Theme by Kran

28 mar 2015

Rozdział X


Sierściuch


Kiedy przekraczałem próg, odruchowo sięgnąłem do kieszeni, by wyjąć telefon i znieruchomiałem, wpuszczając do środka zimne powietrze. Nie było go tam. Wypadł? Czy… Westchnąłem. No tak, zostawiłem go u Karola na biurku.
Nieco rozczarowany wpakowałem się do domu i zsunąłem buty. Czekało mnie całe popołudnie oraz wieczór bez połączenia z Internetem. Przywykłem do korzystania z aplikacji mobilnych, laptop włączałem rzadko, tylko wtedy, gdy musiałem skorzystać z jakichś programów. 
Zajrzałem do kuchni. Mama stała i gotowała jakąś zupę. W powietrzu unosił się zapach warzyw. Po chwili namysłu zdecydowałem, że zostanę i z nią porozmawiam. Dawno nie miałem okazji do spokojnej wymiany zdań z mamą. Oparłem się o blat szafki. Ciemne oczy rodzicielki powędrowały w moją stronę, a kąciki jej ust uniosły się nieznacznie. Mama lubiła pogawędki przy herbacie.
— I jak minął dzień w szkole? — zapytała. 
— Uciekłem — odpowiedziałem, nie owijając w bawełnę. — Napiszesz mi usprawiedliwienie?
— Znowu? Naprawdę? — westchnęła, przewracając oczami. — Aż tak bardzo nudzą cię lekcje?
— Nie, źle się poczułem po meczu i Karol zabrał mnie do siebie — wyjaśniłem, zaglądając do garnka. Danie nie wyglądało smakowicie mimo pięknego zapachu. — Ale wygraliśmy!
— Gratuluję, gratuluję. — Zaśmiała się, częstując ciepłym uśmiechem. — Może powinniśmy udać się do lekarza? A co, jeśli to coś poważnego?
Mama zawsze zamartwiała się stanem naszego zdrowia, dlatego ukończyła kurs pielęgniarski, więc bez problemu mogła wykonywać zastrzyki czy drobne, nieskomplikowane zabiegi. Nie potrafiłem jej powiedzieć ot tak, że poszedłem z Karolem, a ten oświadczył, że mnie kocha. A potem pocałował. Śpiewka ze złym samopoczuciem była nie w porządku, jednak jako pierwsza przyszła mi na myśl.
— Nie, to po prostu nadmiar emocji, stres. I tak nie pozwolono mi grać w drugim meczu — dodałem z niezadowoleniem. — Idę wziąć prysznic, nie pachnę zbyt pięknie.
Oczywiście pierwszym miejscem docelowym był pokój. Kiedy jednak przekroczyłem jego próg, zastanowiłem się, czy aby przypadkiem na pewno znajduję się w dobrym pomieszczeniu. Na moim łóżku siedział kot. Szarobury kot. I załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne na moją kołdrę.
Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek przyjdzie mi się być rozczulonym i złym jednocześnie. Kociak był malutki, z jasnoszarymi ślepiami i cieniutkimi źrenicami. Patrzył przepraszająco, a potem przesunął się i łapkami zaczął „kopać” w puchu.
— Konstancja! — krzyknąłem, doskonale wiedząc, czyja to sprawka. Nawet jeśli moja siostra dostała nalepkę „genetyczny eksperyment – agresja” wciąż pozostawała kobietą, a co za tym idzie, jej nieodparta chęć pomocy wszelkim futrzakom pojawiała się znienacka. — Natychmiast do mnie!
Siostra zjawiła się naburmuszona. Niebieskie włosy związała w kucyk, zniknął też makijaż, jednak wciąż żadna dziewczyna nie odebrałaby jej tytułu najpiękniejszej. W luźnym, szarym dresie, wyglądała dziwnie niemrawo i jak nie ona. 
— Czego chcesz? — burknęła. Najwyraźniej przerwałem jej w czymś ważnym. A przez słowo „ważne” miałem na myśli Counter Strike’a. Konstancja rzadko chwaliła się swoją miłością do gier. Spokój połączony z logicznym myśleniem i agresją pozwolił stać się jej jednym z lepszych graczy.
— Twój zwierz nasikał mi na pościel. Masz to posprzątać — oznajmiłem, krzyżując ręce na piersi. — Jak wrócę spod prysznica, chcę zobaczyć czystą, pachnącą kołdrę.
— Od teraz to także twój kot, Rafał — rzuciła, podchodząc do zdezorientowanego kociaka. Wzięła go na ręce i przytuliła do piersi. — Na imię mu Toffik i od dzisiaj jest członkiem naszej rodziny!
Uderzyłem się w czoło.
— Toffik, naprawdę? — W odpowiedzi otrzymałem kiwnięcie głową. — Jeśli chcesz, bym przyznawał się do tego stwora, to nazwij go inaczej.
— Co ci nie pasuje w Toffiku? 
— Może to, że imię pasuje do jamnika, nie do kota.
— Sam jesteś jamnik. — Kontie wystawiła język. — Widzę, że Karolek zmienił cię na tyle, że zacząłeś mieć własne zdanie — pochwaliła, choć nie brzmiało to miło. — Dobrze wiedzieć, że stajesz się normalny. A skoro nie chcesz Toffika, to zaproponuj mu imię.
— Gimbus, tak jak jego główna właścicielka.
— Sam jesteś gimbus! — oburzyła się. — Jak nic nie masz do powiedzenia, zostaje Toffik.
— Brak riposty? — Uśmiechnąłem się szeroko, czując zwycięstwo. — Dobra, niech nazywa się Enzo — zaproponowałem, wpatrując się w sierściucha.
— Enzo? — Ściągnęła brwi. — A co to ma niby oznaczać?
— To Wincenty po francusku — wyjaśniłem. — Wiedziałabyś, gdybyś choć zajrzała do książek, które ci podsuwam.
— Wybacz, wolę historie, które sama tworzę.
— Chodzi o te, w których wybijasz przeciwną drużynę?
— Dokładnie. — Triumfalny uśmiech dziewczyny nieco mnie rozpogodził. — Dobra, niech będzie Enzo. Chociaż Vincent brzmiałby ładniej…
— Vincent jest za długie — sprostowałem. — Idę wziąć ten cholerny prysznic, a ty zmień mi pościel.
— Tak, tak, oczywiście, braciszku. — Kontie machnęła ręką, a następnie ucałowała kocura w czubek głowy.
Nie mogąc dalej patrzeć na tę przesłodzoną scenę wymiany czułości, zgarnąłem czyste ubrania i pomaszerowałem do łazienki. Uprawianie sportu potrafiło wycisnąć z człowieka siódme poty. Po kilku treningach przestałem nawet zwracać uwagę na to, czy ktoś jest mokry czy nie, ponieważ liczyłem się ja oraz fakt, że potrzeba mi kąpieli. Zresztą, nikt specjalnie nie chciał zostawać w takim stanie zbyt długo. 
Ciepła woda pozwoliła mi się odprężyć. Uspokajający szum. Jednym woda kojarzy się z życiem, bez niej nie rozkwitałyby kwiaty, nie rosłaby trawa, umarlibyśmy z pragnienia. Drudzy widzą w niej tylko nieszczęście przez powodzie i inne kataklizmy. Trzeci, podobnie jak ja, odnajdują w niej ukojenie dla nerwów. Kolejni kochają ją nader wszystko, lecz ich miłość czasem kończy się tragicznie. Woda wywołuje pozytywne, melancholijne uczucia.

***

Słońce świeciło jak jeszcze nigdy tego lata. Rozgrzany piasek, na którym siedziałem, zdawał się parzyć. Konstancja nie potrafiła postawić na nim stopy, dlatego pluskała się w morzu. Podciągnąwszy kolana pod brodę, przyglądałem się roześmianym dzieciom oraz ich rodzicom. Wszyscy bawili się wyśmienicie. Oprócz mnie. Było mi obojętne, czy siedzę w bezruchu, czy biegam, czy skaczę, czy pływam. Wybrałem więc pierwszą opcję. 
— Nie chcesz się pobawić? — zapytała mama. W odpowiedzi pokręciłem głową. — Nigdy nie przepadałeś za otwartymi przestrzeniami, ale powinieneś to przezwyciężyć. Nic ci się nie stanie. — Uśmiech rodzicielki był cieplejszy niż piasek. Mimo to nie chciałem ruszać się z miejsca.
— Nie boję się utonąć. Nie chcę psuć zabawy innym — odparłem niewyraźnie zza nóg.
— Nie bądź niemądry! Konstancja jakoś sobie radzi.
Konstancja zawsze była tą lepszą. Zwinniejszą. Porządniejszą. Nic by mi nie przyszło z naśladowania jej, skoro wzrok wszystkich zebranych i tak był skierowany na sześciolatkę w ciemnoniebieskim stroju kąpielowym.
— Wiesz, pamiętam, jak musiałam cię uczyć przechodzić przez jezdnię — zaczęła nagle mama, odwracając twarz ku słońcu. — Nie wiedziałeś, że należy bać się samochodów. Kiedy Konstancja nie trzymała cię za rękę, by powstrzymać cię przed wejściem na pasy, swobodnie przebiegałeś na drugą stronę, nawet, gdy świeciło się czerwone światło.
— Miałem cztery latka — burknąłem niezadowolony. Nie przepadałem za rozdrapywaniem przeszłości.
— Ale słuchałeś się tylko swojej siostry. Kiedy to ja powtarzałam ci, że nie powinieneś tak postępować, po prostu się odwracałeś. — Westchnęła radośnie, mrużąc oczy. — Jak dobrze, że urodziłam bliźniaki!
Woda wydawała się spokojna, mącona tylko ludzkimi, nieokiełznanymi ruchami. To oni sprawili, że morze stało się nieposłuszne. Ktoś krzyczał „kocham pływać”, ktoś inny udawał rekina. Dzieci piszczały, zakłócając ciszę. A co, jeśli morze nie chciało hałasu? Co, jeśli wolałoby pozostać samotne, bez tłumu turystów? Tylko towarzystwo morskich stworzeń. Szum wiatru. Słoneczne ciepło. 
— Pomocy! Niech ktoś uratuje moje dziecko!
Niewdzięczny człowiek znów został pochłonięty w ramach zapłaty. Chaos. Krzyki przerażenia. Dlaczego nie zostawią tego tak, jak jest? Morze miało powód, by go zabrać. Ratunek nie jest konieczny. Jedna ofiara by wystarczyła.
— Mógłby zginąć — powiedziałem cicho.
Potem już nigdy nie widziałem morza.

***

Kolejne wspomnienie pojawiło się znikąd. Już nawet zapomniałem o ostatniej wizycie w Gdyni. Uratowali tego dzieciaka, a popołudniu nadszedł sztorm. Rybacy nie wrócili. Nigdy.
Opętany dziwną monotonią, wyszedłem spod prysznica i przyglądałem się w lustrze swojej obwiedzionej kropelkami sylwetce. Przez chwilę szare oczy były puste, aż się uśmiechnąłem i ciepło znów wróciło. Halo, Rafał, nie dawaj się przeszłości, pomyślałem, wycierając się. Żyjemy tu i teraz, nawet przyszłość jest nieważna.
A przynajmniej tak wtedy sądziłem.
Konstancja rzeczywiście zmieniła pościel. Oczywiście nie mogło obejść się od, w jej mniemaniu zabawnego, żartu. Kołdra w kocie łebki. Tak, wyborne. Ślepia rysunkowych zwierzaków śledziły każdy mój ruch, gdy przechadzałem się po pokoju. Nie dało się od nich uwolnić, świrowałem. Aż podskoczyłem, kiedy w drzwiach pojawił się Enzo i miauknął głośno i przeciągle.
Wziąłem go na ręce. Kociak zaczął mruczeć i łasić się do dłoni, by po chwili przejść do podgryzania mi palca. Uniosłem brew, obserwując, jak mały szeroko otworzył buźkę i próbował wbić swoje krótkie, niespecjalnie ostre ząbki w twardą skórę. Łaskotało. 
Zniosłem Enzo na dół i przejrzałem lodówkę. Mama wciąż coś pichciła. Zastanawiałem się, czy ma zamiar zaserwować jedno ze swoich wymyślnych dań, czy po prostu naszła ją zachcianka spędzenia wolnego popołudnia w kuchni. Kotu nalałem mleka. Usiadłem z nim na kanapie i przyglądałem się, jak szaro-bury współlokator pokonuje przeszkodę, jakim była zbyt wysoka miseczka. Ostatecznie wdrapał się do środka, ochlapując przy tym wszystko dookoła i, będąc całym mokrym, zaczął pić. Jednak okazał się głupiutki. Westchnąłem, porzucając nadzieję na mądrego i wiernego towarzysza. 
— Mamo, Karol wpadnie na obiad — oznajmiła Kontie, zbiegając po schodach. Przebrała się w bardziej dziewczęcy strój i rozpuściła długie włosy, wpinając w nie trzy ciemne wsuwki, aby powstrzymać grzywkę przed wpadaniem do oczu. Kobiecy urok i niewinność wręcz z niej wypływały. — Co ty robisz z moim kotkiem! — krzyknęła i czar prysł. Na twarzy Konstancji znów pojawił się grymas niezadowolenia. — Jak mogłeś doprowadzić go do takiego stanu… — Wzięła Enzo na ręce i, wystawiwszy język, wyniosła kociaka, by doprowadzić go do stanu normalności.
Kontie zachowywała się spokojnie. Za spokojnie. Zacząłem się zastanawiać, kiedy zacznie się przysłowiowa burza, ponieważ ta cisza nie zwiastowała niczego innego. Nie chciałem znów przed nią uciekać i nieco bałem się, że jak tak dalej pójdzie, to mi się oberwie. A tym razem niespecjalnie obojętne mi było, czy dostanę w policzek albo w nos. Mogło to też należeć do części jej strategii – zmylenie przeciwnika, by potem zaatakować znienacka z całą siłą! Musiałem mieć się na baczności.
Ułożywszy się wygodnie na kanapie, zamknąłem oczy, by spróbować się zdrzemnąć. Niestety, postukiwania dochodzące z kuchni, gdzie mama wciąż tworzyła swe dzieło sztuki, skutecznie uniemożliwiło mi odpłynięcie w nieświadomość. Zmarszczyłem brwi, nasłuchując, jak rodzicielka szybko i zwinnie sieka warzywa. Wiedziałem, że w ręku trzyma wielki, srebrny nóż, który w każdej chwili mógł wyślizgnąć się z jej dłoni, a następnie wbić się w cokolwiek, nawet w nią. Ta przerażająca myśl, pozostająca chwilę w mojej głowie, zupełnie wytrąciła mnie z chęci snu. Leżałem z otwartymi oczami, przyglądając się białemu sufitowi.
Dlaczego większość sufitów jest biała? Czy nie ciekawiej byłoby pokryć je kolorem, egzotycznymi wzorami, jakimiś malunkami? Konstancja poprosiła kiedyś mamę o to, by przemieniła jej sufit w gwieździste niebo, które nocą połyskiwałoby srebrnymi gwiazdami i księżycem. Oczywiście mama się nie zgodziła, już przy pierwszej próbie przekonania rodzicielki do owego szalonego pomysłu, ta skreśliła go grubą, czerwoną kreską. Wtedy powiedziała, że sufity są białe, by przypominać nam, że wszyscy urodziliśmy się czyści i choć z biegiem czasu może pokryć nas kurz, to mimo wszystko wystarczy jedno pociągnięcie mokrą ścierką, by znów przypominać siebie z dawnych lat.
A może się po prostu zakurzyłem, dlatego znikła moja obojętność? Dlaczego, podczas rzutów miałem utrzymywać spokój, ale przez resztę życia mogłem się bać, płakać, kochać, czuć się zagubionym? Zagubiony. Co w ogóle oznacza bycie zagubionym? Niemożliwość podjęcia jednoznacznej decyzji z powodu myślowego nieporozumienia? Tak bym to nazwał. Dlaczego więc ludzie mówią, że są zagubieni, kiedy kogoś przez dłuższy czas okłamywali? Przecież to marne usprawiedliwienie. Przecież kiedy się zgubimy, zależy nam na szybkim odnalezieniu właściwej ścieżki, a gdy pierwsze próby kończą się niepowodzeniem, prosimy innych o pomoc. 
Chyba mózg mi się zaczął przegrzewać, bo kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, całkiem go zignorowałem, zostając na swoim miejscu. Wtulony w poduszkę, pozostałem w bezruchu. Konstancja, a poznałem ją po ledwie dosłyszalnych krokach, postanowiła, łaskawie, otworzyć przybyszowi. Wiedziałem, że to Karol, ale na samą myśl o nim, moje policzki pokryły się czerwienią. 
— Śpi? — zapytał szeptem Karol.
— A gdzież, on nie sypia w dzień — odpowiedziała Kontie, używając pełnego głosu. — Rafał, wstawaj, masz gościa. — Nie ruszyłem się. — Rafał, nie rób z siebie głupka. 
Podniosłem się do siadu, próbując opanować szybko bijące serce. Zerknąłem kątem oka na Karola, co – zamiast pomóc – pogorszyło mój stan. Siostra, widząc, jak się zachowuję, zmrużyła szare oczy. Zaczęła coś podejrzewać, należała do raczej spostrzegawczych osób.
— Dzieciaki, obiad — oznajmiła mama, ratując mnie od przenikliwego spojrzenia Konstancji. Odwróciła się i popędziła do kuchni.
Karol powędrował tam razem ze mną, uśmiechając się od ucha do ucha. Wyglądał na najszczęśliwszego człowieka na ziemi. A przynajmniej tak sobie wyobrażałem taką osobę. Entuzjazm i dobry humor wręcz z niego wypływały. Owe wrażenie znikło razem z podaniem pierwszego dania. Nie każdy przepadał za zupą mamy. Zresztą, za żadnym jej tworem. Wymyślała dziwne zestawienie warzyw, które nie wyglądało ładnie ani przyjemnie nie pachniało. Mając jednak doświadczenie w spożywaniu potraw rodzicielki, nie obawiałem się otrucia. W rzeczywistości miały idealnie skomponowany smak.
Chłopak grzebał łyżką w talerzu i dopiero po chwili, widząc, że ani ja, ani Konstancja nie wyzionęliśmy ducha po zjedzeniu połowy porcji, sam odważył się spróbować. Wyszło na to, że jadł, aż mu się uszy trzęsły. Poprosił nawet o dokładkę. 
Podczas deseru, ciastkach i herbacie, Konstancja ni stąd, ni zowąd wypaliła:
— Mamo, co byś zrobiła, gdybym przyprowadziła do domu dziewczynę i oświadczyła, że jesteśmy w związku? — Głos niebieskowłosej był poważny, nie zadrżała jej powieka, usta nie wykrzywiły się w niesmaku. Naprawdę godna była miana Księżniczki. Powinna zostać aktorką.
— Jesteście moimi dziećmi — oświadczyła mama, spoglądając na nią ciepłymi, brązowymi oczami. — Będę was kochać mimo preferencji seksualnych. Najwyżej nie doczekam się wnuków. — Uśmiechnęła się, a na jej czole pojawiły się zmarszczki. 
Wiedziałem, że zrobiła to dla mnie. Domyśliła się, co się wydarzyło. Ale dlaczego nie wybuchła? Nie była zła? Aż do końca posiłku wpatrywałem się w Konstancję, starając się odczytać jej intencje. A kiedy Kontie nie dostaje tego, czego chce, powstaje piekło. Porównałbym to do sytuacji, kiedy dziecko nie dostanie wymarzonej zabawki albo słodkości, o które prosi. Ono zaczyna płakać. Konstancja rzucała się z pazurami. 
Zabrałem Karola do siebie, jednocześnie sprawdzając facebooka na telefonie, który mi oddał. A już myślałem, że zmuszony będę się obejść bez niego! Rycerz rozłożył się na łóżku jak długi, układając pod głową trzy poduszki. Co chwilę zerkał w moją stronę.
Już chciał coś powiedzieć, kiedy do pokoju, wycierając ręce w biały ręcznik, wpadła Konstancja. Zamknęła drzwi i uśmiechnęła niepokojąco szeroko, opierając plecy o ścianę. Spojrzała na naszą dwójkę, przenosząc wzrok ze mnie na Karola, a potem wypuściła powietrze.
— To jak, pocałowałeś go już, prawda? — zapytała w końcu, patrząc na Karola. Policzki ciemnowłosego pokryły się delikatnym, jasnym różem. — Wiedziałam. — Konie usiadła na brzegu łóżka. — Rafała zbyt łatwo rozszyfrować. No i możecie ujawnić się przed mamą. Sami słyszeliście, że nie obchodzą ją nasze preferencje. 
— Nie jesteś zła? — Ściągnąłem brwi. 
— Dlaczego miałabym być zła? Przecież nie kocham Karola. — Przekręciła głowę w bok. — Poza tym nikomu nic nie mówiłam, ale gejowskie związki są takie urocze!
Mógłbym przysiąc, że dostrzegłem gwiazdki w jej szarych, szklanych oczach. Spojrzałem na siostrę jak na wymysł natury. Żeby Konstancję rajcowało coś takiego? Zawsze wydawała mi się w miarę normalna, nie przypominała tych wszystkich „gimbusowatych” nastolatek, nie wzdychała do popowych gwiazdek. Zapomniałem jednak o ważnym fenomenie, jakim były f a n f i c t i o n. Niejednokrotnie zderzyłem się z tym określeniem, przesiadując na różnorodnych forach. O ile niektóre z tych tworów młodych pisarek były naprawdę dobre, o tyle niektórym po prostu brakowało logiki. A najgorsze zaczynało się wtedy, kiedy autorka postanowiła połączyć dwie nienawidzące się postacie w słodką, kochającą się parkę, których sposobem na zażegnanie kłótni był seks. Nie potrafiłem wyobrazić sobie Konstancji siedzącej przed ekranem, tworzącej coś podobnego. Nie znałem jednak siostry na tyle, by porzucić podejrzenia. 
Konstancja jako dziecko uwielbiała miłość w każdym wydaniu. Czytała książki o księżniczkach, oglądała Disneyowskie bajki o prawdziwej miłości. Tak jak każda dziewczynka w jej wieku pragnęła zostać żoną księcia z bajki, który przyjechałby po nią na białym rumaku i zabrał od wymagającej mamy oraz sztywnego brata. Teraz, patrząc na to przez pryzmat czasu, człowiek zdawał sobie sprawę, że właśnie takie zachowanie uczyniło ją osobą, którą się stała – kobietą silną, niezależną i radzącą sobie w każdej, nawet beznadziejnej sytuacji.
— To znaczy, że mogę całować Rafała na twoich oczach, a ty nie zrobisz mu potem krzywdy? — Karol postanowił zachować ostrożność. Usiadł i delikatnie uśmiechał się do dziewczyny.
— No pewnie. Nie wiem, dlaczego miałabym zrobić krzywdę swojemu bratu za okazywanie uczuć — oburzyła się nieco, patrząc na Karola z wyraźną niechęcią. — Jasne, czasem wybucham, ale nigdy nie uderzyłam go z premedytacją. To przecież moja rodzina. Gdyby nie on, musiałabym samotnie przechodzić przez szkołę. Zawsze miałam go obok siebie, słuchał, kiedy przychodziłam, żeby się zwierzyć. Nie odpowiadało mi to, jak się zachowywał. Brak uczuć bolał nie tylko jego. Rafała w ogóle chyba nie obchodziło, że wszystko ma gdzieś, a mi i mamie bardzo było go żal. Dlatego ucieszyłam się, kiedy postanowiłeś się z nim zaprzyjaźnić i sprawiłeś, że zaczął czuć. Bo teraz mam brata, a nie puste naczynie. 
Konstancja uśmiechnęła się szczerze, wyrażając szacunek. Karol, utwierdziwszy się w przekonaniu, że po jego wyjściu głos mi z głowy nie spadnie, przywołał mnie gestem dłoni. Podszedłem, a gdy znalazłem się na wyciągnięcie jego ręki, złapał mnie i pociągnął. Wylądowałem tyłkiem na jego kolanach, czując ciepło na policzkach. Szybko jednak zniknęło, ponieważ nakrzyczałem na siebie w myślach. Jak taki mały gest mógł wywołać rumieniec? Karol wtulił się w moje plecy, poczułem na skórze oddech. Jego ręce, oplatające mnie wokół bioder, powstrzymywały przed ewentualną ucieczką. Ale ja nie chciałem uciekać. Nie tym razem.

Huehuehue. Rozdział X.
Całkiem nieźle mi idzie, nie sądzicie? Powinienem skończyć "Przyjaciół" do końca roku. xDDD Ciekawe, kto zostanie ze mną do końca. O.o

26 komentarzy:

  1. Jajaajajaja! Ja zostanę! XD
    Myślę ze już wiem dlaczego tak lubię twojego bloga.
    Wszystko tu jest takie subtelne i delikatne, a jednocześnie tak odnosi się do życia. :')) No i nie jest to hard yaoi aka Gwałt w kiblu, więc ten...*ekhem*..
    Wytrwaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z moich nielicznych blogów, na którym jest tak jasno. Znaczna większość utrzymana jest w ciemnych barwach. Tu, kiedy każdy rozdział ma co najmniej siedem stron, dla zdrowia oczu czytelników, postanowiłem dać ciemne litery na jasnym tle, ponieważ to nie jest aż tak bardzo bolesne. xD
      Nie mam zamiaru opisywać seksu, to tylko shounen-ai. ;)

      Usuń
  2. O Jezu! O Jezu! O Jezu!
    To było taaaaaaaakie słodkie!
    Kontie jedną z nas? Nie spodziewałam się o.O
    To wspomnienie było bardzo fajne. Ja sama strasznie boję się wody, więc mogę poprzeć Rafała i tą "ofiarę".
    Nie lubię kotów. Hejcę koty. Po porostu nienawidzę tych wysłanników diabła (powiedziała córka samego Lucyfera ;-; )
    Nie uwolnisz się ode mnie aż do końca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Kontie to wyleniała yaoistka, jeszcze wiele dzięki niej się będzie działo.
      Woda wcale nie jest aż tak zła. Raz się prawie utopiłem, więc wiem, co piszę. xD
      A ja kocham koty. Mam kota. Na imię jej Zuzia i jest istnym arystokratą. Pozdrawiam wszystkie koty. :)))
      Haha, mam się bać? xd

      Usuń
    2. Oj bój się >:)
      Moi znajomi zazwyczaj dość szybko się na mnie poznają i zwiewają jak najdalej mogą, i przestają być moimi znajomymi.
      Więc pomyśl jaką mam demoniczną naturę >:)

      Usuń
    3. Lubię demony. Sam jestem wrednym Kranem.
      Myślę, że się dogadamy. B)

      Usuń
  3. na pewno wytrzymam do kończ roku

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa genialne *-* proszę dodawaj kolejne rozdziały aż do mojej ostatniej soboty .

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc... kilka razy próbowałem już coś przy czymś tutaj pisnąć, ale coś wtedy nie wyszło. Blog: ogólnie jest bardzo subtelny i miły w obyciu, podobnie z opowiadaniem. Jedyne, czego się czepię, to fakt, iż próbujesz wtroczyć do opowiadania (podejrzewam, że swoje własne) przemyślenia na temat życia, co jest dobre. Jednak stwierdzanie takich faktów, jak teraz o wodzie powinno być napisane jak najprostszym językiem, lecz przy okazji łatwym do zrozumienia. Wybacz że czepiam się o głupoty, nie chcę być złośliwy.
    Ciekawa koncepcja z rodzeństwem 'idealnym', masa świetnych pomysłów, cóż, trzymaj fason, bo nawet, jeśli kiedyś zawiesisz tego bloga, i tak będę miał tendencję do wracania tutaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby o incydencie nad morzem opowiadał Karol, byłby na pewno napisany prościej, ale wczuwam się w Rafała, który przez osiemnaście lat czuł niewiele. xD
      I, szczerze powiedziawszy, większość przemyśleń nie jest moja. Osobiście bardzo lubię wodę! Zaś wzmianka o suficie należy już do mnie. Zawsze chciałem mieć granatowy sufit z świecącymi w ciemności nalepkami - tak jak Konie. Wtedy mama powiedziała, żebym się zastanowił, dlaczego wszyscy mają białe sufity. I tak powstała owa teoria.
      Za bardzo polubiłem "Przyjaciół", by ich zawiesić. xD Doprowadzę tę historię do końca.

      Usuń
  6. Jeju... Jestem zachwycona. Bardzo lubię Twoje opowiadanie i jestem zła, gdyż nie widzę dalszego ciągu... Mam nadzieję, że niedługo opublikujesz następny rozdział!
    Domyśliłam się, iż Kornelia od początku zaczęła pytać mamę o jej reakcję dla Rafała, ale miałam małą nadzieję, że dziewczyna okaże się być biseksualna :/ Lubię w opowiadaniach dwie kobitki :3
    Życzę Ci dużo weny i mam nadzieję, że mnie nie zabijesz za ten natłok komentarzy :P
    Serdecznie pozdrawiam,
    Sarabeth M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś napiszę shoujo-ai. Kiedyś. XD
      Rozdzialik w sobotę.
      Dzięki za poświęcony czas. <3

      Usuń
  7. Nic, jak tylko napisać to:
    ...
    ...
    ...
    .w.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ughwaa~! To było świetne, jak zwykle :3 Ten moment, kiedy Karol do nich przyszedł, a Rafał tak uroczo się rumienił, kkk ♥♥♥ (przepraszam, nie śpię od 5h i noł lajfie ;-;). Albo jak Kontie nagle wypaliła o tym co by było, gdyby miała dziewczynę- GENIALNE XDD I łał, nie wiedziałam, że jest yaoistką, szacun ;-; XD Ogółem mówiąc- bardzo, bardzo mi się podobało :33 Czekam na następny rozdzialik i weny życzę~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huehue. Nikt nie wiedział, a ja powtarzałam, że Kontie to super dziewczyna i trzeba ją lubić.
      A wiadomo, jeszcze z niej zrobię lesbijkę i będzie. xd
      Dzięki, ostatnio mi jej potrzeba. ;-;

      Usuń
  9. Ale to urooocze, jestem ciekawa reakcji Mamy Rafała :)
    Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to trzeba będzie jeszcze troszeczkę poczekać, ale będzie ciekawie.

      Usuń
  10. Wlasnie skończyłam czytac Twoje opowiqdanie. Nie da się ukryć, ze oprocz dużego talentu masz też duzo wyczucia i nie boisz się tematów, ktore niektórzy uważają za tabu. Coz, wg mnie najważniejsze jest uczucie, ktore tutaj widac juź od pierwszego postu tak maprawdę. Rafał byc moze tego widzi, ale to nie tylkoKarol zmienił jego. Myślę, ze Ryxerz (ten pseudonim mnie cały czas rozczula) juz od pewnego czasu myślał o swojej seksualności ale chyba nie mogl sę sam przed spbą do tego przyznac, stad na przykład zwiazek z Konstancją. A pozniej, gdy udało mu się Dosc dzieny sposob zaprzyjaźnić z Rafałem, w pewnym momencie zyskał juz pewność, no i wyzbk się chyba tez strach... Choc chyba nie do konca, skoro bal się wyznać mu swoje uczucia... Na szczescie obiecał. Nie rozumiem co prawda czemu Mateusz nie pozwolił grac Rafalowi i adamowi po takim mczu, ale ok, Rafał i tak przezywa najlepsze chwile swojego zycia. Pewnie beda tez gorsze. Gdy człowiek czuje, tak własie jest. Rafał bardzo długo był obojętny, ale najwyraźniej pogrzebał naprawde silnego bodźca emocjonalnego i udało mu sie wyjsć ze skorupy. Ciesze się, ze zaczął dogadywać się rowniez z innymi, nie tylko z Karolem. A konstancja tez mnie zadziwiła, najwyraźniej i ona stoczyła walkę z wrpdzoną... Agresja, a nie obojętnością co prawda, ale i tak. Zdziwiła mnie jej tolerancja co ro Rafała o Karola, ale pozytywnie rzecz jasna. NabardZie procz opisywania samej zmiany głównego bohatera podoba mi się subtelność i wyczucie, z jakim to robisz. Idealnie wymierzone w czasie.no i wielki szacun za samą częstotliwość dodawanianaprawdę długich notek. Zapraszam na mój blog z krótkimi opowiadaniami - zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że zmiana Rafała była subtelna. Jeśli tak, to niezmiernie się cieszę!
      No i dziękuję za te komplementy, zaraz się zarumienię. .///.
      Uwielbiam swoich bliźniaków, niby eksperyment genetyczny, ale mądry z nich duet. Ach, muszę pokazać, jak genialnie potrafią współpracować, to dopiero będzie hit!
      Dzięki za poświęcony czas i miłe słowa. Mam nadzieję, że nie zawiodę prowadzeniem fabuły. ;--;

      Usuń
  11. ...laptop włączałem rzadko, tylko wtedy, gdy musiałem skorzystać z jakiś ("jakichś" moim zdaniem) programów.
    Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek przyjdzie mi się (nie powinno być tutaj tego "się") być rozczulonym i złym jednocześnie.
    ...swobodnie przebiegałeś przez (nie pasuje mi to "przez", więc należałoby albo całkiem to słowo skasować albo zmienić, dodając, że "przez jezdnię" na przykład :)) na drugą stronę, nawet, gdy świeciło się czerwone światło.

    Koniec czepialstwa :D
    No, w końcu się mama pokazała. Chciałabym mieć taką :) Poza tym pomysłowa musi być, skoro tworzy własne kompozycje daniowe, i nawet one ludziom smakują potem :P Poproszę więcej Elwiry, już ją lubię :D

    Ooo, kotek? Mrrrry <3 Uwielbiam koty. Sama mam jednego, a w sumie to jedną - Michalinka się zwie, ale wszyscy mówią do niej Miśka :P Natomiast co do tego z opowiadania - imię dla futrzaka Toffik było super, nie wiem czemu Rafał tak narzekał :D Poza tym to jest mój ulubiony skecz Ani Mru Mru, więc mam bardzo dobre skojarzenia :P Ale ostatecznie Enzo też może być.
    UWAGA! Kocik w misce hahaha. Co za szczęście, że się nie utopił <3
    Gimbus? hahaha. Jak właścicielka? :D No wiesz co Rafał, ja to bym Cię ciulnęła za takie coś, masz szczęście, że to Konie była a nie Edzia, bo byś zarobił śliwę pod okiem :P

    Ooo, i Konstancja znowu. Super :) Dzięki za wysłuchanie moich próśb, żeby jej zrobić więcej :D Podoba mi się to.
    Pościel w kocie łebki? Hahaha, dobra jesteś Konie :* Złośliwcu Ty :P

    Wspomnienia... Uwielbiam te retrospekcje, bo się dowiadujemy coraz to nowszych rzeczy o zachowaniach rodzeństwa, które wpłynęły na nich, że są teraz, jacy są. Ten dzisiejszy obrazek jest fajny, kocham plażę i morze :P Poza tym Rafał - niesforny, lubię to :D Też się wyrywałam rodzicom i robiłam wszystko po swojemu. więc rozumiem go hihi. No nie doznałam tego szczęścia, żeby mieć starsze rodzeństwo, to nie wiem, czy bym miała się kogo słuchać :P Chociaż pewnie też miałabym jakiegoś takiego powiernika w siostrze bądź bracie, jak Rafik w Konstancji :)

    Ooo, Karol na obiedzie - mrrry <3
    Nie bój się, przecież mama Rafała Cię nie otruje, weź :D
    Oj, rumieniec na policzkach? Szybko bijące serduszko, ukradkowe spojrzenia... No no, jakie to słodkie naprawdę :D
    — Mamo, co byś zrobiła, gdybym przyprowadziła do domu dziewczynę i oświadczyła, że jesteśmy w związku? - hahaha, no to się siostrunia domyśliła. Szybko jej poszło :P Szacun...
    — To jak, pocałowałeś go już, prawda? — zapytała w końcu, patrząc na Karola. Policzki ciemnowłosego pokryły się delikatnym, jasnym różem. — Wiedziałam. — Konie usiadła na brzegu łóżka. — Rafała zbyt łatwo rozszyfrować. No i możecie ujawnić się przed mamą. Sami słyszeliście, że nie obchodzą ją nasze preferencje.
    — Nie jesteś zła? — Ściągnąłem brwi.
    — Dlaczego miałabym być zła? Przecież nie kocham Karola. — Przekręciła głowę w bok. — Poza tym nikomu nic nie mówiłam, ale gejowskie związki są takie urocze! - no po prostu wiedziałam :D Konstancja pomimo całej tej otoczki „genetyczny eksperyment - agresja” wcale nie jest taka zła ;) Od początku ją lubiłam. Teraz mogę tylko napisać: a nie mówiłam? :p Tak psy na niej wieszaliście, i proszę. W końcu jest siostrą i na pewno by chciała dla Rafała jak najlepiej. Poza tym to okropnie miłe, że się cieszy z jego okazywania uczuć, też bym się cieszyła. "Bo teraz mam brata, a nie puste naczynie" :)
    — To znaczy, że mogę całować Rafała na twoich oczach, a ty nie zrobisz mu potem krzywdy? - hahaha, no proszę Cię. Na pewno by roztrzaskała jego głowę o ścianę za to :D Idźże Ty, głuptasku :*

    No a zakończenie cudowne <3 Jak się cieszę, że Rafik już nie jest taki przerażony bliskością z Karolem, juppie :D
    I oczywiście, że zostanę do końca roku - oczywista oczywistość, jak mawiał pewien polityk :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy poprawione! Jak zwykle zresztą. Chyba potrzebuję bety. xD
      Eliwra to super babka, lubię jej kreację, jest jednym z najlepszych bohaterów drugoplanowych.

      Mój kocurek nazywa się Zuzia. Jest wielkim arystokratą i... no, obsikała mi raz łóżko.
      Chciałabym mieć pościel w kocie łebki. xD To byłoby niezwykle urocze. xd

      Cieszę się, że w przeszłości Rafała odnajdujesz trochę własnego dzieciństwa. No i niesforne dzieci są takie przeurocze. <3

      Poczekaj, aż Rafał się zbuntuje i przestanie mu się podobać rola uległego! Ten chłopak ma jeszcze wiele w zanadrzu, ale zanim pokaże swoją drugą twarz, minie troszeczkę czasu. Biedny nadal się nie oswoił z myślą, że Karol go kocha.

      Cieszę się, że podobała Ci się obiadowa scena oraz zakończenie. Mam nadzieję, że jeszcze wielokrotnie Cię zaskoczę i zauroczę. ;)

      W takim razie muszę zrobić wszystko, byś nie przysnęła w trakcie. xD

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  12. Kyaaaaa *^* :3 :* ^^
    Jakie cuudoowneeee ♡♡♡ Jejka w ciągu ostatniej godziny 'przeleciałam' przez Twojego bloga szybciej niż jakiś wygłodniały seme XD Strasznie mi się podoba Twój styl i ogólnie fabuła; Jejka oni są tacy słodcy <3 ja chcę już następny rozdział omfg (^`×`)^ Lubię seksy ale ostatnio wyczaiłam takiego yaoica w lżejszym stylu i zapragnęłam więcej :3 mega mi się podobało :* pisz szybko następny i życzę weny ;x

    ~ Wróbel-chan ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuhu, mój blog czuje się przelecony. xD
      Niezmiernie się cieszę, że Ci się podoba!
      A rozdział jak zwykle co sobotę. ;)

      Dzięki za poświęcony czas. ;w;

      Usuń
  13. Już myślałam, że Kontie będzie miała coś przeciwko ich związkowi i znów straci w moich oczach... Zaczyna wychodzić na prostą.
    Ah, jeszcze tyle rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.