Theme by Kran

12 lut 2015

Rozdział III

Cień za cieniem

Weekend minął mi na rozmyślaniu, jak przedostawać się do klas tak, by nie zauważył mnie Karol. Znów chciałem zastosować ucieczkę, gdyż to ona wychodziła mi najlepiej. Odstresowałem się dopiero podczas niedzielnego treningu na boisku przy szkole. Najpierw doskonaliliśmy rzuty z daleka, co wychodziło mi marnie, a potem zagraliśmy krótki mecz, a że znalazłem się w drużynie stałych graczy, wygrałem. To znaczy oni wygrali, ale jest to jednym, nieznacznym szczegółem.
Uwielbiałem grać, trzymać piłkę w dłoniach, czuć jej ciężar, a potem obserwować, jak wpada do kosza, wprawiając w ruch siatkę. Na większości ulicznych boisk miejsce do gry w koszykówkę wyglądało tak samo - dwie metalowe obręcze zawieszone na kwadratowej tarczy przygwożdżonej do siatki. Wyżsi i ciężsi zawodnicy nie mogli robić wsadów, ponieważ z łatwością oderwaliby prowizoryczny kosz. Jednak nasze boisko było nadzwyczaj schludne i wygodne.
Pod koniec treningu na boisku pojawiła się malutka, ciemnowłosa dziewczynka. Nie mogła mieć więcej niż osiem lat, a w jej zielonych oczkach tliło się podekscytowanie, kiedy oglądała naszą krótką rozgrywkę. Poświęciliśmy panience dobre pół godziny, ponieważ aż rwała się do gry. A mówi się, że dziewczyny nie grywają w koszykówkę! Już wyobrażałem sobie, jak w przyszłości mała pokonuje każdego przeciwnika na swej drodze.
Pożegnaliśmy się dopiero, kiedy przyszła mama dziecka. Przeprosiła nas za kłopot i podziękowała za opiekę nad córką. Nie należała do najmłodszych, a więc i buzia nie chciała jej się zamknąć. Zostaliśmy więc uraczeni wykładem na temat zachowania nastolatków. Nie mogła się nas nachwalić, była pod wrażeniem opiekuńczości, empatii i troski, jaką obdarzyliśmy tę niewielką istotkę.
Cały weekend Konstancja łypała na mnie, szukając okazji do zadania ciosu. Zdołałem jednak skutecznie jej unikać i obyło się bez kłótni i bijatyk, a także słownych potyczek, które zwykle wygrywałem. O ile dziewczyna nieźle radziła sobie we wbijaniu przeciwników w ziemię za pomocą mięśni, o tyle ja posiadałem większy zasób słów. Wiedziałem, że prawda boli bardziej niż ciosy. Niejednokrotnie znosiłem wybuchy agresji siostry, wcale nie czując potrzeby wylewania łez. Nie do końca miałem pewność, czy doznałem czegoś nieprzyjemnego, jednak każdy prawdziwy komentarz doprowadzał Konstancję do łez.
Ogólnie rzecz biorąc, dwa dni minęły mi spokojnie, ale czasem łapałem się na myśleniu o rękach Karola błądzących po moim ciele, o śmiechu, o piwnych oczach chłopaka, o tym, że wieczorem patrzył tak, jakbyśmy się znali dłużej niż kilkadziesiąt minut. Patrzył tak, jakby wiedział o mnie więcej niż ja sam.
W poniedziałek przemykałem przez szkolne korytarze jak cień. Nikt mnie nie widział, nikt mnie nie słyszał, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Tak jak zwykle. Moja niezauważalna egzystencja niezachwianie trwała aż do obiadowej przerwy. Zajadałem się przepyszną kanapką z sałatą i ogórkiem, kiedy z drugiego końca korytarza dobiegł mnie krzyk.
- Rafał! - Ciężkie ramię objęło moją szyję, prawie zwalając z nóg. Zachwiałem się, wiedząc już, jak czują się przyjaciele Konstancji. - Dlaczego mnie olewasz? Myślałem, że przynajmniej powiesz cześć! - Karol zrobił niezadowoloną minę i pociągnął nosem.
- Jesteś ciężki, zejdź ze mnie - rzuciłem, bezskutecznie próbując się uwolnić. Ku mojej uciesze, Rycerz rozluźnił nieco swój żelazny uścisk. - Ludzie się na nas gapią - dodałem.
- Staniesz się sławny! Dotykał cię sam książę!
- Wsadź sobie ten książęcy tytuł w dupę, ale mi daj spokój, jasne? - Zgromiłem go wzrokiem, w końcu się wyrywając.
- Czy to propozycja? - Karol wykonał dwuznaczny gest brwiami. - Niestety, Konstancji nie ucieszyłby ten fakt.
- Jezu, jaki ty jesteś zboczony! - Swoją zdegustowaną minę dostrzegłem w odbiciu szyby. Ciemnowłosy niespecjalnie się tym jednak przejął. Wszystko, co tyczyło się moich negatywnych odczuć, stawało się dla Karola niewidzialne. - Idź zadzwoń do Kontie, umówcie się czy coś, bo cały aż buzujesz od napięcia seksualnego - wypaliłem prosto z mostu, zatrzymując się przed salą.
- Ale... Ja nie sypiam z Konstancją - wydukał zmieszany, mimo to wciąż patrzył na mój profil. - Twoja siostra dała mi jasno do zrozumienia, że nie pójdzie ze mną do łóżka, dopóki nie będziemy małżeństwem.
- To wyjaśnia, dlaczego przyczepiłeś się do mnie. - Odwróciłem się twarzą w stronę Karola, by móc widzieć go całego. Położyłem dłonie na ramionach chłopca, co wywołało zdziwienie w jego złotych oczach. - Wybacz, ale wbrew wszystkim plotkom, nie sypiam z każdym, kto tego chce.
Znałem plotki. Nie dało się nie słyszeć szeptanych wyzwisk. Męska dziwka padało najczęściej. Szczerze? Nie przeszkadzało mi to, dopóki nikt nie podchodził i nie proponował mi seksu za pieniądze. Ludzie mają to do siebie, że jeśli ktoś za bardzo odstaje od reszty, nie dadzą mu spokoju i spróbują zrujnować szkolne życie. Tyle że moje ograniczało się do krótkich wymian zdań z gospodarzem oraz zbłąkanymi duszami w bibliotece. Wolałem wytłumaczyć Karolowi, iż do łóżka z nim nie pójdę, aby zaoszczędzić nam obu wstydu.
- Ale mi wcale nie chodzi o to. - Zmarszczył czoło, wydmuchując mi powietrze w twarz. Wyglądał na urażonego wcześniejszym oskarżeniem. - Naprawdę chcę być twoim przyjacielem. Nieważne, jakie zabawy lubisz, nie skrytykuję cię za odmienny gust. Chcę po prostu, byś się uśmiechał.
Podejrzliwie zmrużyłem oczy. Wydawał się taki czysty i szczery! Chciałem mu wierzyć, chciałem się do niego zbliżyć. Może to właśnie szansa na początek nowego życia? Przeczuwałem jednak, że przez naiwność zostanę zraniony. Aktualny stan mnie satysfakcjonował.
- W moim uśmiechu nie ma nic wyjątkowego. - Odwróciłem się i stanąłem pod ścianą.
Karol wciąż czekał, a ja rozważałem, czy zaryzykować. Nawet gdyby mnie zranił, pewnie odgryzłbym się tak dobitnie, że pożałowałby swojej głupoty, a mnie by to obeszło. Nie sądziłem też, aby Rycerz mógł dopuścić się takiej zbrodni. Obrońcy dworu nie wypada wykorzystywać innych. Omiotłem wzrokiem jego minę. Czekał, ale chyba zaczynał się niecierpliwić.
- Daję ci szansę, nie spiernicz tego.
Na twarzy ciemnowłosego rozkwitł piękny, szeroki uśmiech, a przechodzące obok nas dziewczyny zachichotały na ten widok. W rzeczywistości szczęśliwy Karol wyglądał przekomicznie, jak dziecko obdarowane torbą słodyczy.
- A będziesz jadać ze mną obiady? - zapytał nagle.
- Nie? - odpowiedziałem, marszcząc brwi.
- Jak to...? - zajęczał, znów chcąc uwiesić mi się na ramieniu, jednak tym razem zdołałem zrobić unik. - Przyjaciele tak robią.
- Na to jeszcze za wcześnie – rzuciłem. - Na początek możesz sobie iść.
- Rafał! - Karol dźgnął mnie w ramię. - Udowodnię ci, że przyjaźń nie boli. A teraz naprawdę idę, bo chcę zjeść.
Kiedy odchodził, niedostrzegalnie musnął palcami moją dłoń. Nikt tego nie zauważył, nie zrobiono więc żadnego halo. Jako że Rycerz serce miał zajęte, panienki nie miały mi za złe rozmów z nim. Spoglądały tylko nieśmiało, próbując się przełamać i podejść, by wypytać, dlaczego Karol zwrócił uwagę na kogoś takiego jak ja.
Sam tego nie wiedziałem! Znał mnie ledwie... Nie, przepraszam, chłopak wcale mnie nie znał. Użyczył parasol, co nie czyniło go pierwszym w kolejce do przyjaźni. Może miewał swoje humorki i objawiały się w ten sposób? A może Konstancja coś mu nagadała? Nigdy nic nie wiadomo, a ta przemądrzała nastolatka zawsze musiała wtrącić swoje trzy grosze. Kochałem siostrę, lecz jej niewyparzony język i brak pohamowania niekoniecznie przypadły mi do gustu. Starała się jak mogła, zwłaszcza wkładając maskę, ale pewnych nawyków po prostu nie dało się pozbyć.
Matematyka minęła mi jak zwykle miło i cicho. Wykonałem zadane ćwiczenia, a potem rysowałem oczy na marginesach, niektóre dekorując łzami albo kłami ociekającymi krwią. Tak, oczy z kłami. Śmiałem się w duchu, że mogłem iść do większego miasta i tworzyć sztukę. Uliczną i dość krzywą, ale nadal sztukę.
W pierwszej klasie gimnazjum marzyłem, by pójść na profil muzyczny, ale kiedy nauczyciel orzekł, że mój głos się nadaje jedynie do polskich kawałków w stylu disco, zrezygnowałem bez mrugnięcia okiem. Potem nadeszła fascynacja chemią i biologią, jednak ulotniła się z jedynką z genetyki oraz alkoholi. Radząc sobie z matematyką i geografią, stwierdziłem, że technikum ekonomiczne to idealny wybór. Egzaminy tylko potwierdziły moje przypuszczenia.
I tak znalazłem się w klasie pełnej ślicznych, zgrabnych i powabnych dziewcząt. Było na czym zawiesić wzrok, nie powiem. Długie nogi, zgrabne... No, słownictwo, nad wyraz wykwintne. Aż miło prowadziło się rozmowy.
...
Dobra, kłamię, z żadną nigdy nie rozmawiałem, a dwóch pozostałych w klasie facetów wolałem nie zaczepiać. Wyglądali na bogatych i wpływowych, a nie przepadałem za kłopotami. One zaś uwielbiały mnie i każdego niemal dnia dawały znak o swym gorącym, niegasnącym uczuciu. Kończyło się na nieprzyjemnych konfrontacjach, mimo że za wszelką cenę starałem się siedzieć w cieniu chwały innych. Chcąc, nie chcąc do końca roku szkolnego miałem zostać b r a t e m p r z e w o d n i c z ą c e j. Kontie kończyła liceum informatyczne, mnie pozostał rok.
Lekcja zaczęła mnie nudzić, przed oczami wciąż miałem Karola, a w uszach wciąż rozbrzmiewał mi jego ciężki głos. Jak zaczarowany wpatrywałem się w białą tablicę pomazaną kolorowymi markerami. Wzory tańczyły, wskazując poprawne wyniki zapisane wprawną ręką nauczyciela. Klasowe piękności cicho rozmawiały o nadchodzącej dyskotece, zastanawiało je, czy Rycerz przyprowadzi swoją Księżniczkę.
I w chwili, kiedy zostałem zawołany do tablicy, rozległo się pukanie do drzwi i do sali wkroczył Dawid - zastępca przewodniczącej. Posłał mi spojrzenie nakazujące powrót na miejsce. Szybko wykonałem polecenie, nie chcąc po raz wtóry stawać przed szkolnym samorządem, który w szkole miał większą władzę niż sama dyrektorka, a przynajmniej tak się zdawało na pierwszy rzut oka.
Dawid omiótł uczniów wzrokiem, a następnie przeniósł niebieskie oczy na nauczyciela. Skłonił głowę, przepraszając za przeszkadzanie. Dawid, Wielki Książę kroczący u boku Księżniczki Konstancji, uchodził za młodzieńca bez serca, ale mimo wszystko zdobył sympatię nauczycieli, a niektóre uczennice gotowały się psychicznie, by wyznać mu uczucia. Mówiło się, że jest najbardziej zapracowanym członkiem samorządu.
- Proszę wybaczyć, ale mam ogłoszenie. W dniu dyskoteki odbędzie się zbiórka starych zabawek dla dzieci. Klasa, która zbierze ich najwięcej, zwolniona będzie przez cały tydzień z pytania oraz sprawdzianów czy kartkówek. - Chłopak zatrzepotał rzęsami i po chwili zniknął, zostawiając za sobą tylko wspomnienie jasnej czupryny.
Rozpoczęły się szepty, dziewczyny rozmawiały o swoich kolekcjach lalek sprzed lat oraz pluszakach, którymi niegdyś zapełniały łóżko na czas snu. Osobiście posiadałem naprawdę wiele przedmiotów nadających się do ponownego użytku, ponieważ byłem dzieckiem jak wszyscy inni. Rozpieszczanym dzieckiem. Za posłuszeństwo podczas badań i kontroli otrzymywałem wszystko, o co poprosiłem, a mamie nie brakowało pieniędzy i robiła wszystko, by uszczęśliwić swe dzieci. Pokaźna kolekcja samochodów musi teraz przydać się komuś innemu.
Przerwę spędziłem w bibliotece wśród regałów. Zawędrowałem aż do romansideł przeznaczonych dla dziewcząt w wieku szkolnym. Szukałem kontynuacji powieści, którą delektowałem się sobotniego poranka. Nie żeby mi się spodobało, po prostu chciałem znać ciąg dalszy, kierowała mną ludzka ciekawość.
- Nie ma tu tego, czego szukasz. - Za moimi plecami pojawiła się Dominika. Otrzymała tytuł Bibliotecznej Zjawy, ponieważ kręciła się pośród książek w czasie każdej przerwy. Mówiło się, że przeczytała już każdą książkę, a za informacje każe sobie płacić interesującym tytułem. Nie to, żebym wierzył takim dyrdymałom.
Dominika była wysoka jak na dziewczynę. Nie wyglądała na anorektyczkę, ale i do osób puszystych bym jej nie zaliczył. Rude włosy zwykle związywała w wysoki kucyk, zostawiając tylko długą, ciętą na ukos grzywkę. Jej ciepłe, brązowe oczy, które obserwowały świat przez grube okulary, zawsze miały przyjacielski wyraz, chociaż sama dziewczyna rzadko się uśmiechała i nie zawierała znajomości.
Rudowłosa pozostawała jedyną osobą, która mimo moich zdawkowych odpowiedzi wciąż chciała rozmawiać, gdy przychodziłem do biblioteki. Może to dlatego, że traktowałem ją jak innych, z dystansem, a nie wyzywałem i uciekałem z obawy o zmyśloną klątwę. Lubiłem słuchać tego, co Dominika ma do powiedzenia. Jej uwagi zawsze były trafne, informacje aktualne. Wiedziała chyba wszystko, co wiązało się z książkami, ale właśnie to czyniło dziewczynę wyjątkową.
- Autorka straciła wzrok, dlatego książka kończy się w tak beznadziejnym momencie. - Dziewczyna podeszła do regału i poczęła czegoś szukać. - Ponoć zleciła komuś, by za nią napisał drugą część, ale wątpię, by był tak samo wyjątkowy jak pierwszy. - Stanęła na palcach i sięgnęła po cienką książkę. - To ci się może spodobać - oświadczyła, podając tom.
Powieść liczyła ledwie nieco ponad dwieście stron, a napis na okładce głosił, iż zatytułowano ją „Przyjaciele”. Dominika odeszła, chcąc pomagać innym zbłąkanym duszom, a ja stwierdziłem, że przeczytam wybraną przez dziewczynę historię. Nawet nie zahaczyłem wzrokiem o zamieszczony na tyle opis. Chciałem mieć niespodziankę.
Poniedziałek minął mi na dalszym unikaniu Karola. Trening koszykówki został odwołany, więc chłopaki chcieli skoczyć na miasto i coś zjeść, więc przystałem na ich propozycję. Dobrze czułem się z drużyną, tylko z nimi potrafiłem rozmawiać normalnie, choć różnił nas wiek. Bawiliśmy się razem, a ja śmiałem się z żartów kolegów.
Kiedy usiedliśmy w knajpie z kebabami, zaczęła się zażarta dyskusja na temat międzyszkolnych sparingów. Zastanawialiśmy się, czy nie lepiej byłoby zmieszać skład i wpuścić rezerwowych. Osobiście dobrze siedziało mi się na ławce, dopóki wygrywaliśmy.
- Dajmy im zagrać pierwszy mecz - powiedział Kamil, najwyższy członek drużyny. Miał bystre, niebieskie oczy i ciemną, rozwianą czuprynę. - Pewnie już dupy ich bolą od grzania ławki. Po rozgrywce ocenimy, kto najbardziej nadaje się do głównego składu i w porozumieniu z trenerem go zmodyfikujemy. Pamiętajcie, że zmiany są dobre, zwłaszcza kiedy powoli zaczyna wiać nudą.
Wszyscy zgodzili się na taki układ. Już czułem podekscytowanie, wiedząc, że w końcu będę miał okazję zagrać prawdziwy mecz. Zacząłem wyobrażać sobie, jak omijam przeciwników i zdobywam punkty. Wątpiłem, by udało mi się dojść pod kosz, ale pomarzyć zawsze można.
- Dobra, zbierajmy się - oświadczył Kamil. - Jutro szkoła.
I tak zakończył się dzień mojej zabawy w chowanego. A przynajmniej takie miałem wrażenie, wdychając zimne, nocne powietrze.

***

Nie wróciłem do domu. Mając ze sobą piłkę, zawędrowałem na boisko i ćwiczyłem rzuty. Nie potrafiłem zdobyć punktów z linii za trzy, co znaczyło, że dla powodzenia meczu musiałbym dostać się bliżej kosza. Zalany potem, wściekły w swojej bezradności, nie mogąc się poddać z powodu dumy, prawie się popłakałem. Mało brakowało, a zacząłbym beczeć. 
Na co komu zawodnik, który potrafi wrzucić piłkę tylko wtedy, kiedy nie jest pod presją i nikt go nie obserwuje? Ze złością posłałem piłkę w stronę tarczy. Odbiła się z głuchym dźwiękiem powyżej czarnego kwadratu i wróciła prosto do moich rąk. Przewróciłem oczami. Serio? Nawet wyżywanie się na martwych przedmiotach mi nie wychodziło! Powoli stawałem się Konstancją.

(dla przyjemności czytania)


- Wkładasz w to za dużo emocji - oświadczył głos Rycerza. 
Chłopak pojawił się znikąd. W bladym świetle lampy wyglądał na bardzo zmęczonego i wyczerpanego. Przez myśl przeszło mi, że pewnie moja własna postać sprawia podobne wrażenie, podczas gdy wewnątrz aż buzowałem od nadmiaru energii.
- Nie wsadzaj nosa w nieswoje sprawy - powiedziałem, rozluźniając mięśnie ramion. - I tak na dzisiaj już skończyłem.
- Nie wyglądasz na takiego, co ma zamiar wrócić do domu. - Karol podszedł raźnym krokiem i odebrał mi piłkę, uśmiechając się przy tym urzekająco. 
- Zamkną ci internat przed nosem - rzuciłem, choć niespecjalnie obchodziło mnie, czy dostanie burę.
- Nie przejmuj się. - Chłopak odbił piłkę, złapał ją, a następnie wyskoczył, wyginając się do tyłu. Wyglądał, jakby latał, a moja wybujała wyobraźnia wyimaginowała mu piękne, pierzaste skrzydła.
Nim się obejrzałem, pomarańczowa kula przeleciała przez obręcz, nawet nie dotykając jej brzegów. Tylko siatka się poruszyła.
Zdezorientowany sytuacją, przełknąłem ślinę i przeniosłem szare oczy na postać ciemnowłosego. Stał wyprostowany, pokazując zęby w uśmiechu szczęścia. Nadal przypominał anioła, lecz zmęczonego swą tułaczką po Ziemi. 
- Koszykówka to, wbrew pozorom, brutalna gra, wiesz? - Rzucił piłkę. Chwyciłem ją mocno obiema dłońmi. - Nigdy nie wiesz, czym zaskoczy cię przeciwnik. 
- Mimo wszystko ty też możesz zadać mu ból. - Mówiłem jak Konstancja. Słyszałem wszystkie jej rozmowy z psychologiem oraz lekarzami odpowiedzialnymi za „wyjątkowe nasienie”, które wcale takie nie było. Wszyscy uważali agresję dziewczyny za efekt uboczny zmieszanych genów. - Tylko nie wiesz, czy przypadkiem sam nie wyrządzisz sobie krzywdy.
Zrobiłem dwutakt i wrzuciłem piłkę do kosza. Pierwszy raz w życiu doznałem czegoś takiego. Nawet nie potrafiłem nazwać tego obezwładniającego uczucia. Chciało pożreć moje serce, duszę i wolną wolę. Chciało mnie sobie podporządkować, pociągać za sznurki życia.
Rzuciłem spojrzenie w stronę Karola. Jego złote oczy, teraz całkowicie czarne, wpatrywały się we otaczającą nas ciemność z ciekawością i pożądaniem. Bałem się, że za chwilę naprawdę rozpostrze skrzydła i odleci, pozostawiając tylko pióra błyszczące w przyćmionym świetle. Twarz chłopaka, po której błąkał się triumfalny uśmieszek, skryta została w połowie przez cień. Całość dawała dość upiorny wynik. Nigdy nie zapomnę tego złowieszczego, zawistnego błysku. W Karolu pojawiło się coś zwierzęcego, a mi przez myśl przeszło, że chłopak tu nie pasuje. Nie tylko do całego Międzyrzeca, ale i do tego czasu, do tego świata, do tego układu słonecznego.
- Powinieneś wracać - powiedziałem, odwracając się ku koszu. Przeszedł mnie dreszcz na myśl, że mam go za plecami, lecz nie chciałem już więcej spoglądać tego dnia w jego twarz. - Boję się ciebie - dodałem szeptem, wbijając wzrok w ziemię. 
Strach. Tym uczuciem był strach. Dotąd wypełniała mnie tylko obojętność, lecz tym razem ręce drżały mi niczym galaretka. Nie dość, że doświadczyłem tego po raz pierwszy, to jeszcze zbierało mi się na płacz. Po raz kolejny.
Jesteś silny! Weź się w garść!
Ale nie potrafiłem. Stałem się mały i bezbronny, serce waliło mi jak oszalałe i pragnąłem tylko znaleźć się w cieplutkim łóżku, otulić się szczelnie kołdrą i pójść spać.
Karol nigdzie nie poszedł. Poczułem jego ciężar, kiedy przytulił mnie od tyłu, oplatając ramionami. Zadrżałem, szykując się do ucieczki. Dlaczego to zrobił?! Dlaczego najpierw zaproponował przyjaźń, a potem sprawił, że zacząłem się bać? Czy naprawdę aż tak pomyliłem się co do jego osoby? Przecież jeszcze za dnia mówił, iż udowodni bezbolesność przyjaźni!
Przed oczami miałem sytuację z dzieciństwa.

- Ja wcale nie chciałam, Lafał. - Konstancja ze łzami w oczach klęczała przede mną i uderzała piąstkami o kolana. - Nie chciałam, by cię bolało, wies? Bo ja cię nie nie lubię. Ja cię lubię. I ja nie chciałam, by poleciała krew.
Ja, z obojętnością na twarzy, z krwawiącym nosem i wargą. Pięcioletni ja, który nie ronił łez, kiedy go bolało, bo było mu to obojętne. Położyłem dłoń na głowie siostry i przeczesałem jej włosy palcami.
- Pseplaszam! Naprawdę nie chciałam...
- Wiem, Kontie. Nie musisz się tym przejmować. - Posłałem jej uśmiech, chociaż wcale nie chciałem się uśmiechać. 
Ten dzień był pierwszym, kiedy mnie zraniła aż do krwi. Potem zdarzało się to coraz częściej i choć Konstancja nie robiła tego umyślnie, po każdym takim wyskoku płakała i przepraszała, kiedy ja stałem obojętny.

- Przepraszam, że cię przestraszyłem - wyszeptał mi do ucha Karol. Poczułem ciepły oddech muskający szyję. - Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Jeśli jednak znów wywołam w tobie strach, będziesz mógł przestać uważać mnie za przyjaciela.
Mocno ściskałem piłkę, przyciskając ją do piersi. Tylko ona pomagała mi pozostać w rzeczywistości. 
- Będę się zbierać, idź do domu, dobra? - Karol brzmiał na zatroskanego. Pokiwałem głową, a on wypuścił mnie z objęć. Poczułem na skórze podmuch zimnego wiatru. Wziąłem plecak leżący pod siatką i pobiegłem.
Droga jeszcze nigdy nie wydawała mi się tak długa i przerażająca. Kiedy raz zaznałem strachu, nie chciał już się odczepić. W głowie miałem nieistniejące obrazy, zewsząd dochodziły niezidentyfikowane dźwięki. Kiedy więc dopadłem drzwi wejściowych, niemal nie pocałowałem klamki ze szczęścia. Szumiące resztki liści na gałęziach powitały mnie swą arią. Odetchnąłem na widok łysiejącej wiśni, która przyjęła się bardzo dobrze i co roku wiosną wypuszczała cudowne kwiaty. Teraz, z brązowymi liśćmi, skryta w mroku, nie przywodziła na myśl wiosennego piękna.
Zasnąłem, gdy tylko poczułem znajomy zapach kołdry. Szkoda tylko, że wiatr wydawał dźwięki podobne do anielskich skrzydeł.



~~~
Zmieniłem szablon. Ten jest ładniejszy, przynajmniej według mnie.
Ten rozdział mi wyszedł. Chyba. Scena na boisku ma ponoć sens, pytałem osób trzecich.
Dzięki wszystkim za wejścia. ;)

22 komentarze:

  1. REZERWUJĘ SOBIE PIERWSZY KOMENTARZ. 8}
    Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam dodać komentarza pod wcześniejszymi rozdziałami...
    Zaraz przeczytam ten rozdział i napiszę co sądzę o pozostałych. ;w;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huhuhu.
      Też nie wiem, co jest tego przyczyną, ale zaraz postaram się zorientować w czym rzecz. *blogspot taki skomplikowany*

      Usuń
    2. Pam, pam, pam.
      Witam serdecznie, nazywam się Summus Pospolitus i z zawodu jestem czytaczem gejozy, czy chciałaby pani skorzystać z naszej oferty? @________@
      Dobra, skoro już wszystko jasne, znamy się i w ogóle, to mogę się wziąć za komentarz (czyli to, co tygryski lubią najbardziej).
      Rafał jest taki super i w ogóle Polska w opowiadaniu, zakochałam się w tym, jest tak malutko opowiadań o Polsce awwww <3 (pominę, że imię Rafał kojarzy mi się z moim martwym bohaterem). Karol za to kojarzy mi się z naszym Papieżem Polakiem Prawilniakiem xD <3333. No i Konstancja to super imię. Serio super <3.
      Fajne jest też to, że Rafał gra w kosza (to też mi się kojarzy z takim jedym gejem, ale nieważne xDDD).
      No i ten wątek, że Karol jet facetem Konstancji, yay <3. Dopóki tego nie przeczytałam, nawet nie wiedziałam jak bardzo brakowało tego w moim życiu xD <3.
      Poprzednie rozdziały przeczytałam dzisiaj i zaczęłam się zastanawiać, kiedy nowy, a tu już dzisiaj, yay <3.
      "Znałem plotki. Nie dało się nie słyszeć szeptanych wyzwisk. Męska dziwka padało najczęściej." bardzo mocno mi szkoda Rafała :c. To przykre jest, takie plotki.
      "Tyle że moje ograniczało się do krótkich wymian zdań z gospodarzem oraz zabłąkanym duszom w bibliotece." te zabłąkane dusze mi nie leżą jakoś w tym zdaniu. Nie powinno być "oraz zabłąkanymi duszami"? Chyba że przez gorączkę juz mi się miesza D:.
      " - A będziesz jadać ze mną obiady? - zapytał nagle.
      - Nie? - odpowiedziałem, marszcząc brwi.
      - Jak to...? - zajęczał, znów chcąc uwiesić mi się na ramieniu, jednak tym razem zdołałem zrobić unik. - Przyjaciele tak robią.
      - Na to jeszcze za wcześnie – rzuciłem. - Na początek możesz sobie iść."
      KOCHAM TEN DIALOG, CHRYSTE, GENIALNY XD <3
      "Wykonałem zadane ćwiczenia, a potem rysowałem oczy na marginesach, niektóre dekorując łzami albo kłami ociekającymi krwią." Gdzieś czytałam, ze jak ktoś rysuje oczy, to to jest jakieś zaburzenie, ale nie wiem na ile to prawda xDDD. W każdym razie zawsze mógł trzasnąć więcej zadanek! Zadanek nigdy nie jest za wiele :D <3.
      Teraz mam ochotę na kebab, a nie mogę DD::: dieta jest okrutna :c.
      Uwielbiam to, że Karol pojawia się tak znikąd <3.
      Wspomnienia z przeszłości to też super wątek, lubię takie rzeczy (chociaż za Konstancją nie przepadam).
      To. jest. genialne.
      Chcę więcej, więc czekam na więcej @____@
      Pozdrawiam i życzę weny @___@

      Usuń
    3. Chyba naprawiłem dodawanie komentarzy. Mam taką cichą nadzieję.
      Niech Ci się Karol nie kojarzy z papieżem, bo jeszcze niechcący gdzieś się wygadasz, ludzie nie zrozumieją, o co chodzi i to mi się oberwie za pisanie o Karolu geju, który jest papieżem. O.o Nie wiem, czy mnie zrozumiałaś, mniejsza o to.
      Wygląd Rafała był wzorowany na Kuroko, tyle że Rafałek jest wyższy. No i sam też lubię pograć w kosza, to jedyna gra zespołowa, w której czuję się dobrze. W siatkówce sprawia mi trudność odbijanie górą, w piłce nożnej w ogóle nie czuję się dobrze, a w ręcznej potrafię tylko bronić, rzucanie piłki do bramki to prawdziwy koszmar.
      Kolejny rozdział w niedzielne popołudnie, kiedy to będę rozpaczał, że czas do szkoły. A prace nadal nieodrobione. Hehe. Wstawiłbym w walentynki, ale będę nieco zajęty.
      Dziękuje za czujność. Nie zauważyłem tego niedociągnięcia, już lecę poprawiać!
      No i cieszę się, że podobają Ci się dialogi między Karolem a Rafałem. Nie chciałem, by były zabawne, ale by ukazywały charakter chłopców, ponieważ przekonałem się na własnej skórze, że czasami słowa znaczą więcej niż czyny.
      Nigdy nie twierdziłem, że Rafał jest zdrowy psychicznie. Mieszkając z Kontie pod jednym dachem? To niewykonalne.
      Nie jestem na diecie, jakoś niespecjalnie przeszkadza mi, że ludzie łypią na mnie spode łba, bo mam więcej kilogramów, niż powinienem. Zacznę chodzić na siłownię i każdy będzie mnie chciał, jeszcze zobaczycie. Pfff.
      Przeszłość jest czynnikiem, przez który wszystko się dzieje, gdyby nie ona, nie byłoby "Przyjaciół".
      Cieszę się, że historia przypadła Ci do gustu i mam nadzieję, że będę pisał na tyle dobrze, byś została ze mną do końca.

      Usuń
    4. Mam nadzieję, że wytrwasz do końca (w przeciwieństwie do mnie,m skasowałam już kilka blogów, ciągle poprawiając od nowa, to chyba nie jest dobry plan działania xD).
      W każdej historii przeszłość ma wpływ na fabułę w sumie, ale nie każdy o niej wspomina.
      Co do diety to mam ją przez chorobę, nie przez zbędne kilogramy (tych akurat mam za mało D:) i osobiście chyba wolałabym mieć ich nadmiar (przynajmniej łatwo znaleźć ubrania xD).
      Dzięki Kontie nauczy się ładnie rysować oczy, bądźmy optymistami! xD
      Ogólnie dialogami można bardzo dużo rzeczy zrobić, dlatego podziwiam umiejętne ich pisanie. Ogólnie styl masz świetny, wpadam w zachwyt @___@.
      Zawsze wyłapuję takie drobne błędy, więc na przyszłość ewentualnie też wspomnę (dużo osób nazywa to hejterstwem, czego totalnie nie rozumiem :c).
      Hoho, ja mam od poniedziałku ferie <33333. Czekam niecierpliwie do niedzieli :3.
      Właśnie mi się tak z Kuroko skojarzył xD. Ja nie przepadam ogólnie za sportami, poza ping-pongiem i biegami (ale tych za bardzo nie mogę, za duży wysiłek teraz, chociaż kiedys nawet na zawody jeździłam </3) bo boję się piłek D:.
      Co do Karola to kiedyś napisałam opowiadanie o Papieżu geju Boże xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD, był z adoptowanym synem Mickiewicza i Słowackiego, to była schiza stulecia, serio, nie wiem jakim cudem to powstało xD.
      Czy w tym opowiadaniu będzie jakiś Adam? U mnie jest Adam, który jest facetem blondyna Dawida, toteż pytam, bo i tu się blondyn Dawid pojawił xD. W ogóle widzę tu tak strasznie dużo rzeczy, które kojarzą mi się z moim opowiadaniem, że aż poczułam się nieoryginalna :cccccc.
      Ha! Odpowiedziałam na komentarz od końca, ja to jednak jestem B))).

      Usuń
    5. Na pewno jakiś Adam się przewinie przez opowiadanie, ale nie martw się - z Dawidem nie będzie. No, chyba że odrzuci go pewna piękna niewiasta.
      Matulu, a ja myślałem, że tylko ja mam dziwne pomysły. XDDD Biedny Karol. Ładnie go przynajmniej opisałaś? No i czy Mickiewicz od moich kochanych Dziadów był dobrym ojcem?
      Biegać teoretycznie bym mógł, ale uniemożliwia mi to krzywa przegroda nosowa, której nie chcę operować. Moja kariera sportowa nigdy się nawet nie zaczęła przez problemy z oddychaniem.
      To bardzo dobrze, że zwracasz uwagę na szczegóły i małe błędy. Osobiście jestem wręcz wdzięczny za wyłapywanie niedoskonałości moich prac. Wiadomo - sam, bez bety, wszystkiego nie ogarnę. A hejtem nazywają to ludzie przewrażliwieni, którzy myślą, że ich twór jest święty. "Przyjaciele" tacy nie są. To tylko luźna historia o dwóch chłopcach.
      Ach, teraz rozumiem. Zawsze mnie to zastanawiało - dlaczego ludzie bardzo szczupli mówią, że woleliby ważyć więcej, szczupli, że mniej, a ci bardziej przy kości są po prostu sobą i wcale im nie przeszkadzają te niewielkie (nie mówmy tu o prawdziwych problemach z nadwagą) kilogramy na plusie? Świat jest naprawdę interesujący pod tym względem.
      Też mam nadzieję doprowadzić tę historię do końca - ma potencjał. Będę pisał, dopóki choć jedna osoba czekać będzie na kolejny rozdział. ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. A co dokładnie podoba Ci się w "Przyjaciołach", jeśli mogę pytać? Chyba że chodzi o wygląd.

      Usuń
    2. Podoba mi się styl pisania ( przez Ciebie mam kompleksy :/ ) i historia mnie zafascynowała :D
      Nie wiem czy były jakieś błędy ponieważ nie zwracam na to uwagi. Wolę zdecydowanie pochłaniać dalsze szczegóły treści, niż zastanawiać się nad drobnostkami.
      Życzę dużej weny :D

      Usuń
    3. Nie miej kompleksów - jestem pewien, że z czasem będzie lepiej! Ja piszę od czterech lat, więc łatwo się domyślić, że mam na tyle długi staż, by pisać w sposób... specyficzny? Moim znakiem rozpoznawczym są wtrącenia dodawane wszędzie, gdzie tylko się da.
      Błędy zostały już wskazane, choć nadal myślę, że jest gdzieś zjedzony jakiś przecinek...
      Wenę mam, chęci również, dlatego rozdział na walentynki musi być!

      Usuń
  3. Elo elo 3 2 0
    Zacznę od końca. Bo ostatnie zdanie mnie urzekło. Po prostu przeczytałam je parę razy i było o takie d o b r e, że miałam ochotę pogryźć ścianę, bo ja w takie dobre zdania nie potrafię. Jest cudowne. Naprawdę. Zdziwię się, jeśli sam o tym nie wiesz, Kranie.
    Podoba mi się wszystko w tym opowiadaniu. Twój styl i tak ładne opisanie emocji i flashbacki i wszystko i bohaterowie (tylko ich imiona mnie drażnią, poza Kontie, ale nooo, daję radę - różne gusta ludzie mają) i dialogi. I niektóre teksty są takie znajome, bo sama słyszę czasem podobne rzeczy w głowie i ojej, poczułam się jakoś tak swojsko, ale nie mówię o tym, bo zawsze jak wspominam o takich rzeczach, to ludzie patrzą na mnie jak na świruskę, tak.
    Uch, zazdroszczę ci tego, że wszystko jest takie spójne i masz ten wątek, który ciągniesz i nigdy nie myślałam, że będę podziwiać ludzi za takie rzeczy, ale bardzo bardzo podziwiam, że tak czujesz tę historię, że tak potrafisz ją pisać i w ogóle "Przyjaciele" mają cudowny potencjał, tak. I ta książka, o której było (nie wiem czy w tym czy w poprzednim rozdziale) też wygląda tak super, że bym ją kurde, czytała, i nie wiem co bardziej bym chciała teraz przeczytać xD I w ogóle takie drobne szczególiki i taa, [czytałam komentarze u góry, tak] z tymi niebieskimi włoskami mi się Rafał skojarzył z Kuroko. I on jest taką interesującą postacią, ojeju i rzeczywiście tak lekko można się z nim utożsamiać i naturalnie (chociaż ja jestem pojebanym 5w4, może to dlatego) i ciekawa jestem, jak wiele jeszcze o nim nie do końca wiadomo i czym mnie zaskoczy i mam nadzieję, że sobie poradzisz z character developmentem, bo zapowiada się cud, miód i orzeszki.
    I trzymam kciuki, żeby ładnie się ciągnęło i nie było zgrzytów z Weną/Wenem, żeby poziom zachmurzenia, temperatura, stan pokoju na świecie, niż bądź wyż demokratyczny i ciśnienie sprzyjało temu opowiadaniu~~
    tarara, to tyle. W ogóle tempo masz niezłe, to też muszę przyznać, uu.
    1 komentarz usunięty, bo blogger chuj ściął mi część :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję bardzo za tak wyczerpującą odpowiedź. Motywują mnie takie długie wypowiedzi, są wspaniałe i aż mam ochotę siadać do pisania! Uch, chyba opublikuję nowy rozdział na walentynki, postaram się jak mogę, ponieważ wiem, że komuś się podoba!
      Po pierwsze - dziękuję za poświecenie czasu na "Przyjaciół", ponieważ uważam ich za projekt warty uwagi, wiem, że historia jest coś warta. Nie jest to typowy romans, chciałem zawrzeć w nim coś więcej... Uczucie, bezinteresowność i właśnie swojskość. Dla mnie opowiadania, których akcja dzieje się w Polsce, są na tyle realne, że kiedy jadę do miasta, w którym akcja się działa, podążam szlakami bohaterów, a przynajmniej się staram. Mam cichą nadzieję, że ktoś, będąc może przypadkiem w Międzyrzecu, tym małym zadupiu, stanie koło orlika i pomyśli: O, to tutaj Rafał grał z Karolem w kosza!
      Wiatr i jego siła zawsze kojarzyły mi się z anielskimi skrzydlami - muszą być naprawdę mocne i potężne, skoro są w stanie unieść ciało o wadze przeciętnego człowieka. Przynajmniej jeśli chodzi o anioły, które mam w głowie.
      Nie jestem w stanie wyczerpująco odpowiedzieć na komentarz, ponieważ spędziłem niemal cały dzień poza domem, jednak odwdzięczę się rozdziałem, który opublikuję jutro.
      Jeszcze raz bardzo dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że nie zawiodę. Wiem, powtarzam to przy każdej odpowiedzi, ale taka jest prawda. Boję się, że nagle coś pójdzie nie tak i wlepię jakiś głupi, nielogiczny fragment. Niech los mnie przed tym strzeże.
      Rozumiem, blogger często lubi robić sobie żarty.

      Usuń
  4. Akcja na boisku? Podjarałam się ;) lece do IV rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  5. WIESZ CO?!?! JA KOCHAM KUROKO!!!! <3<3<3
    Czytam, czytam i zastanawiam się.
    Rafał >>> gra w kosza, jest mało widzialny <<< No PO PROSTU Kuroko!!!!
    Jak ja go kocham XD Nie no sory. Moje emocje wymknęły się spod kontroli ^^
    Iskrzy. Iskrzyyyyy. Czuję miiiiiłoooość <3<3<3
    Lecę do nexta i weny życzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdziaał baardzo dłuuuuuuuuugi :3
    ,,Twoja siostra dała mi jasno do zrozumienia, że nie pójdzie ze mną do łóżka, dopóki nie będziemy małżeństwem." - Korni to ja :o
    Rozdział dużo lepszy od poprzednich. Chociaż jestem miłośniczką yaoi/BL, to jakoś nie interesuje mnie wątek miłosny między Karolem i Rafałem, a jedynie intryguje mnie Rafał i jego osoba :/
    Doobra, ja zmykam do czytania następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  7. Skąd tamta dziewczyna z biblioteki wiedziała o tym czego szuka Rafał? :v

    Scenka na boisku była wielce urocza! Niech przytulają się częściej! T^T

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym walnąć jakiś długi komentarz, ale nie umiem.
    Scenka na boisku przepiękna

    OdpowiedzUsuń
  9. O jakiej miejscowości jest tam napisane? Bo nie wiem czy ten błąd był umyślny, czy nie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejscowość to Międzyrzec Podlaski, więc nie, błędu tam nie ma. c:

      Usuń
  10. Coś mi śmierdzi z tym Karolem hm...
    Nic tylko czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.