Theme by Kran

14 lut 2015

Rozdział IV

(Nie)Szczery uśmiech


Nie śniło mi się nic, ale kiedy rano zwlokłem się na śniadanie, czułem się jak wyprany i niewysuszony. W brzuchu mi burczało, gdy zalewałem czekoladowe płatki ciepłym mlekiem. Wpół przytomny pożarłem pełną miseczkę, a potem jeszcze dokładkę. Rozbudzony już na tyle, by funkcjonować normalnie, przebrałem się w czyste ubranie. Wieczorem udało mi się wziąć prysznic, więc nie musiałem powtarzać tej czynności rano. Umyłem tylko twarz i dokładnie wyszczotkowałem zęby.
Kiedy przyglądałem się swojemu odbiciu w lustrze, zdawałem się mieć więcej kolorów niż wczoraj. Tak jakby poznanie strachu obudziło we mnie istotę w pełni czującą. Wiedziałem jednak, że tak się nie stało. Wciąż głowiłem się, jak wygląda współczucie, wdzięczność, miłość, sympatia, upodobanie. Tymczasem dostało mi się najgorsze z uczuć. Dochodząc do zażaleń - nie potrafiłem rano wziąć noża drżącą ręką, bo istniało prawdopodobieństwo, że go upuszczę i zrobię sobie krzywdę.
Kiedy razem z Konstancją wkładaliśmy buty, ta dziwnie mi się przyglądała. Obrzuciłem ją tylko obojętnym spojrzeniem i opuściłem mieszkanie. 
Na ulicy czekał Karol. Gdy tylko go zobaczyłem, cofnąłem się do środka i oparłem o ścianę. Kontie zaś krzyknęła do mamy, że wychodzi, co robiła każdego ranka, i już jej nie było. Odczekałem chwilę i sam również ponownie wyszedłem na dwór, tyle że bez słów. Za zakrętem dostrzegłem znikającą parę. 
Szare, ciężkie chmury zasnuły niebo, w powietrzu wyczuwało się zapach wilgotnej ziemi. Mijałem ślimaki i dżdżownice, obok jakiś bezdomny kot miauczał na drzewie, ponieważ nie mógł zejść. W oddali szczekały psy. Na ogrodzeniu czyjegoś domu siedziały sikorki i kręciły swoimi łebkami, uważnie obserwując przechodniów. Niemal jak kamery. Wychwytywały najmniejszy ruch. 
Nie spotkałem Karola aż do końca dnia. Konstancja również nie pojawiła się na korytarzu. Tylko jej uśmiechnięte zdjęcie patrzyło z tablicy ogłoszeń. Konstancja na zdjęciach wydawała się taka szczęśliwa, ciepła. Dla kogoś takiego jak ja było to nieosiągalne. Starałem się, jednak bycie kimś bardziej otwartym zawsze kończyło się niepowodzeniem. Nie chciałem znów czuć się odsunięty, więc pozostawałem w tym samym miejscu, nie ruszając do przodu nawet o milimetr. 
Na treningu pojawił się w końcu trener, dwudziestodwuletni Mateusz. Wysportowany, ale niezbyt umięśniony facet, który obijał się jak mało kto, ale uwielbiał dawać rozkazy innym i znał się na koszykówce jak nikt inny, co najważniejsze. Mateusz nigdy nie traktował nas ulgowo, dlatego na dzień dobry otrzymaliśmy dziesięć okrążeń szkolnej hali i dziesięć minut rozciągania się. 
Tylko koszykówka nie była mi obojętna. To ona podtrzymywała moje człowieczeństwo na poziomie „do zniesienia”. Gdyby nie klub, łypałbym na resztę jak głodny wilk. Albo w ogóle bym nie patrzył, tak przynajmniej miałem powód do uczęszczania na zajęcia. Głupi koszykarz to beznadziejny koszykarz, dlatego tak bardzo staraliśmy się o dobre oceny. Dobra, ja się nie starałem, po prostu nauka przychodziła mi z łatwością. Cała drużyna tworzyła spójną grupę – nieważne, czy grało się w pierwszym składzie, czy czekało się na swoją kolej. Ja byłem jednym z tych, którzy w oficjalnych meczach grzali ławkę, podobnie jak Adam – blondwłosy, opalony drugoklasista władający językiem rosyjskim tak dobrze jak polskim. Żadnemu z rezerwowych nie przeszkadzało, iż musiał czekać. 
– Dobrze – zaczął Mateusz, a jego zielone oczy zalśniły z ekscytacji. – Chłopcy już mi powiedzieli plan i jestem pewien, że wypali. Nasi rezerwowi dużo się nauczyli przez ostatni czas, pora więc nieco zmienić skład. Może to nam pozwoli wygrać międzyszkolne mistrzostwa? 
Wątpiłem, by powiew świeżości coś zadziałał, ale wolałem milczeć. Z Mateuszem nie powinno się zadzierać, zwłaszcza, jeśli o sport chodzi. I zwycięstwa. To on poprowadził szkolną drużynę na sam szczyt aż dwa razy. Nikt nie miał wątpliwości, że i tym razem jego plan się powiedzie. 
Ćwiczyliśmy rzuty z dystansu. Znowu. Przed oczami miałem idealny wyskok Karola, ale nie potrafiłem go skopiować, powtórzyć. Zero, nic, kompletna pustka. Choć piłka dolatywała, odbijała się od obręczy i wracała do mnie. Trafiłem raz w ciągu całych zajęć. Aż mi się odechciało wszystkiego. Pragnąłem tylko wrócić do domu, umyć się i zanurzyć się w lekturze, którą poleciła mi Dominika. 
Zawsze marzyłem, by robić wsady. Patrzyłem na Kamila, jak skacze z piłką i wsuwa ją do kosza. Wyglądał przy tym jak latający bóg wiatru, a uśmiech satysfakcji, który rzucał przeciwnikom, nie znikał zbyt szybko z pamięci. Gracze z drużyny przeciwnej nawet na moment nie tracili go ze wzroku – obserwowali każdy ruch, by nie dopuścić do zdobycia punktów. Ale właśnie to znaczy bycie najwyższym i najlepszym zawodnikiem. 
- Rafał. – Trener zawołał mnie do siebie. Znów poczułem przerażenie, jednak podszedłem do niego, by nie dostać większej bury. Ze zmieszaną miną stanąłem przed mężczyzną, uciekając wzrokiem w bok. – Wyglądasz dziś inaczej, wiesz? 
– Siostra zdążyła mi to uświadomić – odpowiedziałem. 
– To dobrze. Fajnie widzieć, jak się zmieniasz. – Uśmiechnął się. – Ale nie chodzi o to. – Mateusz wyjął piłkę z pojemnika. – Działasz zbyt emocjonalnie. W twoim wypadku potrzebny jest spokój. Przed każdym rzutem powinieneś oczyścić myśli. Nieważne, czy ci się uda. Jeśli próbujesz, już jesteś kimś. Drużyna doceni każdą próbę, udaną czy nie. Zaufaj mi. 
Podał piłkę. Złapałem ją żelaznym uściskiem. Wzrok Mateusza mówił, że mam rzucić. Odetchnąłem więc głęboko, przestałem myśleć o Karolu, o zbliżającym się meczu. Zapomniałem o strachu przed wytykaniem mnie palcami. Przecież mogę im się odgryźć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale nikt nie będzie się ze mnie śmiać, jeśli spróbuję, ponieważ będę o krok bliżej od wygranej od nich. Oczyściłem głowę, brak jakichkolwiek zahamowań, złej energii, niepotrzebnych komentarzy. 
Wyskoczyłem i rzuciłem. Piłka pod kątem poleciała w górę i odbiła się od czarnego kwadratu na tarczy, by po chwili wpaść do kosza, wprawiając w ruch siatkę. 
– W każdym sporcie najważniejszy jest spokój, Rafał. Emocjami nic nie zdziałasz. – Trener poklepał mnie po plecach. 
– Dzięki, Mateusz. – Posłałem mu po raz pierwszy w życiu prawdziwy, szczery uśmiech. 
– Nie ma sprawy, po to tu jestem.


*** 

W domu było dziwnie cicho. Tylko odgłosy telewizora dochodziły z salonu. Kiedy tam zajrzałem, moim oczom ukazała się śpiąca na kanapie Konstancja. Wyglądała uroczo z włosami w buzi. Nakryłem ją kocem i wyłączyłem kreskówki. Na stole w kuchni leżała kartka od mamy, że wróci późno, bo poszła do kina. Czyli chata wolna. 
Po długim, gorącym prysznicu klapnąłem na łóżku z laptopem. Zapachowa świeczka wydzielała wspaniałą woń wanilii, która szybko wypełniła pokój. Sprawdziłem wszystkie portale społecznościowe, odpowiedziałem na kilka pytań na asku, złożyłem nieznajomym życzenia na facebooku. Przynajmniej w Internecie sprawiałem wrażenie normalnego. 

(polecam dla przyjemności czytania)


Konstancja dodała zdjęcie, na którym kleiła się do Karola. Widząc je, ściągnąłem brwi. Coś mi nie odpowiadało. Karol był całkowicie bierny w stosunku do niej. Kontie wyglądała na szczęśliwą, a on... Potrafiłem poznać fałszywy uśmiech, sam sprzedawałem go miliony razy! 
Wtedy po raz pierwszy przeszło mi przez myśl, że Karol wykorzystuje Konstancję. Zrobiłem się... zły? Aż odłożyłem laptop! Miałem wielką ochotę w coś uderzyć, a najlepiej w twarz Rycerza. Nie poznawałem sam siebie. Chciałem jak najlepiej dla swojej siostry, tym bardziej, jeśli chodzi o miłość, choć nie byłem w stanie pojąć tego uczucia. 
Starałem się o tym nie myśleć, ale jednocześnie nie potrafiłem przesunąć strony w dół. Zakochana para patrzyła prosto na mnie, a ręce Karola na talii Konstancji dziwnie nie pasowały do całości. Zmrużone, szare oczy mojej siostry przeszywały mnie na wskroś, zaś złoto tęczówek Karola było nieobecne. Znów naszło mnie wrażenie, że chłopak nie pasuje do naszej rzeczywistości. Poczułem się z tym okropnie. Chciałem wszystko wytłumaczyć, wypytać go, poznać po prostu prawdę. 
Nagle zadzwonił telefon. Zostałem przywołany na ziemię przez dźwięk delikatnej, ale pięknej piosenki o znikaniu. Zerknąłem na wyświetlacz. Ten nieznany numer dobijał się odkąd skończyłem zajęcia, lecz nieszczególnie miałem czas oraz chęci do rozmowy. Tym razem odebrałem. 
– Jezu, Rafał, nie strasz mnie! – Głos w słuchawce brzmiał na zatroskany. – Wiesz, dlaczego Konstancja nie odbiera? 
Wbiłem wzrok w ścianę i próbowałem się uśmiechnąć. Jak on śmiał do mnie dzwonić? I jeszcze o nią pytać? A może to ja sobie coś ubzdurałem? Czyżbym za wszelką cenę chciał znaleźć powód do zakończenia tej znajomości? Karol nie był złym chłopakiem… Może trochę odstającym od przyjętych norm męskości, ale przecież mnie też nie dało się zaliczyć do najnormalniejszych! Nigdy nie nazwałbym siebie normalnym, takim jak reszta. Różniłem się od rówieśników pod wieloma względami, dlatego nie mogłem za to skreślać Rycerza. 
– Karol... – wyszeptałem. Zamilkłem, ale on wciąż czekał na ciąg dalszy. – Kochasz Konstancję, prawda?
Najwyraźniej zbiłem go z pantałyku, ponieważ chłopak zachłysnął się powietrzem. Teraz to ja trwałem w niemym oczekiwaniu, mnąc pościel wolną ręką. Musiałem się czegoś trzymać. Byłem jednocześnie przestraszony i zły. Pierwszy raz czułem się tak zmieszany. 
Nie to, że od dziecka byłem pustym naczyniem. Otrzymałem od życia „pakiet podstawowy”, w którego skład wchodziła wdzięczność, samolubstwo, przywiązanie do rodziny. Nigdy za to nie byłem zawstydzony, zakochany, zauroczony, nic nie zrobiło na mnie wrażenia. Uciekałem zawsze wtedy, kiedy zapowiadało się na coś, czego nie znałem. Jako mały brzdąc często się uśmiechałem, jednak skończyło się to z pierwszym atakiem Konstancji. Skoro nie czułem bólu, jak mogłem się z czegoś cieszyć? 
– Jestem pod waszym domem, możesz wyjść? – zapytał Karol. – Zgaduję, że Konstancja śpi. 
Pokiwałem głową, ale zdając sobie sprawę, że on tego nie widzi, powiedziałem: 
– Już idę. 
Włożyłem spodnie oraz bluzę i po chwili już siedziałem z Karolem na wejściowych schodkach. Było mi trochę zimno w tyłek, a wiatr smagał po twarzy, mimo to wewnątrz cieszyłem się tą chwilą. 
– Nie wiem, czy ją kocham – oświadczył ciemnowłosy, patrząc w niebo. – Chcę ją chronić, chcę ją przytulać i dbać o uśmiech, ale czy kocham? Nie mam pojęcia. Kiedy staliśmy się parą, wodziłem za nią oczami jak zaczarowany, z biegiem czasu przywiązałem się, ale i popadłem w rutynę. Pocałunki na powitanie przestały sprawiać tyle radości. Trzymanie się za ręce wywoływało niesmak. Wciąż jednak pokazuję, ile daje mi to radości, ponieważ Konstancja jest wspaniałą dziewczyną. 
Mówił tak szczerze, z głębi serca. Zniknęła moja złość i strach. Nie wiedziałem, co znaczy być zagubionym w uczuciach, ale on najwyraźniej od jakiegoś czasu trwał w owym stanie. A mimo wszystko nie chciał zranić Konstancji. Twarz Karola sprawiła, że sam miałem ochotę wyznać, co mi leży na sercu. 
– Chciałbym znaleźć powód, przez który utrzymywanie z tobą relacji byłoby uciążliwe. Sprawiłeś, że zacząłem się bać. Wczorajszego wieczora miałem gęsią skórkę, kiedy wracałem oświetlonymi ulicami i bynajmniej nie była ona spowodowana zimnem. A dzisiaj się wkurzyłem na widok sztucznego uśmiechu na zdjęciu, choć sam niemal ciągle taki pokazuję. Ty i twoja osobowość – zrobiłem skomplikowany ruch dłońmi, który miał pokazać, co mam na myśli – zaczynacie rozstrajać moją obojętność, dodając do dawno ułożonej piosenki nowe nuty w postaci nieznanych mi dotąd emocji. 
– Ale to chyba dobrze, nie sądzisz? – Karol uśmiechnął się szeroko. W jego złotych oczach ponownie pojawił się piękny błysk entuzjazmu. – Kiedyś nauczę cię, co to znaczy trwać w przyjaźni, zobaczysz! A wtedy będziemy mogli nazwać się najlepszymi przyjaciółmi na świecie. Co sądzisz o tym pomyśle? 
– Słaby jest – odpowiedziałem szczerze. – Nie sądzę, by ci się udało. 
– Daj mi trochę czasu, okej? – Rycerz mrugnął. 
Pokręciłem głową, wciąż stojąc na swoim. Karol wykorzystując moment, gdy zmrużyłem oczy, poczochrał mi włosy. Zgromiłem go wzrokiem, ale miast skruchy otrzymałem chichot. 
– Jesteś naprawdę głupiutki – rzucił. 
– Mam lepsze oceny z matmy. 
– Bo ją rozumiesz! 
I tak właśnie spędziłem wtorkowy wieczór. O dziwo nie zmarzłem, nie pojawił się więc katar ani kaszel, a moje gardło mimo długiej rozmowy z chłopakiem pozostało w stanie idealnym. Nigdy nawet nie przypuszczałem, że mogę mówić tak długo i tak szczerze. Opowiadałem Karolowi o swoim dzieciństwie, o testach, które przechodziliśmy z Konstancją. I choć na początku zdawało się, że Rycerz średnio zainteresowany jest tym wszystkim, to potem zaczął zadawać pytania. 
Kiedy więc w środowy poranek minąłem go w szatni, przywitałem się krótkim „cześć, Karol” – w zamian zaś otrzymałem najwspanialszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. 
- Cześć, Rafał! - krzyknął szatyn, machając ręką. 
Nie mogłem go jeszcze wtedy nazwać przyjacielem, ale wewnątrz wypełniało mnie ciepło, bo wiedziałem, że mimo obojętności wciąż są ludzie, którzy chcą utrzymywać kontakt z kimś takim jak ja. 
Kiedy oddawałem swoją kolekcję zabawek, pluszaków i klocków gospodarzowi klasy, wszyscy patrzyli oniemiali na niemałe zbiory. Wygraną mieliśmy w kieszeni, to było pewne. Tym bardziej, że i dziewczyny się postarały, przeznaczając na szczytny cel wszystkie swoje lalki z dzieciństwa. Pierwsza lekcja minęła na liczeniu i opowiadaniu, jak to przyjemnie spędzało się czas, będąc dzieckiem. Budowało się domy z koców, udawało bohaterów, robiło domki z koców i spało się w nich, chcąc napawać się niezależnością, jaką daje dorosłość. Kiedy patrzy się przez pryzmat czasu na wygłupy, na przyzwyczajenia i problemy sprzed lat dziesięciu, wydają się one niczym. Wtedy jednak nie dawaliśmy sobie z nimi rady. Każde samodzielne rozwiązanie nawet najmniejszej trudności czyni nas silniejszymi i dojrzalszymi. 
Czułem, że klasa powoli zaczynała mnie akceptować. Tyle że kluczem do mojej zmiany okazał się Karol, a nie ja i godziło to w moją dumę. Obiecałem sobie, że kolejne kroki będę stawiał sam, nawet jeśli wielokrotnie się przy tym przewrócę. Nie brakło mi cierpliwości ani chęci, bo wiedziałem, czego chcę. Skończyła się era samotnego, stroniącego od wszystkich Rafała.

~~~


Mamy walentynki, święto zakochanych! Kto świętuje razem ze mną i "Przyjaciółmi"?
Chciałbym bardzo podziękować za wszystkie komentarze. Sprawiają, że siadam i piszę, olewając wszystko inne. Nie wiem, czy to dobrze. xD
Dziś mamy sobotę. Niestety, z żalem muszę stwierdzić, że kolejny rozdział pojawi się dopiero za tydzień. Dlaczego? Zaczynam szkołę, chciałbym się skupić na nauce i ocenach, mam trochę materiału do nadrobienia. Obiecuję, że wasze oczy oglądać będą nowe posty co sobotę. 
A ten rozdział jest walentynką. Podzieliłem się z wami moją nową ukochaną piosenką. Jest świetna do pisania smutnych i refleksyjnych fragmentów. Pewnie usłyszycie go jeszcze niejednokrotnie w czasie lektury.
Zdaję sobie sprawę, że ta część może mało wnosi do historii, a może dużo, że jest krótsza niż poprzednie, jednak z następnym rozdziałem się poprawię, obiecuję!
Życzę wam różowych walentynek!

16 komentarzy:

  1. Hehe, może będę pierwsza? No, nie sądzę.
    Piosenka w rozdziale jest cudowna <3 Kocham One OK Rock. W sumie pozwolę sobie nawet przytoczyć pewną anegdotkę xD W grudniu w Berlinie był ich koncert. I moja siostr jechała. Oczywiście bardzo chciałam pojechać z nią, ale rodzice mi powiedzieli, że gdzie tam, taka pierdoła jak ja to zgubi się nawet przy siostrze i dzieciak jestem taki, że nie puszczą mnie z nią tak daleko. Okay, ogarnęłam i więcej nie pytałam. W dzień koncertu siedzę z nimi w salonie i mama gada coś o tym, że no, pewnie już jest Zuzka na koncercie, a ja tak kręcę głową i mówię, żeby mnie nie dobijała. A ona wtedy:
    "To ty chciałaś jechać?"
    Ja pewnie, że tak, przecież pytałam, a ty mi na to, że za młode jestem, a mama się tak na mnie spojrzała i mówi:
    "Ty, przecież ja żartowałam"
    Tak, to było bardzo miłe z jej strony :)))
    W ogóle kocham głos Taki i sefhb,skhf <3 Dobra, ale pomijając już sam fakt muzyki i przechodząc do rozdziału - tak bardzo rozumiem Rafała ;-; Chociaż jego nagłe otwarcie się i powiedzenie wszystkiego tak zgodnie z prawdą mnie zdziwiło i zaskoczyło, ale pozytywnie, bo pokazuje to, że to dopiero początek i jak wiele mogę się jeszcze nie spodziewać w jego sprawie. Podoba mi się też to, co powiedział Karol i szczerze powiedziawszy, mam nadzieję, że jak najszybciej zerwie z Kontie, bo to ją tylko zaboli, jeśli dłużej będzie to ciągnął (tak podejrzewam) (albo rzuci się na niego z pięściami). A i z nią i z jego bratem poczułam tę specyficzną więź bohater-czytelnik-bohater bardzo mocno.
    Muszę ci powiedzieć, że bardzo się jaram tym opowiadaniem i czekam na następne rozdziały. Tydzień oczekiwania to nie tak długo, patrząc na tempo wielu autorów... *ekhem* w tym i mnie... Produkuję jakoś jedną stronę dziennie, więc to co ty odwalasz z taką ilością tekstu i jeszcze o takiej jakości, jest dla mnie wow. Ale na temat ochów i wowów już się wypowiadałam dużo xD
    Podobają mi się małe kroczki, jakie Rafał wykonuje, taki ciepły start, chociaż wydaje mi się [takie tam podejrzenia czytelnika, fujifujifuji], że słowa Mateusza na temat braku emocji mogą się w jakiś sposób odbić na jego staraniach, kiedy sobie o tym przypomni~~ I może przeżyć spory zawód D:
    To ode mnie chyba tyle, dziękuję bardzo i miło spędzonych walentynek życzę, chociaż osobiście mnie one męczą D; A tak w ogóle, co do poprzedniej twojej odpowiedzi na mój komentarz, to fajowo, że masz tyle motywacji <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg. Chciałbym zobaczyć OOR na żywo. To takie moje małe marzenie i mam nadzieję, że kiedyś będą w Polsce. Osobiście nie wybrałbym się do Niemiec nawet z rodzeństwem, ponieważ nie znam języka. Mieszkając w zachodniej części Polski, mamy obowiązkowy rosyjski, nie niemiecki. Co najwyżej dogadam się z Putinem, kiedy przyjedzie w odwiedziny. Niech nie przyjeżdża, wcale go tu nie chcę.
      Związek Kontie i Karola to skomplikowana sprawa... Ale ja nic nie mówię, znaczy piszę, sama się przekonasz. Zdradzę, że piszę plan ósmego rozdziału, a Karol z Rafałem jeszcze się nie pocałowali! ;-; Jak tak dalej pójdzie, to mnie zlinczujecie za brak romansu. xD
      Przed Rafałem jeszcze długa droga, ale masz rację, już zaczął iść, może niedługo stanie u celu. No i cieszy mnie, że poczułaś więź z bohaterami. Jeju, to tak bardzo cieszy. <3
      Tak, też uważam, że tydzień to nie jest długi odstęp czasowy, poza tym sobota to idealny dzień na odstresowanie się i poczytanie gejostwa.
      Wiesz, niektórzy ludzie mówią, że nie mają weny, blablabla. Mnie akurat ten problem nie dotyczy, ponieważ mogę pisać wszędzie i wszystko, wystarczy jakaś dobra piosenka. Ewentualnie moja playlista. W dni szkolne mam wyznaczony czas, w którym piszę, więc znajdę czas i na swoją pasję. A że piszę naprawdę długo, nie ma co się dziwić, że rozdziały są dość długie.
      Mam nadzieję, że Rafał nie jest na tyle głupi, by posłuchać się Mateusza. A zauważyłaś, że Karol powiedział to samo w rozdziale trzecim? Że Rafał wkłada w to zbyt wiele emocji?
      Walentynki były miłe. Montaż, książka, kiwi, Internet. Spokojnie, domowo. Nie wychyliłem nawet nosa za drzwi! To się nazywają idealne walentynki.
      Tak, motywacja jest i to ogromna! Kiedy widzę, że komuś się podoba, czuję się spełniony.
      Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie rozdziału oraz napisanie komentarza.

      Usuń
    2. Powiem ci, że w Berlinie raz byłam i niepotrzebny jest niemiecki w ogóle, ja ani trochę bo niemiecku nie mówię, bo w szkole mam hiszpański (w którym też ani trochę nie mówię xD), wystarczy angielski zupełnie. A rosyjski jest śmieszny, chciałabym się go uczyć. I język wroga trzeba znać, jak to mawia moja prababka, hehe.
      Za brak gejostwa kto jak kto, ale ja nie będę linczować xD Trzeba dać fabule się rozwijać, jak już się jakąś ma ;-; Wena to taka śmieszna rzecz, że tylko dla niektórych istnieje, ale należę do osób, do których Wen się odzywa rzadko i po prostu siedzę nad tekstem do skutku. A wyznaczony czas to fajowy pomysł, ja mam przynajmniej jedną stronę dziennie i idzie przez to żwawo, często piszę więcej, a mam wyrobiony nawyk i to jest fajowe. Zresztą, #priorytety, sama nie tknę lekcji dopóki nie odrobię przynajmniej strony xD Jestem głupia jak but.
      Zauważyłam co do słów Karola c: A walentynki, widzę, rzeczywiście idealne. I nie ma za co, czytanie "Przyjaciół" to sama przyjemność, a dzielenie się wrażeniami jest wręcz naturalne :D

      Usuń
  2. Kiedy przeczytałam pierwsze zdania pierwszego rozdziału aż mi się słabo zrobiło. A teraz z radością mogę stwierdzić, że pisanie wychodzi Ci fenomenalnie! Naprawdę masz talent, dziewczyno, więc nie zmarnuj go. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdaję sobie sprawę, że początkowe zdania z rozdziału pierwszego są zbyt... Wyidealizowane. Ale takie miało być założenie - wprowadzić w czytelnika w taką dezorientację: najpierw czyta coś o Rycerzach, w dodatku napisane językiem spokojnym, dokładnym i poważnym, a potem bum! powrót do rzeczywistości, potrafię pisać normalnie.
      Nigdy nie nazwałbym tego talentem. Tu nie chodzi o dumę, o skromność czy niską samoocenę. Kiedy zaczynałem pisać, otrzymałem bardzo wiele niepochlebnych opinii i chciałem z tym skończyć. Ale tworzenie historii sprawiało mi tak wiele radości, że nie poddałem się i parłem do przodu. Mój styl jest wyćwiczony. Mówi się, że praktyka czyni mistrzem i tak właśnie było w moim przypadku.
      Dziękuję za komentarz - postaram się nie zawieść w kolejnym rozdziale!

      Usuń
  3. Podoba mi się przełom w zachowaniu Rafała, w końcu się otwiera, i na to czekałam bo myślałam, ze będzie tak masakrycznie zamknięty, co byłoby z czasem nudne. Czekam dalej, na więcej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą - gdyby nadal był tym samym Rafałem, każdy rozdział wyglądałby w sumie tak samo. No i... Wierzę w to, że ludzie się zmieniają. Sam się bardzo zmieniłem na przełomie kilku miesięcy. Czasem wystarczy maleńki, ledwie odczuwalny impuls, bym dokonał w sobie poprawy na lepsze, dlatego chciałem przelać tę małą cząstkę realizmu Rafałowi. Nie jest to postać idealna, ale na pewno ciekawa. Ach, chciałbym, abyście polubili go tak bardzo jak ja.

      Usuń
  4. Theh .c.
    Czekam na więcej c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam serdecznie! :D Oto właśnie powracam z zaświatów xD
    Okay, w sumie to cały czas byłam na tej jakże szarej i smutnej Ziemi, po prostu wpadła w odwiedziny moja bliska przyjaciółka, co się zwie Lenistwo xD No, w sumie drugi rozdział przeczytałam w dniu, kiedy opublikowałeś trzeci i to jakoś sprawiło, że nagle mi się odechciało czytać, czy cokolwiek innego... Przepraszam! Ale jestem z powrotem, tu zaszły pewne zmiany i w ogóle i pozwalam sobie (jaka egoistka ze mnie >.<) zostawić opinię o wszystkim pod tym rozdziałem.
    Nim przejdę do samego tekstu, muszę oczywiście trochę pomemłać o innych rzeczach.
    Ach, małe ostrzeżenie!
    Mam przeczucie, że ten komentarz będzie chamski, ponieważ będę stuprocentowo szczera. Nie chcę się bawić w owijanie bawełnę i kłamanie, bo komentowanie, to zostawianie swojej opinii, a jeśli zostawię fałszywą to to trochę mija się z celem i chyba lepiej, abym w takiej sytuacji już nie komentowała.
    Cytat: „Zmieniłem szablon. Ten jest ładniejszy, przynajmniej według mnie.” A według mnie nie, ups xD Nie no, serio, nie podoba mi się. Pewnie dlatego, że uwielbiam kolor fioletowy <3 I nie lubię ciemnych szablonów. Jakbym nie znała Twojego opowiadania wcześniej i wpadłabym na tego bloga teraz, to ten szablon by mnie tak odstraszył, że pewnie bym nie przeczytała nawet połowy rozdziału xd Ale jeśli Tobie się podoba, to dobrze. Chyba xd
    Teraz przejdę do treści właściwej (mam nadzieję). Popaplam o trzech rozdzialikach :D
    Podzielę to na ładne części, żeby łatwiej było się odnaleźć w tym komencie.
    ROZDZIAŁ 2
    Pamiętam, że jak go przeczytałam wtedy dwunastego lutego (ach, nawet pamiętam datę!) to chyba chciałam go zjechać, bo mi się nie podobał, czy coś. Nie pamiętam już, więc czytam go jeszcze raz. Ach, wrzucę tu fragmenty tekstu i zostawię jakieś swoje opinie. Pewnie w większości przypadków będę się czepiać ;p
    OH YEAH! Stanowczo jesteś jednym z moich mistrzów w wymyślaniu najbardziej nieprawdopodobnych historii przeszłości bohaterów! Dzięciątka z próbówki – zawsze spoko xD Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim, +25 punktów do fejmu za tę kreatywność :3
    „Dziewczynka, mając wówczas lat pięć, już miewała skłonności do agresji.” Podoba mi się ta kreacja bohaterki, zostawiam lajka. Sadyści foreva :3
    „Czy ja właśnie podglądałem cudzego chłopaka?!” Nie wydaje mi się, aby to było podglądanie. NO zauważył go w salonie, wielka sprawa. To Karol się władował do ich domu! XD
    Ooo a potem jeszcze przypomina kociaka. Widzę, że akcja się rozwija xd
    „Musi zniknąć z mojego życia.” To brzmi, jakby był jakimś terrorystą, mordercą, czy innym, psychopatycznym kryminalistą. Lubię to! Xd
    Potem jest ta cała akcja z zaklętą książką i w ogóle mi się to nie podoba. Wydaje mi się, że ten wątek jest trochę tandetny, szczególnie że i tak wszyscy (albo większość) domyśla się, jak to się skończy i tak dalej. Wydaje mi się, że czytanie tego fragmentu, cóż... nic nie wniosło do mojego życia.
    „Nie lubię go.” No to się zgadzamy! Karol mnie irytuje. Wciąż.
    „Nie zauważyłeś, że zachowuję się w wielu sytuacjach jak kobieta?” I jeszcze się przyznajesz, pedałku? ECH, logika facetów xD
    Piosenki nie słuchałam, popełniłam straszny grzech, wieeeem.
    Jak tak sobie powróciłam do tego drugiego rozdziału, to wciąż go nie lubię. Nie jestem w stanie wyjaśnić czemu, po prostu jest w nim coś takiego upierdliwego, że najchętniej bym zapomniała, że go czytałam. No i jeszcze ta scena z książką >.< Brrr, mam dość.
    Noo, mam nadzieję, że nie było zbyt ostro, bo jeszcze nie skończyłam swojej opinii xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ROZDZIAŁ 3
      GREJT! Its soł perfekt, aj em dajing łen aj em riding it. Tak bardzo angielski .<
      Właśnie, dwie nowe postacie!
      Polubiłam Dawida, mógłby być gejem. Albo moim chłopakiem. Nie pogardziłabym żadną z opcji.
      Dominika – eh, ciężko coś powiedzieć. Ale za to spodobało mi się, jak sprawnie wplotłeś jej opis w resztę tekstu. Nie brzmi to ani trochę wymuszenie i cholernie mi się to podoba. Zaznaczam sobie w moim szalonym notesie opinii o opowiadaniach trzy różowe plusiki właśnie za to xD
      Czas na cytaciki xD
      „niewielką istotkę” ooo, ten zwrot mnie rozczula *-* totalnie masz tym moje serce ♥♥♥
      „- Jesteś ciężki, zejdź ze mnie – rzuciłem,” Ciekawe, czy to samo powie podczas seksu xD Nie żebym coś sugerowała...
      „Męska dziwka” Oh yeah, i like it <3 Nie chcesz może tego jakoś rozwinąć? Albo chociaż w innym opowiadaniu? Chętnie poczytam te Twoje płynne opisy o tym! ^^
      „- Na to jeszcze za wcześnie – rzuciłem. - Na początek możesz sobie iść. ” Hahhaha, lol xD Ten tekst wygrał rozdział xD
      Scenę książki pominę, wciąż tego nie lubię xD
      Co do kosza... tego nie wiem jak skomentować.
      Ogólnie rozdział trzeci bardzo mi się podobał <3
      A piosenki znów nie słuchałam. Po prostu jak zobaczyłam, że w tytule został potrojony jeden z tych wyrazów, których bardzo nie lubię, szczególnie w muzyce, to dałam sobie spokój.
      ROZDZIAŁ 4
      Nie był lepszy niż trójeczka, to na pewno. Trochę za krótki ogólnie był jak dla mnie. Rozmowa z trenerem spoko, w ogóle podoba mi się to, że poświęcasz trochę czasu na opisy koszykówki, bo tak mam, że bardzo lubię kosza. To taki świetny sport :D
      Cytatów żadnych nie daję, bo włącza się z powrotem mój tryb lenia. W ogóle już mi się nie chce pisać tego komentarza, ale jak teraz przerwę to nigdy go nie dokończę i wówczas Twoje opowiadanie może zginąć w otchłani mojej pamięci xD
      Postaram się krótko.
      Podoba mi się skrót Kontie, jest słodki <3 I kojarzy mi się z moim ulubionym serialem bez gejów (to w ogóle taki istnieje? A jednak istnieje, szok xd). Misfits znane także jako Wyklęci. Znasz może? Jeśli nie, polecam obejrzeć rewelka <3
      Dziwna była trochę ta rozmowa między chłopakami. W sensie, już to chyba kiedyś wcześniej mówiłam, Karol jest dla mnie po prostu zbyt otwarty i irytuje mnie tym swoim nadmiernym... upierdliweniem xD jest miły, troskliwy, kochany i zachowuje się trochę nieprawdopodobnie nieludzko. Ech.
      To chyba na tyle o rozdziale.
      Ach, piosenka! Oh, yeah. Tym razem posłuchałam. W ogóle po słuchanku wpadł mój tatuś i się pytał co to bo mu się spodobało. Na ogół mamy podobne gusta, ale nie tym razem. Średnio do mnie trafia. Przede wszystkim, przeżyłam taki mindfuck związany z językiem, w jakim w ogóle jest ta piosenka. Myślałam, że po angielsku, a tu nagle wyskakuje z jakimś dziwnym mla mla mla i to nie brzmi angielsko. To japoński? Koreański? Na chiński nie stawiam, ale w sumie się nie znam xD No a poza tym wszystkim, ta piosenka moim zdaniem nie pasuje do fragmentu tekstu w jakim została umieszczona. Gryzło mi się to. I tyle.
      Wygląda na to, że to koniec mojego komentarza. Życzę powodzenia w czytaniu (taa, na końcu, bardzo pomocne xD). To chyba mój najbardziej chaotyczny komentarz. Aaa, no i mój nowy najdłuższy. Po raz kolejny pobijam rekord na Twoim blogu, to miłe :D
      Następnym razem postaram się komentować każdy rozdział samotnie. Ale nic nie obiecuję, z tym moim lenistwem różnie bywa.
      Na zakończenie jedno małe pytanko ode mnie. Znasz 50 Twarzy Greya? Co sądzisz? (jeśli znasz)
      A poza tym, to mam nadzieję, że nie masz ochoty mnie zabić, za ten trochę hejterski i długi komentarz. Heh, a jak chcesz, to i tak nie podam adresu.
      Ledwo, bo ledwo, ale udało mi się zmieścić w dwóch komentarzach XD
      Buziaki ;*
      Weny na kojne rozdziały ^^

      Usuń
    2. Właśnie się zastanawiałem, gdzie jesteś i dlaczego mnie nie kochasz... A tak na poważnie - witaj w moich skromnych progach.
      Może zacznę od szablonu. Zrobiłem nagłówek i po prostu musiałem pobawić się cssem. Wiem, że jest tu zdecydowanie za ciemno, dodatkowo psują się komentarze, ponieważ w niektórych przypadkach nie da się ich dodać, ale ten podoba mi się zdecydowanie bardziej. Jeśli wkrótce zrobię z nudów nagłówek w odcieniach fioletu, wygląd bloga ponownie się zmieni. Na całe szczęście blog nie podlega żadnej ocenie, więc mogę się tu bawić, ile dusza zapragnie.
      Teraz wyjaśnię kwestię muzyki: to nie są piosenki, które pasują do danego fragmentu, tylko te, które kojarzą mi się z "Przyjaciółmi". Całe opowiadanie piszę, słuchając dosłownie trzech piosenek! ;-; Są to takie specjalne utwory dodające super weny. Człowiek się wyłącza i pisze. I piosenka z tego rozdziału to pomieszanie angielskiego z japońskim. Ogólnie One Ok Rock śpiewają piosenki żywsze, ale ta była prezentem na walentynki.
      No i gdzie hejt. D: Tu go na pewno nie było, wyraziłaś po prostu swoją opinię. Tak samo jak ja powiem pani w sklepie, by dała mi pączka z bitą śmietaną, bo nie lubię marmolady. Hejtem by było, gdybyś napisała: „To jest beznadziejne. Powinieneś usunąć bloga, i tak nikt Cię nie czyta." Chociaż taki komentarz pewnie bym usunął, bo by mnie bolał. :ccc
      Zgadzam się - rozdział drugi do najlepszych nie należy. Spowodowane jest to tym, że zanim zacząłem publikować Przyjaciół, napisałem cztery i pół rozdziału. W trzy miesiące. Dlaczego? Bo wątpiłem, by ta historia miała przyszłość. I drugi rozdział pisałem bardziej od niechcenia, by był, bo przecież muszę coś pisać. Trzeci zaś powstawał w czasie głębokiej wiary w to, że jednak jest nadzieja, będzie dobrze! Będzie super! To dlatego jest fajny. I długi. I tak, znam Misfits. xD I'm immortal! Kochaj Cię, Robert. C:
      Nie oczekuj cudów. Moje opisy gry w kosza są koszmarne. W ósmym rozdziale, który właśnie dziś skończyłem pisać, starałem się, by opisać wszystko ładnie i zgrabnie, ale nigdy nie brałem udziału w oficjalnym meczu, kosza lubię tylko oglądać, więc nie wyszło zbyt realiatycznie. Mam cichą nadzieję, że nikt się nie przyczepi. XD
      Wątek dzieciaków - genetycznego eksperymentu - wpadł mi do głowy nagle. Pomyślałem, że potrzebuję czegoś, czego nie weźmie nikt - genetyki. To okropny dział i szczerze go nie lubię, ale wiem, że za moimi plecami szaleni naukowcy robią testy. I to jest straszne.
      Greya nie czytałem, uważam to za zwykłe porno w formie opisów. Nie wiem czy pięknych, ale opisów.
      Dziękuję za poświęcony czas. To takie super uczucie, kiedy czytasz komentarz. I to długi! Naprawdę bardzo dziękuję. Możesz wpaść nawet i za dziesięć rozdziałów, Przyjaciele będą czekać. I nie musisz komentować każdego. Mimo wszytko rozpiera mnie wena, gdy widzę, że ktoś poświęca czas na napisanie komentarza, na przeczytanie, choćby na wejście na bloga.
      Spać mi się chcę, więc kończę już. Do zobaczenia kiedyš tam. ~

      Usuń
    3. A mi wątek z książką się podoba :) ciekawi mnie co się stanie dalej.
      A tak na marginesie, kiedy dodasz kolejną część :C

      Usuń
    4. Witaj, zbłąkana duszyczko!
      Cieszę się, że "Przyjaciele" Ci się podobają!
      Nowy rozdział już jutro w godzinach porannych. To znaczy... Kiedy zwlokę się z łóżka po tygodniu nauki.

      Usuń
  6. Hej ;3
    Niby rozdział nic nie wnosił do fabuły, ale był naprawdę fajny ;D
    Dopiero teraz skapnęłam się, że Rafał ma niebieskie włosy XD Jak Kuroko XD
    Ach ten Karol...nie wiem jakie on ma zamiary, ale powoli mu się udaje zaprzyjaźnić z Rafałkiem ;)
    Weny :D
    Pa ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że napiszę taki krótki rozdzialik, ale po prostu tak chcę czytać już ciąg dalszy...
    Jestem zachwycona przemianą Rafała. Jest ona bardzo subtelna, ale i tak doskonale widoczna. Wizja związku Rafcia z Karolem wciąż mnie odrzuca, a ten ciemnuch mnie irytuje - mam wrażenie, że jest on miliard razy bardziej sztuczny od Kornelii - ale sama postać Rafała mnie zachwyca i namawia do dalszego czytania... (i ja się nazywam yaoistką? :3 ).
    Serdecznie pozdrawiam,
    Sarabeth M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam już wczoraj, ale że było późno, nie napisałam komentarza.
    Zmiana Rafała, jak najbardziej na tak. Kocham Twój styl pisania pozwól mi się z nim ożenić
    lolwut?
    A tak serio to pikne. Z każdym rozdziałem podoba mi się coraz bardziej. Dzisiaj przeczytam kolejny, ale to wieczorkiem do poduszki, bo sama muszę się zająć swoimi blogami.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, nawet krótkie. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej cytat, który podbił Twoje serce.