Theme by Kran

21 lut 2015

Rozdział V

Dominika


Kiedy jadłem kanapkę na obiadowej przerwie, ospale wyglądając przez okno na korytarzu, przysiadła się do mnie Dominika. Nie sądziłem, że kiedykolwiek spotkam ją poza biblioteką. Wyglądała na zmieszaną i zawstydzoną, że podchodzi do mnie w tak zatłoczonym miejscu. Nie poganiałem jej jednak, po prostu się przywitałem i czekałem, aż znajdzie odpowiednie słowa. 
Poza biblioteką Dominika wydawała się bardziej krucha i dziewczęca. Ostatnie jesienne promienie słońca oświetlały jej płomienne włosy, a tęczówki wpatrywały się we mnie, jakbym został odpowiedzią na wszystkie pytania. 
— Potrzebuję pomocy — wydukała w końcu, uciekając wzrokiem w bok. — Już teraz oświadczono mi, że czeka mnie zagrożenie z matematyki. Czy zgodziłbyś się udzielać mi korepetycji? Oczywiście zapłacę za poświęcony czas. 
Po raz pierwszy ktoś prosił mnie o coś takiego. Musiałem wyglądać na nieźle zaskoczonego. Podrapałem się w tył głowy. Wątpiłem, bym nadawał się na godnego podziwu nauczyciela. Nieszczególnie potrafiłem tłumaczyć i szybko się nudziłem. Zdając sobie jednak sprawę z tego, że dziewczyna pewnie nie ma się do kogo zwrócić z owym problemem, zgodziłem się mimo minusów i braku predyspozycji. 
— Jasne, nie ma sprawy, mogę spróbować — oświadczyłem. — I nie musisz mi płacić, wystarczy, jak kupisz mi pączka — dodałem. 
Oczy dziewczyny rozbłysły radością i omal nie zostałem przytulony. Nie byłem gotowy na takie czułości, odsunąłem się w ostatniej chwili. Otrzymałem przepraszający uśmiech. 
— Tylko jest jeden, mały haczyk... Czy mógłbyś wpadać do mnie? Biblioteka mnie rozprasza. Wiesz, te wszystkie książki, których jeszcze nie znam... 
Gdyby nie to, że obojętne mi było, gdzie miałbym udzielać korepetycji, pewnie parsknąłbym śmiechem i wyszedł na głupka. 
— Okej. Daj adres. 
Po chwili trzymałem w ręku kartkę ze zgrabnymi, starannie nakreślonymi literami. A dziewczyna pisała na kolanie! Śliczne miała pismo. 
— W takim razie do sobotniego popołudnia! 
I tak oto znalazłem się w deszczową sobotę pod domem Dominiki – Bibliotecznej Zjawy. Imponujących rozmiarów budynek w miętowym kolorze, ozdobiony ciemnozielonymi dachówkami, wręcz prosił, aby do niego wejść i spędzić miło kilka chwil. Furtka nie zaskrzypiała, gdy przechodziłem, nie wybiegł żaden pies, co zwiększyło szanse na moje przeżycie. Pierwszy raz odwiedzałem kogoś ze szkoły. 
Kiedy zapukałem, niedługo czekałem, by otworzono drzwi. Przed oczami miałem... Dominikę. Ale nie Dominikę. To nie była ta sama dziewczyna w okularach, której obawiali się uczniowie. Ta miała piękne, długie, rude loki przyozdobione pastelowymi kokardkami. Znikły okulary – na oczach miała powiększające soczewki. Szkolny, schludny strój zastąpiła szeroka, fioletowa bluza i ciemne spodnie. Uśmiechała się przepraszająco. 
Byłem pod wrażeniem. Nie sądziłem, że ktoś może tak bardzo różnić się między życiem prywatnym a szkolnym. 
— Wejdź, proszę. 
Złożyłem parasol, strzepując nagromadzone kropelki. W niewielkim korytarzyku zdjąłem buty i wierzchnie okrycie. Wszędzie pachniało konwaliami. 
Drewniany korytarz, wyłożony puchowym dywanem w kolorze wina, liczył trzy wnęki. W jednej stała elegancko ubrana kobieta, w rękach trzymając tacę z cukiernicą, parującymi kubkami oraz talerzem różnorodnych ciastek. Charakteryzowały ją takie same, brązowe oczy jak Dominikę, więc uznałem, że musi być jej matką. 
— Dzień dobry — przywitałem się. 
— Dzień dobry — odparła z uśmiechem. — A więc ty jesteś korepetytorem, którego znalazła Dominika?
— Raczej kolegą ze szkoły — poprawiłem. 
— Naprawdę się cieszę, że w końcu znalazła sobie przyjaciół — rozmarzyła się. 
— Mamo, przestań robić ze mnie nieporadną, dobrze? — Rudowłosa wzięła tacę, przywdziewając grymas.
Nigdy nie doznałem uczucia zawstydzenia przez mamę. Nawet jeśli przychodziła na wszystkie spotkania, zebrania i imprezy, a integracja z resztą rodziców przychodziła jej nadzwyczaj szybko, to nie miałem się przed kim wstydzić. Dzieci omijały nas szerokim łukiem, nikt nie widział, jak wycierano mi czekoladę z policzków po zjedzeniu batonika. 
— Nie twierdzę, że jesteś nieporadna... — zaczęła, ale Dominika już ruszyła. 
— Miło było panią poznać — powiedziałem, po czym dołączyłem do młodej właścicielki. 
Dominika zaprowadziła mnie do drugiej wnęki, która okazała się salonem. Pięknie umeblowanym salonem w różnych odcieniach czerwieni i brązu z balkonem prowadzącym do aktualnie moknącego ogrodu. Jednak najbardziej imponująca okazała się kolekcja książek. Cała ściana była nimi pokryta, niemal jak w bibliotece, wszystkie poukładane seriami. Ten widok aż cieszył oczy. 
— Wybacz mój wygląd, ale nagrywałam i nie zdążyłam się przebrać - wyjaśniła. 
— Co nagrywałaś? - zainteresowałem się, podchodząc do okna. 
— Vloga. Wiesz, siadam przed kamerą i gadam. Recenzuję książki, mangi, seriale... - dodała. 
— Łał. Nie sądziłem, że jesteś tak niesamowita. — Uśmiechnąłem się do niej. — Jak długo w tym siedzisz? 
— Trzy lata - odpowiedziała. — Czuję się jak na jakimś przesłuchaniu, ale to fajne, pytaj dalej - zaśmiała się. 
— Co cię ku temu popchnęło? 
Spodziewała się pytania, ale nagle spochmurniała. Usiadła w fotelu przy stole i zaczęła bawić się rękawem. 
— Jeśli nie chcesz, to nie musisz mówić. — Zająłem miejsce naprzeciw niej. — Ale ostatnio zdałem sobie sprawę, że rozmowa naprawdę pomaga. 
— Wiesz, mam starszego brata — zaczęła. — Jest maniakiem gier komputerowych i nagrywał let's play'e. Ale trzy i pół roku temu miał wypadek i od tamtej pory leży w śpiączce. - Nie ruszała się, jej brązowe oczy pozostały puste, choć powoli zachodziły łzami. — Nie wylogował się z konta, więc kiedy weszłam, zalała mnie fala powiadomień. Ludzie go uwielbiali. - Zaśmiała się cicho. — Pomyślałam sobie, że spróbuję być jak on. Nie umiem jednak grać, więc zaczęłam omawiać książki. Publikowałam wszystko na jego kanale. Wszyscy byli zachwyceni, że pod jego nieobecność opiekuję się profilem, by o nim nie zapomniano. — Zaczęła płakać. — Lekarze mówią, że szanse na jego przebudzenie są niewielkie, ale ja wciąż wierzę. — Płakała i uśmiechała się jednocześnie. — Wierzę, że w końcu do mnie wróci, da burę za używanie jego „fejmu”, a potem przytuli i powie, że jeszcze nigdy nie był tak z nikogo dumny. 
Uśmiechnęła się szeroko, a mokre oczy przepełniała nadzieja i wiara. Tak bardzo zazdrościłem jej tych emocji, a jednocześnie współczułem tragedii. Wilgotne policzki błyszczały. 
Wtedy po raz pierwszy poczułem, co znaczy współczuć z głębi serca. Jak kierowana sznurkami marionetka podszedłem do niej i pogłaskałem po głowie. Dominika podniosła oczy, otarła łzy wierzchem dłoni, a następnie objęła mnie w pasie. Zostałem przytulony przez kogoś, kto nie należał do rodziny. I wcale nie chciałem uciec. 
— Dziękuję, że traktujesz mnie jak innych. 
— Nie ma sprawy, w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. — Poczochrałem loki dziewczyny. 
Uspokoiła się na tyle, że już nie ciągała nosem. 
— Dobra, bierzmy się za matematykę! — krzyknęła, odsuwając się i klaszcząc w dłonie. — Częstuj się herbatą, pewnie zmarzłeś. 
Dominika okazała się okropną matematyczką. Na szczęście potrafiła myśleć logicznie, dzięki czemu szybko łapała, co powinna zrobić w czasie obliczania poszczególnych zadań. Dzięki temu w ciągu dwóch godzin przerobiliśmy dział, z którego zapowiedziano jej poniedziałkowy sprawdzian. 
Wiele faktów wypłynęło w przeciągu ledwie godziny. Dominika opowiadała o swoim zapracowanym ojcu oraz matce, której spotkanie w domu graniczyło z cudem. Narzekała trochę, że właśnie mi przypadł zaszczyt poznania właścicielki domu. Dowiedziałem się również, że wszystkie książki znajdujące się w salonie należą do niej - Dominika kupowała je za własne pieniądze, chcąc w ten sposób uciec od zmartwień. 
Każdy inaczej odpiera rzeczywistość, pomyślałem. Konstancja zatraca się w zadawanym bólu, ja w swej obojętności i beznamiętności, a ludzie podobni Dominice - w wymyślonych światach, odległych czasach. Tylko czy ucieczka na pewno jest dobra? Zaczynałem mieć wątpliwości. 
Gdy skończyliśmy matematykę, dziewczyna zaproponowała, że pokaże mi cały proces montowania filmów. Nie miałem planów, a że deszcz wykluczał wyjście na boisko, zgodziłem się z myślą, że może być fajnie i nauczę się czegoś nowego.
Kiedy Dominika siedziała przed kamerą, wyglądała na szczęśliwą. Uśmiechała się szczerze, przyjemność sprawiała jej możliwość podzielenia się z ludźmi swoimi przemyśleniami. Na nagraniach rozprawiała o każdym wątku, omijając co ważniejsze, aby ludziom nieświadomym spoilerów nie zniszczyć magii czytania. Radziła sobie wyśmienicie. 
Deszcz przestał padać. Ucichł odgłos olbrzymich kropli chaotycznie uderzających o szybę. Ustał szum, na którym skupiałem się bardziej niż na Dominice. Rozerwanie chmur przywodziło na myśl wieczór, w którym oficjalnie poznałem Karola. Minął ledwie tydzień, a on już rozbudził we mnie swoim uporem więcej emocji niż naukowcy przez cały ten czas. W tym wypadku nie pomagały leki, lecz uśmiech, zawziętość. Upierdliwość. 
Dominika po około godzinie miała gotowy materiał do wstawienia. Wgrała go więc na YouTube'a, a następnie wyszliśmy do ogrodu, by odetchnąć świeżym powietrzem. 
Zapach wilgotnej ziemi wypełnił mi nozdrza, gdy tylko otworzyliśmy drzwi. Chłodny wietrzyk połaskotał moje policzki, jednak było to uczucie na tyle przyjemne, że na usta wpłynął mi półuśmiech. Buty piszczały, przemierzając mokry trawnik - wolałem to od spaceru po tonącym w deszczówce chodniku. Bawił mnie jednak widok brodzącej w ciemnych kaloszach Dominiki. Jej płomiennorude włosy nijak pasowały do ogarniających miasteczko stonowanych kolorów oraz lekkiej mgły. Zbliżał się kolejny, jesienny wieczór i słońce skryte za ciemnymi chmurami nie mogło oświetlić swymi jasnymi promieniami dziewczęcej twarzyczki. 
W ogrodzie rosły tylko dwa drzewa - świerki. Wyglądały na zadbane i zdrowe, przywodziły na myśl te piękne drzewka, które dorośli starają się upolować na święta Bożego Narodzenia. Mimo wszystko te miały więcej gałęzi niż standardowe świerki, a ich igły przyjęły barwę intensywnej, ciemnej zieleni. 
Dominika stanęła przy wyższym drzewku i uśmiechnęła się. Jej usta poruszały się, ale ze względu na szeptaną rozmowę z rośliną, niewiele z niej rozumiałem. Nie rozpłakała się jednak, co nawet mnie cieszyło. Beznadziejny byłem w pocieszaniu, choć to mogło zostać spowodowane tym, iż niespecjalnie często miałem ku temu okazję. 
— Te drzewka posadziła moja mama w dniach, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży — zaczęła nagle Dominika. Udała się następnie do niewielkiej altanki, a jak jak zaczarowany za nią. Ławka wewnątrz pozostała sucha dzięki zadaszeniu, więc spoczęliśmy bez obaw o mokre spodnie. — To wyższe symbolizuje Tomka. Zawsze, kiedy jest mi źle, przychodzę tu i się wyżalam. Dopóki świerk żyje i nie traci zatrważającej ilości igieł, dopóty Tomek oddycha. I wiem, że żyje. Mam wrażenie, że te słowa do niego docierają. 
Widok Dominiki, jej słowa, wszystkie małe gesty - wszystko to składało się na rodzącą się między nami więź. Współczucie. Czułem współczucie płynące prosto z serca. Nie tylko Karol był w stanie nauczyć mnie, co znaczą uczucia. Miłość, którą dziewczyna darzyła brata... Nie wiedziałem, czy byłbym w stanie pokochać tak Konstancję. Wpojono mi, że owszem – jest moją siostrą i pozostanie nią na zawsze, ale to ja decyduję, czy obdarzę Kontie braterską miłością. Martwiłem się i chciałem jak najlepiej, czy jednak gdyby zapadła w śpiączkę albo zniknęła na jakiś czas, byłby w stanie zająć jej miejsce? 
— Jesteś niesamowita — wyszeptałem. — I zazdroszczę ci tej siły. Jeśli znajdziesz kiedyś na nią przepis, daj znać. 
— Kupujemy taką na allegro — zażartowała. 
Niedługo potem pożegnałem się z Dominiką. Naprawdę była śliczna, a jej drobne rączki delikatne. Umówiliśmy się na przyszły tydzień na tę samą godzinę. Tym razem obiecała ze wszystkim się wyrobić.
Przechodziłem przez bramkę z parasolem pod pachą, kiedy telefon włożony w kieszeń spodni zaczął wibrować. Wtem rozległo się głośne wycie rockowego zespołu. Obawiając się reakcji sąsiadów Dominiki, odebrałem, nawet nie patrząc na numer. 
— Słucham — powiedziałem dyplomatycznie, domykając furtkę. 
— Nie mów słucham, bo cię wyrucham — rzucił niby zabawnie głos po drugiej stronie. 
Wiedziałem, że to w końcu nastąpi. Wiedziałem, że będę musiał znosić jego głos nawet, gdy pojedzie do domu. Owa myśl okazała się męcząca i podświadomie chciałem, aby Karol w końcu zadzwonił. Mój mózg tylko słuchałby, co Rycerz ma do powiedzenia, podczas gdy mnie samego nudziły jego wywody. Może troszkę denerwowały? 
— Hahaha, bardzo śmieszne — mruknąłem ponuro wbrew sobie. — Uśmiałem się jak nigdy. 
— Twoje poczucie humoru jest wypaczone — stwierdził. 
— Po prostu wolę wytrawniejsze żarty. 
— Moje żarty są wytrawne! — Przejęty głos chłopca rozbrzmiał w moich uchu. Był tak głośny, że musiałem odsunąć telefon. — Dobra, a teraz zupełnie poważnie. Jestem w Międzyrzecu. Chcesz się spotkać na boisku? 
— Jest mokre. Będziemy się ślizgać. 
— No chooodź, nie bądź babaaa — zajęczał do słuchawki. 
— Niech ci będzie — westchnąłem z rezygnacją. 
I tak oto znalazłem się na pokrytym kałużami orliku. Na jego widok niemal odwróciłem się na pięcie, by wrócić, skąd przyszedłem. Karol jednak uśmiechnął się i zagarnął mnie ramieniem, nie pozwalając uciec po raz wtóry w czasie tej krótkiej znajomości. Jego złotawe oczy błyszczały ze szczęścia i przeszło mi przez myśl, że to ja jestem powodem tego entuzjazmu. To było narcystyczne myślenie, jednak wiele bym dał, by stać się dla kogoś ważnym. Karol powoli stawał się osobą, w której pokładałem najwięcej wiary w moje dyrdymały. 
— Cieszę się, że cię widzę — oznajmił, rozluźniając uścisk. 
— Widzieliśmy się ledwie wczoraj — mruknąłem, przewracając oczami. Karol w ręku trzymał piłkę do ręcznej. — Grasz w drużynie? — zagadałem. 
— Tak jakoś wyszło. — Podrapał się w tył głowy. — Chłopaki mnie zgarnęli... 
— Cieszę się, że dzielimy sportową pasję — przerwałem jego wytłumaczenia. Najwyraźniej głupio mu było, że wybrał ręczną od kosza. — Przynajmniej wiesz, co czuję, gdy przegrywam, denerwuję się przed meczem albo cieszę z wygranej. 
Mina Karola wyrażała zdezorientowanie. Oczekiwał zapewne oburzenia, oskarżeń i odrzucenia przyjaźni, bo praktycznie zostawił mnie na rzecz innych, ale ja nie należałem do ludzi, którzy myślą w ten sposób. Moim zdaniem przyjaźń nie była niewolnictwem, a dobrą zabawą. I dopóki każdy uśmiechał się, trwając przy drugim, nieważne było, czy staramy się wrzucić piłkę do kosza czy przechytrzyć bramkarza. Za jedno i drugie przyznawano punkty, czyż nie? 
— Poćwiczysz ze mną? 
— Podjechałeś pod zły adres. Jestem zielony z piłki ręcznej. — Rozłożyłem ramiona w geście bezradności. Zostałem przytulony, choć oczekiwałem przewrócenia oczami. — Stało się coś, że tak się kleisz? — Ściągnąłem brwi. 
— Lubię cię przytulać — wymruczał mi do ucha. — Zawsze jesteś ciepły. I ładnie pachniesz. 
— Dobra, zaczyna robić się nieciekawie. 
— Daj spokój, pograj ze mną! — Odsunął się i przybrał błagalną minę. — Nie nauczysz się grać, jeśli będziesz tylko powtarzał, że jesteś w tym słaby. Nie lubię ludzi, którzy jęczą, jacy to są beznadziejni, że nic im się nie udaje, a zamiast próbować, stoją w miejscu. Wiedziałeś, że potrafisz grać w kosza, nim Konstancja wysłała cię siłą na zajęcia klubowe? 
— No... Nie... - Poczułem się trochę zmieszany. Uciekłem wzrokiem w bok. Wiedziałem, że wszystko jest winą mojego lenistwa, ale Karol powiedział to tonem tak dobitnym... 
— Więc łap. — Rzucił piłkę. Złapałem ją bez najmniejszych trudności. — Widzisz? Każdy sport się ze sobą wiąże. 
— Nie sądzę. W nogę jestem ofermą. — Wyważyłem piłkę w dłoni i oddałem ją ciemnowłosemu. 
Tak oto sobotni wieczór minął mi na łapaniu i rzucaniu małej, różowej piłeczki, do której nie byłem przyzwyczajony. Karol zaś był w swoim żywiole. Uśmiechał się szeroko, śmiał z mojej nieporadności, krzyczał motywacyjne banały, ale przede wszystkim dobrze się bawił. Ja zresztą też. 
Zapadał zmrok, kiedy szliśmy ulicą w stronę dworca, by Karol zdążył na pociąg. Zaproponowałem mu, że rano go odwiozę, ale chłopak wolał tradycyjny środek transportu. Podejrzewałem, że po prostu ma dość Międzyrzeca. Sam też bym uciekł, lecz przed Konstancją. Niestety – nie miałem gdzie. 
Po raz kolejny stwierdzałem pod nosem, jak wielkim szczęściarzem jest Karol. Był przystojny, lubiany i, choć trochę zniewieściałym, wciąż dobrym kumplem. Przyjacielem. Kiedy zerkałem na niego kątem oka, a jego jasna wśród szarości nocy twarz, rozświetlona uśmiechem, zwracała się ku mnie, myślałem tyko o tym, jakie to niezwykłe, że ktoś taki zwrócił na mnie uwagę. Miałem wrażenie, iż pożyczył mi parasol tylko ze względu na Konstancję, a owa myśl bolała. I właśnie to śmiałem nazwać d z i w n y m z j a w i s k i e m. Jak można być złym, ponieważ znajomy zwraca większą uwagę na swoją dziewczynę? Zaczynałem głupieć. 
Na dworcu Karol kupił bilet i usiadł na ławce. Ja wolałem stać. Gdybym umościł się wygodnie, już bym nie wstał, czułem się zbyt ospale. Kto wie, może nawet usnąłbym, kładąc głowę na ramieniu Karola? Uch. Nie, co to, to nie. 
— Rafał, za dużo myślisz, mózg ci wybuchnie — rzucił ciemnowłosy. 
— Mógłbyś wziąć ze mnie przykład — żachnąłem się. 
— Ale ja myślę! — oburzył się. — Zastanawiam się, jak będzie wyglądała przyszłość, wiesz? 
— Jesteś za młody, by zaprzątać sobie tym głowę — mruknąłem, dźgnąwszy go w nos palcem wskazującym. 
— Lubię cię, Rafał — powiedział Karol, odwracając głowę w moją stronę. Uśmiechnął się, mrużąc oczy. Wyglądał tak łagodnie, a słowa brzmiały tak szczerze. Najdziwniejsze było jednak, że właśnie w tamtym momencie musiał zawiać jesienny wiatr. 
Serce zaczęło mi bić szybciej. Wyobraziłem sobie, że jesteśmy w jakimś dziewczęcym romansie, a Karol właśnie wyznał mi na swój własny sposób miłość. Nie potrafiłem odwrócić wzroku od jego ust. Policzki poczerwieniały mi od zimna, choć gdyby nie pora roku, rzekłbym, że się zarumieniłem ze wstydu. 
Wtedy z oddali doszedł nas dźwięk zbliżającego się pociągu i całą atmosferę szlag trafił. Myślałem, że trzepnę Boga, jeśli naprawdę istnieje! 
— Cóż, do poniedziałku. — Znów zostałem przytulony, tym razem jeszcze ciaśniej niż na boisku. Nie stawiałem oporu, Karol szybko mnie wypuścił. — Do zobaczenia. 
— Pa. 
I tak zakończyła się sobota, podczas której zacząłem się zakochiwać, choć sam jeszcze do końca nie rozumiałem, co zaczyna dziać się w mojej głowie oraz sercu. Wracając do domu, karciłem się za niegrzeczne myśli. Karol był przyjacielem! P r z y j a c i e l e m! Nikim więcej. Po prostu chciał znaleźć kogoś, kto nie zwraca uwagi na jego szkolną rangę towarzyską, a ja nadawałem się idealnie. Mimo wszystko nie mogłem doczekać się poniedziałku.

16 komentarzy:

  1. Kurczee. rozdzial jak zawsze wspanialy :D
    Zaskoczyla mnie nazwa miasta.. uhh. Miedzyrzecz, znam to miejsce i czasami bywam. Wyobrazilam sobie ich na PKS-ie i... ojejuuu..
    Czekam na next rozdzial

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Międzyrzec. Mój brat się tam uczył. Miejscowości nie znam, jeszcze, ale nasłuchałem się tyle pozytywnych opinii na jego temat, że postanowiłem osadzić tam fabułę.
      Właśnie to jest fajne w opowiadaniach z polskimi bohaterami - jeśli znasz miejscowość, możesz sobie wyobrazić, jak to postacie spacerowały ulicami, grały na boisku, jadły obiad... Albo siedziały na PKS-ie czy dworcu. xD
      Cieszę się, że się podobało.

      Usuń
  2. Dominika to bardzo ładne imię, nie sądzisz? Choć i tak wolę Dominik xD
    Wygląda na to, że uda mi się skomentować w dniu publikacji, sukces życia. Czekam na gratulacje. Joke xd
    Miałam w planach odpowiedzieć Ci na Twoją odpowiedź pod moim poprzednim komentarzem, ale jak to ze mną bywa, trochę to odwlekałam i cóż... kolejny rozdział nadszedł xD Tam więc już nie komentuję i swoją odpowiedź, jaką chciałam dać tam, zostawię też przy okazji tutaj.
    Co do szablonu – to fajne, że starasz się zrobić coś samemu. Ja w tym jestem nogą >.< I nie chodzi o sam fakt fioletowego szablonu, po prostu bardziej podobają mi się jakieś jasne. I po raz kolejny stwierdzam, że ciężko się czyta. Wybacz, ale pewnie jeszcze kilka razy na to ponarzekam xd
    Misfits *-* Kocham Cię jeszcze mocniej! <3 (rumieni się na przypadkowe wyznanie miłości...) A co do Greya, to cóż... Ja czytałam i ogólnie nikomu nie polecam, tak więc może to dobrze, że nie czytałeś. Nie warto xd
    Dobra, to teraz rozdział piąąąąąąąty XD
    Lubię Dominikę. Jest trochę dziwna, ale doskonale rozumiem to: „Wiesz, te wszystkie książki, których jeszcze nie znam...” ♥ No i ogólnie to fajnie, że skupiłeś się na takim dokładniejszym przedstawieniu tej postaci. Tak to bywa, że autorom lubię umykać postacie drugoplanowe i o ile główni bohaterowie są wybuchowi i dynamiczni, o tyle ci drugoplanowi są płascy i z reguły nic nie wnoszą, a pojawiają się tylko wtedy, gdy wymaga tego nagła sytuacja. Nie lubię tego. U ciebie na szczęście tego nie było wcześniej, a po tym rozdziale to już w ogóle można wyeliminować prawdopodobieństwo, że kiedyś wpadniesz w tę pułapkę. Cieszy mnie to :D
    Co do samej Dominiki, to jak każdy inny ma ze sobą jakiś bagaż przeszłości. Szybko się otworzyła przed Rafałem, ale może właśnie tego potrzebowała? W każdym razie, wprowadziłeś to tak lekko i delikatnie, że nawet nie mam serca się czepiać, o to, że Dominika dziwnie szybko zaufała Rafałowie. Bo ogólnie to podobały mi się wszystkie fragmenty w domu u tej dziewczyny. Współczuję biednej, że nie radzi sobie z matmą. Ten przedmiot potrafi być naprawdę upierdliwy xD
    W ogóle coś mało było tu Karola. Ale to nawet lepiej. Wspominałam już może, że go nie lubię? XDDD Nie no, aż taki zły nie jest. Zaczynam się przyzwyczajać. Powiedzmy. Ale to miło z jego strony, że „podrywa” Rafała i pobudza w nim geja. W końcu to jego przyszłość jest :D
    Czas na cytaciki:
    „Po chwili trzymałem w ręku kartkę ze zgrabnymi, ładnymi literami.” Czytałam to zdanie chyba, ze trzy razy, bo wg mnie ma trochę taki dziwny wydźwięk. To tak jakby Rafał i zgrabne litery trzymały jakąś kartkę. Wiem, że się czepiam, ale za bardzo to lubię, żeby tego nie robić xD
    „Cechowały ją takie same, brązowe oczy jak Dominikę” oczy raczej nie są cechą. Znaczy, tak mi się wydaje. To brzmi trochę nie po polsku, moim zdaniem. Już lepszym wyrazem byłoby „charakteryzowały”.
    „W ogrodzie rosły tylko dwa drzewa – świerki.” +10 punktów za świerki :3 Ludzie w gimnazjum nazywali mnie świerkiem, od tego czasu lubię te drzewa. Wiem, wiem, to nie ma żadnego związku z Twoim opowiadaniem xD
    Idea świerków symbolizujących dzieci... To ciekawe. Znasz może Sagę o Ludziach Lodu? Czytałam tylko dwie pierwsze części, ale był tam podobny wątek i tak mi się z tym skojarzyło.
    „— Kupujemy taką na allegro — zażartowała.” Ten cytat wygrywa rozdział numer pięć. No mistrzowskie to jest, gratuluję :DD
    „Moim zdaniem przyjaźń nie była niewolnictwem, a dobrą zabawą.” Och ten Rafałek to szybko doszedł do takich wniosków, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo się wzbraniał przed przyjaźnią. Nadczłowiek normalnie. Może ten eksperyment jednak się udał, co? XD
    Jeśli to powyżej wydało Ci się wredne, to nie miało takie być. Aż szok, ja nie próbuję być wredna. A jednak, wcale mi o to nie chodziło. Po prostu to... dziwne XD Mam wrażenie, że mój jakże niesamowicie rozbudowany zasób słów ogranicza się do jednego przymiotnika – dziwny. Cóż, bywa XD
    To chyba na tyle ode mnie.
    Ogólnie piąteczka mi się podobała. Tak na piąteczkę :D
    Czekam na kolejny rozdział, dużo weny życzę ;*
    Ooo i nawet się zmieściłam w jednym komentarzu o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, jednak się nie mieszczę, bo muszę coś dopisać XD Cholera xd
      Po pierwsze, wydaje mi się, że chciałam coś napisać o gejostwie Rafała, ale chyba to sobie jednak odpuszczę... Ale ta scena pod koniec rozdziału, to jak bije się z myślami. I like it :3
      Wgl przeczytałam te komentarze powyżej. I popieram, to fajne jak można osadzić fabułę w miejscu, które się zna. Więc mam taką malutką propozycję... może następne opowiadanie we Wrocławiu? A jeśli tam nie byłeś, zapraszamy na wakacje. Nie żebym tam mieszkała, czy coś... XD

      Usuń
    2. Gratuluję! xD
      Narzekaj, ile chcesz. xD Niedługo zrobię czarne litery na białym tle. Znalazłem nawet naprawdę śliczną inspirację. Tylko muszę zrobić ładny nagłówek, z czym będzie problem, ponieważ wychodzi mi raz na trzy próby. Smutek.
      Moi bohaterzy mają tak rozbudowane historie, że o każdym mógłbym napisać oddzielne opowiadanie, dlatego często wspominam o ich przeszłości. Prawie każdemu drugoplanowemu bohaterowi poświęcę rozdział, by czytelnik mógł zaznajomić się z postacią i stwierdzić, czy ją lubi czy nie. Czasem mam tak, że nie potrafię zdzierżyć głównych bohaterów, ale Ci drugoplanowi popychają mnie do czytania - zapoznaję się z historią właśnie dla nich. Może i w tym przypadku tak będzie?
      Uch, cieszę się, że podobają Ci się opisy związane z Dominiką. Dlaczego otworzyła się przed Rafałem? Ludzie nazywają ją Biblioteczną Zjawą - uważają za odludka, kogoś, kto rzuca klątwy. Od trzech lat była tylko ona, Internet, rodzice i książki. Aż w końcu napatoczył się taki Rafał, który wygląda na poczciwego, spokojnego chłopca. Czemu by mu się nie wyżalić?
      Karol to postać upierdliwa. Ale taka miała być. Za dziewczęcy chłopiec. Po prostu w jego stronach nikt nie zwraca na to szczególnie uwagi. No i Karol zawsze dostaje to, co chce - nawet jak powiesz mu "nie", on to zignoruje i będzie szedł dalej, by dostać się do wyznaczonego celu.
      Podryw na ruchanie zawsze spoko.
      Błędy poprawię, oczywiście. Cieszę się, że ktoś czuwa nad poprawnością.
      Co do Rafałowego stwierdzenia o przyjaźni - pamiętaj, że nie był całkowicie sam, a z Konstancją. Kiedy ta stworzyła swoją maskę osoby przyjacielskiej, zaczęła zawierać znajomości. Dzieliła się przemyśleniami z bratem. I być może to ona powiedziała mu, że przyjaźń jest męcząca, prawie jak niewolnictwo. Teraz, kiedy Rafał sam jej doznał, stwierdza, że to dobra zabawa. Porównam to do życia i jedzenia, bo jestem nieco głodny, ale najpierw chcę odpowiedzieć na komentarz. Ktoś mówi Ci, że sałatka grecka jest przepyszna. Czy nie jedząc jej wcześniej, możesz się z tym zgodzić albo zaprzeczyć? Nie. Nie masz zdania na ten temat. Dopiero gdy spróbujesz, możesz wyrazić opinię.
      Świerki - użyłem ich, ponieważ nawet zimą nie tracą igieł, co jest dość ważne, kiedy symbolizują coś, co żyje. A Sagę o Ludziach Lodu mam w domu na półce. Należy do mojej mamy, sam nie miałem okazji po nią sięgnąć, ale może kiedyś...
      Wszystko można kupić na allegro. Naprawdę. Poważnie mówię.
      Wredne komentarze czyta się o wiele zabawniej niż takie zwykłe, ponieważ można pośmiać się z własnej głupoty, nielogicznego myślenia i potknięć.:") Nigdy nie zapomnę, jak przewróciłem się na środku szkolnego korytarza. :"")
      Możesz gadać o gejostwie Rafała, ile tylko dusza zapragnie. Z wielką chęcią wysłucham wszystkich zażaleń, podpowiedzi, nawet nieuzasadnionych hejtów.
      Wrocław. Byłem tam jakoś we wrześniu. Zawiodłem się - w galerii nie było empiku, więc zadowolić musiałem się shakeiem. Do yatty niestety pojechać nie mogłem. No i miałem pojechać na tegoroczny Love, ale zbrakło mi pieniążków po uzupełnieniu biblioteczki. Taki wielki smutek. Jeśli kiedyś się tam wybiorę, mam nadzieję, że zostaniesz moja przewodniczką i oprowadzisz po Wrocławiu. Byłem na moście, na wieży widokowej i liczyłem krasnale, mimo to mam ochotę na dokładne zwiedzanie miasta, nawet jeśli nogi miałyby odmówić mi posłuszeństwa.
      Dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie oraz skomentowanie rozdziału.

      Usuń
    3. Odpowiem tak skrótowo, bo się lenię, tradycyjnie XD
      Mam nadzieję poznać historię każdego bohatera :D
      Co do Sagi, to trzeba być naprawdę silnym, żeby to przeczytać... Ja nie wytrwałam xd
      We Wrocławiu są dwie galerie, gdzie nie ma empiku, gratuluję szczęścia :D I bardzo chętnie oprowadzę, choć nie jestem mistrzynią, mam beznadziejną orientację w terenie xd
      No i w końcu przechodzę do najważniejszego faktu. Nowy szablon. Na telefonie na początku faktycznie nie działało, ale teraz już działa. To dobrze, bo głównie czytam z fona, a na kompie komentuję xd A co do szablonu, teraz tak ogólnie. No prześliczny jest *-* Taki jasny, świetnie dobrane kolory, nie ma za dużo jakichś niepotrzebnych dodatków, wszystko jest proste, przejrzyste i czytelne i do tego taka śliczna czcionka ♥
      Mam nadzieję, że teraz szybko nie zmienisz i zostaniesz przy tym szablonie :D

      Usuń
    4. Robiłem szablon z myślą o Tobie. B)
      Tak, mam szalone szczęście. Raz jest dobrze, a raz źle. Przyzwyczaiłem się.
      Na samym początku miałem ustawione czarne tło, dlatego litery się z nim zlewały. Dopiero, gdy panienka na dole o tym wspomniała, przypomniałem sobie o zmianie koloru.
      A szablon będzie towarzyszył nam już do końca przygody z "Przyjaciółmi".

      Usuń
  3. Na szablonie komórkowym nic nie widać ;/ Mogłabyś coś z tym zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, dzień dobry, dzień dobry ja tu nowa jestem. Weszłam raz i już nie mam zamiaru wyjść. Zostałam przez Ciebie zaczarowana, Popsuty Kranie, a to tak nie ładnie. Czuję się jak idiotka piszcząc, wzdychać, wierzgać i ogólnie mając takie odruchy jakich zazwyczaj nie mam przy czytaniu opowiadań. Zmieniasz mnie swoim stylem tak jak Karol Rafała! (Boże, mam nadzieję, że mi się imiona nie pomyliły - nie mam głowy do takich spraw xD).
    Z zapartym tchem w przerwach między "Ukrytą prawdą" czytałam, czytałam i zapomniałam o kolejnym odcinku. To aż niespodziewane, że coś mnie - największego maniaka oglądania głupich seriali typu "Trudne sprawy", "Dlaczego ja?" itp. - potrafiło wciągnąć tak, że zapomniałam o jednym odcinku. Ale to chyba lepiej dla mnie - będę mieć mniej zlasowany mózg, chociaż nie wiem czy można bardziej. xD
    ALE! Koniec o mnie i wtrącaniu trzech groszy (co wręcz uwielbiam i nie mogę się powstrzymać - widać z resztą D:), przejdę więc do konkretów!
    Muszę najpierw otworzyć kartę z bohaterami, by się nie pomylić. Pierwsze co mnie zachwyciło to akcja rozgrywająca się w Polsce. Wbrew pozorom my również posiadamy piękne budowle, parki, historię. W większości opowiadań, które czytałam to tylko Nowy Jork, Londyn. Dlatego jest to miła odskocznia od ciągłej rutyny (przynajmniej dla mnie)!
    Trochę wypowiem się o Rafale i po części o Konstancji. Chłopak jest najbliższy mojemu sercu, ponieważ przypomina trochę mnie - ciężko mi określać uczucia, wielu również nie czuję przez co jestem osądzana o emocje, których nie czuję (nawet przyjaciółka, z którą znam się 8 lat)! Potrafię więc postawić się w sytuacji Rafała. Też byłam trochę gnębiona w dzieciństwie, lecz przez starszego brata. Nie bił mnie jednak, nie miał problemów z agresją, ale znęcał się nad moją słabą, dziecięcą psychiką w różne perfidne sposoby. xD STRAAAAASZNIE mnie spodobało się wyjaśnienie z błękitnymi włosami rodzeństwa - było takie naturalne (o ile można zmiany genetyczne DNA nazwać normalnymi xD) i wpasowane, że wręcz się na to nie zwracało uwagi. Moim zdaniem Rafał jednak za bardzo przymyka oko na siostrę i jej wybuchy agresji - co jeśli będzie akurat miała coś ostrego w ręce i będzie chciała go zranić, a Rycerza nie będzie w pobliżu? ;_;
    Dominikę uwielbiam - jej poświęcenie dla brata, siła i chęć do życia wręcz ściska mi serce! A ilości książek można jej pozazdrościć - zwłaszcza początkujący mól książkowy taki jak ja! xD Nagrywane przez nią vlogi sprawiają, że to opowiadanie jeszcze bardziej przypomina nam XXI wiek, co jest piękne.
    Na koniec zostawiłam sobie najbardziej niesamowitego, szczerego, uczynnego i upierdliwego Rycerza Karola! Chciał wyrwać Rafała na parasolkę, ale ten się nie dał i powiedział mu wyraźnie, że go nie lubi. Ten się jednak nie zraził! Można powiedzieć, że nakręcił nawet bardziej. Trochę niedopieszczony nadrabia perfidnym obmacywaniem swojej ofiary, co jest... Urocze samo w sobie. Trzymam za tych kochaneczków kciuki i mam nadzieję, że Konstancja nie zbije brata na kwaśne jabłko!
    Również jako maniak gej-opowiadań, który już naczytał się tego i owego, będący niemalże pewien, że kolejne opowiadanie będzie takie samo jak inne, ale jak ja się myliłam. Kto by pomyślał, że zwykłe życie, zwykłych polskich nastolatków może być takie ekscytujące? Bo na pewno nie ja!

    Pozdrawiam, życzę weny i do następnego napisania,
    Ann Fitxz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię, kiedy ktoś mówi o sobie, więc zawsze możesz rozwodzić się na temat swojego życia. Kto wie, może będzie to dla mnie inspiracją?
      Ogromnie się cieszę, że komuś chciało się nadrabiać aż pięć rozdziałów! Jeszcze bardziej dumny jestem, kiedy czytam, że wybrałaś "Przyjaciół", a "Ukryta Prawda" to naprawdę potężna konkurencja! Ach, wygraliśmy tę bitwę. Tylko czy uda nam się wyjść zwycięsko z wojny? Kto wie.
      Jak już gdzieś wspominałem, osadzanie opowiadania w Polsce jest na tyle fajne, że będąc w danym mieście, można sobie powyobrażać, jak to para całowała się na moście, pod sklepem czy na PKS-ie... Albo w innych miejscach. B) A najlepsze jest to, że zarówno szkoła, jak i internat, istnieją naprawdę. Sam od września przenoszę się do Międzyrzeca, więc pewnie będzie sporo zdjęć kojarzących mi się z "Przyjaciółmi".
      Ostatnio zafascynowała mnie genetyka. O ile inne działy biologii działają mi na nerwy, o tyle ten jest naprawdę interesujący. Kto wie, co można stworzyć, bawiąc się ludzkim DNA? Mnóstwo filmów powstało na ten temat, tyle że w nich wychodziły potwory. U mnie mamy bliźniaków, co wydaje się bardziej prawdopodobną opcją.
      Z Kontie nie będzie chyba aż tak źle... Chyba. Nic nie powiem, bo spoilery są złe. Pfff.
      Twoje ostatnie stwierdzenie ucieszyło mnie najbardziej! Zawsze chciałem, by moje opowiadania wyróżniały się na tle innych, więc kręciłem, ile się dało, przez co niektóre rozdziały to były takie... Zapychacze, jeśli wiesz, o czym mówię. Tutaj, choć nie zawsze, staram się analizować każde słowo i poczynania bohaterów, żeby wyszło w miarę realistycznie. Wiadomo, że to trudne, ponieważ jestem młody i niedoświadczony, zwłaszcza w miłości, ale to tylko blogowe opowiadanie i ma prawo mieć drobne niedociągnięcia (nawet nie takie drobne...).
      Dziękuję za poświęcony czas!

      Usuń
  5. Siemka ;P
    Tu znowu ja ;) Bardzo lubię twoje opowiadanie ;) Ale to fakt. I już pewnie o tym wiesz XD
    Rafał...Rafał to co czujesz to MIŁOŚĆ (puff - kwiatki, serduszka itp.) XD
    Albo zauroczenie - jak kto woli ;D
    Poza tym zauważyłam coś. Gdzieś jest 2 razy jak, tylko nie wiem gdzie :'( Nie mogłam znaleźć. Do nast.
    Pozdrawiam gorąco ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wrażenie, że ten rozdział jest krótszy od poprzedniego.
    Dominika to moja kopia! Tzn, nie licząc faktu, że ja jestem egoistką wypraną z uczuć :/
    Teksty Karola są suche jak moje pięty -.-
    Rafcio może mnie uczyć matmy!
    Wracając do Dominiki - zdziwiło mnie to, że dziewczyna tak łatwo się otworzyła przed Rafałem :/
    Życzę wenyy!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego tylko w takich momentach pociąg przyjeżdża na czas? Nie mógłby się spóźnić? >_<

    Wg to fajnie, że zwracasz uwagę także na inne postacie, a nie tylko Rafała i Karola. Oczywiście jako główni bohaterowie są ważni, ale inni również mogą w jakiś sposób przyczynić się do ich relacji ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam przeczytać w tamtym dniu a zniknęłam na kilka tygodni no -_-.
    Jejku to jest takie... idealne. Masz naprawdę wielki talent!

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz tylko czekać, aż Karol zerwie z Konstancją dla Rafała. Chociaż zastanawiam się jakie piekło zagotuje Rafałkowi siostrunia. Czas stawiać świeczkę nad jego grobem?

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.