna wzmianka o całym eksperymencie.
      Wszyscy się przytulajmy, miłooooość. <333

      Usuń
  11. // ja pierdolę, tyle tych komciów, że pół godziny przewijam stronę w dół -.-

    Rozdział przecudowny. Dominika wspaniała, Rafcio idealny, Karol znów wkurwiający, a nieobecność Korni smuci ;(
    Przytulanki, fuuuuu...
    Mnie zastanawia jedno: dlaczego, będąc już w siódmym rozdziale, jest tak mało informacji o eksperymencie? Zupełnie tego nie pojmuję :/ Moim zdaniem mógłbyś/mogłabyś to bardziej rozwinąć...
    Doobra, zmykam, aby czytać ciąg dalszy :D
    Weny, weny, a nawet weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię Dominikę, ale czuję, że coś się święci. Pożyjemy, zobaczymy.
    Czytam dalej *.*

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.